55
Gregor zdecydował się zgodzić na propozycję Malinki i z mieszanymi uczuciami, wszedł do pokoju dziewczyny. Liczył, że właśnie w taki sposób przypilnuje ją i Petera. Petera, który był zdrajcą. Właśnie to o nim myślał, nie potrafił zrozumieć, dlaczego ktoś taki nadal jest z nim w teamie, dlaczego nadal razem pracują nad najważniejszym planem. Dolinka wyczuwała dziwne napięcie, które panowało pomiędzy nimi, ale wolała się nie odzywać, nie potrzebowała awantur.
– Gregor, może chcesz się czegoś napić? Dzisiaj dają tutaj dobrą czekoladę, jest pyszna! – stwierdziła, ale on pokiwał głową, jednocześnie odmawiając. Po chwili jednak zmienił zdanie.
– Nie, wiesz co, jednak mam ochotę na dobrą czekoladę, każdemu przyda się coś słodkiego. Chcesz może mi ją przynieść? Byłbym wdzięczny.
– To dla mnie żaden problem – odpowiedziała i spoglądając na Petera, wyszła. Nie wiedziała, jak wielki błąd popełnia. Ich nie można było zostawiać, to był zły pomysł.
– Mam dla ciebie dobrą radę – zaczął Prevc, a Schlierenzauer uśmiechnął się niewinnie. – Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. Zajmij się swoją żoną, ojcem i gościem, który jeszcze niedawno chciał was wszystkich zabić, ale ode mnie się odpieprz, bo to, co się stało to nie twoja sprawa.
– To takie zabawne, zapomniałeś tylko, że to właśnie ja wyciągnąłem cię z tego bagna. Należy mi się trochę więcej szacunku. Chyba że chcesz, żeby Malina się dowiedziała, ale nie wiem, czy byłbyś dla niej takim idealnym przyjacielem. W końcu zdrada ukochanej osoby z jej największym wrogiem, a potem morderstwo nie jest taką błahostką, chociaż może...
– ZAMKNIJ SIĘ! – krzyknął zdenerwowany Prevc i przyparł skoczka do ściany. Nie zamierzał dłużej wysłuchiwać obelg w swoją stronę. – Nie masz pojęcia, co czułem i dlaczego to zrobiłem, nie masz prawa mnie oceniać. Nie jesteś idealny, czepiasz się mnie, ale gdy wykorzystałeś Mafee, było świetnie, prawda?
– Nic o tym nie wiesz, nie oceniaj mnie – odepchnął go, starając się bronić. Widział w jego oczach szaleństwo. – Nie wykorzystałem jej, oboje byliśmy w złym stanie i oboje popełniliśmy błąd.
Peter nie chciał dłużej wysłuchiwać tłumaczeń byłego przyjaciela. Były beznadziejne. Czuł się ofiarą, choć nie do końca nią był. Sam Prevc nie wiedział już, co dłużej robić z tą sytuacją. Miał ochotę wyjechać gdzieś na jak najdłuższy czas, żeby koniec końców raz na zawsze zniknąć. Tak, zabił kogoś, zabił, bo nie miał innego wyjścia, ale o tym już nikt nie wiedział. Pozostały jedynie plotki i oskarżenia, a wyrok przez przyjaciół już dawno zapadł.
– Myślisz, że swoim błędem możesz usprawiedliwiać fakt, że dziewczyna jest w ciąży, a ty masz ją w dupie? – zapytał, uderzając dłonią w ścianę i popychając na nią kolejny raz Gregora.
– Sama chciała spokoju, woli samoistnie poukładać sobie wszystko w głowie, a ja jej pomogę w swoim czasie, kiedy wszystko się już uspokoi. Po prostu potrzebujemy czasu.
– Ja też go potrzebuję, ale go nie mam, bo muszę zajmować głowę twoim pieprzonym życiem. Od roku jesteś w centrum uwagi i dla ciebie wszystko ryzykujemy. Nie widzisz, ile osób przez ciebie cierpi? Ile ludzkich żyć naraziłeś? Ile do jasnej cholery straciliśmy, żebyś mógł być szczęśliwy? Wielki poeta się znalazł, który nie wie nawet, kim jest, ogarnij się Gregor – powiedział szczerze, ale Austriak nie wytrzymał. Wjechanie na jego ambicje było prawdopodobnie najgorszą z możliwych decyzji. Odepchnął skoczka zbyt mocno i tamten niefortunnie spadł na szafkę, uderzając jednocześnie głową. Nastąpił trzask. Na dywanie pojawiło się mnóstwo krwi, a Peter nie ruszał się.
