SPECIAL na 500-set obserwatorów
Na początku chciałabym bardzo podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że na moim profilu wybiło dzisiaj 501 obserwatorów! W najlepszych snach nie spodziewałam się pół tysiąca tak szybko! <3 Jestem wam wdzięczna, bo napędzacie mnie do pracy nad pisaniem ;)
A teraz leci mały special, specjalnie dla tych spragnionych w opowiadaniu seksów :P
~⚣~
- Mark, cholero jedna! Wracaj tutaj, dupku pieprzony! – krzyczała blondyna, skacząc w obcasach po posadzce biurowca i goniąc spanikowanego Turnera, który w głowie obmyślał doskonały plan ucieczki przez okno. Jego jedynym zastrzeżeniem było, że znajdował się, cholera, na siódmym piętrze.
- Zostaw mnie w spokoju, wariatko! – odkrzyknął jej i przeskoczył przez biurko swojego kolegi z pracy, po czym rozsypał równo ułożone dokumenty i patrzył, jak wymalowana blondi ujeżdża na jednej z kartek i ląduje naładowanym botoksem tyłkiem na podłodze z głośnym plasknięciem. Cóż to był za widok. Mark kontemplował go kilka sekund, zanim tapeciara, znów nie powstała i nie ruszyła za nim w pościgu.
Już nawet nie pamiętał, co jej zrobił, ale musiała się naprawdę nieźle zdenerwować, skoro przyszła do jego firmy. Choć szef przyzywyczaił się już do tych wyścigów i często obstawiał z innymi kierownikami, kto wygra, jakoś ostatnio Markowi przestały się one podobać. W firmie pojawił się ktoś specjalny.
W końcu mężczyzna zmęczony biegiem, zatrzymał się i po chwili w tył jego głowy uderzyła twarda różowa kopertówka, a nad głową zakręcił mu się wianek gwiazdek. Zdążył tylko mruknąć cicho „Kurwa.", gdy nagle upadł na ziemię i zaliczył sromotną porażkę.
Tymczasem z boku jego szef właśnie witał się z wygraną stawką z zakładów. Nigdy nie wierzył w swojego pracownika.
Zielonooki brunet oglądał wszystko z ponurym wyrazem twarzy i nawet element wielkiego tyłka odbijającego się od świeżo wypastowanej podłogi nie sprawił, że pojawił się u niego uśmiech. Mało go to interesowało, ale jednak śledził oczami wysokiego blondyna, aż do momentu, gdy ten zaliczył glebę. Wtedy przestało go to ruszać i zwyczajnie wrócił do pracy.
Mark podniósł się właśnie z ziemi, gdy usłyszał kilka przekleństwa nad swoją głową i szybko uznał, że mógł udawać martwego. Torebka uderzyła w niego powtórnie, po czym jej właścicielka z wysoko uniesioną głową wyszła z budynku, potykając się jeszcze po drodze o kosz na śmieci.
Mężczyzna podnosząc się ociężale z ziemi i nastawiając wszystkie kości, nagle przypomniał sobie, jak cztery dni temu napisał jej smsa z zapytaniem o kolejne spotkanie, po czym przypadkiem wysłał zdjęcie, które zrobił chwilę wcześniej z jedną ze swoich „przyjaciółek". Szybko dotarło do niego, że to był błąd. Kolosalny błąd, który kosztował go dwa guzy z tyłu głowy, wstyd przed obiektem jego zainteresowania i... i to by było na tyle. W sumie nie kosztowało go to wiele.
Kiedy blondyn w końcu otrzepał się, dostrzegł, że ukradkiem obserwują go zielone oczy, z którymi kontaktu szukał od dłuższego czasu. Uśmiechnął się pod nosem i podszedł bliżej odpowiedniego stanowiska. Przyjrzał się uważnie siedzącemu tam chłopakowi. Miał najwyżej dwadzieścia pięć lat, czarne jak smoła włosy, oczy koloru intensywnej trawy i przepiękne malinowe usta, które w tym momencie układały się w małe „o". Wyraźnie był czymś zaskoczony.
- Mogę w czymś pomóc? – spytał uprzejmie, a Mark wręcz obślinił się na widok słodkiej twarzy swojego współpracownika.
- Dasz się zaprosić na lunch? Niedaleko stąd jest fajna knajpka. – wymamrotał, nim zdążył cokolwiek przemyśleć. Gdy dotarło do niego, co się stało, było już za późno. Zielone oczy były przez moment szeroko otwarte, kiedy nagle jego głowa wróciła do monitora i mruknęła ciche „nie".
