44

Na statku nie panowała zbyt dobra atmosfera, każdy doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kim była dziewczyna o brązowych oczach z powieści Gregora. Oczywiście, skoczek mógł napisać tę część, nie inspirując się swoim życiem, ale mało kto w to wierzył. Mafee zachowywała się bardzo dziwnie, zamknęła się u siebie i nie wpuszczała praktycznie nikogo, a z jej kabiny słychać było ciche łkanie. Dziewczyny martwiły się o nią, od jakiegoś czasu była lekko nieobecna, myślami jakby w zupełnie innym świecie. Prawdę mówiąc, każdy zachowywał się inaczej niż wcześniej. Zaginięcie Konstancji zmieniło wszystko.


Na Podbój Kostnicy:






Adam Małysz: nudzi mi się

Andreas Wellinger: nic nowego

Adam Małysz: ale teraz tak serio

Stefan Horngacher: Możesz do mnie przyjść na herbatkę

Apoloniusz Tajner: DO MNIE CHODŹ MAŁYSZ, NIE DO NIEGO, DO MNIE!

Gregor Schlierenzauer: urządzam sobie właśnie z Kasią noc poezji, jeżeli jesteście zainteresowani, zapraszam

Stefan Kraft: Jeżeli będzie to coś podobnego, co czytałeś nam, to raczej nikt nie przyjdzie, nie chcemy kolejnego załamania nerwowego spowodowanego szczerością

Gregor Schlierenzauer: Nie przesadzajcie, to jedynie powieść, nie jest inspirowana mną, może tylko trochę, więc nie bierzcie wszystkiego aż tak na poważnie

Stefan Kraft: pewnie

Julia Wronkowska: o nieeee, ja nie wbijam, mam z Niką wieczór żużlowy, bo jutro świętujemy kolejny rok znajomości, więc w tym czasie proszę o: brak kłótni, brak czegokolwiek co nam przeszkodzi, w ogóle najlepiej wszyscy idźcie spać

Jan Ziobro: poezja? już lecę Gregor!!

Sven Hannawald: a ja gotuję kolację, ktoś chętny na pyszną zupkę?

Andreas Wellinger: na twoją? nigdy!

Domen Prevc: wybierzcie kolor: niebieski czy zielony

Peter Prevc: niebieski

Kamil Stoch: zielony

Gregor Schlierenzauer: zielony


*

Był środek nocy, na statku panowała przerażająca cisza, z czego korzystała Mafee. Nie mogła spać, cały czas o nim myślała, był w jej głowie od kilku dobrych miesięcy. Chociaż nie, on nigdy z jej głowy nie wyszedł. Pamiętała go z młodości, każdy pocałunek, który składał na jej ustach. Przez cały czas, gdy był z Konstancją, usuwała się w cień, ale gdy Dolinka zniknęła, nie zamierzała już dłużej cierpieć. Chciała mieć go tylko dla siebie, całego, tak, jak kiedyś. Zabolały ją słowa, których użył w powieści. Jawnie przyznał, że ich chwilowe zapomnienie było błędem i jest to rzecz, której żałuje. Marta nie żałowała. Bycie jedynie jego przyjaciółką już ją nudziło, ale on za bardzo kochał Konstancję. Dziewczyna nadal nie rozumiała fenomenu Dolinki, w końcu to jakże głupiutka, niestabilna emocjonalnie osoba, która nigdy nie potrafiła jasno stwierdzić, czego chce. Traktowała Gregora jak swojego najgorszego wroga nawet wtedy, gdy chciał jej pomóc, owinęła go sobie wokół palca tak szybko, jak jeszcze nikt nigdy.

Mafee stojąc tak, wyobrażała sobie scenę, jak z Titanica, gdy wchodzi na barierki i pełna rozpaczy podejmuje decyzję o skoku. Przed oczami miała, jak w ostatniej chwili wbiega Gregor i ratuje ją od złego, a ona wpada mu w ramiona i spędzają resztę wieczoru na przemyśleniach. Chociaż Titanic nie był jej ulubionym filmem, w tej chwili miała ochotę stać się jego główną bohaterką. Rozejrzała się nerwowo, a gdy doszła do wniosku, że nikogo nie ma w pobliżu, postawiła nogę na pierwszą barierkę. Użyła siły swoich rąk, żeby podciągnąć się i przejść na drugą stronę statku. Teraz przed nią była już jedynie woda, mogła odepchnąć się i naprawdę skoczyć, w końcu co ją tu trzymało, jeżeli nie mogła mówić o swojej miłości na głos?

Zamknęła na chwilę oczy, a gdy usłyszała za sobą głos pełen strachu, obróciła się. Nie zobaczyła tam jednak widoku, którego oczekiwała. Zamiast jej ukochanego stała tam dziewczyna o krótkich, blond włosach, jasnej cerze i zielonych oczach. Była ubrana w piękną, długą suknię, wyglądała jak jedna z tych księżniczek z dzieciństwa. Mafee widziała w jej spojrzeniu strach, ale nie mogła się dziwić, w końcu właśnie patrzyła, jak druga osoba prawie rzuca się do wody. Marta chwilę patrzyła w swoje odbicie w wodzie, a osoba, której imienia jeszcze nie znała, zaczęła wołać o pomoc.

– Nie krzycz, bo jeszcze ktoś cię naprawdę usłyszy – zaczęła dziewczyna, która jeszcze kilkanaście godzin wcześniej szczęśliwa stanowiła zagrożenie dla Austriackich kierowców. – Musi tam być bardzo zimno, też tak myślisz? – zapytała po angielsku, ale co jakiś czas plątał jej się język. Nowo poznana dziewczyna usłyszała to i lekko zmieszana podeszła do barierki.

