Rozdział 7: Koniec miłości, początek przyjaźni
Zaraz po wykładach podbiegłam do Dawida, który od naszego ostatniego spotkania mnie najwyraźniej unikał lub udawał, że po prostu nie istnieję. Wsiadał właśnie na swój motor, gry dotknęłam jego potężnego ramienia w skórzanej kurtce, a on odwrócił się zaskoczony i powstrzymał przed nałożeniem kasku na głowę.
– Nie podwiozę cię – powiedział, jakby to było moim celem zaczepienia go. – Nie mam drugiego...
– Wracam z Majką – przerwałam mu. – Igor ma po nią przyjechać.
– Ok – mruknął.
Wpatrywał się we mnie, jakbym mówiła po chińsku i czekał, aż w końcu wyjaśnię mu powód swojego zachowania. Przełknęłam głośno ślinę i zreflektowałam się do odpowiedzi.
– Pomyślałam, że możemy popracować nad projektem. Ostatnio niewiele zrobiliśmy, a trzeba ustalić plan. Uznałam, że możemy...
– Nie dziś, księżniczko. Jest piątek. – Wzruszył ramiona, jakby jego odpowiedź była oczywista.
– Co w związku z tym?
Pytanie wyleciało z moich ust, zanim jeszcze zdążyłam pomyśleć. Rozmawiałam z Dawidem Kohenem. Królem wszystkich imprez i największym Casanovą w mieście. Prawdopodobieństwo, że w piątkowy wieczór będzie się uczył, zamiast zaliczać panienki, było jak jeden do miliona. Pewnie w totka bym szybciej wygrała.
On jednak nie planował mnie w tej sytuacji oszczędzać. Nachylił się, a jego nos zbliżył się niebezpiecznie do mojego nosa. Na jego twarzy pojawił się szyderczo-złośliwy uśmieszek, który zwiastował kłopoty.
– Jeśli planujesz mi obciągnąć i dasz mi się wbić w tę twoją słodką dupę, to jestem skłonny odwołać swoje piątkowe plany... – zadrwił ze mnie.
Powiedziałam mu to, co w tym momencie o nim pomyślałam. Z wyrazem zniesmaczenia na twarzy, wysyczałam:
– Jesteś obrzydliwy.
Skrzywił się, jego oczy mówiły: „A nie mówiłem". Założył kask i bez słowa odjechał, zostawiając mnie samą na uniwersyteckim parkingu. Po chwili podbiegła do mnie Majka z dziwnie konspiracyjnym uśmieszkiem na porcelanowej buzi.
– Czego chciał? – zapytała.
– Niczego – warknęłam przez zaciśnięte zęby. – Być dupkiem stulecia, jak zwykle.
Majka wyczuła moją wściekłość, więc bez zbędnej dyskusji zaprowadziła mnie do zaparkowanego po drugiej stronie uniwersytetu ciemnozielonego BMW. Igor przywitał mnie radośnie, gdy usadowiłam się z przyjaciółką na tylnym siedzeniu. Patrząc na tego wiecznie optymistycznego i wesołego chłopaka, zastanawiałam się, czy to możliwe, że Dawid i Igor zostali wychowani przez tę samą kobietę? Chłopak poprawił daszek sportowej czapki i spojrzał na mnie w lusterku wstecznym przez przyciemniane szkła okularów przeciwsłonecznych.
– Wszystko dobrze, Lenka?
– Dawid ją wkurzył – wyjaśniła przyjaciółka, a Igor wzruszył ramionami, jakby to wszystko wyjaśniało.
Pomimo, że nikt nie oczekiwał wyjaśnień, bardzo chciałam się wygadać.
– Zapytałam tylko o projekt. Musimy razem go przygotować. Od tygodnia nic nie zrobiliśmy, a on się zachowuje, jakby weekendowe ruchanko było dla niego sprawą priorytetową – westchnęłam.
Przyjaciółka potarła mnie po ramieniu, a Igor poprawił okulary na nosie.
