Czas jest uległy,łaskawy.(ROZDZIAŁ 46)
Obudziłam się bolały mnie ręce ponieważ przez cały czas były w górze. To wina sznurków w końcu jestem teraz marionetką czuję jakby nie tylko w realu ,ale i w podświadomości.Szkoda, że nie miałam wyjścia. Będę stawiać opór tyle ile się da.Jechaliśmy dość wolno. Jesteśmy w wielkim aucie obok mnie siedział Jeffrey i Puppeter który jak widziałam trzymał sznurki i sprawdzał je aby się nie zerwały. Jeff zauważył iż się obudziłam więc zaczął.
- Jak się spało księżniczko?
- A jak myślisz?
- Pewnie nie za dobrze ,ale cóż nie mieliśmy wyboru.-Powiedział po czym wzruszył ramionami.
Na moją głowę spadło tysiące myśli i pytań takich jak:
Czy Jack i Jenna żyją?
Co z wujem?
Ile osób zmieściło się w tym aucie?
Moi rodzice we mnie wierzyli a ja ich zawiodłam. Nie jestem dość dobra i silna. Nie przeżyje.
-Nie bądź taką pesymistką Kim.- Powiedział niespodziewanie Slenderman.
-Jeffreyu odpowiesz na jej pytania dobrze.
-Jasne.- Odrzekł Jeff bez zawahania.
-No więc Jack nie żyje Jenna także no i jeszcze wuj oczywiście. Osób w aucie łącznie z tobą jest 4 ja, Sleny ,Pupetter no i Ty.
- Co!?Ale obiecaliście mi, że dacie im przeżyć!- Wydarłam się.
-Za dużo widzieli pewnie by Cię szukali. Szczególnie ,że ojciec twojej koleżanki to przywódca CBŚ.
-Nienawidzę was.- Powiedziałam a z moich oczu zaczęły wypływać strumienie łez.
Jedyna osoba której nie było mi szkoda to wuj.Ale moja najlepsza przyjaciółka i Jack sympatyczny pięlegniarz na którego zawsze mogę liczyć. Czemu oni ,jak?
- Po pierwsze mogłaś bo on już nie żyje , a po drugie to Jack'a zabił Jeff mówiąc "Jak już wykończyłem twoją mamusie co prawda była trudna do zabicia, ale z tobą będzie o wiele łatwiej " a jeśli chodzi o twoją przyjaciółkę każdy dał w jej śmierć swój wkład. Wiesz zemsta to zemsta.- Odpowiedział na moje myśli Slendy.
- Dobrze wiesz, że nie o taką odpowiedź mi chodziło o nie grzeb mi w głowie bo...
- Bo co mi zrobisz to ja tu jestem Operatorem i ja rządzę.
Nie odpowiedziałam na to byłam zbyt zrozpaczona. Mam dość życia nie udało mi się ochronić nikogo na kim mi zależało oprócz rodziców.
- Nie mam po co żyć.- Wyszeptałam.
- Księżniczko spokojnie nareszcie wróciłaś do swojej prawdziwej rodziny, ani trochę Cię to nie cieszy?
- Nie ,nie mam zamiaru tak żyć.
- Skarbie i ja to wiem i Ty że w końcu uda nam się Ciebie złamać.
Znowu nie miałam mu nic do odpowiedzenia. Bo taka prawda kiedyś na pewno nie wytrzymam i ogarnie mnie chęć do zabijania. Niestety czuję się jakby w moim organizmie siedziała druga Kim Calzodo ta psychopatka która nie u mnie zapanować nad rządzą krwi. Tego najbardziej się boję że się uwolni i zniszczy na zawsze to co już mam. Jedyne co będę czuć to chęć do mordu. Tak bardzo tego nie chcę i lękam się, że będą próbować zmienić mnie w wewnętrznego potwora. Beztroskiego któremu tylko zabijanie będzie dawało radość. Nie będzie nawet ważna rodzina Creepypast nic nie będzie ważne. Bez żadnych uczuć. Strata nawet Jenny i Jacka nie zrobi na mnie wtedy wrażenia. Tak bardzo nie chce dla siebie takiego losu. Nagle samochód gwałtownie się zatrzymał.
- Co się stało czemu stoimy?zapytałam.
