Rozdział 9
Dazai
Nuda, nuda i jeszcze raz nuda.
Słuchałem muzyki, leżąc na kanapie w biurze agencji detektywistycznej.
Było dzisiaj strasznie cicho. Kunikida-kun wyszedł gdzieś jak dopiero wchodziłem. Ranpo ma śledztwo. Atsushi, Kenji i Kyouka poszli do kawiarni. Yosano w sumie wogóle nie widziałem.
W pomieszczeniu oprócz mnie znajdowało się rodzeństwo Tanizakich.
Trochę zastanawiające było to ,że nie było w pracy dziś Alice.
Postanowiłem się o to spytać rodzeństwa, gdyż znajdowali się tutaj jeszcze przed moim przyjściem.
-Wiecie, gdzie jest Alice?- spytałem, opierając się o parawan.
Oboje zwrócili na mnie uwagę.
-Nie było jej dzisiaj w pracy.- powiedział chłopak.
-Sądząc po niezadowoleniu Kunikidy i jego przekleństwach zadresowanych w jej kierunku, gdy się nie pojawiła~ zakładam ,że nie wzięła sobie wolnego- dodała Naomi.
-To trochę niepokojące, nie uważacie?- spytałem, chciałem poznać ich zdanie.
-Na pewno nie jest to do niej podobne- odezwał się Jun'ichirou.
-W sumie to nie miała jak wziąć sobie wolne, bo wczoraj telefon wpadł jej do wody- mruknąłem do siebie, ale najwyraźniej rodzeństwo to usłyszało.
-Jak to?!- zapytali oboje.
-Tak to jest jak się ma dziurawe ręce- powiedziałem kierując się do wyjścia- Idę poszukać zguby- dodałem znikając z pola ich widzenia.
Wyszedłem z budynku i oddaliłem się od niego.
Miałem zamiar zadzwonić do ślimola, jeśli ktoś ma wiedzieć, gdzie jest Alice to pewnie on. W końcu ich relacja wydaje się dość... bliska.
Jednak wcale nie musiałem dzwonić, gdyż kilka metrów przede mną mignęła mi burza rudych loków.
Szybko pobiegłem za nim.
-Chuuya!- zawołałem ręką machając do niego wesoło, gdy zostało mi tylko kilka metrów do niego.
-Czy naprawdę muszę Cię teraz widzie...-przerwał na chwile- Choć w sumie możesz się na coś przydać- dodał, a ja się zdziwiłem.
-Hmmm? Do czego?- spytałem, analizując jego zachowanie.
Wydawał się czymś zdenerwowany, lekko poirytowany i zaniepokojony.
-Wiesz, gdzie jest Alice?- spytał, a ja się uśmiechnąłem.
-Zważając na fakt, że miałem zamiar zapytać Cię o to samo to nie, nie mam pojęcia.- odpowiedziałem, zakładając ręce na klatkę piersiową.
-Cholera!- przeklnął pod nosem, tupiąc nogą.- Nie mogę się do niej w ogóle dodzwonić.
-A wiesz to pewnie dlatego, że telefon wpadł jej wczoraj wieczorem do wody i tak jakby się pewnie zepsuł- oznajmiłem, a ten wydawał się jeszcze bardziej zirytowany.
Obrócił się na pięcie, już miał odejść jednak się zatrzymał i spowrotem odwrócił.
-Mogę wiedzieć co z nią robiłeś wczoraj wieczorem i gdzie byliście- zapytał już wnerwiony.
Całkowicie jakby mój kontakt z dziewczyną, go niemiłosiernie denerwował.
-Rozmawialiśmy sobie na moście...emmmm Hakuzu. Jeśli się nie myle- odpowiedziałem, może mu się to przyda.
Obrócił się i tym razem odszedł. Poczekałem chwilę i ruszyłem za nim.
Ponieważ nie znam Alice zbyt dobrze, raczej nie mam szans jej znaleźć.
Jednak jeśli Chuuya ją zna około 4 lata, na pewno wie coś, czego nie wiem ja.
Ten jeden raz muszę mu przyznać, że ma większe szanse na rozwiązanie jakiejś sprawy niż ja.
Szedł dokładnie tam gdzie mu wskazałem.
Dokładnie rozgladał się na moście, na którym wczoraj wieczorem rozmawiałem z białowłosą.
Po chwili zaczął się przyglądać dachą pobliskich domów.
Jego wzrok zatrzymał się na jednym punkunkcie. Zmarszczył brwi.
Użył grawitacji by dostać się na tamtem dom.
