W trybie ewakuacji

"Halo..?"

Padają pierwsze słowa, a mój umysł zbiera się do nagłego, panicznego biegu.
Mam wrażenie, że tracę rozum tuż po tym pierwszym "halo" w słuchawce.

"Halo?"

Żołądek podjeżdża mi do gardła. Tętno przyspiesza.
Ręce się trzęsą, gdy sięgam po papierosa.

"Halo?"

Już spokojnie. Nic się nie dzieje.
To nie jest to samo, nikt nie jest ten sam. I jakkolwiek problematyczne by to nie było z pozorów- to dobrze. To bardzo dobrze.

"Halo?"

Twarz zastyga mi w terrorze.
Uśmiecham się w tym niemym przerażeniu i idę przez siebie. Słowa przylepiają się do mnie, czuję jak wpadają prosto w nie zagojone jeszcze rany; parzą.
Wzdrygam się raz po raz, czując się jakbym była tylko aktorką w swoim życiu, której rola zaczyna być poniżej jej własnej godności.

"Nienawiść wygląda tak niepozornie, dopóki się nie uśmiechnie. Dopóki nie obróci się i nie skłamie, a jej usta i zęby nie nabiorą cech czegoś zbyt biernego, żeby zadać mu cios pięścią"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top