』2. 29. 『

╔══════════╗

Burnaz Atike ze łzami w oczach spoglądała na lustro. Obserwowała jak służące wpinają w jej włosy srebrny diadem, a biała suknia pięknie mieniła się w blasku świec. Myślała, że jeśli kiedykolwiek ją założy, ten dzień będzie najszczęśliwszy w jej życiu. Jednak tak nie było. Miała zostać wydana za nieznanego jej mężczyznę i wysłana z dala od domu, z dala od Silahtara.

- Przeklęta Gevherhan - warknęła pod nosem, zaciskając pięści. Jej siostra jak zawsze miała szczęście, a ona musiała cierpieć. 

- Sultanym... Już czas - odezwała się jedna z jej służek. Atike po raz ostatni spojrzała w lustro i kiwnęła głową. 

Idąc korytarzami seraju, miała ochotę zrównać go z ziemią. Zwalić dach na głowy wszystkich, co sprawili, że tak cierpi. Jednak była zbyt słaba, aby się stawiać, wiedziała że już za późno. Poległa w tej wojnie, a skarb zabrała jej siostra. 

- Destur! Atike Sultan, hazletleri! - Strażnik zapowiedział jej przyjście, kiedy stanęła w progu największej sali w haremie. 

Jej matka nie była zadowolona, ale widząc swoją córkę w tak pięknym wydaniu, uśmiechnęła się i podniosła ze swojego miejsca. Wystawiła dłoń, którą Atike po przyjściu ucałowała. Bez słowa zasiadła na swoim miejscu i nawiązała kontakt wzrokowy z Zişan, ktora posłała jej słaby uśmiech. 

- Destur! Gevherhan Sultan, hazletleri! 

Suknia w tym samym kolorze co suknia Atike, równie pięknie błyszczała w blasku świec. Świecące szczęściem oczy dodawały jej uroku, a szeroki uśmiech sprawiał, że każdy miał ochotę dzielić z nią tą radość. Każdy oprócz najmłodszej córki Kösem, która z zazdrością patrzyła na szczęśliwą siostrę. 

Gevherhan zasiadła na swoim miejscu, po drugiej stronie Valide Sułtan. Muzyka zaczęła grać, ale wszyscy nadal oczekiwali na przyjście władcy. Po kilku minutach sułtan się zjawił. 

Miał na sobie czarny kaftan ze złotymi zdobieniami, zaraz za nim szedł Ibrahim w szarym stroju i Kasım w granatowym. Murad skierował się pierw do Gevherhan i kiwnął głową do jednego ze sług, który w dłoniach trzymał srebrną szkatułkę. 

- Pięknie wyglądasz, siostro - powiedział, a kobieta jedynie z szerokim uśmiechem kiwnęła głową w podziękowaniu. Władca wyjął z pudełeczka kolię z czerwonymi jak krew rubinami, otoczonymi malutkimi diamencikami. - Mam nadzieję, że już nigdy nie ujrzę twojej twarzy smutnej - odezwał się, kiedy założył na jej szyję ozdobę. 

- Obiecuję, hunkarim. Sprawiłeś mi wielkie szczęście.- Uśmiech nie schodził jej z twarzy. 

Tym razem władca podszedł do swojej młodszej siostry. Widząc smutne oczy blondynki, położył dłoń na jej policzku. 

- Nie smuć się już, siostrzyczko. To również i twój wielki dzień - Atike miała ochotę wywrócić oczami, jednak powstrzymała się jedynie zaciskając usta. - Może zaznasz miłość i spokój w ramionach Mehmeda Pasy - szepnął i wyciągnął rękę, a tuż obok niego pojawił się drugi eunuch, trzymający podobną szkatułkę. 

Zawiesił na szyi Atike kolię ze szmaragdami i ostatni raz spojrzał w jej oczy. 

Kiedy wszyscy wrócili na swoje miejsca, zatroskana Şah położyła dłoń na kolanie Atike. Jednak ta nawet na nią nie spojrzała. Patrzyła tępo na tańczące w rytm muzyki niewolnice, w skąpych strojach. Słyszała jakby w oddali rozmowy Fatmy z Gevherhan i Ayşe, które świetnie się bawili. Wszyscy bawili się dobrze, oprócz niej, ponieważ ten dzień stał się najbardziej nieszczęśliwym dniem w jej życiu, a po nim miało być już tylko gorzej. 

Nie wiedziała jak dużo czasu już minęło, ale podniosła się czując, że dusi się w tym pomieszczeniu przepełnionym radością. Ze łzami w oczach wybiegła na zewnątrz do ogrodu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie zważała na podniesiony głos matki, która kazała jej wrócić na miejsce. 

Pociągnęła głośno nosem, patrząc w gwieździste niebo. Ten widok lekko ją uspokajał. 

- Sułtanko. - Usłyszała niepewny głos za sobą, odwróciła się i widząc twarz przyjaciółki, odetchnęła z ulgą. 

- Cieszę się, że to ty, Zişan - westchnęła i wróciła wzrokiem do małych świecących punktów, wysoko nad ich głowami. 

- Wszystko w porządku? - spytała, z boku spoglądając na smutną twarz blondynki.

- Nic nie jest w porządku - głos sułtanki się łamał, a ona spuściła wzrok na ziemię. - Marzyłam o tym, żeby wyjść za mężczyznę, którego pokocham całym sercem, jednak to czego pragnę nigdy nie może się ziścić. 

- Nie poznałaś jeszcze pasy, może to on okaże się przeznaczonym tobie. - Zişan położyła rękę na chudym ramieniu blondynki. 

Atike pokręciła głową. W jej sercu był jedynie Silahtar i to nie mogło się zmienić. 

