𝙸𝙸𝙸
Podeszłam do szafy, z której wyjęłam parę niezbędnych mi rzeczy i ruszyłam w stronę łazienki. Wiedziałam, że kąpiel w moim przypadku nie była tak łatwą sprawą, jakby mogło się wydawać. Dlatego wzięłam kolejna dawkę tabletek przeciwbólowych, następnie chowając ich opakowanie w półce ukrytej pod umywalką. Łazienka podobnie jak pokój była utrzymana w czerwono, szaro, białych odcieniach. I szczerze nie podobało mi się w niej tylko jedno. Ogromne lustro wiszące nad umywalką. Naprawdę mogłoby być dużo mniejsze.
Spojrzałam w jego odbicie i dostrzegłam w nim zmęczoną twarz z wielkimi workami pod oczami. Moją skórą była w nie najlepszym stanie. Przesuszona i matowa jednak nie robiło mi to większej różnicy. I tak nie rzucała się ona jakoś szczególnie w oczy, zważywszy na inne aspekty mojego wyglądu. Włosy miałam czerwone, one nie były nawet rude były po prostu czerwone. Było to spowodowane genami mentalnych, którzy często mieli kolorowe włosy z natury. Ognisto czerwone włosy zazwyczaj nosiłam upięte najczęściej w wysokiego kucyka. Grzywką nieco przysłaniała moje czoło, skutecznie ukrywając przynajmniej część suchej i cholernie bladej cery. Tęczówki miałam intensywnie niebieskie, chociaż pozbawione były dawnego blasku. Byłam wyniszczona przez wypadek i leki, których brałam multum. Chociaż z początku było ich jeszcze więcej.
Zdjęłam z siebie czerwoną koszulkę na długi rękaw i spojrzałam na swoje ciało. Nie miałam w zwyczaju nosić stanika. Tylko sportowy w czasie treningów czy akcji. Na co dzień nigdy ich nie nosiłam. Były niewygodne i niepraktyczne. Dlatego teraz miałam dobry obraz na swoje ciało.
Przez brzuch przechodziły blizny, dokładnie tak jakby poraził mnie piorun. Były one jednak czarne, tak jakby żyły wchłonęły wilczy tojad, który je zabarwił. Takie ślady przechodziły aż na nogi, plecy i nawet na piersi kończąc się dopiero w okolicach dekoltu i połowie ud. A ich początkiem były dwa punkty na moim brzuchu, które odznaczały się źle zrośnięta skórą. Dwa miejsca, gdzie wbiły się kule. Westchnęła, cicho nie mogąc na to patrzyć. Wyglądałam jak siedem nieszczęść, taka była prawda.
Usiadłam na brzegu wanny i puściłam wodę. Zdjęłam buty, nawet ich nie rozwiązując. Nie byłam w stanie się do nich schylić. Teraz przyszedł czas na najgorszą część. Zaczęłam rozpinać szyny, by zdjąć je z nóg. Miały masę zapięć, przez co zdjęcie ich, jak i ubranie to była prawdziwa katorga. Kiedy w końcu udało mi się ich pozbyć, położyłam je na ziemi nieopodal wanny, tak bym mogła je założyć po kąpieli. Zsunęłam z siebie legginsy, co też nie należało do prostych zadań. Musiałam podpierać się jedna ręka, by pomóc sobie w uniesieniu pośladków. A potem jakoś zsunąć je z nóg. Ja oszaleje przez te nogi.
W końcu jakoś się udało pomagając sobie rękami, przeniosłam nogi przez krawędź wanny i włożyłam je do ciepłej wody. Następnie podpierając się rękami, udało mi się posadzić tyłek w wannie. Niewiarygodne jak trzeba się namęczyć, żeby się umyć do cholery. Położyłam się w wannie, pozwalając by ciepła woda przykryła moje ciało. To przynosiło, chociaż częściową ulgę. Chociaż przez chwilę czułam niewyraźne pieczenie w nogach. Miałam na nich trochę zadrapań i odcisków od noszenia szyn. Lekarz twierdzi, że nie powinnam ich nosić na co dzień. Powinny mi służyć tylko od święta. Jednak ja bym oszalała, gdybym była przykuta do wózka. Bo jak można siedzieć całe życie? Dla mnie to niewyobrażalne.
