𝙴𝚙𝚒𝚕𝚘𝚐
Wrzuciłam torbę do bagażnika samochodu. Muszę przyznać, że zmieszczenie się z taką ilością rzeczy to ogromne wyzwanie. Jednak ostatecznie jakoś nam się udało. Leki wyrzuciłam do schowka, by mieć do nich dostęp. Więc tam aktualnie nie mieściło się nic innego. Bagaże zajęły cały bagażnik. I kilka toreb wylądowało na tylnym siedzeniu. Westchnęłam cicho i spojrzałam ostatni raz na rodzinny dom. Nie przewidywałam, że tu wrócę. A przynajmniej nie w najbliższym czasie. Czyli przez najbliższe sto lat raczej moja noga, tutaj nie postanie. Czyli odejmujac od tego mój ograniczony czas wychodzi na to, że nigdy tutaj nie wrócę. I szczerze raczej nie będę tęsknić. To miejsce jest niczym wielki magazyn złych wspomnień. Dlatego wyjeżdżałam z wyraźną ulgą.
- Jesteś gotowa? - Spytał Cezar, a ja posłałam mu szeroki uśmiech.
- Dawno nie byłam tak gotowa. - Pomachałam do braci którzy stali przed domem. Nie planowaliśmy, już rozmawiać jednak to nie znaczyło, że nie możemy się pożegnać choćby w taki sposób.
- Zaczynasz nowy etap w życiu. - Stwierdzi mentalny, wsiadając do samochodu.
- Przeszłam długa drogę, by to się udało. - Stwierdziłam, siadając na miejscu pasażera. - Jednak chyba niczego nie żałuję. A nawet jeśli nie zamierzam tego roztrząsać. I tak nic z tym nie zrobię. A moje nowe motto brzmi, żyj tym co tu i teraz. Bo wczoraj nie nadejdzie po raz drugi, a jutro może nie nadejść nigdy.
- To dobre podejście. W końcu pewna jest tylko chwilą obecna. - Stwierdził Mentalny, a ja skinęłam głową.
- Dobra to, jakie zgłoszenie przyjąłeś? - Spytałam, a mentalny odpalił silnik.
- Hybryda mentalnego i wampira. Wypadek samochodowy. Stracił częściowo czucie w prawej części ciała i jak można się domyślić, ma blokadę mocy mentalnych.
- Brzmi poważnie. - Wyjęłam z kieszeni pozwolenie na opuszczenie terenu domu watahy i pokazałam je strażnikowi, który dopiero, bo jego zobaczeniu otworzył bramę. - W jakim jest wieku?
- Jest rok starszy od ciebie. - Wyjaśnił, przejeżdżając przez bramę. - Zawodowo się ścigał. To było całe jego życie. Załamał się, kiedy to stracił.
- Totalnie go rozumiem. I rozumiem też, że dlatego wybrałeś akurat jego. Bo mogę mu pomóc dzięki własnemu doświadczenie. - Stwierdziłam a kącik ust Cezara, powędrował ku górze. - Jest jeszcze jakiś powód? - Dopytałam, upychając pozwolenie gdzieś do schowka.
- Mieszka w moim rodzinnym mieście. - Wyjaśnił, a ja zaśmiałam się lekko.
- Pokażesz mi, gdzie dojrzewałeś i przedstawisz rodzinkę. - Podsumowała, wzdychając cicho. - Więc muszę pomyśleć, w jakich kolorach ślub będzie, a ty wymyśl co powiesz tacie o tym pierścionku.
- Spokojnie wszystko przemyślałem. - Zapewnił, szeroko się uśmiechając. - Na pewno ich polubisz.
- Widziałam twojego ojca w jednym wspomnieniu i już go lubię. A starszego brata poznałam i też go lubię, więc z resztą pewnie będzie podobnie.
- Oni też na pewno cię polubią. Chociaż jestem ciekawy, co powiedzą kiedy cię poznają. - Przyznał, poprawiając ręlawy koszuli. - Większość rodziny obstawiała, że zostanę sam i nigdy nikogo nie znajdę.
- To witaj w klubie. - Zaśmiała się lekko, skupiając wzrok na widokach za oknem. - W tym wypadku ich zaskoczymy i to mocno. Przynajmniej nie będzie nudno.
- Z nimi nigdy nie jest nudno. - Zapewnił, śmiejąc się lekko. - No, ale naszym priorytetem jest Semal, czyli ta hybryda. Ponoć jest z nim ciężko po tym wypadku i może być nieco problematycznie.
