Rozdział 5- Logan, przestań!

Ten rozdział dedykuję maja123456677 , bo przez ostatni tydzień sterczała mi nad uchem i nędziła ,,Mila, napisz ten rozdział, Mila, napisz ten rozdział..." itd. Dzięki, siostrzyczko ;* XD to przez ciebie pani od polskiego zarekwirowała mi telefon ;-;

Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Nie wiedziałam też, czy to było zaproszenie, czy po prostu jego ,,gdybanie".

-Och, no, rozumiem...- Douglas podrapał się zakłopotany po karku.

Logan widząc go takiego, wziął go na rozmowę w cztery oczy. Dalej nie słyszałam co mówili, bo poszli do środka lokalu.

Persp. Logana

Gdy staliśmy w środku restauracji, zacząłem:

-Stary, chcesz zaprosić Sky na randkę?- zdziwiłem się.

-No, jest całkiem fajna, ale w sumie to sam już nie wiem...- powiedział Smith- Skoro ona nie wie, to... Kurde, no ja już sam niczego nie wiem!

-Ej, człowieku, weź ciszej, bo mogą nas usłyszeć pomimo tego, że jesteśmy dość daleko. Ale jak będziesz się tak wydzierał, to ona cię usłyszy.

-Oj, dobra, sory- odrzekł- ale nie wmawiaj mi teraz chociaż, że ona tobie się wcale nie podoba, bo widzę, jak na nią patrzysz.

-Co?- o co mu chodziło? Przecież znam Sky dopiero od rana- O czym ty mówisz?

-Logan, nie udawaj greka, bo dobrze wiesz, co mam na myśli.- poruszył zabawnie brwiami.

-Stary, coś ci się pod kopułą namieszało.- pokręciłem głową- Ale teraz idźmy już do reszty, bo będą nas wypytywać.

Po moich słowach oboje skierowaliśmy się w stronę stolika, który zajmowaliśmy. Usiadłem na swoim miejscu, obok Sky, a Douglas obok Leven.

-O czym rozmawialiście?- zapytała ciekawa Alex.

-Eee...- zająknął się Wielkolud. Tak czasem nazywaliśmy Smitha.

-O tym, gdzie jutro byśmy zabrali Sky.- uśmiechnąłem się, przy okazji ratując z opresji przyjaciela.

-Oj, Logan, coś ci nie wierzę.- skomentował Brandon- O tym mogliśmy porozmawiać wszyscy razem.

-Tak, ale to miała być niespodzianka ode mnie i Douglasa.- puściłem oko dziewczynie, która patrzyła na mnie zdziwiona. Od razu na twarzy Sky ukazały się rumieńce i nieśmiały uśmiech. Wyglądała słodko.

Po chwili podszedł do nas kelner. Trzymał nasze dania, to znaczy tylko moje, Sky i Leven. Podał je nam, a my od razu zaczęliśmy jeść, a ja wpadłem na świetny, jak i szatański pomysł.

Popatrzyłem na dziewczynę obok mnie. Właśnie jadła swoje frytki. Ten plan musiał się udać.

-Ej, Sky, chcesz spróbować trochę krewetek?- zapytałem.

Popatrzyła na mnie jak na wariata, po czym odpowiedziała:

-Wybacz, ale ja nie jem tego, co patrzy na mnie swoimi małymi, parszywymi oczkami.- zrobiła minę jak mała dziewczynka.

-Ale patrz, one już nie żyją.- zaśmiałem się.

-To tym bardziej!- zrobiła wielkie oczy.

Pomimo jej protestów zagarnąłem jedną krewetkę na widelec, po czym położyłem jej na talerzu, na środku stosiku z frytek.

-Logan, proszę, zabierz to coś!- wskazała na krewetkę, a ja, owszem, wziąłem ją na widelec, ale podstawiłem ją przed jej nos, na co krzyknęła wystraszona- Logan, przestań!

Ja się tylko zaśmiałem i zrobiłem, co powiedziała. Jej mina była bezcenna.

-Nigdy, ale to przenigdy więcej już tak nie rób, proszę!- powiedziała.

-Dobrze.- obiecałem i mrugnąłem do niej.

Yhym, no tak, wiem, że strasznie krótki ten rozdział, ale no... TAK JAKOŚ WYSZŁO ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top