- Czyżby ,to może ona.powiedział Pupetter z lekkim strachem na twarzy.
- Nie wiem ,ale warto to sprawdzić.- Odezwał się Jeffrey po czym wyszedł z auta.
- Jaka ona?zapytałam zaniepokojona ale dalej cała we łzach.
- To Ty nie wiesz jest najbardziej niebezpieczna osoba na świcie.
- Kto???
- TT.- Rzekł z lekkim strachem.
- Opona jest przekuta. - Powiedział Jeff przez okno z przodu do Sledyego.
- Wiemy na pewno, że to nie był przypadek.
- Co robimy? - Dopytał zaniepokojony całą sprawą Pupetter czułam nawet ze sznurki się lekko trzesły.
Kim może być "TT". Myśl ta męczyć będzie mnie chyba przez długi czas.
Po chwili Slendy i Jeffrey wysiedli z auto mówiąc przy tym.
- Pilnuj jej. - Do Pupettera.
- Wiem co mam robić!
Widziałam jak odbiegają wgłąb lasu. Dopiero teraz zauważyłam, że jedziemy przez Las. To pewnie żeby nie zwracać na siebie uwagi. To auto nie było jakieś bardzo szerokie jedyne co je różniło od innych aut to że ten był wysoki. Nie ma w tym nic dziwnego jedzie nim Slendy a on mąż 2metry wysokości. Szyba od strony Pupettera nagle się stłukła.
Jedyne co zdążyłam zobaczyć to pięść która bije go prosto w twarz.
Zemdlał a moje dłonie bezwładnie opadły na nogi. Drzwi się otworzyły i widziałam tylko ręce i znajomy głos który mówił.
- Kim wysuń ręce, a odetnę sznurki tylko szybko. - Zrobiłam to, a reszta stała się tak jak powiedział. Z głosu można było wywnioskować, że mam do czynienia z mężczyzną.
Jego ręką pomogła mi wyjść z auta i wtedy dostrzegłam jego twarz. Był to Helen!!!
- Ale co Ty tu robisz? Byłeś uwięziony. Jak uciekłeś?
- Odpowiedzi za chwilę musimy iść w jakieś dalsze miejsce.
Chwycił mnie za rękę i ciągnął gdzieś nie stawiałam oporu. Dotarliśmy jakieś 20minut od miejsca auta i schowaliśmy się za drzewem.
-Helen ja przepraszam. - Powiedziałam i wtuliłam się w niego.
- Za co?
-Za to, że wtedy na obozie wybrałam Jeffa jest okrutny i nie czuły a ty. Jesteś miły pomocny zawsze byłeś przy mnie tak jak Jack.
- Kim jest Jack?
- To mój zmarły przyjaciel.
- Oni mu to zrobili?
- Tak.mówiłam dalej ze łzami w oczach.
- Kim zabrałem Cię stamtąd w jednym celu. Wiesz, że puki żyjesz oni się nie poddadzą i będą cie ścigać.
- Niestety.
- Kim mam nadzieję ze mi wybaczysz to co zamierzam zrobić, ale chce tylko szczęścia dla Ciebie. Wiem, że boisz się swojej morderczym natury. Nie chce żebyś cieszyła się z zabijania ludzi. Czułam jakby wyjął to z moich ust i myśli.
- Jeszcze raz chce Ci powiedzieć Kim, Kocham Cię. - odrzekł po czym wyjął nóż i wbił mi go w brzuch.
Moje ostatnie słowa brzmiały:
-Wybaczam Ci. - Od razu po tym spotkała mnie szybka śmierć.
Koniec
Część ludzie nie wiem jak ma to ująć jak zacząć powitanie z wami. To ostatni rozdział na tej książce. Dziękuję wszystkim którzy tu dotarli. Jest mi strasznie przykro i wierzcie mi, że nie tylko czytelnik może cierpieć po śmierci bohatera w książce autor przeżywa to jeszcze gorzej. W każdym razie dziękuję. Do zobaczenia w innych moich dziełach. Miło by mi było gdybyście napisali komentarz choć pod tym rozdziałem. Nie znam waszych opinii, a bardzo bym chciała.
Do następnego opowiadania tym razem pewnie i czymś innym. Pa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top