46

Przed przeczytaniem rozdziału przypominam: Konstancja Dolinka pod koniec 1 części, straciła pamięć. Konstancja Dolinka w 2 części umarła.


Zebranie w pokoju Małysza rozpoczęło się kilka minut po tym, jak napisał on wiadomość na grupie. Nikt nie spodziewał się jeszcze, że będzie im dane w taki sposób dowiedzieć się tak tragicznych informacji. Na spotkaniu nie było jedynie Gregora, Adam chciał dać mu spokój, bo wiedział, jak źle musi na niego działać cała sytuacja.


– Jak widzicie, nie ma z nami Gregora. Niestety, dosłownie chwilę temu zadzwonił do mnie komisarz, nieopodal domu Konstancji, w lesie, znaleziono ciało młodej dziewczyny. Ciało było częściowo zmasakrowane, ale rzeczy, które były niedaleko, wskazują, że to Dolinka. Gregor już wie, ale chciałem poinformować was osobiście – powiedział, jednocześnie spoglądając na dziewczyny, które nie mogły powstrzymać się przed płaczem. Były załamane. Znały Dolinkę od lat, była tak ważną częścią ich życia i nie chciały pogodzić się z tym, że już jej nie zobaczą. Przez cały ten czas wierzyły, że uda się ją odnaleźć, może właśnie dlatego były tak blisko z Gregorem. Cały czas widziały w nim nadzieję, a teraz nie było już nic.

– To niemożliwe. TO KURWA NIEMOŻLIWE! – krzyknęła Nika i wybiegła z kabiny. Biegła przed siebie, chcąc zniknąć. Gdy znalazła się na świeżym powietrzu, ujrzała Gregora. Rozmawiał z jakąś dziewczyną, uśmiechał się, nie wyglądał na załamanego, a wręcz przeciwnie, mogła stwierdzić, że był szczęśliwy. Wytarła łzy, które spływały po jej policzkach i zdenerwowana podeszła do dwójki ludzi. 

– Szybko oswoiłeś się z wiadomością, że twoja żona nie żyje. Jaki szybki rodzaj terapii ci pomógł? – powiedziała z kpiną w głowie. Nieznajoma dziewczyna spojrzała na nią zdziwiona i zaniepokojona słowami Niki. Gregor mierzył Pędziwiatr wzrokiem.

– Może będzie lepiej, jeżeli już pójdę... – stwierdziła dziewczyna, ale Nika automatycznie szarpnęła jej rękę.

– Nie musisz, nie będę Gregorowi zabierać tej przyjemności, jaką jest rozmowa z tobą. Przyszłam tylko żeby powiedzieć, że zawsze możesz na nas liczyć Gregor, ale najwidoczniej nie wydarzyło się nic, co mogłoby świadczyć o tym, że tej pomocy potrzebujesz – powiedziała z żalem i zanosząc się kolejny raz płaczem, odeszła.

– Nika, nie bądź głupia! – krzyknął, a nieświadoma tego, co się dzieje, Malina, przestraszyła się. Miała dość krzyków. – Doskonale wiesz, że nigdy nie kochałem nikogo bardziej, niż jej. Nawet nie wiesz, jak boli mnie to, że ona nie żyje, ale to dla mnie nowa wiadomość. Nie potrafię sobie z nią poradzić, nie wiem jak reagować, co mówić, co robić i co czuć. Powinnaś wiedzieć, że potrzebuję waszej pomocy, bo tylko razem możemy sobie pomóc, ale ty traktujesz każdy mój ruch i czyn, jak coś niedozwolonego. Ja i Malina jedynie rozmawialiśmy, mam cały czas płakać?!

– Twoje łzy i tak nam jej nie przywrócą.

*

Malina lekko zdenerwowana skierowała się w stronę swojej kabiny. Dawno aż tak bardzo nie dotknęła jej czyjaś kłótnia, jak tej dziewczyny i Gregora. Nie rozumiała, dlaczego wszyscy reagują na niego w taki sposób. Podczas rozmowy z nią wydawał się dość przyjaznym człowiekiem, ale to właśnie przez niego Mafee chciała skakać do zimnej wody. Sama nie miała najmniejszej ochoty wtrącać się w czyjeś kłótnie, sama miała swoje problemy, które musiała jakoś rozwiązać. Gdy tylko usiadła na łóżku, chwyciła za zeszyt i długopis. Brakowało jej weny, coś od jakiegoś czasu całkowicie ją blokowało. Czuła się inaczej, tak, jakby nie była już sobą. Oczywiście, cieszyła się na powrót do domu, do miejsca, gdzie czuła się tak dobrze, ale nadal nie mogła być pewna, że to właśnie tam zacznie znowu pisać.

