Rozdział 6
Dazai
-Przypominasz mi mężczyznę z Mafii Portowej, Chuuye Nakahare- powiedziałem, a ona przez chwile patrzyła na mnie zszokowana po czym zaniosła się śmiechem, który w kilka sekund wypełnił całe pomieszczenie.
-Ahahhahahahhahahaha- śmiała się w najlepsze. - Haha- mò- mòj hahahahah brzu - ch hhahaha- zgięła się w pół dalej śmiejąc. Na ziemie u jej stup zaczeły skapywać łzy i chyba zaczynało jej brakować powietrza- hhahhahaha za -zach- chwile hhahaha się hahhahah uduszę!- powiedziała przez śmiech.
Zaczęła się uspokajać, chyba wyczuwając zbyt wielkie braki powietrza w płucach.
Przez cały ten czas razem z Atsushim patrzyliśmy na nią zszokowani. Nie spodziewałem się takiej reakcji. Już bardziej prawdopodobne by było ,że przyznałaby się niewiedzy na temat kim jest wymieniona przeze mnie osoba.
-Muszę Ci przyznać Dazai ha ha, że to była jedna ze śmieszniejszych rzeczy, które usłyszałam w życiu haha- powiedziała dalej się od czasu do czasu śmieją.
Otrząsnąłem się z szoku.
-A więc wiesz ,kim jest Chuuya?- zapytałem z lekkim uśmiechem.
Naprawdę nie spodziewałem się ,że może go znać.
-Taaaa- mruknęła przeciągle, po czym znowu sobie przypomniała co jej powiedziałem- Hahhahhaha, nie no to po prostu jakiś hicior- dodała siadając przy biurku dla niej przeznaczonym.
-Czemu Cię to śmieszy ,aż tak bardzo Anwere-san?- zapytał Atsushi. W sumie to dobre pytanie.
-Gdybym wam powiedziała to wyrzucilibyście mnie stąd na tak zwany - zbity pysk.- odwróciła w naszą stronę i uśmiechnęła się niewinnie.
Coraz bardziej byłem pewny, że jej przeszłość nie pachnie fiołkami. Już szybciej chyba krwią i zwłokami.
Choć nie miałem rzeczowej podstawy tak twierdzić, bo to że zna paraliżujące, miężnie sztuczki oraz to co mówi nie jest wystarczającym dowodem na to ,że jest byłą przestęprzyniom. Albo co gorsze- kretem w naszych szeregach.
Co wcale nie jest taką mało prawdopodobna wersją skoro zna Chuuye, ktòry ma od swoich "narodzin" kontakt z organizacjami niezbyt miłych środowisku. (Choć on sam jest jeszcze mniej przyjazny wszystkiemu co go otacza, przynajmniej gdy się wkurza.)
Atsushi miał chyba zadać następne pytanie ,ale zakryłem mu usta dłonią.
-Lepiej nie drążyć tematu Atsushi, przecież nie chcemy wywalać naszej Alicji na ,jak to powiedziała "zbity pysk".- zabrałem dłoń, a chłopak tylko przytaknął ruchem głowy.
(aut.dop. Specjalnie Dazai powiadział tam "Alicji", a nie Alice. Jakoś mi tak pasowało i stwierdziłam ,że w określonych sytuacjach będzie się tak do niej zwracał )
Przeleciałem wzrokiem szybko po dziewczynie i skierowałem się na swoją kanapę.
Alice
Pouzupełniałam wszystkie papiery jakie znalazłam w biurze.
Strasznie mi się nudziło ,a było to aktualnie jedyne ,co mogłam tu robić.
Atsushi wyszedł jakiś czas temu, bo dostał telefonicznie misje, od Kunikidy.
W pomieszczeniu znajdowałam się tylko ja i Dazai co wcale mi nie pasowało.
Pomimo ,że go nie widziałam. A i on sam pewnie zajęty był słuchaniem muzyki i czytaniem przewodnika po samobòjstwie- to jak dla mnie, było tu okropnie niezręcznie.
Przełykając ślinę ,zakradłam się do parawanòw.
Pròbowałam wyłapać z jego oddechu, gdzie się znajduje i co robi.
Leżał na kanpie, na plecach. Oddychał przez nos, płucami. Jego oddech był unoromowany, jednak nie na tyle idealnie równomierny by spał. Był na czymś skupiony więc zakładam ,że czytał swoją książkę.
-Nie musisz się tak czaić za tego parawanu- zaśmiał się.
Wstrzymałam oddech, po czym westchnęłam.
