𝚇𝚅𝙸
Przez naszą małą wycieczkę spóźniłam się na rehabilitację. Cezar zapewnił mnie, że uprzedził Isaaca, że tak może być, więc jakoś szczególnie się tym nie przejęłam. Weszłam do sali, w której zawsze się spotykamy i wzrokiem szybko odnalazłam swojego rehabilitanta. On jak zawsze szeroko się uśmiechał. Naprawdę podziwiam tego wilkołaka, za to ile ma w sobie siły. Ja nie dałabym rady tyle się uśmiechać.
- Dzisiaj odhaczymy sobie ten masaż co? - Zaproponował i zanim odpowiedziałam, ruszył do odpowiedniej sali.
- Dobra. - Odpowiedziałam, jakby moje zdanie naprawdę mogło się liczyć.
Ruszyłam za nim, nie zamierzając zostawać z tyłu. Weszłam do stosunkowo niewielkiej sali, a mój wzrok skupił się na specjalnym łóżku do masażu obok którego stanął Isaac. Bez słowa podeszłam, o na nim usiadłam. Wilkołak o nic nie pytać pomógł mi pozbyć się szyn.
- Zdejmiesz spodnie? - Spytał, chociaż wiedziałam, że to konieczne i było to raczej pytanie zadane, by nie wyszło to aż tak dziwnie.
- Jasne. Jednak będzie łatwiej, jeśli mi pomożesz. - Poprosiłam, a on skinął głową.
Położyłam dłonie na łóżku i uniosła biodra to góry. Isaac zsunął ze mnie spognie, a ja ponownie usiadłam normalnie. Wilkołak odłożył ubranie gdzieś na bok i stanął obok mnie.
- Połóż się i zresztą wiesz co będzie dalej. - Stwierdził darując sobie zbędne tłumaczenie.
- Pewnie. - Pomagając sobie rękami, położyłam się na płasko a Isaac podszedł bliżej moich nóg.
- Skąd te otarcia na nogach? - Spytał, a ja poczułam, że dotyka moich nóg, najpewniej je oglądając.
- Nie mam pojęcia. - Skłamałam, wpatrując się w biały sufit. - Nawet nie wiedziałam, że tam są. - Kontynuowałam ciesząc się, że nie muszę na niego patrzyć.
- Udam, że Ci wierzę. - Rzucił, a ja czułam jak zaczyna masaż.
Jego dotyk był dla mnie wyczuwalny tylko w niektórych miejscach. W większości przypadków było to przyjemne. Nie licząc okolic żył, które napuchły pod wpływem tojadu. Tam, jeśli tylko znalazło się miejsce czułe na dotyk, to niemal każda próba dotknięcia tej okolicy kończyła się bólem.
- Nie uważasz, że nosisz je za często? - Dopytał, najpewniej odnosząc się do szyn.
- Nie. - Zapewniłam, chociaż doskonale wiem, że on wie swoje. W końcu zna się na tym, co robi.
- Posłuchaj wiem, że to dla ciebie ważne, bo dzięki nim czujesz się minimalnie normalniej, jednak nie powinnaś tego nadużywać. To może naprawdę źle się skończyć. - Oświadczył, jakbym naprawdę nie zdawała sobie z tego sprawy.
Wiedziałam, że nie powinnam tego nadużywać. Tak samo, jak wiedziałam, że noszę szyny za często i przez zbyt długi czas. Jednak nie byłam w stanie z nich zrezygnować. Bo jeśli nie one to wózek. A on był jak kula u nogi. Na nim już kompletnie nie byłam w stanie poczuć się normalnie.
- Nie obraź się, bo wiem, że znasz się na swojej pracy. I wiem, że jesteś w to świetny jednak osoba, która tego nie przeżyła, nigdy nie zrozumie jak to jest. - Stwierdziłam, bawiąc się palcami.
- Masz rację. Nigdy nie rozumiem, jak to jest stracić czucie w nogach. Jednak wiem, że w twoim wypadku nie jest jeszcze tak źle. Bo jednak masz na tyle czucia, by iść w szynach. Niektórzy po wypadach są przekłuci do wózka pozbawieni innych możliwości.
