Rozdział 12
Zobaczyłam Łukasza, który siedział na krześle, ubrany na czarno, z pistoletem w dłoni patrzący w jeden punkt
- Bo tu jest świetne powietrze, nie to co w Warszawie. Cześć, kochanie. Pojęcia nie masz jak się za tobą stęskniłem
Ja stałam jak sparaliżowana przy ścianie. Ale zaczęłam się rozglądać by wezwać pomoc, ale ze strachu nie mogłam się ruszyć. Łukasz to chyba wyczuł, bo podszedł do mnie z bronią
- Za czym się tak rozglądasz? Za telefonem? - pokazał mi mój telefon, który trzymał w ręku
Kuba
Zajechałem pod budynek komendy. Wszedłem po schodach, ale budynek był zamknięty. Postanowiłem zadzwonić do Moniki i zapytać o co chodzi
- Halo? - usłyszałem głos naczelnik
- Wzywałaś mnie na komendę, a tu komenda zamknięta. O co chodzi? - spytałem
- Nie wzywałam cię. Przecież masz dwa miesiące wolnego, żebyś się zaopiekował Natalia - wyjaśniła Monika
Nagle zrozumiałem, że to był podstęp, żeby wyciągnąć mnie z Mazur. Żebym był jak najdalej od Natalii. Jak najszybciej się dało wsiadłem spowrotem do samochodu i ruszyłem w drogę na Mazury
Natalia
Ze strachu usiadłam na ławce, która stała blisko mnie. Oczy miałam mokre od łez
- Nigdzie z tobą nie pójdę. Łukasz, przecież ty tak naprawdę tego nie chcesz
Łukasz stał oparty o ścianę z bronią w ręku. Widać że te słowa jeszcze bardziej go nakręcają
- Zawsze rozumieliśmy się bez słów, kochanie. Łączyło nas coś bardzo wyjątkowego. A ty to zniszczyłaś - usiadł obok mnie - I teraz będziemy musieli się pożegnać. Wiesz co jest w tym wszystkim najbardziej zabawne? Nawet jeśli mnie złapią to nic mi nie zrobią. Wsadzą mnie znów do wariatkowa. Ale przynajmniej będę miał satysfakcje, że do nikogo nigdy już nie będziesz należeć - skończył swój monolog
- Łukasz, proszę... - powiedziałam przez łzy
Po chwili oboje usłyszeliśmy hałas dobiegający z zewnątrz. Domyśliłam się, że to może być Olek
- Muszę coś sprawdzić. Poczekasz tu na mnie przez chwilę - powiedział i zaprowadził mnie w stronę schowka, w którym mnie zamknął
Siedziałam w tym schowku przez dłuższy czas, ale po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś wszedł do domku. Bałam się, że to Łukasz po mnie wrócił. Po chwili zauważyłam, że to Olek. Mocno mnie przytulił
- Spokojnie. Łukasz strzelał do mnie. Zraniłem go i uciekł. Już dobrze - gładził mnie po plecach
- A dzieci? - spytałam
- Są na górze. Nawet się nie obudziły - zapewnił mnie Olek
Po chwili poszliśmy do kuchni. Olek zrobił mi herbaty, którą postawił przede mną
- Napij się - zaproponował a ja wzięłam łyk herbaty
Po kilku minutach w drzwiach pojawił się Kuba. Ja odruchowo wstałam z miejsca i wtuliłam się w niego. Przytulił mnie mocno
- Już ciii... - uspokajał mnie - Uratowałeś ją? - spytał swojego brata
- Tak - rzucił szybko Olek
Podszedł do brata i uścisnął mu rękę. Było widać wdzięczność w jego oczach
- Nawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczny, brat. Gdyby nie ty to nie wiem jakby się to skończyło. Dzięki, brat - podziękował Kuba bratu
Po chwili Kuba wziął mnie na ręce, zaniósł na górę i położył na łóżku. Ja z tego strachu nie mogłam zasnąć. Cały czas się trzęsłam. Kuba trzymał mnie za rękę i czekał zasnę. Po niedługim czasie udało mi się zasnąć, ale miałam koszmary, że Łukasz próbuje mnie zabić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top