Żegnaj spokoju,Część adrenalino(ROZDZIAŁ 25)

Wstałam i zobaczyłam śpiące dziewczyny.Musiałam je pobudzić w tym celu starałam się je gwałtownie poruszać.Udało się podniosły się z łóżka ja z nimi także.Szybko poszłyśmy do toalety po zobaczeniu siebie na wzajem.Tak się cieszę że dziewczyny poznają dziś mojego chłopaka.Wyszłam z pokoju a one za mną.Chciałam iść na śniadanie ale zauważyłam że jest za wcześnie.Kurczę no do Jeffa nie pójdę bo biedny musi się wyspać po tej długiej akcji.Już miałam zaprowadzić dziewczyny na śniadanie ale niestety,musiały już wracać do domu.Było mi z tego powodu przykro bo myślałam że zostaną dłużej.Przytuliłam je ,dobiegły do drzwi wyjściowych z rezydencji i tyle je widziałam.
Poszłam na śniadanie.Dziś także była jajecznica.W jednej chwili przypomniałam sobie że dziś kolejny dzień integracji, tylko że dla chłopaków.Ciekawe co Jeff dziś zrobi mi za niespodziankę.Po śniadaniu poszłam do Slendego.Stojąc jeszcze przed drzwiami usłyszałam głos Offendera.
-Musisz coś z tym zrobić,nie mogą tak drążyć.
-Stój.powiedział Slendy do Offendera.
Drzwi otworzyły się i zostałam wpuszczona do gabinetu.Usiadłam po czym Operator zaczął.
-Przepraszam Kim ,zapomniałem o naszej kontroli.
-Nieszkodzi.
-Dobrze Kim ,Offendera już znasz był twoim nauczycielem.
-Tak.
Zaczęłam myśleć o wydarzeniach które miały niedawno miejsce.
-Nic niepokojącego się nie zdarzyło.Możesz już iść.powiedział Slender.
Wyszłam i niesłyszałam dalszych rozmów.Po chwili pojawiłam się w salonie.Cały był wypchany proxami.Było mi duszno więc wyszłam na dwór ,przed rezydencję.Zauważyłam na tarasie siedząca Nine.Usiadłam obok ,kiedyś bym odeszła ,aby nie oberwać nie miłym tekstem,ale teraz jesteśmy blisko więc zaczęłam.
-Hej ,co siedzisz tak sama.
-Slender dał wszystkim wolne i nie mam co robić.
-Czemu?
-Nie wiem ale na pewno nie dlatego że się przemeczamy.Jestem pewna że coś się dzieje.
-Ale co ?
-Nie wiem.
-Ok.
Rozmawiałyśmy jeszcze około 1 godzinę.Nadszedł czas na obiad.Wszyscy już siedzieli a dania były podane.Chłopaki nieźle się nameczyli.Zrobili Homara z sałatką.Po tym obfitym obiedzie postanowiłam wyjść na dwór.Zajrzałam jeszcze do mojego pokoju.Usłyszałam pukanie do drzwi.Podeszłam i chwyciłam klamkę.W drzwiach stał Helen.
-Hej Kim,mam pytanie?
-No.
-Przeszłabyś się ze mną do lasu?
-Jasne czemu nie i tak miałam iść.
-Za ile wychodzimy?
-Zaraz,daj mi 5 minut muszę wykonać ważny telefon.powiedział.Zniknął w drzwiach.
Ubrałam czarną bluzę na wszelki wypadek jakby zrobiło się zimno.Byłam już na dole,przed rezydencją.Po chwili podszedł do mnie Helen i ruszyliśmy w Las.
-Co u Ciebie?zapytałam inne pytanie nie przyszło mi do głowy.
-Nic szczególnego a u Ciebie.
-Też nic, wiesz zauważyłam ,że ostatnio dużo czasu spędzasz na telefonie.
-Piszę do przyjaciółki.
-Masz jakiś cel podróży czy po prostu będziemy się błąkać po lesie.
-Mam ale nie zdradzę jaki.
-Szkoda.
-Wzięłaś broń?
-Tak.zdziwiło mnie to pytanie.
-To dobrze.
-Czemu?
-No wiesz ,zawsze warto mieć broń przy sobie.
-Acha,ok.
-Jesteśmy już daleko ,może się wrócimy?powiedziałam trzymając bluzę w rękach.
-Nie zaraz dojdziemy.
Szliśmy tak jeszcze w ciszy przez może 20 minut po czym się odezwał.
-Kim?
-Tak.
-Możesz tu poczekać chwilę.
-Po co?
-Muszę.Po jego minie wyczytałam że bardzo potrzebuje do toalety.
-Jasne poczekam.
Odszedł ode mnie i zniknął pomiędzy drzewami.Czekałam tak chwilę po czym zobaczyłam w oddali człowieka.Pomyślałam to pewnie Helen.Niestety to nie on ,zbliżał się coraz bardziej.Nagle krzyknął.
-Tam jest!
Nagle za nim pojawiło się kilka osób.Zaczęłam biec oni widząc to też przyspieszyli.Byli ubrani w jakieś obronne kamizelki itp.Biegłam przed siebie szybciej,obracając się co chwilę.Zauważyłam jeden z nich nagle wyjął jakąś broń,chyba pistolet nie miałam czasu przyjrzeć się bardziej.Strzelali do mnie co dało tylko to że jeszcze bardziej przyspieszyłam.Nagle poczułam ból w nodze i puściłam bluzę na ziemię.Mój wzrok się pogorszył i wszystkie zmysły działały gorzej.Ledwo biegłam i zaczął mi się obraz rozdwajać.Biegłam jeszcze przez chwilę ,poczułam kolejny strzał tylko że w dłoń.Po chwili walnełam w coś twardego,prawdopodobnie drzewo.Leżałam już na podłodze i słyszałam kroki zbliżające się w moją stronę.

Proszę o to rozdział.Piszcie czy się podobał w komentarzach.Już się cieszę za niedługo 500 wyświetleń.
Dziękuję że czytasz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top