Epilog

Droga Cassie,

Nie masz pojęcia, jak ciężko jest mi pisać ten list. Nawet nie wiem, od czego powinienem zacząć. Może od tego, że skoro to czytasz, oznacza to, że mnie już nie ma przy Tobie. W każdym sensie znaczenia tego słowa.

Nie zauważyłem, kiedy ten czas tak szybko nam minął. Zdaje się, że ledwo wczoraj pierwszy raz się spotkaliśmy, a już dziś mamy się pożegnać. I to z mojej winy. Bo tak się składa, że obiecałem sobie, że w dniu moich urodzin odejdę raz na zawsze. I nic nie będzie mnie w stanie powstrzymać. Nawet Ty. A może raczej zwłaszcza Ty.

Należy Ci się wyjaśnienie z mojej strony. A nawet więcej.

Wszystko zaczęło się po stracie mojej rodziny. Czas spędzony w szpitalu, a później poza nim, coś we mnie zmienił. Dzień, w którym wszystko straciłem, odmienił mnie i już nigdy nie byłem taki sam. Stałem się innym człowiekiem, cieniem samego siebie, który nijak nie potrafił podnieść się po zadanym ciosie. Odciąłem się od wszystkich i wszystkiego, nie mogąc znieść bólu i współczucia innych. Nie chciałem przebywać w towarzystwie ludzi, którzy byli szczęśliwi, mając całą swoją rodzinę, podczas gdy ja zostałem z niczym.

Próbowałem ze sobą skończyć. Nie raz, nie dwa już byłem o krok od śmierci. Zawsze coś mnie powstrzymywało, jakby jakaś niewidzialna siła nie chciała pozwolić mi opuścić tego świata. Szkoda, że to coś nie widziało, jak każdego dnia męczę się, nie mogąc oddychać pełną piersią.

I nagle, w całym tym chaosie pełnym żalu i bólu po stracie, pojawiłaś się Ty — piękna nieznajoma, która tańcem pokazywała, kim jest i wyznaczała nim ścieżkę życiową. Byliśmy kompletnie różni, a jednak jedno nas łączyło — oboje zostaliśmy naznaczeni przez śmierć. Z tą jednak różnicą, że Ty się pozbierałaś, a ja wciąż leżałem na dnie.

Od tamtego czasu wszystko się zmieniło, bo wkroczyłaś do mojego życia ze swoją szczerością i bezpośredniością. I podczas gdy Ty prawdopodobnie zakochiwałaś się we mnie, ja wciąż nie potrafiłem skończyć z przeszłością i czekałem na odpowiedni moment, by wreszcie odejść. Wiedziałem, że tak będzie, a jednak nie powstrzymałem Cię. I tego najbardziej żałuję.

Do tej pory każdego dnia czułem pustkę. Doskwierała mi samotność. Ale kiedy tylko Ty pojawiałaś się w pobliżu, wszystko znikało. Nie potrafiłem myśleć o niczym innym, jak tylko o Tobie. Stałaś się centrum mojego wszechświata. Przy Tobie czułem się bardziej sobą i lepiej radziłem sobie z uczuciami, jakie miałem w sobie, a jedno z nich wydawało mi się najważniejsze. Do tej pory nie wiedziałem, czym ono było, ale teraz zrozumiałem. To była nadzieja. Nadzieja, którą otrzymywałem od Ciebie na każdym kroku. Ty sama w sobie byłaś nadzieją. Moją nadzieją.

Pamiętasz, jak jednego razu powiedziałaś mi, że jesteśmy jak spadające gwiazdy? Nie do złapania. Miałaś rację. TY byłaś moją spadającą gwiazdą, moim marzeniem, które w jakimś stopniu się spełniło. Szkoda tylko, że wszystko to musiałem zaprzepaścić. Nie zasługujesz w żadnym stopniu na to, na co Cię naraziłem, tak samo, jak ja nie zasługuję na tak dobrą i ciepłą osobę jak Ty. Nie powinnaś była się we mnie zakochiwać. Mieliśmy umowę, powiedziałaś, że nie chcesz się we mnie zakochać. Ja też tego nie chciałem, bo wiedziałem, jak to się skończy. Zostawię Cię ze złamanym sercem tak, jak robię to właśnie teraz.

Nawet nie wiesz, jak jest mi z tego powodu przykro. Tak bardzo chciałbym Ci powiedzieć te dwa słowa; K O C H A M C I Ę. Problem jednak polega na tym, że sam nie wiem, jak to jest kochać i nie chciałbym częstować się pustymi słowami. Już dość się nasłuchałaś ode mnie bezwartościowych obietnic, których nigdy nie dotrzymam.