- Wiem. Jednak nie umiem tego docenić. - Przyznałam świadoma własnej głupoty. - Bo zawsze, kiedy chciałabym się z tego cieszyć, przypomina mi się, że to niewiele zmienia. To nie sprawi, że na nowo będę mogła zostać wojskową.
- Świat nie kończy się na wojsku. - Oświadczył, jakby to wcale nie było takie oczywiste.
- Jednak ja właśnie w tym byłam dobra. Temu poświęciłam życie i nie wiem, co będę robić kiedy tego zabraknie. - Wyjawiłam kompletnie przybita. - Mój świat kończy się na wojsku.
Isaac nic nie odpowiedział. Kontynuował, jedynie to co robił a ja czułam, że cały mój dobry humor poszedł się paść. Czułam się dobita i boleśnie uświadomiona o własnej stracie.
- Przeniosę się teraz na brzuch. Tam może bardziej boleć. - Wyjaśnił, a ja jedynie skinęłam głową. - Mogę? - Spytał, łapiąc brzegi mojej koszulki. Ja ponownie jedynie skinęłam głową.
Wilkołak podciągnął moją koszulkę do samych piersi i zaczął oglądać mój brzuch. Jeszcze nie miał tej wątpliwej przyjemności, by go zobaczyć. Dopiero po chwili zabrał się do masowania go. Poczułam okropny ból. Jakby kopał mnie z całej siły, a coś wewnątrz mnie pękało pod siła uderzeń. Zacisłam zęby, by jakoś to znieść. Jednak jak się okazało, to wcale nie było takie proste.
- Przestań. - Poprosiłam czując, że dłużej tego nie zniosę. On momentalnie zabrał ręce.
- Kiedy ostatnio badał cię lekarz? - Spytał, a ja starłam łzy które popłynęły mi z oczu.
- Kiedy byłam w ośrodku. Dzień przed wyjazdem. - Doprecyzowałam, powoli podnosząc się do siadu.
- Powinnaś iść do lekarza. Ktoś powinien sprawdzić, czy na pewno wszystko jest w porządku. - Stwierdził, sięgając po moje spodnie.
- Pójdę. - Obiecałam, chociaż wiedziałam, że wątpliwe jest, iż to zrobię. Miałam naprawdę dosyć lekarzy i szpitali.
Isaac pomógł mi się ubrać, co przyszło mi nieco z trudem przez ból w brzuchu. Przez głowę przeszłą mi myśl, że może naprawdę coś jest nie w porządku. Może coś pękło lub zostało przeciążone. Szybko jednak odrzuciłam tę myśl. Ból na pewno zaraz ustąpi. Muszę tylko wrócić do domu i położyć się do łóżka. No i wziąć te cholerne tabletki.
- Do jutra. - Rzuciłam i opuściłam pomieszczenie.
Powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Brzuch cały czas bolał, jenak skutecznie odrzucałam myśli o tym, że coś może być nie tak. Wolałam skupić się na myśleniu o tym, co teraz dzieje się w sprawie buntowników. Stali się oni dużo bardziej śmiali. I stali się tak wielkim problemem, że, zwołano w ich sprawie naradę. A to raczej się nie zdarza.
W końcu udało mi się dotrzeć do domu. Byłam z tego powodu niewiarygodnie szczęśliwa. Marzyłam już tylko o łóżku i świętym spokoju.
- Octavio. - Mój ojciec jak zawsze postanowił pokrzyżować mi plany.
- Coś się stało? - Spytałam, przenosząc na niego spojrzenie.
- Nie idziesz na obiad? Powinnaś coś zjeść i mam Ci coś ważnego do powiedzenia. - Oświadczył, a ja wiedziałam, że tak łatwo nie odpuści.
- Przyjdę. Tylko muszę wziąć leki. Niektóre powinnam jeść przed posiłkiem. - Skłamałam i ruszyłam do swojego pokoju.
Weszłam do środka i zamkłam za sobą drzwi. Podeszłam do szafki nocnej i wyjęłam z niej leki przeciwbólowe. Przez chwilę się wahałam, jednak ostatecznie wzięłam cztery tabletki. Chyba potrzebuje mocniejszych leków. Popiłam je woda, bo w tym momencie nie miałam pod ręką nic lepszego. Postanowiłam odczekać aż leki zaczaną działać i dopiero wtedy iść wysłuchać co tak ważnego ma mi do powiedzenia ojciec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top