24
Yngvild była pewna, że Robb z armią poruszają się dużo szybciej niż poprzednim razem. Byli dużo szybciej pod zamkiem.
Widziała zaniepokojoną i niepewną twarz Siggy, kiedy stanęła za nią i zobaczyła wielką armię. Yngvild była pewna, że jej ukochany zwołał nawet tych ludzi, którzy poszli z Roosem Boltonem na drugą stronę.
Po kilku godzinach, odkąd Północ zaczęła oblegać zamek, przeszła na atak. Zdała sobie sprawę, że postanowili szturm.
Jego żołnierze dobijali się do drzwi, inni próbowali przebić się przez mury.
Zaniepokojona stała przed oknem i wyglądała na to wszystko a za nią stała Siggy.
Oby im się udało, błagała w myślach, nie mogła tego powiedzieć na głos, bo Siggy była po stronie Edmure'a.
Widziała przez chwilę swojego ukochanego jak rozwścieczony daje rozkazy swoim ludziom, gdy nagle poczuła przenikliwy ból pod brzuchem.
Skuliła się w pół i jęknęła.
- Wszytko dobrze, pani? - spytała przejęta dwórka, łapiąc ją by nie upadła w razie czego.
Podwinęła suknie i zobaczyła wodę pomieszaną z krwią.
- Za wcześnie - w jej oczach stanęły łzy.
- Pójdę po akuszerkę - powiedziała.
- Nie. Nie zostawiaj mnie! - oznajmiła zrozpaczona czując kolejne bóle. Mimo, że nie lubiła jej, teraz chciała by przy niej była.
Kobieta pokiwała głową i tylko wychyliła się zza drzwi, by ktoś posłał po kobietę, która miała pomóc.
Wróciła do niej i zaczęła rozwiązywać jej z tyłu suknie, a kiedy już to zrobiła zaprowadziła ją na łóżko.
- Za wcześnie - jęczała, pomiędzy falami bólu. - Czemu tu jest krew?! - płakała, trzymając się za brzuch i co chwilę odchylając głowę ku górze.
- Nie jest za wcześnie - o dziwo chciała ją chyba pocieszyć w jakiś sposób. - Spokojnie - uśmiechnęła się do niej pierwszy raz w życiu, ale Yngvild nie zwracała na to teraz uwagi.
- Czemu tu jest krew?! - znowu załkała.
- Często jest krew... - powiedziała nie dość przekonana.
~ Robb
Theon Greyjoy poprowadził pierwszy atak. Robb był wściekły, kiedy wydawał swoim ludziom rozkazy, ale teraz Stark siedział na swoim koniu z kamienną twarzą i patrzył na Riverrun.
Jego matki przy nim nie było. Co prawda jeszcze nie wyjechała do Królewskiej Przystani - miała dopiero, kiedy do niego dotrzeć miał Krasnal i Tommen, ale nie chciała patrzeć jak jej syn oblega i atakuje jej rodzinny dom.
Stark nie miał wyjścia, jego wujek nie przysłał nikogo na rozmowy, ale wątpił czy i tak jakieś słowa mogłyby powstrzymać go od zabicia go.
- Ona rodzi - z transu wyrwał go głos Jojena, który podjechał do niego na czarnym koniu, a za nim siedziała jakaś dziewczyna.
- Skąd wiesz? - Stark zmarszczył brwi.
- Mam informatorkę - uśmiechnął się lekko, zatrzymując konia tuż obok niego. - Panie - wskazał na dziewczynę za nim - to Jayne Westerling.
Powinien przywitać się z nią uprzejmie i ucałować ją w dłoń, ale chwilowo o to nie dbał. Teraz liczyła się dla niego tylko Yngvild.
- Przecież jeszcze jest za wcześnie... - on również odliczał czas.
- Nie wiem, panie - odezwała się Jeyne. - Ale mogę obiecać, że twoja żona ma najlepszą opiekę.
Pokiwał twierdząco głową, że rozumie i głęboko wciągnął powietrze. Żebyśmy tylko zdążyli, modlił się. Wiedział jak kończyły się wczesne porody - śmiercią dziecka lub matki. Albo oby dwóch. O ile Bogowie będą im sprzyjać oboje przeżyją. Ale Robb wiedział, że Bogowie nie są łaskawi. Kiedyś ktoś mu powiedział, że Bogowie nie mają litości, bo gdyby ją mieli nie byli by Bogami, ale mimo to modlił się. Dali mu pokój, a teraz musieli coś odebrać. Musiał się modlić.
~ Jasper Slynt
- Atakują, panie - zdyszany wbiegł do samotni swojego pana, lorda Edmure'a.
Siedział najwidoczniej w zamyśleniu, ze złożonymi rękoma.