– Słuchaj, Matt organizuje dziś bibę u siebie na chacie. Jeśli chcesz, to możemy tam pójść się rozerwać.
– To doskonały pomysł! – podekscytowała się Majka.
Nie byłam przekonana. Z pewnością nie chciałam się bawić i narażać na to, by spotkać Dawida. Skoro on szukał rozrywek, to z pewnością pojawi się u Matta, a ja nie miałam ochoty być świadkiem jego tańca godowego i świecenia czerwonym tyłkiem jako największy pawian w stadzie.
– No, nie wiem – mruknęłam. – Chciałabym wkurzyć tego palanta tak samo, jak on wkurza mnie, a nie patrzyć, jak się mizdrzy do panienek. To będzie jego podwórko...
– Jeśli chcesz wkurzyć Dawida, to koniecznie musisz pokazać się na tej imprezie! – zaśmiał się Igor. – Jestem przekonany, że wtedy z pewnością nikogo nie zaliczy!
– To raczej niemożliwe... On ma panienki na skinienie palcem.
– Przy tobie pokazuje swoją paskudną stronę – przyznała Majka. – Jak zobaczą go takiego, to straci w ich oczach i z pewnością nie porucha.
Westchnęłam. Nie dałam im konkretnej odpowiedzi, ale Majka i tak przyszła do mnie punkt osiemnasta i zarządziła przygotowania do imprezy. Nie miałam większej ochoty. Zwiastowałam katastrofę w swoim umyśle, ale postanowiłam nie dawać satysfakcji chłopakowi z naprzeciwka. Tym bardziej, że od pół godziny paradował w samym ręczniku po swoim pokoju. Boże! Dlaczego on nie używał rolet?!
Dom Wrony znajdował się na przedmieściach Warszawy i graniczył z dzielnicą Wesołą. Był tak usytuowany, że zjeżdżające samochody i dobiegający hałas nikomu nie przeszkadzały. Spodziewałam się luksusowego, nowoczesnego budynku, ale to był parterowy dom z dużym ogrodem i altanką na tyłach. Głośna muzyka witała jeszcze zanim przekroczyło się bramę i poczułam, że musiałam być naprawdę nudną licealistką, bo kompletnie nie byłam gotowa na to, co mnie czekało w środku. Na szczęście nie dałam się namówić na założenie obcasów i czerwone Conversy za kostkę oraz czarna mini sukienka musiały w zupełności wystarczyć mojej przyjaciółce, która postawiła na złoto – doskonale dopasowane do jej bladej cery i rudych włosów. Igor miał na sobie zaledwie jeansy i białą koszulę, ale i tak prezentował się, jakby na tej imprezie wygrał nagrodę życia. Dumnie trzymał Majkę w pasie i szczycił się swoją największą ozdobą – kobietą. Moja przyjaciółka od razu poprowadziła go na parkiet i zatopili się w tłumie, w pląsach i podrygach. Nie byłam osobą skorą do tak szybkiego „rozkręcenia się". Musiałam wpierw zorientować się w sytuacji, rozejrzeć. Poszłam do salonu, gdzie na skórzanych kanapach siedzieli przypadkowi ludzie. Jedni się całowali w namiętnych i zbyt intymnych pozycjach, inni rozmawiali, najwyraźniej starając się dopiero przejść do fazy drugiej. Na moje nieszczęście, już na samym początku dostrzegłam to, czego nie chciałam widzieć nigdy. Dawid siedział na kanapie w czarnej bluzie i takiego samego koloru jeansach z rozdarciem na kolanach, a jego nos był zetknięty z nosem szczupłej blondynki (średniej urody, musiał być zdesperowany, bo nie wybrzydzał). Prawa ręka chłopaka wędrowała pod jej sukienką tak wysoko, że zapewne dosięgnął już majtek. Jego usta rozchyliły się do pocałunku i wtedy spojrzał w moim kierunku. Zaczęłam powoli się wycofywać do kuchni, by dać mu trochę przestrzeni i samej wymazać obrzydliwy widok w litrach alkoholu, który nagle stał się mi niezwykle potrzebny (alkohol, nie widok). Coś w ruchach Dawida wskazywało na to, że chciał wstać z miejsca, jakby spanikował, ale blondynka już zatopiła swoje usta w jego ustach i w przypływie namiętności dosiadła go okrakiem. Odwróciłam się na pięcie i wbiegłam do kuchni. Chciałam chwycić za butelkę i nalać sobie najlepiej whiskey, ale to, co zastałam w pomieszczeniu, sprawiło, że myśli o Dawidzie od razu wyparowały z mojej głowy. Na kuchennym blacie nie leżały tylko trunki, ale również tyłek brunetki o oliwkowej cerze i wielkich, brązowych oczach. Między jej nogami był nie kto inny a Łukasz. Mój Łukasz. Pasek jego spodni był poluzowany, a on wciągał do nosa kreskę białego proszku z dużego biustu dziewczyny. Nie zauważył mnie. Za to zaczął zlizywać pozostałości narkotyku z jej ciała. Zachichotała i spojrzała w moją stronę.