Przyszedł czas, żebym Cię przeprosił. Za wszystko; za moje kłamstwa, złamane obietnice i to, że miałem zostać, a jednak byłem zbyt słaby, żeby tak się stało. Szkoda, że nie widziałaś, jaki jestem naprawdę. Zepsuty. Zniszczony. Popękany. Niezdolny do naprawienia. Pozbawiony wszystkich dobrych uczuć.

Jak już mówiłem, zasługujesz na coś lepszego. Dlatego odejdę, mając nadzieję, że kiedyś się pozbierasz i o mnie zapomnisz.

Muszę Ci się do czegoś przyznać. Każdy dzień, który spędzałem z Tobą, pogrążał mnie. Byłem coraz bardziej na krawędzi i tylko Ty byłaś jedyną rzeczą, która powstrzymywała mnie od zeskoczenia z niej. Stałaś się moją kotwicą, której uczepiłem się tak bardzo, że zacząłem ciągnąć Cię razem ze mną na dno. Staczałem się, a Ty mimo to byłaś przy mnie. Tak strasznie mi przykro, że musiałaś przez to wszystko przejść, bo tak wiele jeszcze Cię czeka.

Nie wiem, co mi zrobiłaś, ale nie jestem już tym samym człowiekiem, którym byłem na samym początku naszej znajomości. Nie jestem też tym samym Jamesem, którym byłem kiedyś.

Pamiętasz, jak pocałowałaś mnie w policzek, a ja uciekłem? Chciałem więcej. Chciałem pocałować Twoje usta. Poczuć Twój smak. Poczuć Ciebie. Jeszcze nigdy w życiu nie czułem aż takiego pożądania. Chciałem mieć Cię całą dla siebie, chociaż dopiero co się poznaliśmy. Głupie, prawda? A jednak to sama prawda. Bo wszystko, co tutaj piszę, wszystko, co Ci wyznaję, jest prawdą. Zasłużyłaś na nią. Za długo oszukiwałem Cię i samego siebie, dlatego koniec z tym. Już nigdy więcej cię nie okłamię, przysięgam.

Wracając do sedna sprawy. Uczucia — to właśnie one odegrały tutaj kluczową rolę. Mówię to ja, chłopak, który nie potrafi zrozumieć, co w nim siedzi. One zżerały mnie od środka. Każdego dnia zjadały kawałek mnie. Myślałem, że przez to umrę. W końcu nie wytrzymałem. Tamtego dnia w wesołym miasteczku, kiedy byliśmy razem na diabelskim młynie, wyglądałaś tak pięknie. Jaśniałaś jak gwiazda. Moja spadająca gwiazda. Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem Cię. Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem. A wiesz, co było w tym wszystkim najlepsze? Że nie odepchnęłaś mnie. Zamiast tego objęłaś mnie swoimi małymi rączkami.

Wtedy przepadłem na dobre.

Wszystko, co działo się potem, wydawało się snem. Pierwszy raz od dawna byłem szczęśliwy. Za dnia nie mogłem się Tobą nacieszyć, a w nocy zaś nie potrafiłem zmrużyć oka, wiedząc o czekającym nas końcu. Końcu, który sam zapoczątkowałem.

I kiedy wydawało mi się, że wszystko jest w porządku, Brad otworzył mi trochę szerzej oczy na to, co robię. Dogadzając sobie, krzywdziłem Cię. Nawet nie wiesz, jak bardzo bolało mnie, kiedy porzuciłem Cię. Ale musiałem to zrobić.

Dzień po tym pojechałem do rodziny. Byłem załamany i nie wiedziałem, co robić. Wtedy uświadomiłem sobie, jak bardzo samotność jest do bani. Nie chciałem spędzić ostatnich dni samotnie. Dopiero wtedy zrozumiałem, jak wiele dobrego wnosisz w moje życie i że nie potrafiłem funkcjonować. Cieszę się, że tamtego dnia czekałaś na mnie. Wiedziałem, że Ci zależy, ale wtedy przekonałem się jak bardzo.

Później robiłem wszystko, żeby tylko Cię uszczęśliwić. A kiedy opowiedziałem Ci o wypadku, odczułem taką ulgę, jakiej nie czułem nigdy wcześniej. Nie znienawidziłaś mnie, za co Ci dziękuję.

Potem był koncert, na który tak się ucieszyłaś. Robi mi się ciepło na sercu, kiedy przypominam sobie Twoją radość. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że pod wpływem chwili zrobiliśmy tatuaże. Ja wybrałem fragment życia, który przypomina mi Ciebie, żeby już zawsze pozostał przy mnie. Kawałek, który jest na twoją cześć.

Dziękuję Ci za ten dzień, który spędziliśmy razem. Miał być on twoją odskocznią, ale tak naprawdę chodziło o mnie. Nie mogłem przestać myśleć o moich planach, dlatego zabrałem nas na przejażdżkę. To była cudownie spędzona chwila, którą chciałem zapamiętać do końca życia, bo oboje czuliśmy szczęście. Oboje na nie zasługiwaliśmy.

