Rozdział 5

Pov Gabriel

Stałem oparty o drzewo. Patrzyłem jak wchodzi do parku. Wyciągnęła z uszu słuchawki po czym je schowała. Obserwowałem jak rozgląda się po parku zawiedziona. No cóż.. Wypadałoby się pojawić. Zaczęła iść w moją stronę dróżką. Schowałem na szybko skrzydła, co sprawiło mi nie miłosierny ból. Odezwałem się dopiero, gdy prawie mnie ominęła.

- A jednak się pojawiłaś - podskoczyła w miejscu. Odwróciła się i spojrzała mi w oczy. Widać w nich było dezorientację. No bo przecież mnie tu chwilę temu nie było. Prychnąłem w myślach. Oderwałem się zesztywniały od pnia.

- Kim ty jesteś? - zapytała się mnie niepewnie. Zachichotałem z jej ufności względem mojej osoby.

- Och, skarbie zadajesz niewłaściwe pytanie zapamiętaj to - powiedziałem rozbawiony całą tą gierką.

- Okej.. To jakie powinno być to właściwe? - mruknęła tak cicho, że ledwo ją usłyszałem a mam znakomity słuch.

- Czego mogę chcieć od ciebie - odparłem swobodnie z drwiącym uśmiechem na twarzy.

- A co niby możesz chcieć ode mnie, co? - powiedziała drwiąco zakładając ręce na piersi. No proszę.. Jaka pyskata jest ta mała.

- Spokojnie mała. Zależy mi tylko na twojej duszy - zaśmiałem się sztucznie. - Jestem Gabriel Angelo - wyciągnąłem rękę w jej stronę. Spojrzała skonsternowana na moją dłoń. Nie wyciągnęła swojej więc ją opuściłem.

- Jesteś psychopatą, gwałcicielem, czy może seryjnym mordercą? - parsknąłem niepohamowanym śmiechem z tego absurdu. Gdyby tylko znała prawdę co zamierzam jej zrobić, to uciekłaby z krzykiem ode mnie.

- A wyglądam ci na kogoś takiego? - uniosłem brew.

- Ach no tak.. - palnęła się dłonią w czoło. - Zapomniałam, że wyglądasz mi na geja - na te słowa zrzedła mi mina i jak to teraz ludzie mówią..? Opadła mi kopara..? Coś w ten deseń.

- Wiesz co? Wielkie dzięki - mruknąłem zawiedziony. Parsknęła śmiechem na moją reakcję. Miała taki słodki śmiech.. Otrząśnij się stary..! Zbeształem siebie w myślach.

- Spokojnie, żartowałam. Jestem Evelyn Evans. Mów mi jak wszyscy Eve. To co? Biegniemy? - skinąłem głową na jej pytanie i powoli zaczęliśmy biec.

Zerkałem na nią od czasu do czasu niepewny jak tego dokonam. Czy byłbym w stanie ją zabić? Najpierw trzeba by było nawiązać więź. Musiałaby mi zaufać. A od czegoś trzeba zacząć. Udałem potknięcie i się wywaliłem wystawiając nogę tak by przeze mnie przeleciała, ale nie dosłownie w tym znaczeniu. Wylądowała tuż przede mną.

- Uch.. Przepraszam - powiedziałem wstając i wyciągając dłoń by jej pomóc podnieść się z ziemi. Muszę udawać miłego.. Nie lubię być kimś, kim nie jestem.

- Tak - sapnęła. - Czyli jednak jesteś upośledzony - podniosła się bez mojej pomocy i otrzepała z błota.

- Hahaha, ale tylko tak troszeczkę - podniosłem dłoń i zbliżyłem palec wskazujący do kciuka na kształt czegoś w rodzaju litery C. Zaczęła się śmiać jak wariatka i to okazało się zaraźliwe, bo po chwili i ja się śmiałem. Uśmiechnąłem się swobodnie. Tak dawno nie czułem się taki.. Szczęśliwy..? Nie.. To nie to słowo.. Swobodnie..? Już prędzej.

Zaczęliśmy iść drogą do głównej ulicy. Rozmawiało nam się dziwnym trafem przyjemnie. Nigdy nie czułem się tak przy żadnym człowieku czy aniele. Pytała o tak wiele rzeczy jak na przykład o szkołę, rodzinę, skąd pochodzę.. Odpowiadałem zdawkowo i tyle ile mogłem jej powiedzieć wiedziała. Przeszliśmy cały park i wyszliśmy po drugiej stronie. Ruszyliśmy chodnikiem i postanowiliśmy obejść park. Samochody mijały nas z zawrotną prędkością. To mi podsunęło pomysł jak to wykonać. Temat przeszedł na najdziwniejsze sny jakie mieliśmy w życiu.. I co ja jej powiem..? Przykro mi, ale rzadko miewam sny? Chyba w tym momencie palnąłem największą gafę przez stulecia swojej egzystencji.

- Śniło mi się, że przyszła do mnie ładna dziewczyna i wykorzystała mnie seksualnie - wyrzuciłem na jednym tchu. Gdy do mnie dotarło co powiedziałem, to miałem ochotę przywalić sobie w ten tępy zakuty łeb jakimś młotem.

- Hahaha.. Że co? Ale ty masz wyobrażenia stary.. Bardziej się pogrążyć obrzydliwym zboczeniem nie możesz - wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.

