Wybranie broni i pożegnanie (ROZDZIAŁ 12)

Wyszłam od Sally i poszłam do siebie wskoczyłam na łóżko i tak leżałam myślałam o tej broni zwykły nóż nie po za tym to Jeffa Specjalność wydaje mi sie ale chyba tylko on używa noża.
-Nie będę papuga wybiorę coś innego. Powiedziałam sama do siebie.Zastanawiałam się jeszcze z 10 minut i krzyknęłam na cały głos.
-Już wiem !
-Moją bronią będzie sztylet.
Wyszłam z pokoju choć wyglądało to jakbym z niego wyskoczyła i jak najszybciej pognałam do Slendyego powiedzieć mu o tym wyborze.Stanęła m przed drzwiami i czekałam aż Slendy powie mi w myślach że mogę wejść. Zrobił to chwile potem otworzylam drzwi.Usiadłam na fotelu przed biurkiem Operatora i milczałam bo uznałam że i tak wyczyta z moich myśli po co przyszłam.Zrobił zaciekawioną minę i zaczął.
-Sztylet tak.
-Tak.
-Dobry pomysł Kim nikt jeszcze z rezydencji nie wpadł na taki pomysł.Bardzo oryginalnie.
-Dziękuję.
-Sztylet ,trudno się nim posługuje wyśle cię na kolonie posługiwania się sztyletem ale nie tylko próbujesz jeszcze z innymi brońmi.Jutro wyjeżdżasz.
-Jak to ,a na ile?
-Na miesiąc to coś w ramach wakacji tą kolonie prowadzi mój brat Offender.

-Dobrze pójdę już.
-Spakuj się.
-Ok.
Wyszłam i skierowałam się do salonu i zobaczyłam Jeffa,Sally,Laughnig Jacka i Bena siedzących na kanapie oglądających film.

Po chwili zauważyłam też psa z dziwną twarzą miał wycięty uśmiech i wypalone powieki.Na twarzy Jeffa wyglądała ta metamorfoza pięknie.A na psie trochę gorzej ale nie bałam się go.Podeszłam do nich i chwilę się przyglądałam filmowi.Jeff zauważył to i zaprosił mnie abym usiadła obok niego na kanapie.Oglądałam z nimi do końca filmu, po filmie Jeff wziął Sally na ręce i wniósł ją na górę do jej pokoju.Wrócił i byłam tylko ja Ben sobie poszedł Jack wyprowadził psa na spacer.Zostałam sama z Jeffem zdecydowałam że powiem mu o wyjeździe.
-Jeff.
-Co?
-Ja wyjeżdżam.
-Co?Gdzie na ile.wyglądał na przestraszonego.
-Na kolnie Offendera do nauki broni.Jutro wyjeżdżam rano na miesiąc.
-Jedziesz sama.
-Tak.
Przytulił mnie z całych sił.Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem jakby nigdy miał mnie nie spotkać.Musiałam jechać wydaję mi się że przez ten pocałunek przy grze w butelkę coś zaiskrzyło.Zapadła niezreczna cisza chciałam go pocałować ale nie wiedziałam czy to będzie właściwe mimo to że wiedziałam że coś iskrzy powiedziałam.
- Niedługo wruce.
-Dozobaczenia.

PRZEPRASZAM ŻE TAKI KRÓTKI
JESTEM NA DZIAŁCE I NIE MAM ZASIĘGU A DO MIASTA MAM 5KM I NIE ZAWSZE MOGĘ DODAĆ ROZDZIAŁ.JAK WRÓCĘ TO SIĘ POPRAWIĘ WRACAM W PIĄTEK

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top