Codzienność wsi
Biegnie krowa po łące.
Za nią gospodarz całkiem rączo pomyka.
Ona szybko, niezgrabnie.
On wolniej, zadyszki dostaje.
Poderwało się stadko żurawi.
W ślad za nimi bociany i skowronki ruszyły.
Spieszno, jakby się pola paliły.
Lecz nic to, tylko krowa wolność poczuła.
Zasapał się młodzieniec.
Choć silny był.
Przystanął.
"Niech biegnie, wróci sama" - Rozmyślał.
Rację miał pastuszek.
Krowa pobiegła.
Trawy co zieleńszej skosztowała.
I do domu niby syn marnotrawny powróciła.
_*_*_*_*_*_*_*_*_*_
Wieeeeem XD
Największe dziwactwo ever!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top