32
Sri Dźajawardanapura była gotowa, żeby wraz z Kopenhagą iść i rozeznać się w sprawie. Nie miały się rzucać w oczy, po prostu rozejrzeć się po okolicy, zobaczyć, jak wygląda sytuacja i zapamiętać najważniejsze rzeczy. Tak też zrobiły, w okolicach budynku, którego adres dostały od profesora kręciła się masa ludzi, wszyscy umundurowani. W oczy rzuciła im się ruda kobieta, która stała z wózkiem, rozmawiając z jakimiś starszymi mężczyznami. To musiała być Alicia, przypominała idealnie opis, który przedstawił im kilka dni wcześniej Sergio.
– Musimy zapamiętać wygląd tego wózka – stwierdziła Ewa i dokładnie wpatrywała się we wszelkie szczegóły, które znajdowały się wokół. Gabi przytaknęła jej i pewnym krokiem odwróciła się, żeby powoli zniknąć z miejsca, które już kilka godzin później miało zmienić się w wielkie pole bitwy.
Kobiety starając się być jak najmniej rzucające się w oczy, zniknęły w tłumie przechodniów i udały się do schronu przygotowanego przez Profesora. Gdy tylko tam weszły, zobaczyły, że Nairobi rozkładała wszystkim talerze, Profesor nalegał, żeby ostatni posiłek przed napadem na więzienie zjedli wspólnie. Konstancja obudziła się z samego rana, zachowywała się dość normalnie, jednak zupełnie inaczej się czuła. Chciała wykrzyczeć całemu światu, jak koszmarnie się czuje oraz jak bardzo ma dość sytuacji, w którą się wkopała, ale jej profesjonalizm jej na to nie pozwalał. Skoro łamała prawo, to chciała robić to chociaż dobrze.
Wszyscy usiedli przy stole i siedzieli tak przez kilka minut w zupełnej ciszy. To było ryzykowne, ale nie wiedzieli jeszcze, jaki plan b miał Profesor, mieli poznać go dopiero teraz i zdecydować, czy ewentualnie chcieliby brać w nim udział. Na obiad mieli przygotowane warzywa, mnóstwo warzyw, owoce morza i polędwiczki. Każdy mógł wybrać, co tylko chciał, ale amatorom, czyli skoczkom nie było do śmiechu i nie byli głodni. Prawda była taka, że okropnie się bali, bo na co dzień ich życie to było wchodzenie na belkę, ryzykowanie upadkiem i skok, ale tutaj musieli wykonać skok na więzienie, które zamiast upadku mogło zakończyć się śmiercią albo zatrzymaniem. Konstancja od samego rana czuła się fatalnie, mdłości nie ustawały, cały czas było jej słabo. Wiedziała, że w takim stanie nie wykona swojej pracy tak, jak chciała, ale nie mogła się wycofać, więc nie zamartwiała reszty.
– Jak było? – zapytał Profesor, zwracając się do Sri Dźajawardanapura i Kopenhagi. Dziewczyny pokiwały głową.
– Widziałyśmy Alicie, była z dzieckiem. Wózek Versace Stroller, na rynku wyceniony na około 3200 euro, jeden z najdroższych wózków na świecie. Czarny, po bokach ma napis „Young Versace". Zdecydowanie wózek wyróżnia się z tłumu, wygląda drogo, ale nie jest aż tak piękny, poznamy go z daleka, dziecko pewnie będzie w środku – powiedziała Ewa, czym zaimponowała Profesorowi. Nie spodziewał się po niej aż takiego profesjonalizmu. Pokiwał zaskoczony głową i przeszedł do dalszych planów.
– Czeka nas dzisiaj ciężki wieczór, być może i noc. Musicie wiedzieć, że gdy tylko wejdziemy do więzienia, wasze prywatne sprzeczki odejdą na dalszy plan, nie chcę widzieć kłótni pomiędzy wami. Jest jeszcze jedna sprawa – powiedział i zawiesił się na moment. – Niezależnie od tego, czy nasz plan się powiedzie mam dla was propozycję, propozycję, która jeżeli plan nam się nie uda, może nas zaprowadzić do całej i zdrowej Raquel, a w przypadku gdy nam się uda, raz na zawsze pozbyć się problemu w postaci policji. Muszą nas wreszcie zacząć traktować poważnie.