– Oj... – jęknęła uroczo i ponownie zaświergotała perlistym śmiechem. – Chcesz się czegoś napić, skarbie?
Nie odpowiedziałam jej. Łukasz spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem, który wskazywał na to, że nie była to jedyna substancja, którą zażył, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Opadł głową w biust swojej kochanki i zaczął coś w niego bełkotać. Ponownie odwróciłam się na pięcie i uciekłam.
Wybiegłam w czerń wielkiego, nieoświetlonego ogrodu. Zatrzymałam się na trawniku i złapałam za głowę. Miałam wrażenie, że mój świat się kończy. Znowu dałam się nabrać. To było bardzo bolesne lądowanie na tyłku, ale zaczęło docierać do mnie, że nie jest tak strasznie jak za pierwszym razem. Po prostu musiałam to poukładać. Westchnęłam ciężko i spojrzałam w stronę budynku. W jednej z sypialni dostrzegłam znajomą postać, sylwetkę blondyna. Logan. Wydało mi się to niestosowne, że o tej porze (sic! była dopiero dwudziesta druga), tak młody chłopak szwenda się po imprezach. No ale, rodzice przecież pozwalali mu się ścigać...
Nawiasem mówiąc: coś nie tak było z priorytetami w życiu ich syna. Zmrużyłam oczy, żeby lepiej się przyjrzeć, ale nagle w ciemności usłyszałam charakterystyczny dźwięk. Odwróciłam się i zobaczyłam żarzący się czerwony punkt. Ktoś był w ogrodzie. Cofnęłam się, a wtedy usłyszałam znajomy głos.
– Nie uciekaj... Nie masz już gdzie.
Dawid brzmiał niezwykle ciepło, a ton jego głosu – przez chwilę wydawało mi się – wyrażał pragnienie. Podeszłam bliżej i przyjrzałam się uważnie. Siedział na prostej, kamiennej ławce z kapturem naciągniętym na głowę i palił papierosa. Spojrzał na mnie łagodnie i poklepał wolną przestrzeń obok siebie. Niepewnie usiadłam, a wtedy zadrżałam. Dawid wstał pospiesznie i podszedł do altanki w pobliżu ławki. Przełączył przełącznik, a przy zadaszeniu, z kwietników i rabatek w pobliżu zaczęło rozprzestrzeniać się żółte światło, tworzące miłą atmosferę. Wracając, Dawid ściągnął z siebie bluzę, pod którą miał opinającą jego pierś białą koszulkę z bawełny i podał mi swoje ubranie.
– Jest ci zimno i lepiej żebyś nie siedziała w tak kusej sukience na kamieniu.
Nie mogłam i nie chciałam się z nim spierać. Było mi chłodno, zwłaszcza w okolicach ud, które przywierały do ławki. Przeciągnęłam przez głowę bluzę, a zapach piżma, drogich perfum i mięty wypełnił moje nozdrza.
