~four~

Rozglądałam się po miejscu, w którym się znalazłam, a mianowicie po klasie do języka polskiego, w której klasa siódma e miała mieć teraz lekcje. Wśród osób, które rozmawiały ze swoimi przyjaciółmi, czułam się cholernie nieswojo. Byłam tu nowa, ale nikt jakoś specjalnie nie zwracał na mnie uwagi.

Kiedy do klasy weszła nauczycielka, wszyscy uczniowie rozbiegli się po swoich ławkach, a ja stanęłam pod ścianą i się o nią oparłam, przymykając oczy.

Zerknęłam kątem oka na młodą nauczycielkę w butach na wysokim obcasie i białej sukience, z jasnobrązowymi włosami spiętymi w koka i szerokim uśmiechem. Kobieta patrzyła na klasę, a potem jakby przypomniała sobie o moim istnieniu.

— Ojeju! — zaśmiała się perliście i odwróciła w moją stronę. — Przepraszam, zupełnie o tobie zapomniałam!

Zaraz rzygnę od tej słodyczy.

— To jest Kasia, nowa uczennica naszej klasy! Przywitajcie ją proszę z otwartymi ramionami — nikt jakoś nie wyglądał na chętnego spełnić jej prośbę. — Jestem Karolina Kacprowicz. Na razie przeczytam listę obecności, a potem posadzimy ją obok kogoś ławce!

To jej sztuczne podekscytowanie było naprawdę denerwujące. Miałam ochotę zakleić jej usta taśmą klejącą z piwnicy taty.

Taty.

Zacisnęłam wargi, żeby o tym nie myśleć. Jestem w szkole, a nie na pogrzebie, zganiłam się w myślach.

— Hanna, Bartosz, Celina, Cecylia, Dawid, są?

— Są!

— Maria, Wanda, Sofia, Karol, Kornel, są?

— Obecni.

— Mariusz, Dariusz, Paweł, Antoni, Filip, Feliks, są?

— Tak!

— Liliana, Krystyna?

— Jesteśmy! — zatrajkotały dwie dziewczyny w pierwszej ławce.

— Dobrze. A więc Katarzyno... — nauczycielka wciąż się uśmiechała, ale zmarszczyła brwi. Przęłknęłam ślinę. To wyglądało... upiornie. — Usiądziesz obok Sofii! — klasnęła w dłonie i szczerzyła się tak, jakby właśnie uratowała świat.

— Czyli gdzie?... — upewniłam się niepewnie.

— Och, faktycznie! — nauczycielka pacnęła się w czoło i pokazała palcem n czarnowłosą dziewczynę o ponurym wyglądzie i miną typu "odezwij się do mnie i obudzisz się sześć metrów pod ziemią". — To jest Sofia.

Pasuje do niej to imię.

Usiadłam obok dziewczyny, a nauczycielka zaczęła prowadzić lekcje. Co prawda, strasznie mi się nudziło.

Klasa była mała, więc problem z zapamiętaniem imion będzie nieduży. Ze mną było tutaj osiemnaście osób.

— Zobaczymy, jak szybko będziesz błagać nauczycielkę o zmienienie ławki — szepnęła nagle Sofia.

— A czemu miałabym to robić? — zapytałam. Ona morduje kolegów z ławki czy coś?

— A myślisz że dlaczego nazywają mnie przeklętą?

Zmierzyłam ją wzrokiem.

— Nie wiem, może dlatego, że lubisz czarny i lubisz historie o demonach?

Sofia zamrugała, a potem uśmiechnęła się zszokowana.

— Zgadłaś — parsknęła.

— Według mnie przeklęta jest tamta dziewczyna w różowym. Jak można lubić ten kolor? Dobra, ciemny jeszcze zejdzie, ale pastel?

— No to się rozumiemy — odszpnęła Sofia. — A to jest Hałka. Znaczy... ja tak na nią mówię, a dla wszystkich pozostałych jest Haneczką.

Zamurowało mnie.

— Jak?! — szepnęłam z niedowierzaniem. — Ona na pewno ma trzynaście lat?!

— Zachowuje się jak trzylatka. Uwierz mi. Za jakiś czas będziesz miała ochotę ją zabić za samo jej istnienie.

— A to kto? — wskazałam na dwie identyczne brunetki.

— Bliźniaczki, Celina i Cecylia. W drugim końcu klasy siedzi ich siostra — Maria. Ta trójka jest zdrowo powalona. — Zamilkła na chwilę. — Bardziej niż ja.

— Och, w to nie wątpię — zerknęłam na ich zestawy flamastrów, kredek, zakreślaczy, długopisów i cienkopisów. — Po co im to wszystko? Ja mam tylko długopis!

— Bez kitu — parsknęła Sofia. — Są jeszcze Lilka i Kryśka. Myślę, że są największymi koniarami w szkole. To te, jedna siedzi z Antkiem, a druga z Bartkiem. — Wskazała na jasną blondynkę, siedzącą z szzczupłym brunetem, a potem otyłą szatynkę, siedzącą z jakimś blondynem.