Czasami żałuje ,że moja umiejętność nie jest bardziej... zjawiskowa i przydatna w takich momentach.
Poczekałem, aż Chuuya zniknie stamtąd i się tam dostałem.
Na pierwszy rzut oka nic tam nie było, jednak ja dostrzegłem odłamki szkła.
Podszedłem do nich i podniosłem, było to szkło optyczne, najprawdopodobniej od snajperki.
Podszedłem do murku mieszczącego się na krawędzi dachu i popatrzyłem przez niego.
Był tutaj niesamowicie dobry widok na most Hazaku.
Kątem oka dostrzegłem czarny kawałek metalu.
Był na nim kawałek loga. Loga mafii, która zdołała obić mi się o uszy.
Czy to znaczy, że Alice ma zatargi z jakąś mafią?
Znałem to logo, wiedziałem gdzie szukać ich siedziby.
Ruszyłem w kierunku obrzeży miasta.
Wokalem nie spotkać na miejscu Chuuyi, wywiązałaby się z tego tylko niepotrzebna na tą chwilę, kłótnia.
"Pukamy ,czy z buta?" -zadźwięczały mi w uszach słowa Alice, gdy stałem przed wejściem do podziemnej kryjówki.
Uśmiechnąłem się.
Po cichu wszedłem do środka, uprzednio rozeznając się w zabezpieczeniach i je eliminując.
Przechodziłem przez korytarze od czasu do czasu słysząc kroki, albo rozmowy tutejszych mafiozów.
Skoro jest tak spokojnie to Chuuya na pewno tu nie dotarł.
Byłem kiedyś tutaj za moich czasów w mafii portowej. Tylko, że wtedy to był pusty bunkier powojenny.
Pamiętałem jego rozmieszczenie, dlatego ustalenie gdzie mogą przetrzymywać więźnia, nie były trudne.
Po sprawnym ucieknięciu z widoku strażnikom, szybko obbadałem sytuacje w pomieszczeniu, w którym powinna się znajdować.
Nie było słychać krzyków, więc torturowana nie jest. Przynajmniej nie teraz.
Sala do której miałem wejść była spora. Była długa wzdłuż, ale krótsza wszeż. (Wystarczająca by pomieścić skrzynie ładunkowe, za którymi łatwo się schować)
Spróbowałem po cichu wejść do pomieszczenia jednak od razu zostałem wykryty.
Wszystkie końce broni palnej zostały we mnie wymierzone.
Nie miałem gdzie się schować ,albo umknąć, gdyż wszystkie skrzynie były po wrogiej stronie.
-Proszę, proszę któż to nas zaszczycił swoją obecnością?- zapytał ironicznie, dość okrągły niski mężczyzna stojący na końcu sali.
Do ściany za nim było przywieszone bezwładnie ciało białowłosej.
Zmarszczyłem brwi i nos na ten widok.
Nie podobało mi się to, w jakiej sytuacji się znajdowała.
-Masz zamiar ją uratować?- prychnął mężczyzna.- Żeby była prawa ręka szefa Port Mafii, zrobiła się na tyle słaba by ratować zdrajczynie i gówniare.- dodał z pogardą.
-Zdrajczynią?- zapytałem.
-Nie powiedziała wam?- odpowiedział pytaniem na pytanie z nutą bezczelności. Złapał głowę Alice za podbródek i ją podniósł tak aby można było ją zobaczyć.- Słodka Alice jest tak naprawdę morderczynią mafijną- powiedział, po czym dodał- Byłą.
Wydał z siebie spore westchnięcie.
-Była najlepsza w fachu, moja prawa ręka. Na zwiady idealna, żeby zabijać po cichu, idealna. Bez względu na to, czy trzeba było poderżnąć gardło, czy rozpierdolić na kawałki twarzą w twarz, potrafiła to wszystko. Taka strata- ponownie westchnął.
-Nadal- doszedł do moich uszu syk- potrafię zabijać.- na te słowa wszyscy w pomieszczeniu się wzdrygli. Mieli minę jakby mieli się pożegnać z życiem.- Umiejętność: Mylne Pragnienie!- krzyknęła białowłosa, a wokół każdego oprócz mnie i jej pojawiła się niebieska obręcz run...
Taki Polsat. A tak przy okazji to nie miałam pojęcia jak nazwać te dziwne rozbłyski ,gdy używają umiejętności. Jak ktoś ma jakiś lepszy pomysł to chętnie się dowiem.
Opublikowane: 26.01.2020
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top