- Ile sił ma Robb? - Jasper zawahał się lekko, widząc stan swojego pana. - Ile?!
- Przyprowadził całą armię... - powiedział wystraszony. Musiał przyznać, że każdy w zamku bał się lorda Tully'ego. Nikt nigdy nie wiedział do czego może się posunąć, a uwięzienie Królowej Północy było czystym szaleństwem. - Roose Bolton również przybył z pozostałymi, panie.
- Ile czasu będziemy mogli się bronić? - spytał, wstając i podchodząc do małego okna, które z góry wpuszczało kilka promieni słońca oświetlając komnatę.
- Pół dnia. Nawet nie. Już wdrapują się na mury.
- Oblega cały zamek?
- Nie, panie. Jeden brzeg na razie pozostaje pusty, dopiero zajmują drugi.
- Każ przygotować dziesięć najszybszych i najsilniejszych koni. Chcę również dziewięciu najlepszych ludzi.
- Tak, mój panie - skłonił się i wyszedł, pędząc do stajni.
Lord Edmure chciał dziewięciu najlepszych ludzi. Jasper wiedział, że nie walczył już jak kiedyś, ale mimo wszystko postanowił zaliczyć się do wybranych. Wiedział, że jeśli wojsko Młodego Wilka wedrze się do zamku, Stark bez wątpienia nabije ich wszystkich głowy na pal. Slynt nie miał pojęcia skąd Król dowiedział się, że jego pan zamknął i znęcał się nad jego ukochaną, ale wiedział, że nie okaże litości zdrajcom.
~ Yngvild
Krzyczała i mocno trzymała rękę Siggy, która co chwilę powtarzała ,,spokojnie, zaraz już wyjdzie" Ale nie wychodziło! I to było dramatem Yngvild. Nie miała już siły, a jej pot na twarzy mieszał się ze słonymi łzami. Bała się, że jej pierwsze dziecko umrze, bo rodzi się za wcześnie.
W pewnym momencie zawzięła się jeszcze bardziej i po chwili poczuła ulgę.
- Już wyszło - powiedziała kobieta, która odbierała poród.
Królowa nachyliła się i wstrzymała oddech.
- Czemu nie płacze?! - wykrzyczała i jeszcze bardziej zachciało jej się płakać. - Nie! - opadła na poduszki pod jej głową i zakryła sobie twarz dłonią.
Nie minęło jednak kilka sekund, a w jej komnacie rozległ się płacz małego dziecka. Ekspresowo podniosła głowę i spojrzała w tę stronę.
- Moje dziecko - wyszeptała, śmiejąc się ze szczęścia i wyciągnęła ręce ku niemu, a kobieta również ze łzami wzruszenia podała jej maluszka.
- To dziewczynka. Bardzo malutka, ale mogę obiecać, że przeżyje - uśmiechnęła się.
Miał być chłopiec, zasmuciła się lekko, jednak wiedziała, że ją pokocha równie mocno co chłopca. I wiedziała, że jeśli Robb ją zobaczy również będzie oczarowany i bez wątpienia pokocha ją.
- Urocza - znowu poczuła łzy szczęścia w oczach. - Moja dziewczynka - przytuliła ją do siebie z ogromnym uśmiechem.
~ Robb
Wieczorem zdobyli już zamek. Król Północy znalazł się w nim jako pierwszy.
- Znajdźcie tego zdrację - złowrogo zwrócił się do swoich ludzi, którzy wjechali za nim. - Gdzie ona jest?! - złapał pierwszą lepszą służącą, która kręciła się w okolicy.
- W komnacie - rzekła wystraszona. - Na piętrze... Po prawo - trzęsącą się ręką wskazała na miejsce, gdzie ostatnio mieli komnatę.
Młody Wilk nie czekając dłużej wbiegł po schodach i szybko otworzył drzwi. Uśmiechnął się, a w jego oczach pojawiły się łzy wzruszenia, kiedy wreszcie zobaczył swoją ukochaną. Jego Królowa leżała na łóżko, a w ramionach trzymała małe zawiniątko. Odwróciła głowę w jego stronę i rozpromieniła się.
- Masz córkę, ukochany - uśmiechnęła się lekko.
Robb bez słowa, w zupełnym szoku powoli podszedł do niej. Nachylił się, by zobaczyć malutką.
- Jest piękna - powiedział ze wzruszeniem. - Mogę? - wyciągnął ręce.
- Oczywiście - odpowiedziała i podała mu ją.
Robb delikatnie wziął dziewczynkę i przyjrzał jej się.
- Jest taka malutka - stwierdził, uśmiechając się do niej, kiedy uchyliła oczka. - I ma fioletowe oczy... - zmarszczył brwi, podczas kiedy jego ukochana podniosła się i podeszła do nich.