– Chyba widziałam Logana... – powiedziałam nieśmiało, gdy Dawid usiadł obok mnie, a jego ramię zaczęło stykać się z moim.
Chłopak sięgnął po żarzącego się papierosa, którego pozostawił na ławce i wciągnął ciężki dym papierosowy do płuc. Odwrócił głowę i wydmuchał go w przeciwną do mnie stronę.
– Z Wroną jest bezpieczny, nie martw się o niego.
Dawid spojrzał przed siebie i zapatrzył się w przestrzeń nocnego nieba. Podążyłam za jego wzrokiem, chcąc zlokalizować odległy punkt, ale nic nie dostrzegłam.
– Na co patrzysz? – zapytałam.
– Zaglądam w czerń własnej duszy – odpowiedział tajemniczo.
Przyjrzałam się mu. Nie wyglądał, jakby chciał udzielić mi dalszych wyjaśnień, ale mimo to przełknął głośno ślinę i zaczął mówić:
– Myślę. Zastanawiam się, co mogłem zrobić inaczej? Gdzie popełniłem błąd? Co zrobić, by wszystko naprawić? Analizuję własne uczucia i próbuję podjąć odpowiednie decyzje. Ostatnio nic nie jest dla mnie oczywiste...
– Ostatnio bywasz dziwnie miły – przyznałam.
Spojrzał na mnie kątem oka, a na jego twarzy pojawił się niewyraźny cień uśmiechu.
– Nie zawsze musimy walczyć.
– Sam zaczynasz – oburzyłam się.
– Jesteś irytująca – zauważył. Chciałam mu się odgryźć. Już otworzyłam usta, ale wszedł mi w słowo. – To jest takie męczące. Kłótnie są takie wykańczające. Przestańmy...
Zaniemówiłam. Skinęłam głową, nie wiedząc, na co właściwie się godzę. Dawid objął mnie ciężkim ramieniem i przytulił do siebie. Pocierał mój bark, ale wciąż patrzył w przestrzeń, jakby jego gest był nieświadomy. Pozwoliłam mu na niego, choć wprawiał mnie w dyskomfort. Z jednej strony był bardzo miły i czuły, z drugiej niezwykle zaborczy i nie byłam pewna, czy tego właśnie pragnęłam w tym momencie.
– Wiedziałeś – powiedziałam, wtulając się w jego szeroką pierś. Spojrzał na mnie z góry, ściągnął brwi w niezrozumieniu. – Gdy sugerowałeś mi, że Łukasz ma inne. Wiedziałeś...
– Nie myśl o tym...
Przycisnął mnie mocniej do siebie. Ciężko westchnął, chciał mówić dalej, ale coś poruszyło się w zaroślach. Odruchowo spojrzeliśmy w kierunku miejsca wydobywającego się dźwięku, a ja momentalnie wyrwałam się z objęć Dawida. Przed nami stanął, lekko zataczający się, Łukasz i spojrzał na mnie wymownie.
– Możemy porozmawiać? – zapytał.
– Nie macie o czym – warknął Dawid, ale wyciągnęłam w jego stronę rękę i powstrzymałam przed wstawaniem z miejsca. Sama się jednak podniosłam. Skinęłam głową na znak zgody i podeszłam do chłopaka.
– Jak mogłeś?
Objęłam się ramionami i spojrzałam w drobne jak ziarnka piasku źrenice miodowych oczu.
– Nie wiedziałem... – burknął.
– Nie wiedziałeś, co robisz? Ćpasz?
– Lena... – Łukasz uniósł głos, jakby zmęczył się udawaniem skruchy. – Czego się spodziewałaś? Ostatni raz jak cię widziałem, to potraktowałaś mnie, jakbym chciał cię zgwałcić, a twój fircyk przyleciał do ciebie jak na skrzydłach. Skąd miałem wiedzieć, że wciąż jesteśmy razem? Nie rozmawialiśmy od tego momentu!
