Hiena

Wybucham nagłym śmiechem.

Z czego się tak śmiejesz po takim czasie Dziwna Dziewczyno?

Wyprostuj się, zgarnij resztki straconej godności, pozbieraj swoje rzeczy i zacznij lizać swoje rany, bo póki co pozwalasz się krwi sączyć, przesiąkać przez ubranie, grunt.

Nie śmiej się jak wariatka, przestań zdradzać swoją prawdziwą naturę świruski. Postradałaś zmysły do reszty; stoisz na środku pustej ulicy w samym sercu miasta, rozkładasz ręce na boki i pozwalasz by wiatr smagał cię po twarzy, a miękkie, zimne krople deszczu osiadały na włosach, powiekach, policzkach, ustach.

Narastająca cisza świdrująca umysł na wylot, pustka rozrastająca się w środku, łzy płynące niepowstrzymanie o różnych porach dnia i nocy. Trzeba to zagłuszyć, zagłuszyć, zagłuszyć.

Śmieję się. Nie czuję nic. 

Czemu nic nie czuję? 

"Mam niespełna trzydzieści lat.I jak kot muszę umrzeć dziewięć razy"

Bolą mnie ręce, nie mogę utrzymać długopisu w palcach. Litery są krzywe, dziwne, nie moje. Jakby ktoś odebrał mi zdolność pisania. Nie umiem czytać, składać myśli, wypowiedzi. Wszystko jest takie dziwne, takie bezwartościowe, bezcelowe. 

Deszcz stuka wesoło o parapet, nie moje pismo zapełnia kartkę papieru.

Śmieję się dziko pod nosem.

Z zaciekawieniem wpatruję się w dwie krople krwi wsiąkające w papier.

Podnoszę dłoń do twarzy.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top