- Tęskniłam za tobą - wyznała i wspięła się na palce, by pocałować go, a on z miłością i tęsknotą odwzajemnił to.
- Ubrać, waszą wysokość? - zapytała jakaś kobieta, która podeszła do niej od tyłu.
- Nie - powiedziała twardo, patrząc na nią w sposób, w który chciałaby ją zabić. Najwyraźniej źle ją traktowała. - Zejdź mi z oczu!
Robb w jej oczach dostrzegł lęk. Kobieta pokiwała głową, skłoniła się i skierowała do wyjścia, ale Stark zatrzymał ją:
- Czekaj - odezwał się, odwracając do niej i oddając córkę swojej żonie.
- Tak, Królu? - spytała drżącym głosem.
- Czy ty również byłaś zła dla mojej Królowej? - uniósł brew, oplatając ramieniem plecy swojej ukochanej.
- N-nie, mój Królu.
- Żołnierze - zwrócił się do swoich ludzi, którzy akurat przyszli pod drzwi. - Brać ją - wskazał ręką, a kiedy tamci pokiwali twierdząco głowami, Robb odwrócił się do Yngvild.
- Nabijesz jej głowę na pal? - uśmiechnęła się do niego uroczo, a on się zaśmiał.
- Jeśli chcesz takiej sprawiedliwości to tak. Dla Edmure'a mam inną - teraz on uśmiechnął się podstępnie, a ona zmarszczyła brwi. - Roose Bolton ma ciekawe sposoby torturowania ludzi... - mruknął, przekręcając głową. - Nie pozwoliłem mu zdejmować skór Lannisterom, ale skórę Edmure'a sam mu powierzę.
Uśmiechnęła się i złączyła ich usta w namiętnym pocałunku.
~ Yngvild
Wracali już od kilku dni. Odkąd spotkali się w Riverrun, tej samej nocy ruszyli do Domu, do Winterfell. Nie mieli najmniejszej ochoty być tam ani chwili dłużej.
Jak się okazało Edmure zdążył uciec, ale głowa Siggy ozdobiła bramę Riverrun. Robb wyznał Yngvild, że to był podstępny plan jego wujka i Talisy. Jego wujek chciał jej, a wschodnią dziewczyną jego, ale na szczęście obiecał jej, że nic pomiędzy nimi nie zaszło. Dziewczyna poczuła niemy ścisk na sercu, kiedy dowiedziała się, że zdradziła ją najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa, ale właśnie dlatego też z tego powodu postanowiła jej wybaczyć.
Kilkanaście razy dziękowała Jojenowi, że uratował ją, ale on tylko wtedy powtarzał: ,,Zawsze uratuje moją siostrzyczkę", śmiał się a ona razem z nim. Nie zdołała go jednak przekonać, by wracał z nimi do Winterfell, ale zgodziła się, by przyjąć jego przyjaciółkę - Jeyne Westerling na dwórkę.
***
- Jak się nazywa? - pewnego dnia, lord Karstark wszedł do ich namiotu. - Wszyscy chcielibyśmy poznać imię księżniczki - uśmiechnął się lekko i wskazał na materiałowe drzwi za którym byli inni lordowie.
Robb spojrzał na ukochaną, która leżała z malutką.
- Ma na imię Lyanna - oznajmiła Yngvild w stronę lorda.
- Pięknie - skomentował. - Imię po siostrze lorda Eddarda. Dziękuję - powiedział i wcześniej kłaniając się im, wyszedł.
Jej Młody Wilk podszedł do niej i czule przytulił do siebie.
- Dziękuję, że zdecydowałaś się na to imię - przymknął oczy i uśmiechnął się lekko.
- Zawsze chciałam, by moja dziewczynka miała imię po mojej matce, mimo iż nienawidziliśmy się, ale Lyanna bardzo mi się podoba - wtuliła się w niego głową.
***
- Jeyne! - zawołała po południu swoją nową damę.
- Tak, wasza wysokość? - spytała z drobnym uśmiechem.
- Zajmij się nią - poleciła, dając jej małą Lyannę, a ta pokiwała głową.
- Tak, wasza wysokość.
- Tylko uważaj na nią - pokiwała palcem i założyła na siebie długi sweter. - To mój skarb - uśmiechnęła się lekko, dając córeczce całusa w małe czółko. - A ja idę poszukać mojego Króla.
Kiedy wyszła z namiotu uderzyło ją zimne powietrze, które tak kochała. Padał lekki śnieg zwiastujący zimę.
Wiedziała, że są już na Północy i coraz bliżej Winterfell.
Wracamy do Domu.
~~
Nareszcie 🙏
Komentujcie 😍❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top