Jakimś cudem i przy wielkich trudach udało mi się umyć. Podparłam się rękoma, siadając na brzegu wanny. Nogi ponownie przełożyłam i zaczęłam suszyć się ręcznikiem. Ubrałam na siebie białą koszulkę i majtki. Po czym zmuszona byłam założyć szyny by dostać się do łóżka. Włosy pozostawiłam mokre, przez co czułam, jak woda spływa mi po plecach. Nie przeszkadzało mi to, dlatego po prostu to zignorowałam.
Wyszłam z łazienki i udałam się w stronę łóżka. Wtedy jednak usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam, co spotkało się ze zdziwieniem młodej kobiety. Spojrzała na mnie nieco zmieszana, a jej zielone włosy zdradziły mi, że jest najpewniej mentalną.
- Dzień dobry. - Odezwałam się jako pierwsza, przerywając niezręczna ciszę. - Coś się stało? - Dopytałam zdziwiona obecnością kobiety.
- A no tak. Jestem Billi Oconel i jestem pielęgniarką. Twój ojciec mnie zatrudnił bym Ci pomagała.
Te słowa niemal wbiły mnie w ziemię. Wiem, że ojciec chciał dobrze, jednak mógł to ustalić ze mną. Ja naprawdę chce się usamodzielnić. Nie chcę do końca życia wisieć na kimś, bo nawet nie mogę się sama umyć. Było ciężko, jednak powoli przyzwyczaiłam się do robienia wszystkiego sama. Musiałam nad wieloma rzeczami pomyśleć nieco dłużej, jednak w końcu dochodziłam do tego jak je zrobić. I jakoś sobie radziłam.
- Rozumiem. - Wydusiłam, kiedy zrozumiałam, że ta chwila ciszy stała się dziwna. - Jednak dzisiaj chcę już iść spać i nie będę cię potrzebować.
- Dobrze. Więc przyjdę jutro z samego rana. - Oświadczyła kobieta, poprawiając zielone włosy upięte w warkocz. - Do widzenia. - Rzuciła jeszcze na odchodne.
- Do widzenia. - odpowiedziałam, nim kobieta zdążyła się oddalić.
Zamknęłam drzwi i warknęłam zirytowana. Ojciec w tej chwili postawił mnie w cholernie niezręcznej sytuacji. Bo niby co miałam odpowiedzieć tej kobiecie. Nie przychodź więcej, bo mój ojciec to pacan i zatrudnił cię bez konsultacji ze mną? Ja tu kiedyś oszaleje. I właśnie dlatego nie chciałam tutaj wracać. Jeśli ojciec uważa, że sobie nie radzę, to po co ściągał mnie do domu? Mogłam teraz siedzieć w centrum rehabilitacji i jak ten pacan gimnastykować się w basenie, chociaż już od dawna, wszyscy wiedzieli, że ze mną lepiej już nie będzie. Chociaż to lubiłam. Ta wiara w to, że będzie lepiej, mimo że lekarze nie dają na to najmniejszych szans. Te łzy szczęścia wywołane każdym kolejnym krokiem. Ta iście dziecinna radość wywołana każdym krokiem. I nawet to robienie z siebie debila w basenie w towarzystwie cholernie miłych osób. Które wierzyły we mnie, nawet kiedy ja już nie chciałam wierzyć. Ośrodek był serio fajnym miejscem. O ile fajnym można nazwać miejsce, do którego trafiają ludzie nieodwracalnie okaleczeni. Nie czułam potrzeby, by wracać do domu. A jednak jestem tutaj i denerwuje się z najbardziej bezsensownego powodu na świecie.
Mimo wszystko ojciec chciał dobrze. Nie wyszło mu to najlepiej, jednak liczą się chęci prawda? Odetchnęłam głośno, chcąc się uspokoić. Następnie usiadłam na łóżku i zdjęłam z nóg to metalowe dziadostwo. Pomagając sobie rękami, ułożyłam się na łóżku. Przez te kilka miesięcy nauczyłam się spać na plecach. Co teraz było najlepszym rozwiązaniem. Przytulam się kołdrą i liczyłam, że sen przyjdzie jak najszybciej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top