J e d e n D z i e ń *28*
Rose nie była pewna.
Dawno bardzo dawno straciła nadzieję.
Dawno? No błagam.
Tydzień temu.
Rose wiedziała że nie da rady.
Była mała, była sama.
Każde słowo z jej ust było podszyte strachem.
Strach.
Śmieszna emocja.
Boisz się jej choć jest strachem sama w sobie.
Każdy się czegoś boi.
Wyrzuciła tamto pudełeczko.
Daleko.
I teraz szła.
Powoli.
Nie pewna.
Do pustej klasy.
Podczas ciszy nocnej.
Wiedziała.
Bardzo dobrze wiedziała.
Następne trzy lata będą udręką samą w sobie.
Tak niezauważalną.
A jednak będzie czuła na sobie wzrok.
Tak baczne obserwujący każdy jej najmniejszy ruch.
Rose nie lubiła być obserwowana lecz niektóre sprawy wymagały poświęcenia.
Były warte.
Rose otworzyła drzwi.
Rose zawsze bała się tych drzwi.
Każdy wie co czeka go za złamanie obietnicy.
Jakaś kara.
Karma.
Zemsta.
Był tam Hermes.
Albo była.
Nie mogła powiedzieć nikomu. Nigdy.
Przynajmniej do dzisiaj.
- Rose Granger-Weasley, Co cię tu sprowadza o tej porze?
- To jest ta pora gdy zawsze się spotykamy.
- Psujesz nastrój Rose -Hermes zeskoczyła z ławki na której siedziała i podeszła do Gryfonki-
- Przepraszam.
- Przepraszasz? Błagam cię Rosie nie musisz. Dobra o co chodzi?
- Chciałam złożyć rezygnację.
Hermes wyprostowała się. Jej wzrok stał się twardszy. Wyglądała przerażająco.
- Co znaczy ''Chciałam złożyć rezygnację,,? -Wycedziła przez zaciśnięte zęby.-
- Przeczytałam mały druczek, mogę złożyć rezygnację o każdej porze dnia i nocy jednak muszę liczyć się z konsekwencjami.
- I sądzisz, że wiesz jakie są tego konsekwencje i chcesz je ponieść?
- Tak.
Hermes uśmiechnęła się szyderczo, błysk w jej oku zaczął oślepiać Rose choć przecież wcale nie był taki od razu jasny.
- Wspaniale. Przyjmuje rezygnację.
Rose nagle zachłysnęła się powietrzem.
Tylko tyle?
- Ale... Jakie są konsekwencje?
- Za późno. Rezygnacja przyjęta. Widzimy się na pojedynku.
- Pojedynku?
- Konsekwencje. Przegrywasz - Zostajesz z nami.
To nie było takie złe, mogliby przecież prześladować ją do końca szkoły i dłużej.
- A jeśli wygram?
- Robisz co chcesz.
- Czyli odchodzę.
Hermes wzruszyła ramionami i podeszła do okna.
- Albo zostajesz kimś.
- Z kim mam walczyć?
Dziewczyna odwróciła się do niej.
- To chyba oczywiste? Z dwunastką.
- Dwunastką czy Dwunastką Przysięgłych.
- Oczywiście, że Dwunastką Przysięgłych.
Rose zacisnęła ręce w pięści.
Nie może zatrzymać całej akcji MEP.
Może wpłynąć jedynie na swoje wybory.
Miała nadzieje że to był dobry wybór.
- W takim razie.. widzimy się na pojedynku Hermes.
Odwróciła się i podeszła do drzwi.
- Rosie.
Nie popatrzyła na Hermes.
- Co jeszcze?
- Nie mogę ci powiedzieć jakie są prawdziwe konsekwencję. Ale są gorsze niż zostanie z nami.
Serce podeszło jej do gardła.
- Czyli?
- Zobaczysz. Dwunastka cię pokona.
Nie.
- Widzimy się na pojedynku Hermes.
Zamknęła drzwi i odetchnęła z ulgą.
Zmarszczyła brwi i wróciła szybko do klasy.
- Czego tu jeszcze szukasz Weasley? Nie wiesz że skończyłyśmy?
- Kiedy jest ten pojedynek?
- Za dwadzieścia cztery godziny. Masz jeden dzień. Wykorzystaj go.
- Na co?
Hermes najwyraźniej umiała przywołać całe piekło do swoich oczu.
- Na pożegnanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top