Rozdział 13
"Po czym popatrzyłem w jej oczy ,które przez cały ten czas były skierowane w stronę mojej twarzy..."
Alice
W jego oczach ujrzałam ogromny ból.
-Przepraszam- szepnął, podnosząc swoją dłoń do mojej twarzy.- Gdybm tylko za tobą pobiegł...
Przerwałam mu.
-Wtedy bym sama się rzuciła pod auto- złapałam jego dłoń i odrzuciłam, marszcząc przy tym brwi.
Zdziwił się na mój ruch.
-Nie bardzo wiem co zrobiłem źle, jednak zakładam ,że chodziło o ten pocał...- przerwał ,gdy do naszych uszu, doszedł dźwięk otwieranych drzwi.
Do pomieszczenia wszedł Chuuya z lekarzem.
Osamu natychmiast wstał i wyszedł z pokoju. W końcu nie był nikim z mojej rodziny. Nie był tu teraz mile widziany.
Lekarz, ku jego własnemu zdziwieniu, stwierdził że jestem zdrowa jak ryba. Wszystkie złamania, skręcenia, zwichnięcia i siniaki po prostu zniknęły.
Mnie to wcale nie dziwiło, jeden z uroków mojej umiejętności.
Lekarz zrobił mi wypis na żądanie, dlatego już po kilku minutach mogłam wracać do domu.
Gdy wyszłam z moje sali szpitalnej, na podłodze przed moimi stopami leżała kartka.
Szybko ją podniosłam, domyślałam się kto ją tu specjalnie zostawił.
-Co to za kartka?- spytał Chuuya, idący za mną w kierunku wyjścia.
-Zaproszenie i przeproszenie w jednym- odpowiedziałam- Tak sądze- dodałam ciszej.
Chuuya nie ciągnął tematu, wiedział że skoro mu nie odpowiedziałam dokładnie to ze mnie tego nie wyciągnie.
Gdy wròciliśmy do domu, poszłam do pokoju, aby przeczytać kartkę.
"Najwyższy budynek w Jokohamie o 18:00.
Osamu Dazai"
Było dopiero ledwo połòdnie.
Trochę sporo czasu zostało- pomyślałam, po czym się sama zdziwiłam ,że w ogóle mam zamiar tam iść.
Chociaż z każdą sekunda coraz mniejszy żal do niego miałam, jest tylko człowiekiem. A ludzie nie są idealni, tak samo jak ich decyzje.
Time Skip
Ubrana, uczesana i wogòle przygotowana wyszłam z pokoju.
-Wychodze!- krzyknęłam do Chuuyi, który był w domu, ale nie wiem gdzie.
-Gdzie niby?!- odpowiedział mi podirytowany głos, a jego właściciel stanął w drzwiach od salonu.- I co żeś się tak odpicowała?
-To, że zrobiłam kreski, nie sprawia że się od razu odpicowałam. Po prostu akurat mi się chciało- powiedziała, po czym dodałam- A w obcasach non stop chodzę, tak zwracasz na mnie uwagę.
- Gdzie idziesz?- powtórzył pytanie.
Westchnęłam.
-Na pewno nie do grobu, więc się nie martw- uśmiechnęłam się do niego by po chwili zaśmiać się złowieszczo- Dość długo mnie może nie być, dlatego to idealna okazja ,żebyś zaprosił Mei. - zaśmiałam się otwierając drzwi, po czym rzuciłam przez ramie- tylko dajcie w nocy spać sąsiadom~
-Ty mała cholero!- usłyszałam, krzyk wkurzonego Chuuyi.
Mogę się założyć ,że był teraz cały czerwony.
Budynek, który był miejscem spotkania nie był aż tak daleko.
Całe szczęście ,że miał windę i nie musiałam lecieć po schodach.
Gdy weszłam na dach, było już ciemno.
Czarno-grnatowe niebo pokryte było mnóstwem gwiazd.
Przy murku, zauważyłam postać. Nie trudno było się domyśleć kto to po powiewającym płaszczu i brązowych lokach.
-Przyszłaś- zauważył i się uśmiechnął.
-W końcu mnie zaprosiłeś. Choć mogłeś to napisać ładniej.- odwzajemniłam uśmiech.
-Przepraszanie ciebie nie ma sensu. Prawda?- zapytał z kpiącym z siebie uśmiechem.