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Zasadniczo Łukasz miał rację. Nie wyjaśniliśmy sobie tej sytuacji. Wyszedł, a ja się nie odzywałam. Miałam jednak studia, a on nie był skłonny przepraszać za nieuszanowanie moich granic. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo za moimi plecami poczułam znajomy zapach i ciepło twardego ciała.
– Nie odzywaj się w ten sposób do kobiety – warknął Dawid, stając w mojej obronie.
– To moja kobieta i będę się do niej odzywał, jak mi się żywnie podoba! A ty się od niej odpieprz, kochasiu!
– No, chyba już nie jest twoja...
Dawid najeżył się i był gotowy do bójki, a Łukasz mu nie ustępował swoją postawą. Wystraszyłam się, że naprawdę dojdzie do rękoczynów, więc wystawiłam dłonie w kierunku każdego z nich.
– Uspokójcie się, obydwaj, już! – podniosłam głos.
– Wracamy do domu.
Łukasz spuścił z tonu i złapał mnie za przedramię. Pociągnął w swoim kierunku, a ja poleciałam jak długa, tracąc grunt pod nogami. Zachwiałam się i oparłam na barkach Łukasza, ale szybko się od niego odsunęłam.
– Nigdzie z tobą nie jadę w tym stanie. Puść mnie!
Szarpnęłam ramieniem, ale to nic nie pomogło. Dłoń Łukasza zacisnęła się mocniej na materiale czarnej bluzy Dawida, ale tym razem się zaparłam. Poczułam też drugi uścisk ręki. Mój sąsiad przytrzymywał moje przedramię jedną dłonią, a drugą chwycił za ramię Łukasza.
– Puść ją albo wybiję ci wszystkie zęby, łajzo – warknął.
Łukasz poluzował uścisk, ale spojrzał na mnie wymownie, a w jego oczach malowała się złość.
– To jest moment twojej decyzji, Lena. Albo wracasz ze mną, albo możesz się pierdolić... – burknął, jakby znał moją odpowiedź, a ten argument miał mnie zastraszyć.
Potarłam obolałą rękę i zrobiłam krok w tył, wpadając ponownie na Dawida. Chłopak objął mnie, delikatnie kładąc dłoń na moim biodrze. Przez to poczułam się zaopiekowana, pewniejsza w podejmowaniu trudnych decyzji.
– Dawid ma rację, Łukasz – powiedziałam, ponownie chwytając się za przedramię, gdzie jeszcze przed chwilą chłopak zadawała mi ból. – Powinniśmy zakończyć naszą znajomość. Nie pójdę z tobą i lepiej będzie, jeśli nie będziemy się kontaktować.
Mój – były już – chłopak przyglądał się nam przez chwilę, jakby próbował zrozumieć sytuację, ale po chwili machnął lekceważąco ręką.
– Weź ją sobie, skoro lubisz używki – prychnął i odwrócił się w stronę ścieżki prowadzącej do domu. – Pierdolcie się oboje! Ona i tak jest kiepska w łóżku!
Ręka Dawida mocniej zacisnęła się na moim biodrze, ale się nie poruszył, ani nic nie powiedział. Poczekał, aż Łukasz wejdzie do środka i dopiero wtedy zareagował. Przyciągnął mnie mocno do siebie, a drugą ręką zaczął delikatnie masować moje plecy.
– Dobrze się czujesz? – zapytał.
Chciałam być twarda, ale mimo że kiwałam głową na potwierdzenie, to z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Zrozumiał, co się dzieje. Wsunął dwa palce pod moją brodę i uniósł ją tak, bym na niego spojrzała.
– Zawiozę cię do domu, jesteś roztrzęsiona.
– Piłeś? – zapytałam dla upewnienia się w racjonalności tej decyzji.
– Ani kropelki.
