Znikanie

Znikam.

Przechadzam się po pustych uliczkach miasta. Skąpana w pomarańczu świateł, na wpół pochłonięta przez mrok. Wiatr dmie, szarpie gałęziami drzew, moimi włosami. Paradoksalnie znajduję bezpieczeństwo w tym mroku, czuję się dobrze chroniona.

To miasto wbrew wszystkiemu, jest moim domem. Jego serce bije w rytm moich kroków. 

Zdaję się zagłaskiwać na śmierć wiele miejsc swoją sentymentalnością, wszechobecną we mnie nostalgią. Żegnam się i zacieram, przetarte kiedyś, trudno dostępne szlaki.

Moje spojrzenie wyciera się z fotografii, pamięć o chwili blednie. Chwytam w dłoń swoje rzeczy, z dbałością o nie pozostawienie żadnego śladu, dowodu, że istniałam. Cicho wymykam się za drzwi i odchodzę, bez słowa wyjaśnienia.

Zawsze będę odchodzić.
Zostanę płynną formą wspomnień, które czasami falami przychodzą, gdy wraca się do przeszłości, która była kiedyś wszystkim.
Ale nie będę nikim więcej, jak pustą materią, która na koniec i tak zawsze odchodzi w milczeniu.

Aż w końcu, któregoś dnia, przestanę być nawet tą płynną formą, czy materią. Stanę się znowu anonimowa i gdzieś tam, w innym miejscu i innym czasie, będę opuszczać innych ludzi; i nikomu nie przyjdę już na myśl.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top