Rozdział 17
Witajcie Kochani😍
Po waszych ostatnich komentarzach (kocham je wszystkie💞) nie mogłam się powstrzymać i oto proszę oddaję już dziś pod Waszą ocenę kolejny rozdział 😄
Miłej lekturki i dajcie znać co o tym sądzicie 😊
- Ale Shizune sama przyznaj, że to idealne rozwiązanie — próbował przekonać przyjaciółkę
Naruto sączył poranną kawę oparty plecami o lodówkę, kiedy przyjaciółka przygotowywała śniadanie. Kroiła warzywa na omlet a na kuchence wesoło bulgotała owsianka. Starali się rozmawiać szeptem, aby nie obudzić śpiącego w salonie Sasuke.
- A jak ty to sobie niby wyobrażasz? - syknęła odwracając się do niego z nożem w ręku.
- No...- podrapał się po karku — tego właśnie nie wiem. Dlatego potrzebuje pomocy. Ty znasz tu więcej osób. Może ktoś mógłby...
- Oczekujesz cudu?! - prychnęła wracając do przygotowania śniadania.
- Cuda się zdarzają, wiesz? - odparłm wpatrując się w napój i skubiąc ucho kubka.
Shizune westchnęła opierając obie dłonie na blacie. Podeszła do niego, położyła mu dłoń na policzku i spojrzała czule w oczy.
- Wiem, ty jesteś jednym z nich. — Cmoknęła go w policzek — A teraz wynocha z mojej kuchni, bo nigdy nie dokończę tego śniadania - klepnęła go w pośladek zmuszając tym samym do ruchu.
- Cóż za przemoc w rodzinie - burknął udając obrażonego i poczłapał w kierunku jadalni
- Oj, Sasuke -zawołał wesoło widząc go w drzwiach — może kawy? -spytał unosząc w górę swój kubek.
- Z chęcią - mruknął — Dzień dobry Shizune-san. - Zwrócił się do kobiety.
Shizune na dźwięk jego głosu aż wypadł nóż z ręki, który z brzdękiem odbił się od podłogi. Odwróciła się i patrzyła na nich szeroko otwartymi oczami. Naruto skinął jej głową jakby chciał powiedzieć "masz kolejny cud". Widać było jak bardzo jest dumny.
- Słuchaj Sasuke — zagadnął - W łazience masz nową szczoteczkę do zębów i ręczniki, a w pokoju położyłem ci trochę moich starych ubrań. Powinny na ciebie pasować. Shizune obiecała pójść dziś do sklepu i kupić trochę rzeczy bardziej w twoim guście - uśmiechnął się na wspomnienie kolorowych ubrań, jakie wygrzebał z szafy. Już dawno zauważył, że jego ulubionymi kolorami są czerń i granat. - Tylko podaj jej rozmiar.
Sasuke skinął głową.
- Pójdę się umyć - szepnął i skierował się do łazienki uprzednio zabierając z pokoju czyste ubrania.
Stał pozwalając chłodnej wodzie swobodnie spływać po swoim ciele.
Dzisiejszej nocy znowu obyło się bez koszmarów. Nad ranem ocknął się w jego ciepłych ramionach. Czuł taki błogi spokój. Wsłuchiwał się w ciche pochrapywanie i bicie jego serca. Mógłby tak zostać do końca świata. O dziwo, nie przeszkadzało mu, że to facet. Sam nie mógł tego pojąć, ale coś go do niego ciągnęło. Może po prostu poszukiwał chwili wytchnienia, którą dawała jego bliskość? Nawet nie pamiętał, kiedy znowu zasnął.
Jednak rano, gdy ich zobaczył... Tę bliskość... Tę serdeczność... To ciepło... Poczuł dziwne ukłucie w sercu, gdyż przy nikim innym nie czuł się tak dobrze a przecież był tutaj tylko intruzem i wcześniej czy później będzie musiał wrócić do swojego samotnego życia.
Naszły go mgliste wspomnienia z dzieciństwa, kiedy żyli rodzice i brat. Kiedy był radosny i dużo się uśmiechał... Przy Naruto miał ochotę znowu się uśmiechać, przy nim mógłby znowu być szczęśliwym.
Zakręcił wodę wytarł się i ubrał w przyniesione rzeczy. Rozmiar prawie idealny tylko te nieszczęsne kolory. Cóż nie miał innego wyjścia skoro stracił wszystko, co posiadał. Kolejny skurcz w sercu. Stracił wszystko. Pamiątki, zdjęcia, swoje rzeczy. Ktoś by powiedział, że to tylko przedmioty, nic nieznaczące rzeczy, że ważne są wspomnienia. Jednak pamięć jest zawodna i z czasem wszystko zapominamy. A on nie chciał zapomnieć. Westchnął i ruszył na śniadanie.
- No nareszcie! Ile można siedzieć w łazience! Nie jesteś tutaj sam! - mała pięcioletnia blond furia przebiegła koło niego uderzając drobną piąstką w udo.
- Asami! - krzyknęła za nią Shizune nie dowierzając jej zachowaniu.
Odpowiedział jej jedynie huk zatrzaskiwanych drzwi od łazienki. Naruto chichotał starając się ukryć za ukochanym kubkiem a Sasuke stał nie bardzo wiedząc jak zareagować.
