Osiedlowy monitoring
Otwarte okno; chłodne powietrze wpadające do środka.
Światła miasta migocą aż daleko pod horyzont, zdają się stykać z ciemnym sklepieniem nieba.
Gwiazdy skrzą się niczym brokat.
Tytoń żarzy się na pomarańczowo, z moich ust leniwie wylatują kłęby bladego dymu.
Wszystko jest miękkie, obłe, ostrość gdzieś znika. Światła w oddali stają się kolorowymi plamami, szmer ulicy przechodzi w pomruk.
Lód w szklance topnieje rozwadniając zawartość.
Upijam łyk.
Obserwuję uważnie z mojej parapetowej pozycji. Wsłuchuję się w magiczną ciszę, przerywaną czasami mruczeniem silnika. Przerywaną co jakiś czas brzękiem rozbijającej się o chodnik butelki.
Jest mi dobrze. Relatywnie dobrze.
Nuży mnie coraz więcej bezowocnych konwersacji. Czuję się dobrze, kiedy jestem wśród swoich, bo nie muszę nic mówić.
Rozumieją to.
A z drugiej strony jestem przerażona tym jak mało mówię, tym jak niewiele mam do powiedzenia do kogokolwiek o czymkolwiek.
Jakby mnie wcale nie było; jakby słowa grzęzły mi w gardle.
Nie wiem co ze sobą zrobić, dziczeję po raz kolejny, chociaż tak bardzo spokojnie to przyjmuję. Znów gubię siebie samą.
Staje się to nieśmiertelnym klasykiem.
Zapomniałam o Tobie dziewczyno w lustrze. Przepraszam, wiem, że już za późno.
" Zatop nas Boże, bo jeśli tego nie zrobisz, będziemy biegać tutaj w kółko, zderzać się ze sobą, uderzać w ściany, które sami postawiliśmy, będziemy wściekle szarpać tę brudną tekturę, z której to wszystko jest zrobione, aby wydusić z niej cokolwiek, miłość, pieniądze, nas samych, coś, czego tak naprawdę w ogóle tam nie ma, a jeśli nawet jest, to zaledwie na chwilę, i znika szybciej, niż się pojawiło.
Zatop to miasto, abym w końcu przestał słyszeć szum, głuchy krzyk. Zatop nas, bo nie potrafimy ani myśleć, ani kochać. Bo tego nie chcemy. Bo idziemy przez las, pijani od słów. Zatop mnie, bo ja tego nie chcę."
~ J. Żulczyk
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top