W tym samym momencie do pokoju weszła Dolinka, która widząc, co się wydarzyło, automatycznie upuściła szklankę z gorącą czekoladą na ziemię. Jej dłonie drżały, a ona z przerażeniem spoglądała na Gregora, którego do tej pory traktowała jak bliskiego przyjaciela, który może jej pomóc. Gdy chciał do niej podejść, automatycznie się odsunęła, bała się go.
– Idziemy – rozkazał, widząc jej przerażoną minę. Nie wiedział, co zrobić, chciał uciekać. – W tej chwili, jasne?! – krzyknął, nie panując nad nerwami. Szarpnął jej dłoń i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia z hotelu. Działał w emocjach, ale zdecydowanie nie był to dobry pomysł, jedynie sprawiał, że Malina zaczynała się go bać.
Otworzył drzwi do auta i kazał wsiadać dziewczynie. Oczywiście nie miał zamiaru zostawiać Petera na pastwę losu, nie był aż takim gnojem, żeby go zabijać, ale uważał, że należała mu się nauczka.
Gregor Schlierenzauer: Zastałem Malinę w złym stanie, znalazła Petera całego we krwi w swoim pokoju, nie wiemy kogo to sprawka, ale musiałem ją szybko zabrać. Ratujcie go, a ja spróbuję ją jakoś uspokoić!
Domen Prevc: przecież Peter jest u siebie w pokoju, co ty pieprzysz.
Kamil Stoch: UCIEKAJ Z NIĄ GREGOR, WSZYSCY CHYBA WIEMY KOGO TO SPRAWKA, JA JUŻ DZWONIĘ PO POGOTOWIE!
*
Jechali całą noc w nieznanym dla Dolinki kierunku, cały czas w ciszy. Dziewczyna bała się odezwać, a on nie wiedział, co w takiej sytuacji powinno się powiedzieć. Dopiero około siódmej zdecydował się wypowiedzieć chociaż słowo.
– Nie oceniaj mnie, reszta się nim już zajęła, dojdzie do siebie. To był wypadek – stwierdził, dojeżdżając powoli do celu.
– Za dużo jest dziwnych przypadków w twoim życiu. Chcę wrócić do rodziny Gregor, mam dość tej chorej sytuacji, w którą mnie wplątałeś – odpowiedziała jak najbardziej szczerze. Oparła głowę na siedzenie i przyglądała się widokom za oknem. Nie wiedziała, gdzie ją zabrał, ale kojarzyła skądś to miejsce.
– To nie ja cię to wplątałem do jasnej cholery, tylko ty mnie! – krzyknął, uderzając kierownicę. Był załamany.
– W co ja cię niby wplątałam? – krzyknęła rozwścieczona.
– W tym jest właśnie problem, że mnie nie pamiętasz. Jesteś moją żoną i mnie nie pamiętasz, tak nie powinno być, rozumiesz! Gdyby nie ty, byłbym szczęśliwszy i nie miałbym tylu wyrzutów sumienia! Nie zabiłbym nikogo! – krzyczał, a ona spoglądała na niego zdziwiona. Nie wiedziała, co powiedzieć, nie rozumiała, co tak właściwie się właśnie wydarzyło.
Okno od strony pasażera było otwarte, gdy nastała przerażająca cisza w samochodzie, można było usłyszeć jedynie głosy ludzi na rynku. Malina zszokowana wysiadła z samochodu, już sama nie wiedziała, kim jest, a bardzo chciała wiedzieć. W tej samej chwili zauważyła, gdzie jest. Przed nią widniała budka z lodami, właśnie ta, w której kiedyś kupowała lody z Gregorem. Jednak ona tego nie pamiętała. Zamknęła na chwilę oczy i nasłuchiwała tego, co dzieje się wokół niej. Słyszała muzykę, najpiękniejszą, jaką tylko mogła sobie wyobrazić. Gdy otworzyła oczy, ujrzała przed sobą dwójkę ludzi, którzy tę muzykę właśnie grali. Mężczyzna miał gitarę, tworzył duet z kobietą, która stała obok niego.
– To Hozier i Lana Del Rey, uwielbiasz ich muzykę – powiedział Gregor, po czym niepewnie chwycił jej rękę. – Wiem o tobie wszystko, kochasz herbatę, której się nie słodzi, jesteś stworzoną pisarką, a twój pies znajduje się u króla Hiszpanii. Wiem o tobie więcej, niż ty sama o sobie wiesz. Zaufaj mi ten ostatni raz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top