– Masz jakiś dziwny akcent, skąd jesteś? – zapytała, zupełnie ignorując to, o czym wcześniej wspominała Mafee. Brązowooka uśmiechnęła się i przekręciła głowę w jej stronę. Nie wiedziała, czego może się spodziewać, odwlekania czasu? A może to była tylko jakaś gra i tamta wcale nie chciała jej ratować? Miała w głowie tysiące teorii, jednak żadna z nich nie była prawdziwa.

– Jestem z Polski, a ty? Skąd jesteś i dlaczego nadal tu ze mną stoisz? Nie musisz tego robić, poza tym będzie lepiej, jak już pójdziesz, ja sobie poradzę.

– To ja zdecyduję, kiedy pójdę, nie przekonasz mnie do tego, żebym cię zostawiła – odpowiedziała po polsku, na co tamta uśmiechnęła się szeroko. – Jestem Malina.

Mafee popatrzyła ostatni raz na swoje odbicie, zawahała się i westchnęła. Po chwili znajdowała się już na odpowiedniej części statku, przeznaczonej właśnie dla pasażerów.

– Nie wiem, dlaczego chciałaś skakać, ale nic nie jest tego warte, uwierz mi, nawet w najgorszych koszmarach nie chciałabym tam wylądować – zaczęła dziewczyna, sięgając po koc, który schowany był zawsze w tym samym miejscu, tuż przy dziobie. Opatuliła ją nim, a sama usiadła na jednym z krzeseł, oczekując, że polka zrobi to samo. Mafee chwilę zastanawiała się nad tym, czy powinna z nią rozmawiać, ale uważała, że nic na tym nie straci.

– Kto powiedział, że chciałam skakać? Może musiałam?

– Nie wyglądasz na taką, która robi to, co musi, bardziej wyglądasz mi na osobę, która twardo stąpa po ziemi i słucha się jedynie swojego umysłu, od czasu do czasu też serca.

–No widzisz, najwidoczniej pozory lubią mylić. Tak zupełnie szczerze, to bardzo skomplikowana historia, nie chcę cię zanudzać, więc po prostu powiem, że pewne rzeczy nie są tak oczywiste, jak może się wydawać – zaczęła, czym jeszcze bardziej zaciekawiła Malinę. Blondynka kiwnęła głową i nie chcąc na siłę wyciągać informacji, zrezygnowała. – Gdzie płyniesz?

– Wracam do domu, na Sri Lankę. Chociaż właściwie to ten statek jest moim domem, często podróżuję – wyjaśniła, a tamta przytaknęła. Nie chciała dopytywać o szczegóły, nie lubiła wychodzić na ciekawską, ale prawda była taka, że ciekawiła ją historia tej dziewczyny. Nawet nie dlatego, że ją uratowała, była miła, czy dlatego, że się nią zainteresowała, ale dlatego, że poczuła z nią więź. – Moi rodzice mają dużo spraw na głowie, a narzeczony jest pasjonatem wycieczek – dodała szybko, widząc zdziwioną minę towarzyszki.

– Nie musisz mi się tłumaczyć, po prostu ci zazdroszczę, musisz mieć kolorowe życie. – Zaśmiała się, a tamta tylko lekko podniosła kąciki ust.

– Pewnie, nie mam na co narzekać – odpowiedziała i westchnęła. – Jest późno, może odprowadzę cię do pokoju? Nie chcę mieć cię potem na sumieniu.

– Spokojnie, sama dam sobie radę, obiecuję, że nic sobie nie zrobię, masz to u mnie jak w banku! – krzyknęła radośnie, tak, jakby zupełnie zapomniała o swoim samopoczuciu sprzed chwili.

– W takim razie do zobaczenia na śniadaniu.

03:39:

Od Marta do Gregor:

Jestem w stanie napisać do ciebie jedynie wiadomość. Rozmowa byłaby za dużym krokiem, wolę się do ciebie nie zbliżać, żebyś później nie musiał niczego żałować. Długo starałam się nie przejmować, wmawiałam sobie, że kiedyś ktoś mnie tak naprawdę pokocha. Ale wiesz, jaka jest prawda? Że ja nigdy nikogo nie pokocham tak, jak kocham ciebie. Tylko że ciebie to nie obchodzi, bo jedyną kobietą, którą , Jesteś w takiej samej sytuacji jak ja, ale nie zdajesz sobie z tego sprawy. Ja nastawiłam się już na to, że nigdy z tobą nie będę, ale ty nadal wierzysz, że ona się odnajdzie. Przewidzę dla ciebie przyszłość, nie, ona się już nie odnajdzie. Kto wie, czy ona w ogóle jeszcze żyje. Albo jest na drugim końcu świata, albo jej ciało już od dawna spoczywa gdzieś, gdzie jej nigdy nie znajdziemy. Żałuję, że przeznaczyłam na kochanie cię tyle czasu, bo nie zasługiwałeś nigdy na mnie. I nawet nie jest mi ciebie żal, bo od tego cholernego listopada ani przez chwilę mnie nie widziałeś. Istniała tylko ona, a to, że ja robiłam dla ciebie wszystko, było niczym wobec tego, jak ona cię traktowała. Mogła ci zrobić wszystko, a ty powiedziałbyś, że to twoja wina, nadal tak mówisz i myślisz. A ja? Ja specjalnie dla ciebie ukartowałam spisek przeciwko swojemu ojcu i pomogłam ci go zabić! Ona nigdy by tego dla ciebie nie zrobiła. Pisz sobie dalej tą swoją durną powieść, ale mnie już w nią nie mieszaj. Nie chcę cię znać. Mafee.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top