Wyjazd(ROZDZIAŁ 13)
Obudziłam się , na zegarku w pokoju była godzina 8:15 ogarnąłam pościel zaczęłam się rozglądać na te sciany które ciągle były brudne ponieważ nie chcę mi się ich sprzątać, chwile się zastanawiałam i zaczęłam się szybko pakować w walizkę.Wszystkie te rzeczy które spakuje mają się tam zmieścić.Wzięłam z 15 bluzek i spodni do pary choć nie spodziewałam się że mam aż tyle ubrań w tej szafie.Jeszcze spakowałam 5 par butów i tyle mi wystarczyło oprócz tego wzięłam kosmetyczkę był tam szampon, odżywka i inne kosmetyki.Skończyłam do wyjazdu została mi jeszcze godzina bo była 9:00 a wyjazd o 10:00.Nie wiedziałam gdzie się podziać i co ze sobą zrobić zaczęłam myśleć o tym że poraz kolejny coś tracę.Poczułam się tu jak w domu a teraz muszę wyjechać to było takie nie fajne ponieważ zdążyłam się tu zadomowić i nie chciałam zmieniać miejsca ,czułam że z moim wyjadem zostawię tu część siebie.Zanim się obejrzałam była już 9:40 czas szybko płynie na rozmyślaniu chwyciłam już walizkę i wyszłam z pokoju.Zapomniałam pożegnać się z Helenem postanowiłam że wpadnę do niego po drodze.Szłam korytarzem i widziałam już jego drzwi ,zapukałam ale nie było odzewu więc postanowiłam że wejdę bez zaproszenia.Pokój był pusty nie było w nim nikogo.Ze zrezygnowaniem skierowałam się przed rezydencję.Wrzuciłam do bagażnika moją walizkę i zauważyłam jeszcze jedną walizkę czyżby ktoś jechał ze mną.Usiadłam z tyłu na środkowym siedzeniu i zapiołam pas siedziałam sama więc nie wiem czyja była ta walizka.Ruszyliśmy z miejsca i z nienacka odwrócił się kierowca okazał się to być Helen.Byłam zaskoczona i zaczęłam rozmowę pytaniem.
-Helen ,co tu robisz?
-Jadę z tobą.Slender uznał żebyś miała przy sobie kogoś kogo znasz.
-Tak się cieszę.
-Aż tak Ci się podoba moja obecność.
-Jeszcze przed chwilą byłam ogromnie smutna ponieważ poszłam do ciebie do pokoju aby się pożegnać a ciebie nie było.
-Bo byłem tu.
Przez cały czas rozmawialiśmy aż nadszedł czas postoju do tego obozu jechało się długo podobno cały dzień.Ale Helen zasłużył na postój to on musiał wszystkim kierować.Zatrzymaliśmy się w przydrożnym Mc'Donaldzie i ja zamówiłam sobie Bic Macka a Helen zamówił kawę i 2 for u z frytkami.Zjedliśmy jedzenie było przepyszne.Przed nami jeszcze długa droga do obozu.Wsiedliśmy do auta i zaczeliśmy jechać.
-Wiesz jak tam jest?
-Nie ten obóz jest nowy jeszcze go nie było jak zostałem proxy.
-Dobra, a za ile dojedziemy?
-Jakoś o 3 w nocy a jest dopiero 15:06.
Przez dalszą drogę rozmawialiśmy ale po 3godzinach przestaliśmy ponieważ zasnęłam na moje szczęście nikt ze mną nie siedział i mogłam się rozłożyć na trzech siedzieniach.Miałam nadzieję że Helen dotrwa do końca drogi i nie zaśnie za kierownicą bo było by niezbyt ciekawie.Ale wierzę w niego będę go wspierać w myślach.Chwila ja nie jestem Slenderem i on mnie nie usłyszy on to ma zdolności.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top