22
Zbliżała się godzina 0, wszystko było przygotowywane na ostatnią chwilę, ale Gregor miał nadzieję, że to, co przygotował, wystarczy. Nie chciał wpakować bliskich ludzi do więzienia, chociaż raz już to kiedyś zrobił z Dolinką, co prawda przypadkowo. Sam nie skakał, nie brał udziału w kwalifikacjach, ale wspierał swoich przyjaciół. Czuł, że tylko niepotrzebnie by się denerwował, będąc z dziewczynami w hotelu. One za bardzo lubiły panikować.
Z ciekawości wszedł na konfę i gdy zobaczył, że gang się zbliża, zamarł. Teraz mogło udać się wszystko albo nic, teraz wszystko mogło się posypać. Nie chciał myśleć o najgorszym scenariuszu, jednak i taki brał pod uwagę. Wiedział, że wszystko jest kontrolowane, inaczej nie profesor nie zgodziłby się na przyjazd tutaj, ale bał się, bał się cholernie.
Dziewczyny zachowywały względny spokój, w szczególności Julia i Kasia nie miały się czego obawiać. Niby nie pokazywały tego, ale chciały, żeby wszystko się udało, intrygował je fakt, że takie osoby będą z nimi współpracować. W końcu to milionerzy, ta nutka niepewności, tego, czy zostaną złapani, to dodawało pikanterii, której osobiście chciały i potrzebowały.
Bacznie obserwowały wiadomości, które wysyłała reszta, na bieżąco kontrolowały stan sprawy.
Magda Banan: Kurwa, ochrona nas zauważyła, chyba wiedzą, że coś kombinujemy, nie przyjeżdżajcie tu
Monika Müller: TO GDZIE NIBY MAMY JECHAĆ? POD MOST, DO LASU? JA TEGO MIASTA NIE ZNAM, JESTEM TU PIERWSZY RAZ.
Konstancja Dolinka: zachowajmy spokój.
Konstancja Dolinka: Profesor idzie w stronę Marii, przygotujcie się.
Nika Pędziwiatr: czekam na was, powoli robi się tu pusto
Kasia Nóżka: zaraz wyjdę czekać obok pokoi
Julia Wronkowska: ja też zaraz będę sprawdzać, czy nikt dziwny się nie kręci
Maria, widząc Profesora idącego w jej stronę, uśmiechnęła się. Patrzyła na tę twarz od kilku godzin, poznałaby go wszędzie, najbardziej poszukiwany geniusz w ostatnich dniach. Ustawił się obok starszej pani, która przyglądała się, jak Maria śpiewa. Po chwili podszedł do niej, bijąc brawo.
– Vielen Dank Oberstdorf, bis bald! – krzyknęła i wszyscy zaczęli się rozchodzić. Tylko on został obok niej i kiwnął głową, nie wiedząc, w którą stronę powinien się kierować. Miał w sobie coś wyjątkowego, ale prawdę mówiąc, wyglądał na zmęczonego. Jego oczy były pełne smutku i żalu.
– Proszę za mną – powiedziała, a on zaczął iść tuż za nią. Chciał sprawdzić teren, dlatego reszta grupy nie wychodziła z pojazdu, którym tu przyjechali. Wszystko było bezpieczne, więc dał znak i reszta wyszła, starając nie rzucać się innym w oczy.
– Z Moniką jedzie Tokio, Sztokholm, Nairobi, Rio, z Konstancją Berlin, Denver, ja i Maria. Helsinki dotrze z Gregorem.
Konstancja Dolinka: jedziemy, pilnujcie się
Podróż mijała dość spokojnie, wszyscy wiedzieli, jak ważna jest. Helsinki jako jedyny nie jechał z nimi, znał świetnie Gregora i oddzielił się od grupy, gdy tylko wjechali do tego miasta, postanowił pojechać na skocznie, gdzie czuł się bezpiecznie.
Konstancja nie wiedziała, o czym mogłaby z nimi porozmawiać, tak samo Monika, ale to właśnie Dolinka miała większe szczęście, bo wiozła Profesora. Profesor nie marnował tego czasu, co jakiś czas zapisywał coś w swoim zeszycie, a gdy go odłożył, zaczął układać origami.
Magda Banan: ochrona poszła na przerwę, droga wolna, macie 20 minut, góra 25.
Maria Wiktoria Kujawiak: Będziemy za 15
Ewelina Pszczoła: to dobrze, reszta zależy od Niki.
Tak jak mówiła Maria, na miejsce dotarli piętnaście minut później. Pędziwiatr dostała znak i wiedziała, że czas zacząć działać.
Hotel był tak skonstruowany, że wystarczyło przejść pod recepcją i było się niezauważonym, niestety potrzebna do tego była odpowiednia technika i brak ludzi w okolicy.
(tutaj obrazek stworzony przeze mnie, bo mam talent do rysowania i tak to się przedstawia ogólnie)
– Jak mija pani dzień? – zapytała po niemiecku, zadziwiając tym pracownice.
– Bardzo dobrze! – uśmiechnęła się. Nika pokazała, że mogą zacząć przechodzić i szybko zaczęli wykonywać jej polecenia.
– Interesuje się pani skokami? – zapytała. – Bo ja uwielbiam skoki! Naprawdę, to świetny sport i żużel tak samo. Wie pani co to żużel?
– Nie interesuję się, ale wiem, o co chodzi w skokach, o żużlu nigdy nie słyszałam – odpowiedziała i chciała wyjść ze swojego miejsca pracy. Nika spanikowała i chwyciła ją szybko za rękę.
– Naprawdę nigdy?! Musi pani to koniecznie nadrobić! To świetny sport, oh i tyle tam przystojnych sportowców, taki zengi, jaki on jest kraszi, nie wyobraża sobie pani! – wręcz krzyknęła, a gdy zobaczyła, że ostatni profesor wchodzi już po schodach, odetchnęła. – Nie będę pani przeszkadzać, miłego dnia!
Jeszcze nigdy w życiu serce jej tak nie biło, to była najbardziej stresująca chwila w jej życiu. Przeżyła zawał, gdy kobieta chciała wyjść, to zrujnowałoby cały plan.
Na górze Kasia i Julia czekały na grupę ludzi, nie kłóciły się, po prostu się do siebie nie odzywały, co w pewien sposób było plusem, przynajmniej nie komplikowało planu. Na piętrze jako pierwszy pojawił się Berlin. Poznały go po jego czarującym wzroku i szarmanckiej posturze.
Prawdziwa kostnica zaczynała się właśnie teraz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top