- Wszyscy po takich wypadkach są trudno, bo dużo przeszli. Trzeba dać im tylko trochę czasu i zrozumienia. Coś o tym wiem.
- Dlatego teraz będziesz mi pomagać. Rozumiesz ich a oni dzięki twojej historii, będą czuć się lepiej zrozumiemi. W końcu sama to przyznałaś.
- Nie jestem psychiatrą, ale może będę w stanie pomóc. - Przyznałam, uśmiechając się lekko.
- Uwierz mi, że żadne studia nie naucza cię tak rozumienia drugiego człowieka, jak podobne doświadczenia życiowe i odrobina współczucia i zrozumienia. Jestem pewien, że pomożesz im wszystkim lepiej niż zawodowo psycholodzy. Wiedza książkowa nie pozwoli im tak dobrze zrozumieć kogoś, kto stracił częściowo czucie w ciele jak przeżycie czegoś podobnego.
- Łał widać, że się na tym znasz. - Oświadczyłam, spoglądaj na niego.
- Lata doświadczeń i praktyki. Poza tym wiem, że tacy jak ty chcąc zrozumienia i mają dosyć słuchania od zdrowych osób, że wszystko się ułoży i będzie dobrze. Oni potrzebują siły, by walczyć i samemu się o tym przekonać.
- Miejmy nadzieję, że będę w stanie im pomóc odnaleźć tę siłę do walki.
Ponownie spojrzałam za okno. Dawno już nie było mi dane, oglądać miasta. Było ono pełne życie. Ludzie, wilkołaki, wampiry i mentalni żyją próbując podołać problemom, życia codziennego. Ich życie jest tak zwyczajne, że dla osoby takiej jak ja wręcz abstrakcyjne.
Ponoć każdy zasługuje na drugą szansę i nowy poczęte. Ja czułam, że właśnie taką droga szansa jest mi dana. Kompletnie nowe życie na nowych zasadach i z nowymi priorytetami. Bo chyba najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że dawniej sama krzywdziłam innych. Okaleczała ich i zabijałam na wojnie. Wojnie, która nigdy się nie kończyła. Wygrywałam jedną bitwę tylko po to, by iść na kolejną. To była walka, która nie miała końca i nigdy tak naprawdę by się nie skończyła. Wygrywałam, bitwę jednak ona w szerszej perspektywie nie miała większego znaczenia. Była tylko kolejna walką do odhaczenia i zapomnienia. A teraz mam pomagać takim skrzywdzonym osobą. To była walka, która mogła się kończyć wygrana lub przegrana, ale chociaż się kończyła. Ktoś zdrowieje lub też nie. I każdy koniec pracy z taką osobą można określić wygraną lub przegraną. Jednak tutaj przynajmniej miałam świadomość, że być może zmieniłam świat dla chociaż jednej osoby.
Nigdy nie pożałuję tego, że poszłam do wojska. To ważna część mojej histori, która sprawia, że jestem tam, gdzie jestem. I przez pewien czas naprawdę była wszystkim, co się liczyło i co miałam. I nie powiem, gdyby nie postrzał pewnie służyłabym dalej i pewnie nadal czerpałabym z tego satysfakcję. Jednak życie się zmienia. Tak naprawdę nic nie jest dane nam na zawsze. I czasem po prostu trzeba pogodzić się z tym, że życie ma na nas kompletnie inne plany, niż byśmy sobie tego życzyli. A nam nie pozostaje nic jak po prostu to zaadaptować.
- Będziesz tak milczała całą drogę? - Spytał Cezar przerwać chwilę ciszy która nastała między nami.
- Daj jakiś temat, to porozmawiamy. - Oświadczyłam, przenosząc na niego spojrzenie.
- A może to ty rzucisz jakiś temat. - Zaproponował, a ja przewróciłam oczami rozbawiona.
- To ty chciałeś rozmawiać nie ja. - Zauważyłam, na co ten fuknął rozbawiony.
- Czyli nie chcesz ze mną rozmawiać? W porządku. - Rzucił obrażony.
- O matko tylko się nie fochaj. - Poprosiłam, nie umiejąc zachować powagi.
- Nie mów do mnie teraz. - Zażądał a ja wybuchłam głośnym śmiechem.
Nadejście jutra nigdy nie jest pewne. Jednak ja jestem przekonana, że jeśli dane mi będzie go doczekać, zrobię wszystko by każda jego minuta była najwspanialszą w moim życiu.
Koniec
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top