W c z y t y w a n i e *41*


Martin wciąż spokojnie popijając kawę, patrzył znad kubka na zszokowaną twarz Lupina.

- Robisz z tego większą aferę niż ja - Harding zmrużył oczy i uśmiechnął się -.

- Żona cię zdradziła

- No ta, mówię przecież

- I uważasz to za nudę?

Martin uśmiechnął się i przechylił lekko kubek w lewo.

- Wiesz, każdego kiedyś baba zdradzi. Tego nie unikniesz.

- Bzdury - Teddy przewrócił oczami - po prostu źle trafiłeś.

- Źle trafiłem? Jezu, Mary to najlepsza kobieta jaką w życiu poznałem, tylko ja nie byłem wystarczający. 

- To zabrzmiało dość... Brutalnie

- Nie, nie. Chcę żeby miała dobre życie i jeśli czuje się z tym debilem lepiej niż ze mną, to okej. 

Lupin skrzywił się i popatrzył na papiery przed nim.

- Martin, jak chcesz możemy gdzieś skoczyć po pracy czy coś.

- No! I to jest dobra reakcja chłopie! Pójdziemy na pizzę do tego świetnego mugolskiego baru kilka ulic stąd, mają na prawdę dobrą pizzę pepperoni. Mówię ci, jest wyśmienita -Harding uśmiechnął się, usiadł na fotelu i zakręcił się kilka razy - A teraz czas na robotę!

Teddy jęknął cicho i popatrzył na stos kartek piętrzący się przed nim. Był większy niż nowa biografia Lockharta. I o ile, ręka miała mu nie odpaść, dzięki magicznemu pióru to oczy już kleiły się na ilość tekstu który musiał prześledzić. W zasadzie, teraz całe jego życie opierało się na czytaniu, pisaniu i jeszcze raz czytaniu. Wszystko był okropnie monotonne i najzwyczajniej w świecie nudne. Chyba nawet trochę się cieszył wizją wyskoczenia na pizzę po pracy. Jak jednak miał ogarnąć w takim razie kupno mieszkania, listy i pracę skoro z jego życia miało ubyć kilka cennych godzin? Nikt nigdy nie powiedział mu, że dorosłość jest taka trudna, a szkoda, może by się przygotował.

Machnął różdżką na automat i usłyszał jak strumień napoju wlewa się do kubka, uśmiechnął się na myśl kofeinowej dawki energii. Mugole to jednak byli dobrzy w tych wszystkich rzeczach. Czarodziejom brakowało tej odwagi, tworzyć coś co mogło im zaszkodzić. Co prawda, wiele czarodzieji produkowało jakieś substancje psychoaktywne lub eliksiry jednak były one słabe. Oczywiście z pominięciem eliksirów jak amortencja czy eliksir śmierci - Te były naprawdę podłe.

- Accio kubek kawy -Mruknął i kilka sekund później trzymał już gorący kubek w ręce - Ah kurwa parzy.

Odstawił go i znów zagłębił się w lekturę jakże interesujących papierów mówiących o rozprawie sądowej sprzedawcy sztucznych różdżek. Na początku sprawa wydawała się prosta. Pomyłka czarodzieja, złe miejsce na straganie, jednak czym bardziej wczytywał się w ten przypadek tym bardziej go niepokoił...

I tak dzień w dzień, godzina po godzinie, jedyne co robił to wczytywał się.

Wczytywał się w rozprawy.

Wczytywał się w umowy.

Wczytywał się w fałszywe słowa Victore.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top