Ś l u b y j e z i o r a *?*
Rose nienawidziła Scorpiusa malfoya.
Nienawidziła tego jak głupio próbował do niej zagadać.
Nienawidziła tego że jakimś sposobem Albus, jej własny kuzyn mógł tak ją zdradzić.
Nienawidziła tego że przez niego musiała tak zbłaźnić się przed całą klasą pytając czy istnieją perfumy o zapachu chleba (i gdzie może je kupić).
Rose ogólnie była bardzo źle nastawiona do domu Salazara.
Czemu?
Czemu czemu czemu?
Może to była wina tego że tak bardzo chciała przypominać swoja mamę?
Że chciała walnąć go w nos?
Że chciała mu dogryzać tylko dlatego bo Hermiona Granger zrobiła to przed nią?
Ale przecież ani Scorpius ani Rose nie byli jak ich rodzice.
Rose musiała się pogodzić że nowa era nie jest dobrą erą dla złotego trio.
Że stawka jest zupełnie inna.
Że historia nie jest pisana przez ich rodziców a przez nich.
I to bardzo ją martwiło.
Nie było dużo książek o uczuciach które odkrywała w sobie Rose Weasley.
Wylewały jej się na dywan i zgaszały każdej nocy ogień w kominku, zalewały poduszki i stare szachy obijały jej się o oczy próbując wypchnąć je z oczodołów.
Emocje ogarniały Rose Weasley w swoich zdradliwych ramionach kołysząc ją na boki.
Szepcząc złowrogie przepowiednie utulając ją do snu, recytując wiersze i ostatnie słowa.
Rose ulegała im stanowczo zbyt łatwo.
Rose zasypiała utulona biciem wiatru w szyby i powolnymi oddechami współlokatorek.
Rose nie chciała się bać i zaprzeczając wszystkim swoim emocjom z ręką na sercu, gdy wiatr rozwiązywał swymi zimnymi dłońmi jej szalik przyrzekała z ręka wyciągnięta przed siebie, ślubując niespokojnej wodzie jeziora iż " Człowiek, który nie poczuł smaku swoich łez – nie jest prawdziwym człowiekiem".*
------
* Cytat Wisławy szymborskiej
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top