R U N
Żołądek podjeżdża mi do gardła.
Znajome, nieprzyjemne uczucie niepokoju mnie ogarnia; chcę się schować, zniknąć; wziąć gumknę do ścierania i zetrzeć się z życiorysu.
Zapominam jak dobrze potrafisz wyczytać ze mnie wszystkie emocje chociaż staram się je schować. Zapominam jak szybko wchodzisz w podświadomość, zanim zrobię to sama.
Wypychasz mnie za drzwi rzucając tylko "Uciekaj", więc chwytam szybko kurtkę i wybiegam, zanim ktokolwiek zdąży mnie zatrzymać.
Drzwi zatrzaskują się za mną z hukiem.
Pierwsze krople deszczu osiadają na mojej głowie, ubraniu.
Uciekać, uciekać, uciekać.
Serce wali jak młotem.
Rozwiązane sznurówki, mokry chodnik, ciemna uliczka.
Ostatnia prosta.
Las.
Jestem bezpieczna.
"Myśleć to cierpieć, no powiedz mi, czy to myślenie coś mi kiedyś dało, czy poprawiło moją sytuację? Myślę i myślę, i myślę, myśleniem milion razy oddaliłem się od szczęścia, ale ani razu się do niego nie zbliżyłem"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top