Niesprawiedliwość
Jak to jest- ty spełniasz marzenia, a ja dostaję halt?
Jak to jest- ty dostajesz szczęście, a ja, w myśl idei: biednemu zawsze piach w oczy?
Jak to jest, że idąc tą samą drogą, trafiamy na zupełnie inne rezultaty?
Gdzie zaczyna się niezdrowa zawiść, za czyjeś szczęście?
A może tak bardzo skupiamy się na tym czyimś sukcesie, szczęściu; że tracimy z rąk nasze własne?
Patrzę w oczy swojego potencjalnego przeznaczenia, przez bardzo krótką chwilę.
I choć życie potoczyło się inaczej, to wiem, że i w tym przypadku nie miałoby to żadnego znaczenia.
Za dobrze poznałam siebie w tej postaci, by wiedzieć, że interesuje mnie tylko to, co sprawia, że prąd przechodzi wzdłuż mojego kręgosłupa. Ten moment niepewności co do uczuć, ta adrenalina podejmowanego ryzyka.
Wiem, że jestem okrutna.
Wiele powinnam mówić, ale z kolei on nie musi tego mojego "wiele" tolerować. Liczę się z tym, że czeka nas rozmowa.
Może kiedyś z tego wyrosnę.
Wyrosnę z dziecinnego zapierania się nogami o miłość, która nie miała racji bytu. Może wyrosnę z bycia przewrażliwioną, wiecznie zdołowaną, pesymistką.
Może kiedyś znowu nauczę się kochać; kochać naprawdę mocno, niepodzielnie.
Może kiedyś dorosnę do seksu, który rzeczywiście będzie wynikał z miłości, a nie chęci ulżenia sobie, zapchania rosnącej przepaści między dwojgiem ludzi.
Może kiedyś dorosnę.
Ale jeszcze nie teraz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top