Mark skinął głową i odwrócił się powoli. Przynajmniej spróbował. Nie liczył na zbyt wiele, ale tak bezpośrednia odmowa zmyła mu uśmieszek z twarzy. Nagle zauważył, że parę osób dookoła przygląda mu się, więc potarł ręką kark i odszedł do swojego stanowiska.
Sunny Timley pojawił się w ich firmie miesiąc wcześniej. Był bardzo cichy, raczej się nie wychylał, ale za to już od początku oczarował Marka. Według Turnera był po prostu nieziemsko piękny i do tego słodki jak miód, a poza tym był pierwszym facetem, na którego zwrócił uwagę.
Mark był znanym podrywaczem już od szkoły średniej, gdy wraz ze swoim przyjacielem, Jonathanem, stanowili śmietankę męskiej części szkoły i niemal każda dziewczyna chciała się, z którymś z nich umówić. Jon oczywiście prócz tej swojej rudej suki, nie miał żadnej innej, ale Turner był zgoła inną historią. Zmieniał kobiety jak rękawiczki. Nie było takiej, której by nie przeleciał i choć teraz utrudniało mu to trochę życie – patrzy wyżej -, to i tak wciąż stosował te same metody. Potrzebował bliskości, a nie potrafił żyć w związku. Kobiety mu nie wystarczały, dlatego teraz, gdy pojawił się Sunny, Mark doszedł do wniosku, że może powodem tego wszystkiego był zły dobór partnera i potrzebował mężczyzny.
Miał do wykonania sporo papierkowej roboty, a do końca zmiany zostały dwie godziny. Szybko uporał się z tym, co trzeba i podniósł wzrok, spoglądając na biurko kawałek dalej. Timley właśnie pakował swoją torbę. Najwidoczniej już skończył pracę i zbierał się do domu. Mark natychmiast zaczął wszystko wyłączać i nie ociągając się, ruszył do windy za czarnowłosym. Niemalże w ostatnim momencie wepchnął się za nim do środka i uśmiechnął się promiennie. Nie miał zamiaru się poddawać.
- A może jednak? – zapytał uprzejmie, widząc skonsernowanie na twarzy chłopaka. Widać było, że niezbyt miło mu się jedzie tą windą.
- Nie, dziękuję. Nie jestem zainteresowany płytkim związkiem.
- Zabolało... – jęknął Mark, po czym oparł się o ścianę i westchnął ciężko. – A jeśli to nie ma być płytki związek?
- Z Tobą? – zapytał zaskoczony Sunny, po czym parsknął śmiechem i odparł: - Może jestem tutaj nowy, ale przynajmniej raz w tygodniu wpada tutaj jakaś twoja była i wyzywa Cię od padalców, zdrajców i innych... Co ty byś pomyślał na moim miejscu?
Turner zaniemówił. Faktycznie coś w tym było i nie mógł się dziwić brunetowi, że stawiał ostrożnie kroki, ale naprawdę chciał tym razem poważnego związku. Jasne, że miało to być też nowe doświadczenie, ale zależało mu, żeby to się udało.
- A jeśli przysięgnę, że będę ciężko pracował nad tą relacją i nie spotkam się w tym czasie z żadną kobietą... Dasz się zaprosić na kawę? – zapytał, czując narastający niepokój. Nigdy tak długo nie musiał kogokolwiek prosić o spotkanie. Sunny naprawdę podchodził do niego z rezerwą. Patrzył na niego podejrzliwie, jakby spodziewał się, że Mark zaraz wyjmie z torby ukrytą kamerę czy mikrofon i wyśmieje same jego zastanawianie się.
- Jeśli zrobisz cokolwiek, co mi się nie spodoba, usuwasz mi się z życia i nie pokazujesz na oczy. – rozkazał zielonooki, po czym westchnął ciężko, jakby ubolewał nad swoją decyzją i dodał: - Kawa. Znasz jakieś miejsca?
Cieszyć się to mało. Turner prawie podskoczył z zachwytu, gdy usłyszał decyzję niższego chłopaka. Złapał go za rękę i natychmiast pociągnął za sobą, doskonale wiedząc, gdzie zabierze go na ich pierwszą randkę. Lubił tak to nazywać. Randki. Dzięki temu czuł się znów jak student.
- Ej! – zaprotestował Sunny i wyrwał dłoń. – Nie ciągnij mnie tak.
- Przepraszam! – wyjąkał Mark, zdając sobie sprawę ze swojej gafy, po czym wskazał brunetowi kierunek i szedł z nim ramię w ramię.
Blondyn zabrał go do pewnej małej kawiarni niedaleko budynku, w którym mieściło się ich miejsce pracy. Była to bardzo klimatyczna miejscówka. Wszystko było w drewnie i ozdobnym kamieniu w kolorze indygo – łącznie ze stolikami, krzesłami i blatami przy kasie. Na ścianach wisiały piękne obrazy przedstawiające górskie pejzaże, z sufitu zwisały trzy okrągłe lampy, a w rogach stały paprocie, których gałązki zwisały niemalże do samej podłogi.