-Po co masz przepraszać skoro sam nie wiesz za co?- podeszłam do murku i się o niego oparłam, patrząc na panoramę Jokohamy nocą.
Na chwilę zapanowała cisza, jednak Osamu postanowił ją przerwać.
-Piękny widok prawda?- zapytał z łagodnym uśmiechem.
-Owszem. Jednak nie zaprosiłeś mnie tu chyba tylko po to ,aby popodziwiać widoczki?
-Racja. To będzie , znaczy tak myślę, że trudna rozmowa.- podrapał się po karku, odwracając wzrok.
-Też tak myślę. Jednak lepiej będzie jak sobie wszystko wyjaśnimy. - stwierdziłam, po czym kontynouwałam- Myślę ,że powinniśmy zacząć od tego co do siebie czujemy i kim dla siebie jesteśmy.
-Panie Przodem- szybko wymigał się brązowowłosy.
-Ty tchòrzu!- zaśmiałam się, po czym spoważniałam- Tak jak sam już wiesz, Kocham Cię...
-...A ja odwzajemniam to uczucie...
-...Jednak uważałam ,że jesteśmy zbyt podobni ,by być razem...
-...Bo oboje potrafimy czytać z ludzi jak z otwartych ksiąg...
-...Będziemy jak psy na smyczy, których koniece znajduje się pod łapą tego drugiego...
-...A takie związki są kruche...
-...dlatego uważam/ uważasz ,że nie powinniśmy być razem- popatrzyliśmy sobie w oczy. I ja i on mieliśmy w nich wypisany ból i smutek.
-Czuli chcesz znosić swój, nie, nasz ból tylko dlatego ,że nie widzisz przyszłości dla naszego związku?- zapytał smutnie.
-Chyba...tak- westchnęłam, po czym dodałam- Po zatem Osamu, widzisz jak wielka jest ròżnica wieku między nami?
-Hmmm...5 lat? To nie tak dużo. Znam ludzi ,ktòrych dzieli 15 lat ,albo i więcej- odpowiedział.
Zmarszczyłam brwi. Czemu nic nie przychodziło mi do głowy? Żaden argument?
-Czemu nie spròbujemy?- zapytał z nadzieją.
Otworzyłam usta by powiedzieć, coś co jest oczywiste, ale... nie istniało w mojej głowie nic takiego.
-Ja... Nie uważasz, że może się to skończyć jeszcze większym bólem?- zapytałam odwracając wzrok od mężczyzny.
-Może się tak skończyć, ale nie musi- odpowiedział.
-Skończyły mi się argumenty- przyznałam.
-Trudno poprzeć coś co jest sprzeczne z aktualnie odczuwanym uczuciem.
-Nie lubię przyznawać innym racji, ale teraz muszę.
-Skoro to sobie wyjaśniliśmy. Powiesz mi o co chodziło z tą reakcją na mój pocałunek?- zapytał, zakładając ręce na klatkę piersiową, udając że jest obrażony.
-Umm... Wtedy przez moją głowę przeszło tyle różnych scenariuszy, że nie wiem który bardziej mnie przerażał.- zaczęłam się bawić swoimi rękami, za plecami.
-Możemy to powtòrzyć? Tylko, że tym razem bez płaczu, wymuszenia i wypadku, a za to z odwzajemnieniem?- zapytał z nadzieją.
Przez chwilę się zastanawiałam nad odpowiedzią i choć rozsądek ciągle powtarzał, że nie powinnam. Po raz pierwszy postanowiłam go zignorować i posłuchać serca.
Skinęłam głową ,zgadzając się.
Powinam przestać martwić się tym co będzie, a skupić się na tym co jest teraz.
"Nigdy nie żałuj tego co zrobiłeś, żałuj tego czego postanowiłeś nie robić"
Tego pocałunku z Osamu wiem ,że nigdy nie będę żałować.
Choć w porównaniu do długości ludzkiego życia był krótki, był jedną z piękniejszych rzeczy jakie zdołałam przeżyć przez 16 lat swojego życia.
-Czyli zgadzasz się na związek?- zapytał niepewnie.
-A wyglądam na kogoś kto się nie zgadza? - powiedziałam, po czym szybko dodałam ciszej- Gdyby tak było nie zgodziłabym się na ten pocałunek. Nie sądzisz?
-W 100% przyznaje ci rację- odpowiedział łapiąc mnie za rękę i pochylajac się nademną, by złączyć nasze wargi.
Opublikowane: 9.02.2020
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top