𝚇𝙸𝚇
Cezar prowadził mnie po raz kolejny w nieznanym mi kierunku. Ten facet po prostu uwielbia mnie ciągać po różnych miejscach. I pewnie, gdyby nie pieczenie w nogach byłabym z tego faktu dużo bardziej zadowolona. Potrzebowałam świeżego powiatrza, by poczuć się lepiej. I pewnie byłoby super, gdyby nie cały ten dyskomfort. Chyba nie chce wiedzieć jak będą wyglądać moje nogi, po całym dniu chodzenia. W końcu dotarliśmy na miejsce, gdzie znaleźliśmy się po naszym pierwszym spacerze. Mentalny usiadł na ziemi, a ja usiadłam naprzeciw niego.
- Chyba wiem jak ci pomóc. Jednak nie ukrywam, że raczej ci się to nie spodoba. - Oświadczył, od razu przechodząc do konkretów.
- Więc mów. - Poprosiłam, bawiąc się kosmykiem czerwonych włosów.
- Twoja blokada tyczy się tego, co było. Najpewniej jej najmocniejsza część utworzyła się u ciebie w dzieciństwie. Jeśli wejdę do twojego umysłu, możemy wrócić do blokujących cię wspomnień. Wtedy, jeśli pogodzisz się z tym co się stało, najpewniej blokada zniknie.
Patrzyła na niego, uważnie analizując jego słowa. Pewnie takie posunięcie było ryzykowne i nie powiedziane, że sobie poradzę. Jednak zawsze było to jakaś nadzieja. A ja nigdy nie przepuszczam, szans na to by było lepiej. Lub przynajmniej staram się ich nie przepuszczać.
- Więc to zróbmy. - Zgodziłam się, po chwili namysłu a ten podniósł się z ziemi i podszedł bliżej mnie.
- Mówi się, że jest to docieranie na granice. Dlatego, że dobieramy do często najgorszych wspomnień, przez co osoby często znajdują się na granicy własnej wytrzymałości.
- Znajduje się na tej granicy od przebudzenia ze śpiączki. Więc spoko mam doświadczenie. - Zapewniłam zadzierając głowę do góry, by na niego spojrzeć.
- Więc zaczniemy. - Uklęknął za moimi plecami. - Zamknij oczy i się rozluźnij. W odpowiednim momencie zacznij gonić lisa. Domyślisz się, o co chodzi w trakcie. - Wyjaśnił, a ja wykonałam jego polecenie.
Po chwili poczułam jego palce na moich skroniach. Ogarnęła mnie ciemność i dziwna pustka. Rozejrzałam się do okoła, jednak otaczała mnie jedynie nieprzenikniona ciemność. Postawiłam pierwszy niepewny krok, ruszając przed siebie. Aż w końcu moja uwagę przykuły drzwi znajdujące się kilka metrów przede mną. Podeszłam do nich i je otworzyłam, a kiedy przekroczyłam ich próg, znalazłam się w czym w rodzaju biblioteki. Jednak nie do końca. Stały tam regały i było mnóstwo książek, jednak te było porozrzucane i poukładane w przypadkowej kolejności. Szłam przed siebie, aż nagle poczułam jak jedna z książek uderza mnie w głowę.
- Cholera. - Sykłam, odruchowo kładąc dłoń na bolącym miejscu.
Schyliłam się i podniosłam książkę. Na jej okładce widniała data. Musiałam mieć wtedy z pięć lat. Otworzyłam ją i wtedy oślepił mnie jasny blask.
Nagle znalazłam się na korytarzu własnego domu. Kiedy usłyszałam spokojny głos mojej mamy, ruszyłam w jego kierunku. Tak znalazłam się w sali do ćwiczeń znajdującej się na najwyższym piętrze domu.
- I tak mi nie wychodzi. - Rzuciła zrezygnowana dziewczynka o płomiennie czerwonych włosach. Moja pięcioletnia wersja.
- Nie prawda kochanie. - Mama dziewczynki i w sumie też moja uklękła przy niej i pogłaskała ją po włosach. - Kiedyś się nauczysz. Musisz tylko się skupić. - Oświadczyła i wyciąga rękę przed siebie. Ruchem dwóch palców przesunęła puszkę ustawioną na stole. - Widzisz to bardzo łatwe.
- Może dla ciebie. - Zauważyła, przybita dziewczynka. - Może ja po prostu nie mam twoich mocy? Przecież widzisz, że nawet łatwe rzeczy mi nie wychodzą.
