Ucieczka?(ROZDZIAŁ 27)

Obudzili mnie strażnicy ,mam spotkanie z Panią psycholog.Wyszłam wraz z nimi na korytarz. Dotarliśmy na miejsce.
-Tęsknię za wszystkimi.Za :Elysses Jackiem i jego nerkami,Clock Work która zjednoczyła mnie z Niną,Slenderem który rozumiał mnie jak nikt,Niną i jej psychiczną miłością do Jeffa i za Jeffem najcudowniejszym chłopakiem na całej kuli ziemskiej.powiedziałam.
Z początku mina Pani psycholog
Była wesoła ,ale po tym co powiedziałam jej uśmiech zgasł.Pojawiła się na jej twarzy groza i zdziwienie.W końcu ona nie rozumiała tego co ja.Ona myślała pewnie że jestem nie normalna i chora.Ja chora nie tylko że ta Pani miała chyba spokojne życie, ja od urodzenia mam cel w życiu mam pomagać Slenderowi.
-Spokojnie dziecko ,ja chcę Ci pomóc.powiedziała widząc mój gniew.
-Nie!nie chcesz mi pomóc Ty chcesz tylko wyłudzić informacje o rezydencji!W dupie masz jak się czuję!nigdy tak nie wydarłam sie na osobę starszą odemnie.
-Ochrona .powiedziała do słuchawki.
Szybko zareagowałam i chwyciłam jej rękę.Pociągnęłam ją w róg pokoju i wykreciłam jej kark.Na moich ustach pojawił się psychiczny uśmiech.Dawno nie czułam takiej żądzy mordu.Wyszłam z pokoju jakby nigdy nic.Szłam korytarzem nagle usłyszałam kszyk.
-Pani psycholog ,pomóżcie jej!
Przyspieszyłam, doszłam do drzwi wyjściowych.Jestem wolna.Prawie.Muszę jeszcze przejść ogrodzenie.Nagle usłyszałam dźwięk syren i zapaliła się wielka latarnia.Było coraz trudniej uciec.
-Poddaj się Kim,wyjdź powoli gdzie kolwiek jesteś.usłyszałam z głośnika.
W wewnątrz mnie odgrywała się wojna.Wyjść i mieć normalne życie z nową rodziną czy uciec i zostać z tymi o których nigdy nie zapomnę.Wybrać jest trudno szczególnie pod taką presją.Wybiegłam z cienia prosto na ogrodzenie.Już prawie byłam wolna ,ale postrzelili mnie i walnełam głową w mur.Upadłam na ziemię ,a oni zaczęli do mnie podchodzić.

Następnego dnia.

Obudziłam się sama.Znowu byłam w tym pokoju bez okien i z poduszkami zamiast ścian.Tym razem nie bałam się.Wręcz przeciwnie.Czułam jakby kto kolwiek tu wszedł to po prostu bez rzadnych przemyśleń zabiłabym.Nagle drzwi gwałtownie otworzyły się.Wyszedł z nich ten sam koleś co na początku ,tyle że tym razem się go nie bałam bez względu na to co by mi zrobił.
-Witaj Kim.nie odpowiedziałam.
-Niestety no razie masz wstrzymane ,wizyty u Pani psycholog z przyczyn ,sama wiesz jakich.teraz także milczałam.
-Dobrze więc ,powiedz mi czy Ty chcesz mieć normalne życie!wydarł się na mnie.
-Chcę.powiedziałam przyciszonym głosem.
-To nie masz prawa zabijać, czy normalni ludzie zabijają?
-Nie.
-No więc właśnie, to ma się nie powtórzyć rozmumiemy się.Twoje przydzielenie do rodziny zastępczej ,nie ulega zmianie.Masz tylko 2 dni.
-Jak to dwa dni przecież miałam koło 2 tygodni.
-Tak ale przespałaś je bo strzelali mocnymi pociskami.
-Rozumiem.
Wyszedłod razu po moich słowach.

Przepraszam że rozdziały tak rzadko.Wena mi ostatnio nie dopisuje.Piszcie komentarze.Jeszcze raz chcę zaprosić do mojej książki "Tajemnicze Zdolności"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top