– Co to za propozycja? – dopytał Berlin
– Przez ostatnie lata moje życie nie kręciło się jedynie wokół mennicy, musiałem czasem odetchnąć, pomyśleć o czymś innym, żeby nie oszaleć. Wtedy wymyśliłem kolejny napad. Nazwałem to napadem na staroć, ale bardzo cenny. Museo Presidencial, najpopularniejsze muzeum na świecie. Kryje w sobie nie tylko dzieła sztuki czy cenne zabytki, w podziemiu kryje też dziesięć miliardów euro należących do państwa. Zaczęliśmy rewolucje, której nie da się zatrzymać, ludzie są po naszej stronie, jeżeli znów napadniemy, wesprą nas, a my nie będziemy potrzebowali setek zakładników, wystarczy kilku, kilkunastu, bo będziemy mieli dziecko i my doskonale będziemy wiedzieli, że nic mu nie zrobimy, ale oni tego nie będą wiedzieli. Zagrozimy im nie tylko krzywdą ludzi tam obecnych, stwierdzimy, że nie mamy nic do stracenia, że jeżeli tylko zaczną z nami wojnę i będą chcieli kogoś skrzywdzić, my sprawimy, że muzeum wybuchnie, z zakładnikami, dzieckiem inspektor i nami samymi w środku. A w tym samym czasie, gdy oni będą szukali odpowiedniego sposobu na wyciągnięcie żywego niemowlaka z muzeum, my uciekniemy, z pieniędzmi i dziełami sztuki. Nie tak, jak zrobiliśmy to wcześniej, nie przez tunel, nie ukrywając się, zrobimy to sposobem, tak, żeby się tego nie spodziewali, bo zrobimy to na ich oczach, uciekniemy policyjnymi wozami, przebrani za policjantów i kiedy oni będą dalej myśleć, że jesteśmy w środku, my będziemy już w innym kraju, może na innym kontynencie.
Wszyscy zaniemówili, Sergio był naprawdę genialny. Konstancja, która wcześniej czuła się koszmarnie i bała się wszystkiego, co później się wydarzy, nagle się rozbudziła. Była jak najbardziej za, potrzebowała takiego dreszczyku emocji, za pieniądze zdobyte z tego napadu mogłaby ułożyć sobie resztę życia i wcale nie musiałaby wracać do rodziców, którzy jej pewnie nienawidzili za to, co zrobiła. Profesor zdziwił się, bo nie było żadnego głosu przeciw, wszyscy chcieli ryzykować, uśmiechnął się i poprosił wszystkich, żeby zaczęli jeść, bo potrzebowali siły na całą noc.
W grupach każdy przygotowywał się do napadu, oczywiście wszyscy mieli ten sam strój i maskę, która charakteryzowała ich i kojarzyła się z poprzednim napadem. Sosnowiec była w parze z Gregorem, Kopenhaga z Gangnesem, Hawana z Forfangiem, Vienna z Aignerem, Barcelona z Domenem, Valetta z Welligerem, Rejkiawik z Kruczkiem, Dortmund przygotowywała się ze Sri Dźajawardanapura, ponieważ Rio był w innej grupie, Ciangaponga również nie miała swojego ukochanego przy sobie, ponieważ Ryoyu został wywalony z grupy, więc przygotowywała się pod bacznym okiem Amsterdamu. Reszta, czyli pierwotny gang oraz Profesor, Stoch, Prevc, Horngacher i Małysz byli razem w grupie.
19:00
W wielkim wozie wszyscy jechali na miejsce. Alicia miała tam być dokładnie o tej godzinie, bo kończyła swoją pracę o tej porze, chociaż czy pracą można było nazwać znęcanie się nad innymi ludźmi z niemowlakiem na rękach?
Kiedy dojechali na miejsce, przy bramkach czekali na nich ochroniarze. Wtedy do akcji miał wejść Stoch. Wyszedł w normalnych ubraniach, uśmiechnięty, pełen optymizmu, pomimo tego, jak w środku przeżywał całą sprawę.
– Mamy przesyłkę dla Alicii Sierry – powiedział, a oni spojrzeli na niego oszołomieni. – Spokojnie, proszę nie patrzeć na mnie jak na jakiegoś złodzieja – zaśmiał się, a oni poszli za nim i kiedy otworzył drzwi pojazdu, wyszła z niego grupa uzbrojonych osób. Ogłuszyli ich i uśpili, czym zyskali na czasie. Stoch kiwnął i rozejrzał się po okolicy. Horngacher i Małysz przebrali się w mundury i skierowali się w stronę budynku.
Wzięli paczkę, w której była mieszanina, która pod wpływem ciepła i małej ilości wody ulatniała z siebie gaz usypiający, co powodowało, że zaczynali mieć wolną rękę. Małysz trzymał ją w dłoniach i gdy na horyzoncie ujrzał rudowłosą z wózkiem, wlał trochę wody do kartonu. W tym samym momencie założył na twarz maskę i zanim inni spostrzegli się i zauważyli, że coś jest nie tak, było już za późno. Substancja zaczęła działać i powodowała, że wszyscy zasnęli. W tym samym momencie Horngacher dał znak reszcie, że mogą zacząć działać i sam wziął na ręce syna inspektor Sierry. Nie mieli dużo czasu, drugi oddział znajdujący się na dole w każdej chwili mógł zacząć akcję przeciwko nim. Dziecko szybko zostało przekazane Ewie, która miała zająć się chłopczykiem wraz z Konstancją, Mafee i Gabrielą. Kobiety pojechały do wcześniej ustalonego miejsca, które nie było ich wcześniejszym schronem. Reszta musiała działać bez nich i pozostawało jedynie liczyć, że wszystko się uda.
Ewa Bilan Stoch: dziecko bezpieczne, dajcie znać jak uwolnicie Raquel
Godzinę później...
Profesor: nad ranem rozpoczynamy akcję staroć, Raquel bezpieczna, jedziemy do was, nikt nie jest ranny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top