𝚇

Mentalny chciał udać się ze mną na spacer. W sumie to nawet nie wiem, jaki miał być tego cel. Jednak bez zbędnych pytań, czy dyskusji po prostu się zgodziłam. Szliśmy przez teren, a ten z zaciekawieniem przyglądał się trenującym żołnierzą. Należeli oni do swoistej elity. Ochraniali rodzinę królewską, dlatego nikt nigdy im nie odpuszczał. Spędzali całe dnie na trenowaniu. Jednak oni wydawali się to lubić. Pamiętam jak, przyglądałam im się za dzieciaka. To dzięki nim zapragnęłam być wojskową. No i dzięki mamie. Ona zawsze mnie wspierała. A czasem nawet wydawało mi się, że tylko i wyłącznie ona mnie rozumie i chce wspierać w spełnianiu marzeń.

- Byłaś wojskową prawa? - Spytał, mentalny wyrywając mnie z zamyślenia. - Trochę o tobie słyszałem.

- Naprawdę? - Spojrzałam na mężczyznę, który był nieco wyższy niż ja. - A słyszałeś raczej te dobre czy złe rzeczy?

- Miałaś opinie dobrego przywódcy i sprawnej wojskowej. Utrata ciebie była ciosem dla oddziału.

- Poradzą sobie. Nie ja jedna odeszłam. Czy stałam się niezdolna do służby. - Wzruszyłam ramionami, stawiając kolejny niepewny krok.

- Mam pytanie. Służyłaś z tymi czerwonymi włosami? To raczej nie pomaga przy kamuflażu. - Stwierdził, przyglądając mi się uważnie.

- Byłam kojarzona po tych włosach. W ogóle kolor czerwony był dla mnie charakterystyczny. A kiedy przyszło do kamuflażu to włosy się związywało i wrzucało pod kurtkę i zakładało czapkę. Lub upychało się je pod czapkę. - Wyjaśniłam, wracając wspomnieniami jeszcze do czasu służby. - Wiesz, mówili mi Red a ksywa zobawiązuje.

- Serio mówili ci czerwony? - Spytał wyraźnie rozbawiony. - Myślałem, że w wojsku raczej nadaje się ksywy od specjalnych umiejętności i takich tam a tobie nadali ksywę po kolorze włosów.

- Większość mentalnych jednak się farbuje. - Wzruszyłam ramionami. - Poza tym, kiedy nie byłam w mundurze, często chodziłam ubrana na czerwono. A no i to się w ogóle wzięło z tego, że jeden z chłopaków nie pamiętał mojego imienia i zawsze zwracał się do mnie Red. Na, a potem przez włosy i styl ubierania to się przyjęło.

- Wiesz, niegdy bym nie powiedział, że służyłaś. - Oświadczył, a ja jedynie westchnęłam ciężko.

- Bo tak nie wyglądam. Postrzał i to wszystko, co z nim związane mnie zniszczyło. Zresztą widzisz sam. - Wskazałam na nogi, chociaż wiedziałam, że nie sposób tego nie zauważyć.

- Opowiesz mi o wypadku? - Spytał, a mnie zszokowało. Nie lubiłam o tym rozmawiać. I nikomu o tym nie mówiłem.

- Wolałabym nie. - Rzuciłam, uciekając od niego wzrokiem. - W ogóle co cię tak wzięło na wypytywanie mnie o przeszłość?

- To ważne. Widzisz moce mentalne, są związane z umysłem a to skomplikowany ogran. Moce mogą być przez niego ograniczane i wybudzanie przez silne emocje. U ciebie właśnie tak jest. Więc cię poznaje, by lepiej poznać naturę twojej mocy. - Wyjaśnił, co brzmiało całkiem logicznie.

- Jednak o wypadku wolę nie rozmawiać. - Oświadczyłam, nie będąc gotowa do tego wracać.

- Rozumiem, że to trauma. Jednak jeśli się z tym nie uporasz, będzie tylko gorzej. Poza tym bez pogodzenie się z tym, co się stało, może nigdy nie uda Ci się opanować mocy mentalnych.

- Tyle że ta blokada siedzi we mnie od dziecka. Więc jaki postrzał może mieć z tym związek? - Dopytałam nieco niepewnie.

- Blokada istnieje w nas samych i ma tendencje do pogłębiania się z wiekiem. Każde kolejne wydarzenie jedynie mocniej nas ogranicza i blokuje. - Wyjaśnił, a ja westchnęłam ciężko. - Jednak metoda małych kroczków. I tak nie wydajesz się jakoś super straumatyzowana.