Mark poprowadził chłopaka do stolika pod ścianą za drewnianym parawanem. Do ich stolika szybko podszedł kelner podając im karty, ale nim Sunny zdążył choćby spojrzeć na menu, Turner zamówił.
- Jedna kawa marcepanowa, jedna o smaku piernikowym, do tego kawałek ciasta truflowego i kawałek szpinakowego, a potem proszę o dwa świąteczne słoiczki.
Czarnowłosy otworzył usta ze zdziwienia, a kiedy kelner odszedł, już chciał strofować drugiego, jednak wtedy Mark odwrócił się do niego i powiedział:
- Tutejsza specjalność. Nie pożałujesz. – powiedziawszy to, uśmiechnął się promiennie, co spowodowało, że Sunny nie miał serca się kłócić. Po prostu grzecznie czekał na zamówienie. – Lubisz słodkie rzeczy, prawda?
Zielonooki podniósł głowę i zaskoczony przytaknął. Nie miał pojęcia, skąd Mark mógł to wiedzieć, dlatego już miał spytać, gdy ten uśmiechnął się i przyznał:
- Widziałem, jak każdego dnia pochłaniasz te bardzo słodkie ciasteczka, poza tym kiedyś widziałem, jak słodziłeś herbatę. Cztery łyżeczki cukru? Naprawdę? Jak ty możesz to pić! – zaśmiał się uroczo, a Sunny zarumienił się prawdopodobnie pierwszy raz od dawna. Mark widząc to, sam pokrył się rumieńcem, bo wyobraził sobie zbyt dużo ciekawych rzeczy. Libido szalało.
- Mam to po mamie. Ona też bardzo lubiła słodycze. – odparł, pocierając czerwony policzek dłonią. Rozmawiali jeszcze przez chwilę na temat odziedziczonych po rodzicach cechach, po czym kelner przyniósł zamówienie.
Obie kawy pachniały niebywale dobrze, a ciasta wyglądały nad wyraz apetycznie. Mark przesunął ciemniejszy kawałek tortu i kawę piernikową w stronę Timley'a, po czym sam zajął się ciastem szpinakowym i swoją kawą. Kiedy tylko Sunny spróbował, oczy otworzyły mu się szerzej i Turner musiał go wręcz powstrzymywać od zjedzenia wszystkiego na raz. Śmiał się cicho pod nosem, na widok radości, jaką chłopakowi dawały słodkości, a gdy ten skończył swoje ciasto, Mark z przyjemnością oddał mu swój kawałek, aby jeszcze przez chwilę popatrzeć na jego wesołe oblicze.
Gdy zjedli, kelner zabrał puste talerze i przyniósł resztę zamówienia. Były to dwa szklane słoiczki wypełnione musem mango i kremem brulee, posypane kawałkami białej czekolady. Sam widok sprawiał, że ślinka ciekła, dlatego brunet czym prędzej zabrał się do jedzenia pyszności. Pochłonął deser w parę minut, podczas gdy Mark był dopiero w połowie.
Rozmowa spłynęła na tematy zainteresowań. Turner opowiedział, że uwielbia w wolnych chwilach grać na gitarze i zdarza mu się komponować, podczas gdy brunet wyznał, że jego małą miłością jest kino i książki. Opowiadali sobie o czasach szkoły średniej, zdradzali anegdotki studenckie, a także mówili o domowych zwyczajach i rodzinie. Mark był bardzo zaskoczony, gdy dowiedział się, że Sunny ma czwórkę rodzeństwa, w tym same młodsze siostry. Sam był jedynakiem i nie wyobrażał sobie dzielenia się rodzicielską miłością z kimkolwiek jeszcze.
- Najmłodsza nazywa się Sammy, potem jest Sierra, następnie Spencer, a najstarsza z nich nazywa się Stella. – wymienił je po kolei.
- Wszyscy macie imiona zaczynające się na „S"? – zdziwił się Turner, a Sunny tylko zaśmiał się krótko.
- To taki żart rodziców, bo oni sami nazywają się Stefan i Silvia.
Śmiali się do rozpuku, aż za oknem zrobiło się ciemno. W końcu byli zmuszeni zakończyć spotkanie i udać się do domu. Mark zapłacił i wyszli, owijając się ciepło kurtkami. Był już środek zimy, dlatego nie było zaskoczeniem, że gdy szli chodnikiem, nagle z nieba zaczął pruszyć śnieg.