Malina była dość zagubiona w poszukiwaniu samej siebie. Od jakiegoś czasu jej życie ciągle się zmieniało. Rzecz jasna była w nim jakaś monotonia, ciągle podróżowała, nie miała co ze sobą zrobić, ale odczuwała, że coś jest inne, niż każdego poprzedniego dnia.

Z zeszytu wyleciało małe zdjęcie, któremu lubiła się przyglądać. Wyglądała na nim zupełnie inaczej niż teraz. Miała, długie, brązowe włosy, które aktualnie były w odcieniu jasnego blondu, a ich długość znacznie się zmieniła. Kiedyś nosiła okulary, które dodawały jej uroku, a teraz całkowicie o nich zapomniała na rzecz soczewek. Zmienił się także jej styl ubierania, z eleganckiej kobiety, noszącej luźne bluzki, swetry czy spodnie, stała się elegancką, pełną klasy księżniczką, która zakłada lekko staroświeckie, jednak pełne uroku suknie. Malowała się zupełnie inaczej i szczerze mówiąc, gdyby nie wiedziała, że na zdjęciu znajduje się jej stara wersja, nigdy by siebie samej nie poznała.

Zmiany przyszły tak niespodziewanie, wyjechała z Polski, przeprowadziła się, zaręczyła, stała zupełnie inną osobą, a nadal nie odczuwała, że jest prawdziwą sobą. W żadnej z tych wersji nie potrafiła być sobą, chociaż o starej sobie praktycznie już nie pamiętała. Wiedziała jedynie tyle, co powiedzieli jej rodzice i Noah, całkowicie im ufała, ale pomimo to było jej dziwnie ze swoim nowym życiem.

W chwili, gdy chciała znowu spróbować pisać, do jej pokoju wparował szczęśliwy Noah. Malina uśmiechnęła się do niego.

– Ciężko cię tu dzisiaj znaleźć, już się bałem, że znowu gdzieś mi uciekłaś, żeby pisać te wierszyki – powiedział, chwycił zeszyt i wyrzucił go za siebie. Kiedy przybliżył się do dziewczyny, chcąc ją pocałować, ona odsunęła się instynktownie.

– Jestem zmęczona – odpowiedziała i wstała, żeby wziąć swoją własność. – I prosiłam cię, żebyś tego nie dotykał.

– Coś się stało? Powiedziałem lub zrobiłem coś złego? – zapytał, a ona przez chwilę się zawahała. Nie była pewna tego, czy powinna mówić mu prawdę, po prostu nie chciała go zadręczać.

– Nie, wiesz, to był dla mnie ciężki dzień i ciężka noc, na statku spotkałam pewnych ludzi, chyba za bardzo starałam się dowiedzieć, co ich zadręcza i sama zaczęłam się tym zadręczać. To nic takiego, ale naprawdę jestem zmęczona i chcę się położyć. – Oparła się o jedną z szafek, nieopodal łóżka i uśmiechnęła się nerwowo. Nie miała nastroju na rozmowy, w szczególności, że nadal nie czuła się komfortowo w towarzystwie narzeczonego. Zupełnie nie odczuwała tej bliskości, którą prawdopodobnie czuła przed wypadkiem i utratą pamięci.

– Kochanie, mówiłem ci już, że nie możesz zbawić całego świata, bo właśnie tak to się kończy. – Podszedł do niej i chwycił pasmo jej włosów, a ona przytaknęła. – Wiesz może, jak nazywają się ci ludzie? Może ja mogę im jakoś pomóc i przestaniesz się o nich martwić?

– Niezupełnie wiem, jak nazywa się ten chłopak, pamiętam, że ma na imię Gregor, ale ta dziewczyna, która w nocy prawie wyskoczyła ze statku nazywa się Marta Mafee – odpowiedziała szczęśliwa, a Noah w jednym momencie zamarł. – To naprawdę ciekawi ludzie, Gregor też jest pisarzem jak ja, ale szczerze mówiąc, trochę się go boję, dziwnie się zachowywał, jak z nim dzisiaj rozmawiałam. Marta za to była bardzo nieszczęśliwa i zdecydowanie potrzebuje czyjejś pomocy, ale nie wiem, czy my jesteśmy odpowiednimi osobami.

– Malina, widzisz jak to na ciebie działa. – Złapał jej dłoń i skierował wzrok na jej piękną twarz. – Będzie lepiej, jeżeli nie będziesz się z nimi widywać. Proszę

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top