Opętana
Dzisiejszej nocy, księżyc był w pełni.
Jako jedyny dawał nikłe oświetlenie pokoju, w którym znajdowała się pewna nastolatka. Pomieszczenie pogrążone w prawie całkowitych ciemnościach, było zamknięte od wewnątrz tak, że nikt nie był w stanie dostać się do jego środka. Jedynie promienie, które rzucał księżyc, wpraszały się do niego przez niezasłonięte okno, niczym nieproszony gość. Ich światło padało na nóż kuchenny, który dziewczyna trzymała w dłoni, i odbijały się od niego, dając tajemniczy połysk.
Nieznajoma przyłożyła narzędzie do wewnętrznej strony swoich przedramion i wolnymi, smętnymi ruchami zaczęła podcinać sobie żyły. Na jej młodej twarzy wykwitł niepewny uśmiech.
W pewnym momencie usłyszała cichy szelest. Spłoszona zaczęła rozglądać się po własnym pokoju, szukając źródła dźwięku, lecz niczego nie wypatrzyła w panujących ciemnościach. Przez krótką chwilę nasłuchiwała, sprawdzając czy znów pojawią się odgłosy świadczące o czyjejś obecności. Nic takiego nie nastąpiło.
Westchnęła z ulgą i powróciła do wcześniejszego zajęcia. Kolejne rany stawały się coraz to głębsze i zadawały coraz większy ból fizyczny. Bardzo dobrze. Chciała tego.
- Co ty robisz? - usłyszała czyjś przerażający głos. Był on taki... martwy. Przez jej kręgosłup przebiegł nieprzyjemny dreszcz, a w pokoju zrobiło się znacznie chłodniej.
- J-ja..? - zapytała niepewnie, gdy przed jej oczami ukazała się postać. A raczej widmo, którego wyglądu nie potrafiła opisać nawet najbardziej wyszukanymi słowami. - Ja tylko tworzę swoją historię. - odparła z mocą w głosie, który i tak z każdą chwilą stawał się słabszy.
Postać, a raczej jej ślepia, gdyż tylko je było widać w panującym mroku, spojrzały na nią groźnie. Po chwili w pomieszczeniu rozniósł się złowieszczy rechot, który przez krótki moment odbijał się echem od ścian pokoju.
- Jesteś opętana. - rzekło widmo.
- Co? - zdziwiła się nastolatka. Jej ciało stawało się coraz cięższe, toteż oparła się nim o ścianę, tuż przy zakluczowanych drzwiach. - Nie jestem opętana. To ty jesteś.
- Ja? Ja nie rozmawiam z czymś, co tak naprawdę nie istnieje. - odparła postać, a światło księżyca odbiło się w jej ślepiach. - Jestem tylko wytworem twojej wyobraźni.
Dziewczyna wypuściła nóż z dłoni, wciąż stojąc oparta o ścianę. Narzędzie opadło na podłogę z głuchym łoskotem. Wyjrzała za okno, gdzie zaczęły się zbierać ciemne chmury. Wiatr świstał groźnie, nadając zajściu jeszcze większej dramaturgii.
- Wiesz, że nikt cię nie uratuje? - zapytała zjawa, nawiązując do zamkniętych, drewnianych drzwi.
- Wiem. - odparła nastolatka. - Mnie nie można uratować... - szepnęła. Uśmiech gościł na jej twarzy, gdy wypowiadała to zdanie.
- Zatem powiedz mi... Jak wygląda twoja historia? - wytwór jej wyobraźni zapytał skrzeczliwym głosem. Dziewczyna, gdzieś w podświadomości, liczyła na to pytanie.
- Cóż. - odparła, zbierając uciekające jej siły, by móc odpowiedzieć. - Jest ona pełna bólu i cierpienia. Nie znajdziesz w niej ani krzty radości, jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Dużo w niej mroku, tajemnicy, niewypowiedzianych słów. Ponieważ nie potrafię, nie jestem w stanie wypowiedzieć czegoś tak okrutnego. Ale nie chcę też, by to się zakończyło od tak, bez śladu... Więc po prostu zapisałam swą historię... - z trudem dokończyła krótką wypowiedź, zerkając na swoje przedramiona. Chciałaby powiedzieć więcej, lecz nie była w stanie, ponieważ słabła. Chłód coraz bardziej zaciskał szpony na jej ramionach, a ona sama osunęła się po ścianie, zostawiając na niej rdzawe ślady.
- Wykrwawiasz się. - zauważyło widmo. Ślepia miało wpatrzone w dziewczynę, a w jego głosie słychać było radość i podekscytowanie.
- Ja... Ja po prostu mam dużo do opowiedzenia... - wyszeptała na ostatnim swoim tchu i uśmiechnęła się. Niczym opętana.
Postać chwilę przyglądała się martwemu ciału nastolatki, leżącemu w kałuży krwi. Po rękach nieznajomej wciąż spływała szkaradna ciecz, a jej ciało przybrało trupio blady odcień. Choć nie żywa, to wciąż opowiadała swoją tajemniczą historię. Zjawa zniknęła.
Wiatr w dalszym ciągu wiuchał. Tak mocno, że jego świst brzmieniem zaczął przypominać wycie. Przesuwał po nocnym niebie kłęby szarych chmur, w pewnym momencie całkowicie zasłaniając księżyc. Do pomieszczenia przestało docierać światło i zapanowała ciemność. Mrok i cisza, w którym już na zawsze zniknęło ciało pewnej dziewczyny. W którym na zawsze zakończyła się pewna opowieść.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top