No szybciej

Naciskam zbyt mocno pedał gazu. Silnik wyje rozpaczliwie dopóki nie wrzucę kolejnego biegu.
Błąd nowicjusza.
Bład baby.
Zdarza się.
Pędzę z zawrotną szybkością, wprzedzam jedno jedyne samotne autko na ekspresówce.

Niebieska karoseria ginie gdzieś daleko.
Zerkam na licznik: 120.
Łał ty ryzykantko, such wow, much speed.

***

Mam nieodpartą potrzebę bezpodstawnej krytyki świata, w którym przyszło mi żyć.

Jestem kłębkiem nerwów, zagubioną dziewczynką w wielkim supermarkecie.

Siadam na wilgotnych deskach pomostu, nogi opuszczam w dół.
Lodowata woda obmywa mi stopy.
Słońce swoim pomarańczem oświetla mi twarz jeszcze chwilę zanim zupełnie znika za horyzontem; za ścianą ciasno zbitego lasu.
Ptaki milkną, zewsząd za to słychać rytmiczne cykanie, raz po raz przerywane prawie szyderczym rechotem żab.

Jestem prawie pewna, że naśmiewają się z mojej sytuacji, z moich myśli. Z mojej naiwności, nieumiejętności podejmowania decyzji.

Wpatruję się w pomarszczoną wiatrem taflę jeziora.

Jestem jak ten wiatr, skumulowany w wielki huragan, nieobecna, gdy potrzebna najbardziej; zaznaczając swoją obecność gdy zbędna. Z początku powoli, kusząc, obiecując swoją osobą, kogoś kim nie jestem- by potem z całą siła burzyć światy.

Jestem jak ta tafla wody teraz; pozaginana, zmarszona od nadmiaru myśli, pełna zagadek (nawet dla samej siebie), a jednocześnie nudna, zwyczajna, pospolita.

Wsiąkam w ten obrazek.
Zapadam się jak w miękką materię.

"They tell you to stop but you sit there ignorin'
Even when you wake up feelin like shit every mornin'"

Bawię się jeszcze w śmieszną polemikę; 20 pytań do, grzęznę gdzieś w środku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top