╠══════════╣

- Sułtanka wydawała się naprawdę nieszczęśliwa. - Głos Dilruby wyrwał ją z zamyślenia. Jej przyjaciółka porządkowała jej biżuterię w szkatułkach. 

- Tak masz rację, jednak nie miałam wyjścia. Ona wyjedzie za kilka dni do Egiptu i niewiadome jest kiedy ponownie wróci. Nie przyda mi się tyle kilometrów stąd - powiedziała i upiła łyk szerbetu z srebrnego naczynia. 

Wiedziała, że nie przekona sułtana, aby to młodsza siostra wygrała tą walkę o Silahtara. On tego nie chciał, a władca widocznie wiedział, że nie sprawi tym niechcianym małżeństwem nikomu szczęścia. 

- Ciekawe kto zostanie nowym szambelanem. Silahtar wyprowadza się z sułtanką do nowego pałacu, a władca musi mieć zawsze kogoś blisko - zastanowiła się Dilruba, a Zişan pokiwała głową. 

Myślała o tym ostatnio, dobrze by było mieć wsparcie w bliskich sułtanowi osobach. Taki szambelan wiedział wszystko co się dzieje z władcą, to mogłoby się jej przydać. 

- Inshallah będzie to ktoś godny tego stanowiska - powiedziała i podniosła się z ottomanu. - Mam ochotę na przepiórki, Dilruba. 

- Mały książę, albo sułtanka jest głodna? Już przynoszę - zaśmiała się i skłoniła, aby następnie opuścić komnatę po przysmaki dla młódki. 

Niebieskooka położyła dłoń na brzuchu. Niedługo urodzi się jej pierwsze dziecko i modliła się, aby było zdrowe. 

W nocy nie mogła spać, ponieważ prześladowały ją koszmary. Śniło jej się, że sułtanka Atike popełnia samobójstwo, a wszyscy obwiniają ją o to. Dodatkowy ból pleców nie pomagał w spokojnym zaśnięciu. 

╠══════════╣

Ustawione obok powozu sułtanki, czekały na Atike z cierpliwością. Na zewnątrz tego dnia było pochmurno, jakby świat nie był zadowolony z wyjazdu najmłodszej córki Kosem. Mocny wiatr porywał chusty kobiet i rozwiewał włosy. 

Odetchnęły z ulgą, widząc blondynkę wychodzącą z pałacu. Miała minę równie pochmurną co niebo, ale nie widać było łez. Wypłakała je poprzedniej nocy. 

Zaraz za nią szła sułtanka Şah, która miała jej towarzyszyć w nowym miejscu. Ona nie wydawała się smutna, ani szczęśliwa. Z kamienną twarzą spojrzała na matkę i swoje siostry. 

- Atike, córko. - Kösem złapała dłonie blondynki w swoje. - Musisz być silna. Teraz wydaje ci się, że twój świat się wali. Jednak to od ciebie zależy, jak będzie wyglądała twoja przyszłość.

- Moja przyszłość zależy tylko od woli sułtana. Mnie skazał na cierpienie - powiedziała, a w jej głosie było słychać złość i żal. 

Odwróciła się od matki, aby pożegnać się z Fatmą i Ayse. W stronę Şemsperi jedynie kiwnęła głową, nie miały na tyle bliskich stosunków. 

Zaraz po niej Şah również ucałowała dłoń matki i przytuliła swoje siostry. Wsiadły do powozu, rzucając ostatnie spojrzenia na pałac i kobiety.

- Sułtanek nam ubywa w pałacu - odezwała się Şemsperi, patrząc na odjeżdżające córki Mahpeyker. - Obyśmy więcej nie musiały nikogo żegnać, szczególnie tak nieszczęśliwego. Niestety niektórych pomyślność jest mniej ważna, od innych. - Spojrzała na Gevherhan, która odwróciła wzrok w drugą stronę. 

- Şemsperi! - syknęła Mahpeyker, patrząc złowrogo na kobietę, która nawet nie mrugnęła pod wpływem spojrzenia Valide. - Uważaj na swoje słowa. 

- Czyż to nie prawda, sultanym? To sułtanka Gevherhan zhańbiła dynastię, ale odsyłacie biedną Atike, aż do Egiptu. Szkoda. - Pokręciła głową. Nie obchodził jej los córek Kosem, ale lubiła wprawiać w zdenerwowanie swoich wrogów. 

- To nie jest twoja sprawa, Şemsperi. Wracaj do pałacu i zajmij się moim wnukiem. - Kösem odwróciła się i razem z Hacı agą u boku, wróciła do pałacu. 

Valide sultan zasiadła na ottomanie już w swojej komnacie i głęboko nad czymś się zastanawiała. Palcami dotknęła pierścienia, który był prezentem od sułtana Sulejmana, dla jego ukochanej Hurrem. Powinien spocząć w grobie razem z rudowłosą, jednak stał się symbolem władzy sułtanatu kobiet. 

- Czy pałac dla Gevherhan i Silahtara jest już gotowy? - spytała eunucha, który stał kilka kroków od niej. 

- Przekazano mi, że sułtanka będzie mogła się wprowadzić najwcześniej za tydzień. - Sułtan podarował swojej siostrze i przyjacielowi pałac, który został wybudowany specjalnie dla sułtanki Hatice i Ibrahima pasy, wielkiego wezyra sułtana Sulejmana. 

- Rozumiem, jednak nie chce słyszeć, że to znów się przedłuży. Niech Gevherhan jak najszybciej tam zamieszka i zejdzie mi z oczu. Nie chce jej widzieć, za to co zrobiła. - Hacı aga nisko się skłonił i opuścił komnatę, aby zostawić swoją panią w samotności. Wiedział, że teraz jej potrzebuje. Znał ją przecież wiele lat. 

╚══════════╝

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top