1

"- Nie rób tego. - powtórzyłem już trochę głośniej i zrobiłem niepewny krok w jej stronę.

Dziewczyna nic mi nie odpowiedziała.
Jedynie wpatrywała się we mnie tymi pięknymi, wielkimi oczami.

-Czy to jest warte twojego życia?? - zapytałem - Nie rób tego.. proszę. - poprosiłem na co ona zaczęła płakać.

Wykorzystałem ten moment, by ją ściągnąć z nad przepaści.

Udało się." - przeżyła... zostawiłam ją w spokoju. Przynajmniej na razie.

Poszłam do kuchni, by napić się wody.

- I jak? Przyjęli cię? - usłyszałam wesoły głos siostry, która dopiero wróciła do domu.

-Hm? - mruknęłam trochę nie wiedząc o co chodzi.

-Miałaś dziś rozmowę kwalifikacyjną! - przypomniała mi zaskoczona, że o tym zapomniałam.

-Przyjęli. - odpowiedziałam z obojętnością i wypiłam kolejny łyk mojego napoju.

-I nic? Nie cieszysz się? - zapytała - Jestem z ciebie dumna! - powiedziała radośnie i usiadła przy blacie w kuchni.

-Dobrze wiesz, że nie chciałam tam iść. - szepnęłam - Chcę cieszyć się z zawodu który wykonuje! Pragnę być pisarką, a nie pracować jak ci wszyscy szarzy ludzie.

-Ale w tym nie ma nic złego... W przyszłości możesz być kim tylko chcesz, ale rodzice się martwią i chcą byś miała pewny zawód. - na jej słowa zgromiłam ją jedynie wzrokiem i wróciłam do siebie do pokoju.

--------------------------------------

Padało.. pogoda była paskudna. Idealny pierwszy dzień pracy.

Zostałam powitana przez dyrektora i moich współpracowników.

Większość czasu spędziłam na słuchaniu wyjaśnień co, kiedy i jak mam robić.

Podczas przerwy obiadowej i po zjedzeniu skromnego posiłku, postanowiłam przejść się po budynku.
Weszłam do windy i kliknęłam na najwyższe piętro.

Po wyjściu z windy słyszałam jedynie cisze i deszcz delikatnie dudniący w okna. Wszędzie było bardzo szaro i smutno, ale pomimo ponurej atmosfery bardzo mi się tam podobało.

Nie było tam biur, tylko składziki najróżniejszych maści. Można się było uspokoić oraz odpocząć od codziennej monotonni, wrzawy i ludzi.

Podeszłam do okna i oparłam się o jego framugę, przyglądając się spadającym kropelkom deszczu.

Nagle usłyszałam głośny trzask drzwi na dach.

Momentalnie poczułam się jak bohaterka filmu, więc postanowiłam sprawdzić czy to tylko wiatr, czy może coś się stało.

W pierwszym momencie zauważyłam jedynie sylwetkę mężczyzny, dopiero po chwili się zorientowałam, że stoi na krawędzi budynku.

Nie byłam pewna czy to on, czy tylko niebo płacze.

Ta scena wygladała jak wzięta z mojej książki.

- Nie rób tego. - powtórzyłam dobrze mi już znane zdanie.

-Co cię to obchodzi? - spojrzał na mnie z wyrzutem.

Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam.

-Czy to jest warte twojego życia? - starałam się zachować spokój.

-Zamknij się! Ty o niczym nie masz pojęcia! - burknął na mnie, a mi odebrało mowy.

Zapadła bardzo niezręczna cisza. Pozostało nam jedynie wsłuchiwanie się w szum deszczu i wpatrywanie się w siebie nawzajem. Byłam już cała mokra.

-Masz rację. - odparłam po dłuższym czasie i spuściłam głowę - Ja nic nie wiem. - wpatrywałam się w kropelki spadające z moich włosów - Ale jeśli bardzo chcesz się zabić... zrób to jutro.*

-Co? - zapytał zaskoczony.

-A jutro, jeśli nadal będziesz czuł ten sam ból... przełóż to na jeszcze kolejny dzień. - zaczęłam płakać z powodu tylu emocji - I tak każdego dnia, do momentu w którym będziesz szczęśliwy, że dziś nie skoczyłeś. - powiedziałam po czym podeszłam do niego bliżej i wyciągnęłam rękę w jego kierunku - Chodź. - powiedziałam po czym delikatnie się do niego uśmiechnęłam, by go zachęcić.

Na jego twarzy widać było wręcz ogromne zaskoczenie i niepewność.

Zastanawiał się.

Spojrzał mi głęboko w oczy, a po jego policzku spłynęła łza... ale podał mi rękę.

Udało mi się... przeżył.

Stał chwilę wpatrując się w ziemie po czym złapał za mój identyfikator i dokładnie go przeanalizował.

Po chwili zrobił krok w moją stronę przyglądając mi się dokładnie, przez co wstrzymałam oddech.

Dzieliło nas tylko kilka centymetrów.

Przejechał kciukiem pod moim okiem jakby chciał zetrzeć łzę, po czym powoli się obrócił i zniknął mi z pola widzenia.

Głośno wypuściłam powietrze i opadłam na kolana.

Zrozumiałam, że odwieść kogoś od popełnienia samobójstwa nie jest wcale takie łatwe jak mi się wydawało.

Po powrocie do domu zamieniłam jeszcze wczoraj napisaną scenę w mojej książce, na mój dzisiejszy dialog z tajemniczym mężczyznom....

....na to co dziś sama przeżyłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*z "Kill me, heal me"

Hi! Co u was?? Co myślicie o tym rozdziale???

Jeśli macie jakieś pomysły, bądź popełniłam jakieś błędy.. piszcie! Bardzo mi to pomoże.

Gwiazdki!!

Komentarze!!

To tyle!! ^^

Bye bye~

PBP <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top