Szpital(ROZDZIAŁ 34)
Obudziłam się oślepiona białym światłem przez chwilę pomyślałam że to mój koniec ,ale wszystko się wyostrzyło i zobaczyłam młodego mężczyznę starszego odemnie może 4 lata. Brunet o jasnej skórze w białej bluzce i dżinsowych spodniach.Mówił coś do mnie ,ale nic nie rozumiałam po chwili mój słuch znowu stał się sprawny i go usłyszałam.
-Halo.Mówił i machnął mi ręką przed oczami.
-Gdzie jestem?zapytałam zagubiona mimo to, że wiedziałam że jestem w szpitalu.
-Jesteś w szpitalu ponieważ twoja mama zadzwoniła po karetkę i przetransportowali Cię tu.
-O dziwo jak już przyjechałas bóle ustały i wszystko się uspokoiło.dodał
-Ile spałam?
-Cały dzień jest już po 22.
-O Boże aż tyle.powiedziałam.
Co się ze mną dzieje?
Zapytałam siebie w myślach.
-A tak na marginesie jestem Jack Mitchell jeśli będziesz czegoś potrzebować zawołaj, ale teraz muszę iść.
-Włączę ci telewizje bo wiem że taki pobyt może być męczący i nudny.
-Dzięki.
Jack wyszedł i zostałam sama z telewizorem na którym włączył się jakiś film którego nie kojarzę.
Po chwili po prostu zasnęłam.
*Jeff*
Poszłem do Slenera aby sprawdzić jak idzie poszukiwanie Kim.Dotarłem przed drzwi jego gabinetu i czekałem aż zewoli mi na wejście.
Wejdź
Usłyszałem w głowie, po czym chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi.
-Jak idą poszukiwania?
-Słabo Jeff ona z tym walczy.
-Jak to walczy?
-Próbuje się odciąć gdy tylko ją połączę.
-Boże musimy dopaść tych ludzi z CBŚ i odbić ją.
-Nie wiemy jeszcze gdzie jest ich siedziba
-Nie mam nerwów do tej sprawy idę popastwic nad naszym jedynym więźniem w rezydencji.
-Tylko go nie zabij.powiedział ostrzegawczo Slender bo zdawał sobie sprawę z tego jak wielką krzywdę mi zrobił.
-Wiem,wiem.powiedziałem bo słyszałem ten tekst już tysiąc razy.
Przechodziłem wzdłuż korytarzy i dotarłem do tajemniczego przejścia.Bez wachania przeszedłem przesunełem ścianę i zeszłem po zakręconych ledwo trwałych schodach.Dotarłem do celi Helena tylko ja wiedziałem o tym że jest tu przetrzymywany inni nawet nie zauważyli, że zniknął.Zdradzieckiego i okropnego nastolatka który kiedyś był moim przyjacielem.
Wyszedł z cienia i podszedł do samych krat.
-Jeśli przyszedłeś się nade mną pastwić to od razu Ci mówię ,że nie mam ochoty.
-Ale ja mam.
-I co teraz zrobisz zabijesz mnie bo co,bo ją uratowałem od tego świata i stała się normalna.
Nie miałem nic do powiedzenia po prostu nie wiedziałem co powiedzieć w tej sytuacji.
-A tak wogule jak idą poszukiwania?
-Nieważne.
-Czyli nie znaleźliście jej.powiedział Helen.
Chciałem zaprzeczyć, ale nie mogłem.
-Dozobaczenia.powiedział z lekkim śmiechem w głosie.
Nie miałem zamiaru mu odpowiadać i wyszłem.Po drodze zastanawiałem się nad jego słowami
"bo ją uratowałem od tego świata i stała się normalna."
To okropna zagadka o co mu chodziło mówiąc ,że stała się normalna muszę się z tym przespać może potem coś wykombinuje.
Leżąc już na łóżku u siebie w pokoju powiedziałem sobie jedno.
-Znajdę Cię Kim nieważne jak daleko jesteś. (To takie romantyczne co😍)
Hej wiem wiem ten rozdział nie jest najlepszy.Chciałabym abyście pisali komentarze.To poprawiło by moją wene.Dzięki za przeczytanie.Dalej czekam 1 000.
Wasza Panna_elegancka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top