- Nie przejmuj się nią i siadaj, bo śniadanie już prawie całkiem wystygło - wskazał krzesło obok siebie - Nasza księżniczka wstała dzisiaj lewą nogą i bawi się w złośnicę... - dodał szeptem
- Ałć! -krzyknął czując dość silne kopnięcie w piszczel. Popatrzył z wyrzutem na Shizune rozmasowując obolałą nogę. - Widzisz? - znów zwrócił się do Sasuke wskazując palcem przyjaciółkę - Normalnie przemoc w rodzinie!
Shizune parsknęła śmiechem a Sasuke poczuł się tak swobodnie jakby należał do tej dziwnej rodzinki. Naburmuszona Asami zajęła miejsce naprzeciwko niego. Ściągnęła brwi mrużąc przy tym swoje szmaragdowe oczy, usteczka ściągnęła w ciup i wskazując na niego palcem krzyknęła
- Jeśli on ma tutaj zostać, do ja chcę swoją łazienkę!
Naruto zakrztusił się omletem.
- Asami, na pewno znajdziemy jakieś .... - próbował negocjować.
- Nie! - krzyknęła przerywając mu - już wystarczy, że zajął miejsce w twoim łóżku! Łazienki mu nie oddam! - splotła ręce na piersi i nadęła policzki - Już mnie nie kochasz... - szepnęła a w oczach pojawiły się łzy.
Wszystkich wręcz zamurowało. Naruto wstał podszedł do niej, kucnął przy krześle i uśmiechnął się promiennie.
- Hej, księżniczko. Jak w ogóle możesz tak mówić, że cię nie kocham... - zaczął spokojnie.
- No... bo... Najpierw ...u-uciekasz... ze swoich urodzin... -chlipała pociągając nosem - a j-ja tak s-się z mamą star-rałam... p-potem wra-acasz z n-nim - kiwnęła głową na Sasuke -a t-ty taki pobity... I m-miałam koszmar... i ch-ciałam się p-przytulić, ale n-nie mogłam... b-bo on był u c-ciebie... i je-eszcze ma-mama jest smutna... i ja-jacyś dziw-wni ludzie s-się tu k-kręcą... - łzy ciurkiem płynęły po jej policzkach, kiedy wyrzucała z siebie wszystko, co leżało jej na sercu.
- Księżniczko a pamiętasz co ci obiecałem? - spytał odwracając ją ku sobie tak, że musiała spojrzeć na niego. Ujął jej twarz w dłonie i kciukami wytarł łzy.
- Yhy... - Kiwnęła głową.
- Nigdy, przenigdy nie przestanę cię kochać. Jesteś moją księżniczką. Nawet jak znów wyjadę zawsze będziesz w moim sercu najważniejszą kobietą na świecie - zdjął ją z krzesła i mocno przytulił.
- A mamusia? - zapytała.
- Mamusia jest zaraz po tobie - uśmiechnął się i puścił oczko do przyjaciółki - To, co już dobrze? Zjesz teraz ładnie śniadanko?
Asami pokiwała głową i usiadła z powrotem na krześle. Wystawiła język do Sasuke jakby chciała mu przekazać, że ona jest tu górą.
Naruto pocałował ją w policzek, poczochrał włosy i wrócił do już całkiem zimnego omleta.
- Charakterek ma po mamusi - szepnął w stronę chłopaka. Niestety, nie na tyle cicho, aby nie zarobić kolejnego kopniaka od Shizune.
- Widziałeś? - żachnął się spoglądając na Sasuke - Kobieta mnie bije! - jęknął i wytarł niewidzialną łzę.
Sasuke przyglądał się temu wszystkiemu i sam nie wiedział co o tym myśleć. Z jednej strony, wszyscy zachowywali się tak naturalnie i swobodnie w jego obecności jakby mieszkali ze sobą od zawsze, a nie był intruzem od jakiś 48 godzin. Przyjęli go pod swój dach dając mu schronienie, zadbali o niego, pomimo że sprowadził na nich wielkie niebezpieczeństwo. O nic go nie pytają, o nic go też nie oskarżają, no z wyjątkiem Asami o zajęcie miejsca w łóżku i blokowaniem dostępu do łazienki. A i on sam czuje się u nich jak u siebie w domu. Przez pół roku samotnego mieszkania i wsłuchiwania się w ciszę znów jakby miał... rodzinę? Jak to możliwe? Czym na to wszystko zasłużył?
- Dziękuję - Sasuke wyszeptał, wpatrzony w talerz z rozgrzebanym śniadaniem.
- E...? - Naruto spojrzał na niego z ukosa.
Sasuke przełknął ślinę i spojrzał mu prosto w oczy.
- Dziękuję - powtórzył już nieco pewniej.
Naruto uśmiechnął się od ucha do ucha i klepnął go w plecy.
- Nie ma za co! - krzyknął radośnie.
------------------------------
-Gdzie jest ten skurwiel? - wysyczał do niebieskowłosej kobiety ściskając w rękach gazetę.
"Wybuch gazu w jednej z dzielnic Konoha"
"W noc z piątku na sobotę w wyniku awarii instalacji gazowej doszczętnie spłoną dom rodzinny Uchiha. Na szczęście obyło się bez ofiar...."
-Nie wiemy - padła cicha odpowiedź.
-Deidara? - zabrzmiało niemal jak splunięcie.
-Również zniknął - odpowiedziała spokojnie.
-Znajdź ich. Szybko - rzucił krótki rozkaz odwracając się do okna.
- Oczywiście - opuściła bezszelestnie pokój.
- Zapłacisz mi za to - wysyczał wbijając wzrok w panoramę miasta.
----------------------------
Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top