Kobieta westchnęła cicho i przytuliła do siebie dziewczynkę. Ta wtuliła się mocno w mamę.
Nagle ogarnął mnie kolejny błysk światła. Potknęłam się i tylko dzięki oparciu się dłonią o ścianę nie zaliczyłam spotkania z podłogą. Wyprostowałam się i rozejrzałam po korytarzu. Kiedy zobaczyłam idącą przez niego dziewczynkę, ruszyłam w jej ślady. Dopiero ten straszny głos, który od dziecka śni mi się w koszmarach, mnie zatrzymał.
- Wyjątkowo nie udało wam się to dziecko. - Stwierdził oburzony Nired.
Spojrzałam na dziewczynkę, która przyległą do ściany obok uchylonych drzwi. Widocznie zamierzała posłuchać rozmowę dziadka i rodziców. A ja już wiedziałam, że to nie skończy się dobrze.
- Tato skończ. - Poprosił mój ojciec. - Octavia jest jeszcze mała. Nie wszystkim wychodzi od samego początku.
- Jednak jej nic nie wychodzi od pół roku. Może nie odziedziczyła mocy po matce? - Zasugerował, a ja podeszłam do drzwi. Za nimi jednak kryła się tylko ciemność.
- Możliwe, że jest tylko hybrydą jak ty. - Zasugerowała moja matka, a ja przeniosłam wzrok na dziewczynkę.
- Miały być trybrydy, a rodzą się hybrydy po prostu cudownie. - Rzucił mój oburzony dziadek, a ja widziałam jak w oczach dziewczynki zbierają się łzy.
- To nie jej wina, że taka się urodziła. - Broniła mnie matka, jednak ojciec siedział cicho. - Poza tym to dziecko nie twoja zabawka. - Warkła i poniosła się gwałtownie z miejsca, aż krzesło przewróciło się uderzając o podłogę.
- To rozpieszczony bachor, który nie umie się zachować i sprostać najprostszym oczekiwanią. Może gdybyście jej tak nie rozpuścili, teraz mogłaby używać mocy.
- Jesteś nienormalny. - Z ust mojej matki wydobył się krzyk. - A ty nic kurwa nie powiesz? - Zwróciła się najpewniej do męża. - Nie obronisz własnej córki, bo za bardzo boisz się ojca? Pozwolisz tak mówić o swoim dziecku! Nie przypominasz już tego człowieka, za którego wyszłam.
- Octavio skarbie co ty tutaj robisz. - Mój wzrok przeniósł się na Sekfane moją babcie, która wyszła z zza rogu.
Dziewczynka uniosła wcześniej sposznona głowę, a ja mogłam dostrzec łzy spływające po jej policzkach. Wilczyca chciała do niej podejść, jednak ta uciekła z płaczem.
- Octavia! - Usłyszałam wołanie mamy, jednak nie mogłam jej zobaczyć.
Otworzyłam oczy i pierwszym co ujrzałam, był Cezar. Leżałam z głową na jego kolanach. Podniosłam, się ostrożnie czując, że i ja się popłakałam.
- Wiem, że to może średnio moment jednak chciałbym Ci wyjaśnić parę rzeczy. - Wyjaśnił ostrożnie, a ja skinęłam głową na znak zgody i spojrzałam na niego. - Ta niby biblioteka i zbiór twoich wspokień, które starałaś się wyprzeć. Dlatego leżą bez ładu i składu w twojej podświadomości. Ta książka, która spadła to było wspomnieniem, które chciałem byś zobaczyła. Nie mogłaś zobaczyć tego co było za drzwiami, bo jako dziecko tego nie zobaczyłaś. Możesz zobaczyć, poczuć, usłyszeć tylko to, co widziałaś, słyszałaś i czułaś w tym wspomnieniu lata temu. Takie wspomienie można by uzupełnić na przykład wspomnieniem twojego ojca i wtedy mogłabyś zobaczyć to, co działo się w gabinecie i kędy dowiedzieli się, że ich słuchasz. - Wyjaśnił i położył dłoń na moim ramieniu. - Na pewno chcesz brnąć w to dalej?
- Jeśli się z tym nie uporam będzie mnie to prześladować, aż do końca życia. Muszę się z tym zmierzyć, zamiast to wypierać. Jako dziecko tego nie wiedziałam, jednak teraz już wiem.
I wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałam. Cezar mocno mnie przytulił, okazują mi w ten sposób wsparcie. Odwzajemniłam jego gest, nie widząc czy mam na tyle siły, by to przetrwać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top