Zbliżamy się do końca. Bo w końcu nadszedł dzień Twojego występu. Wtedy, na scenie, wyglądałaś zjawiskowo. Jakby to właśnie było Twoje miejsce. Prawdopodobnie jest. Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz ze swojego marzenia, tylko i wyłącznie z mojego powodu. Nie warto.

W ten sposób dotrwaliśmy do tej sytuacji. Do tego momentu. Do dnia moich urodzin. Dałaś mi najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek mogłem dostać – dałaś mi siebie. I gdyby nie to wszystko, co mnie przerosło, zostałbym. Zostałbym z Tobą do kresu moich dni, bo byłaś jedynym dobrym aspektem mojego życia, dla którego chciałem żyć. Chciałem żyć, dla Ciebie, ale brakło nam czasu. Ja go nam nie dałem.

Chciałbym wynagrodzić Ci całą krzywdę, którą Ci wyrządziłem. Wiem, że samo przepraszam nic nie da, ale może jednak spróbuję.

P R Z E P R A S Z A M!

Jestem świadomy, że na to za późno.

Proszę, zrób dla mnie jedną rzecz — spełniaj swoje marzenie. Tańcz. Tańcz i nigdy nie przestawaj. Wtedy jesteś taka szczęśliwa i piękna, że patrzenie na Ciebie sprawia mi ból, a i tak nie mogę odwrócić wzroku. Idź do tej prestiżowej szkoły tanecznej. Mam pewność, że się tam dostaniesz. Posiadasz talent jak mało kto.

Zaopiekuj się też Patałachem. Lubi Cię i nie chciałbym, żeby trafił do schroniska. Nie chcę, żeby pies mojej siostry został całkiem sam. Nie może się czuć tak jak ja. Weź go pod swoje skrzydła, Donatan na pewno ucieszy się z tego.

Mam dla Ciebie jeszcze jedną wiadomość, która może niekoniecznie Ci się spodobać, ale podjąłem już decyzję i nic jej nie będzie w stanie zmienić. Wszystkie moje pieniądze, oszczędności oraz to, co mam, od teraz należy do Ciebie. Wydajesz się odpowiednią osobą, która może tym wszystkim rozporządzić. Z pomocą wuja Arthura, który z czasem się do Ciebie odezwie, bo go o to poprosiłem, założyłem Ci konto, z którego opłacisz szkołę, bo mam nadzieję, że do niej pójdziesz. Uda Ci się. Wierzę w to. Podążaj za marzeniami i nie odwracaj się, patrząc w przeszłość tak, jak ja to robiłem. Tylko zobacz, jak to się dla mnie skończyło.

Bardzo chciałbym Ci teraz powiedzieć, jak bardzo Cię kocham, ale dobrze wiesz, że nie mogę. Nie potrafię powiedzieć, a raczej napisać, tych dwóch słów. Nie dałbym rady zawrzeć w nich wszystkich uczuć, jakie kiedykolwiek we mnie wywołałaś. Nic nie jest w stanie tego opisać ani oddać.

Uwierz mi, że próbowałem Cię pokochać. Każdego dnia, patrząc na Ciebie, czułem, że byłbym w stanie to zrobić. Ale nie udało mi się. Nie potrafię kochać. Czy to głupie? Zapomnieć, jak to jest kochać? Jak to jest być kochanym? Nie wiedzieć, jak to jest czuć? Zasłużyłaś na to, a ja nie mogłem i nie mogę Ci tego dać. Kolejny raz zawiodłem. Ale to już ostatni raz, kiedy coś mi nie wychodzi. To był ostatni błąd w moim życiu.

Może w innym świecie, w innej rzeczywistości powiedziałbym Ci, że Cię kocham.

Cassie, byłaś moją drogą do skończenia tego koszmaru, z którego nie potrafiłem się obudzić. Przepraszam, że tak wyszło. Nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić. Kiedyś pragnąłem cofnąć czas, ale gdybym teraz miał taką możliwość, nie skorzystałbym z niej. Może miałbym wciąż swoją rodzinę, ale nie posiadałbym Ciebie. Byłaś moja cały miesiąc i uwierz mi, to był najlepszy okres w moim życiu. A wszystko to dzięki Tobie. Jestem Ci za to wdzięczny.

Na zawsze Twój,

James

PS: Chciałbym wierzyć, że kiedyś pochylę się nad Tobą i szepnę Ci te dwa słówka na ucho, a wtedy nie będą one pustą obietnicą. Będą wszystkim tym, co do Ciebie czułem, czuję i będę czuł, choćby to miało mnie zabić.

K O N I E C

Płakałam, pisząc poprzedni rozdział i ten epilog. Mam nadzieję, że w jakiś sposób Was poruszyłam. Zaraz wstawię dodatek i podziękowania. Koniecznie zajrzyjcie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top