- Oj daj spokój on nie jest taki obrzydliwy - mruknąłem zawstydzony do niej. Zaraz.. Od kiedy ja się wstydzę? Przecież jestem Archanioł Gabriel.. Weź się w garść chłopie, bo się sypiesz..

- Ej.. To nie mi się śniło, że ktoś do mnie przychodzi tylko po to, aby wykorzystać mnie seksualnie - powiedziała z rozbawieniem. Ewidentnie się ze mnie nabijała. W pewnym sensie nie dziwię jej się, bo jakbym ja coś takiego usłyszał też bym się nabijał.

- Oj daj spokój.. Nie zgrywaj niewiniątka mała - Prychnąłem udając pewnego siebie. Co ta dziewczyna ze mną robi? - A ty jaki miałaś najdziwniejszy sen? Ja ci swój powiedziałem.

- Nie no.. - mruknęła pocierając niepewnie tył głowy. - Mi się kiedyś śniło, że przerabiam zwykły cukier na ten w kostkach.

- Serio..? - powiedziałem krztusząc się ze śmiechu. Tego się nie spodziewałem. To kompletnie wybiło mnie z rytmu i doprowadziło do niepohamowanego ataku śmiechu. - Dobra.. Nie miałem racji. Twój sen wygrał.

- Miałeś kiedyś jakąś kontuzję? - zapytała się jednocześnie zerkając na mnie. O kuźwa.. Coś trzeba wymyślić.. W co teraz grają ludzie..? O..! Już mam!

- Tak.. Jak rzucałem piłką, skręciłem kostkę - uśmiechnąłem się drwiąco na to kłamstwo.

- Czyli piłka 1 : 0 ty.. - spojrzałem rozbawiony na jej logikę i brnąłem dalej w to kłamstwo.

- Boisko z tartanem było do dupy i tam się wyglebałem.

- Grawitacja 2 : 0 ty, boisko 3 : 0 ty..

- Twój tyłek 4 : 0 ja - wyszczerzyłem zęby a ona mnie walnęła w ramię. Udałem, że mnie to boli i oboje zaczęliśmy się śmiać.

Przekomarzaliśmy się i przepychaliśmy na całym chodniku. W którymś momencie popchnąłem ją na tyle mocno by wylądowała na jezdni tyłkiem. Zaczęła powoli się podnosić otrzepując ręce.

- Uważaj! - krzyknąłem udając niewiniątka a mój wrzask rozniósł się echem.

Opony nadjeżdżającego czarnego samochodu z piskiem starały się wyhamować i uniknąć zderzenia. Odwróciła się i patrzyła w jego światła. Stała jak sparaliżowana. Widać było w jej oczach przerażenie. To działo się jak w zwolnionym tępie. Nie lubiłem tego. Rozłożyłem prędko skrzydła by uniknąć pytań. Obserwowałem ją niewidzialny. Zaczęła krzyczeć jakby ją obdzierano ze skóry. Oprócz mnie, jej i tego samochodu nikogo tu nie było. Widziałem jak samochód w nią uderza a jej ciało leci do tyłu i ląduje z trzaskiem na ziemi. Czułem jej rozdzierający ból. Zaraz on zniknie.. Patrzyłem jak wykrwawia się na asfalcie. Jej ciało było już do niczego. Przyjechała wezwana przez kierowcę karetka i wybiegła para ratowników. Widziałem jak jej dusza się odrywa i materializuje parę metrów dalej.
Poruszyła palcami i podniosła dłoń do głowy i po chwili usiadła. Zadrżała z zimna. Jest to jeden z pierwszych skutków ubocznych gwałtownej śmierci.

- Ona nie oddycha.. Trzeba wentylować.. - spojrzała w bok na ratowników walczących o jej życie. Założono jej maseczkę wspomagającą oddychanie i próbowano zatamować krwotok.

- Poddaj się.. Nie walcz.. Takie było twoje przeznaczenie - powiedziałem tuż za nią a ona się odwróciłam i zobaczyłam mnie ze skrzydłami. Zerwała się z ziemi i przetarła z energią oczy.

- Ty masz.. - zaczęła i urwała gapiąc się na mnie z otwartymi ustami.

- Skrzydła? - zapytałem z rozbawieniem. - Tak.. Jestem aniołem.. I twoim przeznaczeniem jest śmierć.. Więc nie walcz - spojrzałem na nią i użyłem swoich anielskich mocy by się poddała mej woli.

Skinęła jak zahipnotyzowana głową. Przeniosła wzrok na swoje zakrwawione ciało. Przestała się opierać. Widać to było na pierwszy rzut oka. Jej dusza odcinała się od ciała i słabła. Zemdleje, ale jak się ocknie zacznie nabierać sił.

- Tracimy ją - te słowa trafiły we mnie jak bryła lodu. No popatrz do czego doprowadziłeś.. Ty przyczyniłeś się do jej śmierci. - Ona nie żyje.. Czas zgonu?

- Dziewiętnasta pięćdziesiąt dwie - Powiedział mężczyzna patrząc na zegarek.

Zaśmiała się histerycznie po czym opadła na twardą nawierzchnię. Powoli podszedłem i podniosłem jej duszę. Była leciutka niczym piórko. Rozłożyłem skrzydła i wzbiłem się z nią w powietrze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top