— Jakoś niewiele jest tu osób, które siedzą z płcią przeciwną — zauważyłam.

— Taa, bo w sumie to w naszej klasie każde takie rozsadzenie źle się skończyło — parsknęła ciemnowłosa. — W dodatku naszą klasę ktoś kiedyś nazwał klasą bliźniaków. Znasz już Maryśkę, Cecylię i Celinę, to trojaczki, są jeszcze Konrad i Kordian, Felek i Filip, Bartek i Dawid...

— O jeju. — Swoje otworzone szeroko oczy odwróciłam w kierunku tablicy. — Zaraz, o czym ona gada?

— A bo ja wiem — wzruszyła ramionami Sofia. — Zawsze można zapytać Hanusieńkę.

Zaśmiałam się, i chyba za głośno, bo nauczycielka upomniała nas słodkim głosikiem, abyśmy się zamknęły. Znaczy, powiedziała "Dziewczynki, proszę, abyście przestały wymieniać się niepotrzebnymi informacjami". Za przeproszeniem, Sofia mi klasę przedstawiała.

To, w jaki sposób, to całkiem inna sprawa.

Przez resztę lekcji byłam zajęta próbą nie roześmiania się w głos najpierw z uwagi pani Karoliny, potem z głupiego rysunku w zeszycie Sofii, a potem z jej miny, kiedy pożyczyłam od "Haneczki" kredkę i pomalowałam go na różowo. W końcu nastąpiła godzina ósma czterdzieści pięć i wszyscy, jak na komendę, spakowali rzeczy.

— Ale ja jeszcze nie skończy... — zaczęła pani Kacprowicz, ale wszyscy już mieli ją gdzieś i wybiegli z klasy precz.

— Mam tylko nadzieję, że to nie jest nasza wychowawczyni — sapnęłam, bo Sofia dosyć mocno szarpnęła mnie za rękę, wyprowadzając z klasy.

— Nie, całe szczęście nie — uspokoiła mnie Sofia. — Wychowawczyni jest jeszcze gorsza. Przede wszystkim, uczy matmy.

— O nie — jęknęłam. — Najgorzej.

Rozejrzałam się i zobaczyłam Irenę, która stała obok łazienek damskich i przyglądała się nam ze zmarszczonymi brwiami i skrzyżowanymi ramionami. Powiedziałam Sofii, że muszę coś załatwić, i podeszłam do kuzynki.

— No więc? — zapytała brunetka. Uniosłam brwi.

— Cześć, też miło cię widzieć! Jak tam u mnie? A wiesz, dobrze! Tak, tak, też uważam, że pogoda jest wspaniała! — odparłam z sarkazmem. Irena wywróciła oczami.

— Przesadzasz — machnęła ręką. — Poza tym, chodzi o dziewczynę, z którą gadałaś. To Sofia Sarczyńska, podobno opętana i przeklęta.

— Ej, Kaśka — Sofia pojawiła się jakby znikąd. Przeniosłam na nią wzrok. — Wiesz, lepiej uważaj na tą dziewczynę. Irena Sieciechowicz to taki dupek w wersji damskiej.

— A na dodatek moja kuzynka.

Sofia zakrztusiła się śliną.

— Kolejna?!

— No, wiesz, mam jeszcze dwie młodsze siostry — dodałam ze sztucznym uśmiechem. I jedną starszą. Ścisnęło mi się serce.

— Cholera. — Sofia miała duże oczy. — Czekaj, mieszkasz z nią?

— Chwilowo tak — wtrąciła Irena. — Dopóki w moim domu nie skończy się remont, mieszkamy u babci.

— Raczej wiedźmy — mruknęłam, ale nikt mnie nie usłyszał. Całe szczęście.

— Zaraz, na Pięknych Panien?

— Tak, wiesz, ten dom końcu ulicy — wyjaśniłam.

— No to jesteśmy sąsiadkami — oznajmiła Sofia. — Mieszkam w jedenastce.

— Serio?! — jęknęła Irena — Przez ten cały czas miałam za sąsiadkę jakąś opętaną i o tym nie wiedziałam?!

Sofia odpowiedziała jej pewnym niezbyt cenzuralnym słowem. A potem dostała odpowiedź w pewnym równierz nieco niecenzuralnym geście. Wyglądało to tak: Sofia powiedziała "Wypierdalaj", a Irena pokazała jej środkowy palec.

Kiedy walnęłam się czołem w rękę, nawet tego nie zauważyły, zajęte swoimi dogryzkami. Nie zauważyły nawet dzwonka.

— Dziewczyny... — zaczęłam, ale kazały mi siedzieć cicho. Dlatego machnęłam na nie ręką i poszłam na lekcje.

Oj, odpłacą mi się za swoje, bo musiałam zapytać Haneczkę, gdzie mam iść, no i przylepa się ode mnie już nie odczepiła przez całą drogę do klasy...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top