Dawid odwiózł mnie pod sam dom i zapewnił, że poinformował Igora o moim zniknięciu z imprezy. Gdy zaparkował na podjeździe, zgasił silnik i spojrzał na mnie czule.
– Poradzisz sobie już?
Skinęłam głową i podziękowałam mu. Chciałam oddać mu bluzę, ale mnie powstrzymał. Powiedział, że innym razem ją odbierze. Chwyciłam za klamkę i chciałam wysiąść, ale poczułam jego dłoń na ramieniu.
– Lena... – szepnął, gdy zaskoczona zwróciłam w jego stronę głowę. – Jesteśmy przyjaciółmi?
– Jesteśmy – odpowiedziałam.
W domu nikogo nie było. Rodzice zostawili nam kartkę na lodówce, że wyszli na kolację. O ile dobrze ich znałam, to wrócą dopiero rano. Zawsze tak robili. Mieli taką swoją grę, w której udawali, że dopiero się poznali (czy coś takiego), wynajmowali pokój hotelowy i spędzali w nim noc. Notatka nie wywarła na mnie wrażenia. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej resztkę zimnej lasagne. Podgrzałam w mikrofalówce, a następnie zjadłam. Przez okno obserwowałam, jak zapala się światło w domu obok. Dawid podobnie jak ja wszedł do kuchni, ale po otwarciu lodówki zamknął ją z powrotem. Poczułam wyrzuty sumienia, że nie zaprosiłam go na kolację. Choćby w ramach podziękowania. Nie chciałam, by źle zinterpretował taką inicjatywę. Mogłam mu ofiarować jedynie jedzenie, ale teraz było za późno. Wszedł po schodach i zamknął się w łazience w swoim pokoju. Mogłam zrobić to samo. Udałam się na górę i wzięłam gorący prysznic, a potem położyłam do łóżka.
Obudziło mnie dudnienie na parterze domu. Zerwałam się z pościeli i pobiegłam do pokoju Logana. Wyciągnęłam z niego kij baseballowy i ruszyłam z nim na napastnika, który wyjątkowo głośno hałasował. Na dole zastałam brata, który pijany jak bela usiłował ściągnąć buty w przedpokoju. Spojrzał na mnie mętnym wzrokiem i wymamrotał:
– Ratuj...
Oparłam kij o ścianę i podbiegłam do chłopaka.
– Dopiero wróciłeś? – zapytałam, pomagając mu uwolnić się z zaplątanej kurtki.
– Która jest? – wybełkotał.
Spojrzałam na zegar ścienny w korytarzu i odpowiedziałam:
– Siódma.
– Cholera... – jęknął. – Pomóż mi zanim wrócą rodzice.
Może miałam wątpliwości co do metod wychowawczych względem Logana, ale byłam dobrą siostrą i nie planowałam wsypać go przed rodzicami. Zaprowadziłam go na górę do jego pokoju, pomogłam mu rozebrać się i położyłam do łóżka. Następnie wróciłam do siebie i wyszłam na balkon. Dawid stał oparty o balustradę i wpatrywał się w moje okna. Nie palił. Po prostu tam stał i patrzył. Gdy ja się na nim pojawiłam, sięgnął po telefon komórkowy i napisał coś na ekranie urządzenia. Wtedy usłyszałam dźwięk powiadomienia. Cofnęłam się do pokoju i przeczytałam wiadomość.
Skrzywiłam się po przeczytaniu wiadomości od sąsiada. Wyjrzałam przez okno. Stał na balkonie i szczerzył zęby w grubiańskim uśmiechu. Tak, stanowczo wczorajsza impreza musiała mi się przyśnić, bo Dawid nic, a nic się nie zmienił. Wciąż był dupkiem.
Odpisałam i spojrzałam na jego reakcję przez firankę tak, by on mnie nie dostrzegł. Popatrzył na ekran i spoważniał. Odwrócił się, nie zaglądając w stronę mojego domu i wszedł do środka swojego pokoju. Po chwili pojawiły się nowe dwie wiadomości na moim ekranie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top