BONUS :-)
Alternatywny przebieg sceny oświadczyn, których przecież nie było 😉
***
- Kocie, ratuj... - szepnęła Biedronka do partnera, który siedział uśmiechnięty od ucha do ucha i oglądał tę wstrząsającą scenę, zajadając popcorn.
- Tu żaden „Kotaklizm" nie pomoże. Gorzej być nie może – mruknął z zadowoleniem.
- Potrzymaj mi piwo... - wtrąciłam ulubiony tekst z memów.
Biedronka i Czarny Kot spojrzeli na mnie zdumieni, a Konrad z Magdą zastygli w przedziwnej konfiguracji.
- A kim ty, do licha ciężkiego, jesteś? – spytała Magda.
- Lena, znana raczej jako Arolla-Pine, czy Limba. Sorki za ujawnienie mojej obecności – wyznałam. – Zazwyczaj siedzę cicho. Ale tu widzę, że sytuacja wymyka się spod kontroli.
- Ja cię chyba skądś kojarzę... - mruknęła Biedronka.
- Tak. Siedziałam kiedyś z wami na balkonie, kiedy...
- Ach, pamiętam... - Uśmiechnął się Czarny Kot, który zaiste przypomniał sobie tamten wieczór.
- Ani słowa więcej! – wykrzyknęła w tym czasie Biedronka, której rumieniec zalał twarz.
- Te, Arolla! – przypomniała o sobie Magda.
- No tak... Przepraszam... Nie powinnam się ujawniać. Zazwyczaj trzymam się na uboczu.
- Potrafisz być niewidzialna? – spytał Czarny Kot, przyglądając się mojemu strojowi, czy aby nie nosi znamion kostiumu superbohatera. – Jakie masz moce?
- Władam sercami – zażartowałam. – Jak limba, zakorzeniona jestem w polskich górach, ale gałęzie mojego oddziaływania sięgają wszystkich kontynentów. No, może poza Antarktydą.
- Wow... - Czarny Kot gwizdnął z podziwem.
- Bzdury! – skomentowała Magda.
- Wręcz przeciwnie. Google Analytics nie kłamie. A poza tym to twoja wina.
- Moja?! – oburzyła się Strażniczka.
- Trzeba było nie panikować. Twoja reakcja wywołała zakrzywienie czasoprzestrzeni waszej historii i musiałam się pojawić, żeby rozładować sytuację. Każdy z możliwych scenariuszy kończył się zmasakrowaniem urodzin Konrada. Emocjonalnym. Stąd też musiałam się ujawnić.
- Skąd wiesz?! – spytała zaczepnie Magda.
- To jedna z moich supermocy. Przewiduję historię na trzy strony do przodu. Ja wam się tu wtrącać bardziej nie będę, ale jako specjalistka od scen balkonowych – tu mrugnęłam do Biedronki i Czarnego Kota – radziłabym ci, Konrad, wybrać lepszy moment. Przede wszystkim bez superbohaterów i na trzeźwo.
- Ale ja jestem trzeźwy – zaoponował Konrad, który wreszcie opanował zdumienie. – Jak świnia.
- Jak świnia! – podchwyciła Magda. – To czemu twój królik leży tam narąbany w cztery d...?
- On tylko śpi. To był żart, Magda.
- Żart? Konrad... - westchnęła teatralnie. – Tam się ludzie na twoim fanpage'u jarają tym filmikiem, który nagrałeś. Do obrońców zwierząt chcieli dzwonić! Jestem wzywana na interwencję w trybie pilnym. Przychodzę i co zastaję? Imprezę z superbohaterami plus jakąś podejrzaną babę, która się podaje za górskie drzewo...
- A właśnie! – przypomniał sobie Konrad. – Gdzie ona się podziała?
- U nas też zniknęła nagle – wyznała Biedronka. – Czekaj, jak to było?
- Pojawiła się nagle na twoim balkonie z jakimś „Ej, no ludzie!" – przypomniał sobie Czarny Kot. – Nie wiem, co ją tak bardzo zirytowało, bo myśmy się wtedy tylko całowali...
- Kocie!!! – wrzasnęła Biedronka i spiorunowała go wzrokiem.
- No co? Tylko mówię...
- Zatłukę cię. To pewne.
- Ja też cię kocham, Kropeczko – szepnął czule Czarny Kot, po czym zerwał na równe nogi i zasalutował po swojemu. – Dobra, Konrad. Będziemy lecieć!
- Już? – zdziwił się jubilat.
- No... Nie będziemy wam przeszkadzać. A poza tym... Balkon czeka, Moja Pani... - mrugnął porozumiewawczo w stronę Biedronki.
Tradycyjnie przewróciła oczami, ale nie zapanowała nad uśmiechem. Jej yo-yo było już gotowe do drogi.
- Tylko zaproście nas na wesele! – krzyknął Czarny Kot z parapetu.
- Kocie! – Biedronka tylko jęknęła. – Jesteś beznadziejny!
- Wiesz co? – Magda uśmiechnęła się ciepło. – Ona jednak jest genialna.
- Kto? Biedronka? – zdziwił się Konrad.
- Nie. Ta dziwna Arolla, Limba czy jak jej tam było.
- Hmm, tak?
- Naprawiła tamtą sytuację. I chyba rzeczywiście zna się na scenach balkonowych...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top