- Częściowo przebolałam, to co się stało. No i lubię wspominać służbę. To były dobre czasy. - Wyjawiłam, uśmiechając się mimowolnie. - A ty całe życie tak jeździsz i pomagasz?

- Praktycznie tak. Urodziłem się w dawnej stolicy sabatu mentalnych. Tam szkolono mnie od dziecka i dosyć szybko odkryto, że mam wrodzony talent. Chciano bym służył w wojsku, jednak to nie było dla mnie. Dlatego wyjechałem i teraz pomagam takim jak ty.

- Nie dałeś zastopować się ciężarowi oczekiwań. - Stwierdziłam, odgarniając włosy z twarzy.

- Ty raczej też nie. W końcu wątpię, by oni chcieli byś była wojskową. - Wskazał na dom, który nawet z tej odległości było widać.

- Nigdy nie chcieli. Jednak wybrałam własną drogę. Przy okazji zostając rozczarowaniem i dając im powód do narzekań i mówienia "A nie mówiłem?" na każdym możliwym kroku.

- Nie może być aż tak źle. - Stwierdził, wbijając dłonie do kieszeni płaszcza.

- Oj uwierz mi, że może. W końcu spójrz na mnie. Dwadzieścia pięć lat i zero perspektyw. - Wyrzuciłam, dłonie do góry czując, że tylko bardziej się dobijam. - Poświęciłam życie wojsku, nie robiąc rządnego planu B. Chociaż wiedziałam, że kiedyś może się przydać. No i kurwa posłużyłam kilka lat.

- Może życie miało na ciebie inny plan. - Zasugerował, mi jednak jakoś nie chciało się w to wierzyć.

- Coś nie dostrzegam tego planu. Poza tym skoro tak to mogło w jakiś delikatniejszy sposób mi to przekazać.

- Życie rzadko bywa delikatne. - Stwierdził, nagle się zatrzymując. - Ćwiczyłaś kiedyś w ogóle moce mentalne.

- Tak, ale krótko. Rodzice stwierdzili, że tak beznadziejnie mi idzie, że to i tak nie ma większego sensu.

- Więc zaczniemy od samych podstaw. Najpierw musimy, jednak odkryć co cię blokuję a ostrzegam to nie będzie ani łatwe, ani przyjemne.

- Przynajmniej oszczędzę na psychiatrze. - Wzruszyłam ramionami, nawet nie chcąc myśleć o tym ile rzeczy będę musiała mu powiedzieć których nie do końca bym chciała.

- Spokojnie nasze rozmowy zostaną zawsze między nami. Nie mam skłonności do paplania na lewo i prawo o problemach moich podopiecznych.

- Nawet po pijaku? - Spytałam, unosząc jedna brew.

- Nigdy nie pijam więc nie. - Zapewnił, co spotkało się z moim zdziwieniem.

- Serio nigdy nie pijesz? - Spytałam zdziwiona. Może wyda się to dziwnym pytaniem, jednak taka odpowiedź padają raczej rzadko.

- Nigdy. To osłabia moce mentalne. No i jakoś nie bawi mnie zapijanie się do nieprzytomności. - Wzruszył ramionami.

- To czasem pomaga przestać myśleć o problemach. - Powodziłam bardziej sama do siebie jak do niego.

- Czyli ciężki przypadek alkoholika. Będę to o tobie pamiętał. - Oświadczył, a ja przewróciłam oczami rozbawiona.

- I tak nie mogę pić. Biorę leki a ich lepiej z alkoholem nie mieszać. Jeszcze samobójcą nie jestem. - Zapewniłam, unosząc dłonie w geście obronnym. - I nigdy nie piłam dużo. Czasem się tylko zdarzyło.

- Mnie nie okłamiesz. - Rzucił rozbawiony.

- Dobra mów sobie co chcesz. Jednak ja nie jestem alkoholikiem. Tak tylko powiedziałam.

- Uwierzy mi, że mało kto mówi sobie coś tak, żeby sobie pomówić.

- Nigdy nie byłeś u mnie na obiedzie. - Oświadczyłam, przerzucając włosy do tyłu.

- Może kiedyś ktoś mnie zaprosi. - Usiadł na trawie, wskazując miejsce obok siebie które ja zajęłam. - Czeka nas cholernie dużo pracy, więc się przygotuj.

- Ja zawsze jestem gotowa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top