Wyłoniłam swoją głowę zza prawanu zerkając na mężczyznę.
-Skąd wiedziałeś ,że tu jestem?- zmarszyłam brwi.
Miałam wyćwiczone metody używanege przy skrytobòjstwach do perfekcji, nawet on nie powinien mnie potrafić wyczuć.
-Te parawany są napradę dobre jeśli chodzi o dłuższe dystanse. Jednak, przypomne Ci że są one z papiery, a ty położyłaś na nim rękę.-wsazał na parawan idealnie tam ,gdzie po drugiej stronie miałam dłoń. Widniał tam idealny kształt mojej ręki.
-Agh, żeby dać się złapać na czymś tak głupim- burknęłam sama do siebie.
Już w pełni wychodząc za parwanu i uwalaliłam się na kanapie, na przeciwko mężczyzny.
-Jeśli mogę spytać ,po co te podchody?- prychnął rozbawiony widząc moją niezadowoloną minę.
-Byłam ciekawa, czy muszę się przymuszać do robienia za dobrą współpracownice, czy mieć cię gdzieś bo i tak śpisz- mruknęłam zaczynając bawić się własnymi palcami.
Coraz bardziej zaczynało mi przeszkadzać to ,że byliśmy tu sami.
Nawet przez chwile myślałam ,że znowu mnie testują. Dlatego ukratkiem popatrzyłam po miejscach, w których mogłyby się znajdować kamery, jednak szybko ta czynność została przerwana przez głos bruneta.
-Nie musisz się tak rozglądać za kamerami, obiecuje że tym razem to nie sprawdzian.- zaśmiał się.
Ewidentnie obecna sytuacja go bawiła, za to mnie już nie bardzo.
-Dobrze wiedzieć- burknęłam patrząc się na niego z lekkim zirytowaniem.
A ten jakby nigdy nic się po prostu patrzył z lekkim, wręcz irytującym uśmiechem.
-Widzę ,że masz niezły ubaw.
-Hmmm. Może.- odpowiedział- Chociaż nie tyle co ubaw ,co po prostu prowadzę obserwacje. A różnie się zachowując , mam możliwość przekonania się jak na poszczególne zareagujesz.-wytłumaczył, po czym dodał- Co byś na przykład zrobiła, gdybym cię teraz pocałował?
-Pierdolnęłabym cię, tak mocno że przeżegnałbyś się lewą ręką przez szyje.- powiedziałam oburzona.
-Hahhahahhaha- wybuchł śmiechem, po chwili jednak się uspokoił- Naprawdę ciekawa groźba.
-Wiem. Przeczytałam ją kiedyś w jakiejś mandze, szkoda tylko że nie pamiętam w jakiej- westchnęłam na to wspomnienie. Szukałam skąd wzięło się to powiedzenie, lecz nigdzie nie mogłam znaleźć.
-Czytasz mangi?- zapytał zainteresowany.
-Yhm. I oglądam anime. Czemu Cię to zainteresowało? Nie wyglądasz na kogoś kto się na tym zna.- powiedziałam, zakładając nogę na nogę.
-Nie ,ja ich nie czytam ,ani nie oglądam raczej anime. Jednak pamiętam jak Chuuya kiedyś przyniósł yyym jak to było... Atak Tytanów?- zapytał sam siebie.
-Tak, pożyczyłam mu ją wtedy- powiedziałam i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego ,że przyznałam się otwarci do posiadania z nim kontaktu.
Zmarszczyłam na to brwi, klnąc pod nosem.
-Masz z nim kontakt?- zapytał z chytrym uśmiechem.
Zazgrzytałam zła zębami, po czym westchnęłam.
-Moje prywatne życie nie powinno Cię obchodzić. W sumie to nikogo z współpracowników. Pan Fukuzawa mnie przyjął mimo tego ,że domyślał się że aniołkiem nie jestem.- dodałam, patrząc po raz pierwszy w tej rozmowie mu prosto w oczy.
-Hee?No niby, wiem. Jednak, zawsze warto się zapytać, a nuż byś mi powidziała- westchnął jakby z ulotną nadzieją.
-Może jakbym bardziej Ci ufała. Albo gdybym nie słyszała o tobie tego, co usłyszeć było mi dane- powiedziałam uśmiechając się do niego.
Dokładnie w tym samym momencie do pomieszczenia weszła Yosano-san z zakupami, a za nią wszedł Ranpo-san z lizakiem.
-Wròciliśmy- powiadomiła kobieta z uśmiechem, chyba była zadowolona ze swoich zdobyczy.
Opublikowane:15.01.2020
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top