6

Konstancja: Przepraszam

Stoch: Za co

Konstancja: Przeze mnie będziecie mieli teraz problemy

Kraft: Przez ciebie? Konsti, nie wygłupiaj się

Konstancja: Powinnam posłuchać Gregora, przepraszam.

Nóżka: Ja przepraszam też

Julia: I ja też

Nika: Ja też...

Weronika: Przepraszam

Maria Wiktoria: Nie spodziewaliście się pewnie tego, ale ja też przepraszam

Wójt: Ja też

Monika: Przepraszam

Magda: Przepraszam też, w szczególności za ten nos

Domen: Wtf????

Konstancja: W skrócie to przepraszamy wszystkie

Gregor: Co wy zrobiłyście...

*przeczytane przez wszystkich*

*kilka godzin wcześniej*

Wszystkie po usłyszeniu historii Pędziwiatr, wyruszyły na poszukiwania Kuttina. Nie mogły pozwolić na to, żeby wszystko uległo zniszczeniu. Wiedziały, że wiele ryzykują, ten człowiek był nieobliczany, co więcej, dla wygrania ze swoim największym wrogiem, był w stanie nawet ponownie posunąć się do tak okrutnego czynu, jak dwa lata temu...

Nie rozdzielały się, ich zasada mówiła razem i nigdy osobno, dlatego cały hotel przeszukiwały razem. Zobaczyły go. Wyglądał tak, jakby na kogoś czekał, a Konstancja podejrzewała, że może oczekiwać przybycia jej "narzeczonego".


- Nie boicie się? - zapytała przyszła panna młoda, a one dość niepewnie pokiwały głową. Wiedziała, że kłamią, sama bała się jak jeszcze nigdy. Wiedziała jednak, że jeżeli nie teraz, to już nigdy się na to nie odważą. - Pójdę pierwsza, jak zacznę głośno kaszleć, to macie przyjść i mi pomóc. To będzie nasz znak.

- Okej - powiedziały chórem, a ona skierowała się w stronę najbardziej przerażającego człowieka, jakiego miała szanse w życiu spotkać.

- Dzień dobry - odezwał się jako pierwszy, co zdziwiło ją bardziej, niż to jaka historia kryła się za tym wszystkim. - Nie spodziewałem się, że Gregor jest aż takim tchórzem, że musi wysyłać swoją udawaną narzeczoną na negocjacje.

- Gregor nie wie, że tu jestem, tak jak ty nie wiesz z kim właśnie zadarłeś. - poprawiła kołnierz jego błękitnej koszuli, ale doskonale widziała, że ma on ochotę się roześmiać. W tej chwili nie liczyło się nawet to, że była od niego słabsza, przecież każdy doskonale wiedział, że ma władze, szkoda tylko, że nikt nie wiedział, że ona ma po swojej stronie gromadę wspaniałych ludzi.

- Dziewczynko, będzie lepiej jeżeli już pójdziesz - stwierdził odważnie, a ona nie miała zamiaru się stąd ruszać. Czekała na jego kolejny ruch, który nastąpił już chwilę później. - Posłuchaj, nie jesteś kimś, kto może mi zagrozić i nie wiesz niczego na temat tej sprawy. Po prostu to zostaw albo pożałujesz. - przybliżył się do niej tak blisko, że miała obawy przed każdym ruchem. Zaczęła denerwować się jeszcze bardziej, gdy złapał ją za rękę i przycisnął najmocniej jak potrafił.

W tym samym czasie dziewczyny bacznie obserwowały sytuacje, która zaczynała się komplikować.

- Powinnyśmy tam iść, on jej zaraz coś zrobi! - krzyknęła Magda, a one nie zastanawiając się dłużej, pobiegły. Nie czekały na jej znaki, po prostu zaczęły działać.

- Puszczaj ją! - krzyknęła Nika, która poczuła wewnętrzny przypływ odwagi. Jeszcze nigdy nie były tak bojowo nastawione do życia.

- Ależ oczywiście, nie mam zamiaru robić krzywdy waszej koleżance. Jeszcze.

Ostatnie słowo dodał już ciszej, ale usłyszały to. Konstancja poczuła dreszcz i jednocześnie ulgę, gdy wreszcie ją puścił. Odsunęła się, a w jego oczach widziała nienawiść, szaleństwo, którego bała się coraz bardziej. Odwrócił się i nie zwracając na nie uwagi, skierował w stronę bramy. Tę sytuację postanowiła wykorzystać Weronika, której Kuttin bardzo podpadł. Podbiegła do niego i od tyłu chwyciła jego rękę, jednocześnie wykręcając ją w przeciwną stronę. Nie myślała o skutkach swoich czynów, jak chyba wszystkie w tym momencie, ponieważ zwykle spokojna Magda, dołączyła do przyjaciółki.

- I zapamiętaj, że masz juz nigdy nie tykać Dolinki! Rozumiesz?! - krzyknęła zezłoszczona Banan. Uderzały go w każdą możliwą część ciała i gdyby nie to, że Heinz odsunął się od nich w ostatnim momencie, mogłoby się to skończyć jeszcze gorzej.

- Rozumiem! - dodał szybko, łapiąc się za krwawiący nos. - Złamałyście mi go chyba. Wy jesteście idiotkami.

- ZWAŻAJ NA SŁOWA! - powiedziała dość głośno Maria Wiktoria i zaczęła iść w jego stronę. Bał się ich, było to widać po jego stanowczych ruchach i gwałtownym odsunięciu się od nich.

Konstancja: Nic nie zrobiłyśmy

Domen: Lepiej nie wiedzieć Gregor

Stoch: Gregor

Gregor: Kamil

Stoch: On

Gregor: Kto

Stoch: On jest w szpitalu

Gregor: No ale kto

Stoch: Heinz

Gregor: CO

Gregor: ALE CO SIĘ STAŁO

Stoch: Nie wiem, spotkałem naszego kochanego przyjaciela :))))) No i on powiedział, że Kuttin wpadł do pokoju cały zakrwawiony, a potem poprosił, żeby zawieźć go do szpitala, podobno miał wypadek na mieście.

Gregor: Wiem jak to zabrzmi, ale to dobrze, będziemy mieli więcej czasu na ogarnięcie Simona i młodego.

Peter: Przede wszystkim będziemy mieli więcej czasu na rozmowy z wiecie kim

Stoch: Wiemy

Konstancja: Nie wiemy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top