Rozdział 96

Od kilku dni patrzę na ogród, który jest za naszym domem i myślę, że jest tam trochę pusto i przydałoby się tam coś posadzić. Pomyślałam sobie, że najlepsze byłyby róże. Postanowiłam, że wezmę Sebastianka na wycieczkę do Warszawy a przy okazji w sklepie ogrodniczym kupić nasiona róż. Po ubraniu Sebastianka i włożeniu go do nosidełka zapięłam go i wsiadłam na miejsce kierowcy. Po kilkunastu minutach byłam w centrum Warszawy. Zaparkowałam pod sklepem i wysiadłam z samochodu. Rozłożyłam wózek i po wyjęciu synka z samochodu włożyłam go do wózka. Po chwili byliśmy w sklepie ogrodniczym. Szukałam nasion, ale nie mogłam znaleźć. Po chwili przyszedł mi z pomocą sprzedawca

- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytał przyjaznym głosem

- Dzień dobry. Szukam nasion róż, które mogłabym posadzić w moim ogrodzie. Wie Pan, chciałabym założyć ogród różany - powiedziałam

- Zapraszam Panią za mną - powiedział i poszliśmy w jedną z alejek gdzie znajdowały się różne rodzaje nasion róż - Tu ma pani różnorodne rodzaje róż - powiedział sprzedawca, a ja zaczęłam się rozglądać

Wzięłam nasiona czerwonych, różowych, żółtych i białych róż. Po kilku minutach zapłaciłam za zakupione nasiona. Wróciłam z synkiem do domu. Mały spał, więc zaniosłam go do łóżeczka i zostawiłam przy nim elektroniczną nianię. Sama poszłam do ogrodu, by zasadzić róże. Mam nadzieję, że wyrosną. Po godzinie większość nasion była zasadzona. Postanowiłam resztę zostawić. Może przydadzą się później. Wróciłam do domu i umyłam ręce. Była cisza, więc Sebastian na pewno spał, ale dla pewności poszłam do pokoju by się upewnić. Weszłam po    cichu do pokoju dziecięcego, gdzie Sebastianek był w ramionach Zuzy

- Zaczął płakać. Widziałam, że jesteś w ogrodzie, a nie chciałam Ci przeszkadzać, więc wyłączyłam nianię i zajęłam się nim. Chyba nie masz mi tego za złe? - zapytała

- No jasne że nie. Przynajmniej mogłam zająć się zakładaniem ogrodu - wyjaśniłam z uśmiechem - Jestem Ci wdzięczna

- Nie masz za co. Przecież obiecałam Ci, że po narodzinach dziecka pomogę Ci się nim zajmować - powiedziała, odkładając śpiącego Sebastianka do łóżeczka

- Jestem Ci naprawdę wdzięczna. Bardzo mi pomagasz i nigdy Ci tego nie zapomnę - powiedziałam i przytuliłam dziewczynę, co odwzajemniła

- Nie musisz, Natalia. To wy pomogliście mi gdy potrzebowałam pomocy. Odkąd wróciłam do Polski to wy jesteście moją rodziną - powiedziała, gdy wyszliśmy z pokoju dziecięcego i zeszliśmy do kuchni

- Napijesz się herbaty? - zapytałam

- Chętnie - powiedziała, a ja w kuchni wstawiłam wodę na herbatę, która po kilku minutach się zagotowała, a ja zaniosłam dwa kubki do kuchni z gorącym napojem i jeden postawiłam przed Zuzą a drugi przed sobą

- Natalia, naprawdę jestem Ci wdzięczna za wszystko co robicie dla mnie razem z Kubą - powiedziała, biorąc łyk herbaty

- Naprawdę nie musisz. Po prostu jesteś dla mnie jak rodzina. A rodzinie należy pomagać, nawet w najgorszych chwilach - wyjaśniłam

- Ale i tak jestem wdzięczna tobie i Kubie. Od nikogo, nawet od mamy nie uzyskałam tyle dobroci i wyrozumiałości co od was - powiedziała

Po kilku minutach usłyszałyśmy trzask otwieranych drzwi

- Pewnie Kuba wrócił z pracy - powiedziałam

- Kochanie, wróciłem - krzyknął Kuba od progu

Po chwili Kuba przyszedł do kuchni gdzie siedziałyśmy z Kubą. Podszedł do mnie i pocałował

- Gdzie mały? - zapytał, nalewając sobie wody

- Śpi w swoim pokoju. Zuza go uspała - powiedziałam, biorąc łyk herbaty

- Aha - rzucił, biorąc łyk wody

Po kilku godzinach zapadł wieczór. Po wykonaniu wieczornej rutyny wszyscy poszliśmy spać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top