Rozmawali jeszcze w trakcie drogi powrotnej. Mark postanowił odprowadzić bruneta pod sam dom, chcąc spędzić z nim jak najwięcej czasu. Dawno nie czuł się tak swobodnie w czyimś towarzystwie. Chciał spotykać się z nim codziennie, jeśli miało dawać mu to tyle przyjemności.
Kiedy dotarli już pod sam wieżowiec, gdzie mieszkał Timley, blondyn pozwolił sobie na delikatny pocałunek w policzek i pożegnał się, ale gdy miał już odejść, poczuł uścisk na rękawie i odwrócił się zaskoczony. Sunny uparcie wpatrywał się w jakiś punkt na ziemi i wymamrotał cicho:
- Może wejdziesz do środka?
Oczywiście Turner nie odmówił i po chwili znów jechali windą, jednak teraz w górę na czwarte piętro, gdzie mieściło się mieszkanie chłopaka. Gdy znaleźli się w środku Mark rozejrzał się uważnie. Salon połączony był z kuchnią, a zaraz obok znajdowało wejście do łazienki i do sypialni. Dom bruneta wyglądał tak jak on sam. Był bardzo mały, ale przestronny. Nie było tam zbyt wiele mebli, tylko kilka półek na książki i filmy, niewielki stolik, telewizor, dwa fotele, a w kuchni tylko podstawowe elementy takie jak blaty, lodówka i piekarnik. Nie było tam zbędnych ozdób ani nic z tych rzeczy. Mieszkanie sprawiało wrażenie, jakby ktoś dopiero się tam wprowadził lub liczył się z nagłą i szybką wyprowadzką.
- Ładnie tu. – przyznał, ponieważ tak właśnie uważał. Coś było w tym całym minimaliźmie. Miejsce pasowało do właściciela.
- Masz ochotę na coś do picia? – spytał uprzejmie Timley.
- Nie, dziękuję. – odparł Mark i przeszedł się po salonie. W końcu usiadł w jednym z foteli, a Sunny zajął drugi. Nastała dość niezręczna cisza. Nagle wszystkie tematy do rozmowy zniknęły, jak za dotknięciem magicznej różdżki.
Sunny wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć. Przez chwilę panowała totalna cisza, aż w końcu czarnowłosy zdecydował się zapytać:
- Właściwie, to czemu tak Ci zależało na spotkaniu ze mną? Możesz mieć każdą kobietę... Wszystkie na Ciebie lecą, a ja nie dosyć, że jestem chłopakiem, to jeszcze nie jestem gejem.
Mark zawahał się. Właściwie to nie miał pojęcia, dlaczego właśnie on. Rzucił mu się w oczy już pierwszego dnia pracy. Turner po prostu nie potrafił wyrzucić go z głowy. Ciągle przemykał mu w myślach, aż w końcu blondyn stwierdził, że nie ma innej opcji, jak zwyczajnie się z nim umówić.
- Nie wiem... Po prostu jesteś wyjątkowy – odparł cicho Mark, a wtedy Sunny przyjrzał mu się podejrzliwie. – Nie patrz tak na mnie. Sam nigdy nie poleciałem na żadnego faceta. Jesteś pierwszy.
- Dalej uważam, że to jakaś podpucha. Co ty możesz niby we mnie widzieć? Jesteś super przystojny, kobiety Cię lubią, masz charyzmę, generalnie po prostu brać i nie pytać.
- Jesteś pewien, że nie jesteś gejem? – zaśmiał się cicho Mark, a wtedy brunet oblał się rumieńcem. Znów zapanowała cisza. Turner poklepał miejsce obok siebie, a chłopak podszedł i usiadł. Nawet pozwolił się przyciągnąć do uścisku. – Tak... To zdecydowanie to.
Sunny zaśmiał się cicho, ale nie odsunął się. Podobał mu się ten gest i z przyjemnością wtulił się mocniej w pierś mężczyzny. Po chwili poczuł, jak Mark składa pocałunki na jego czole i mruczy przy tym, wprawiając w drganie ciało czarnowłosego.
Siedzieli tak przez długi czas, aż w końcu ułożyli się na kanapie obok siebie i po prostu leżeli. To było niezwykle przyjemne. Mark delikatnie przebiegał palcami przez włosy bruneta, a ten z przymkniętymi oczami uśmiechał się słodko. Trwało to jakieś pół godziny, aż w końcu Sunny podniósł się i cichym głosem powiedział:
- Powinieneś już chyba pójść.
Nie wyglądał na przekonanego własnym pomysłem, co Mark natychmiast zauważył. Wstał więc i wziął chłopaka za rękę, cicho pytając, gdzie jest jego sypialnia. Brunet wyglądał na zaskoczonego, ale wskazał ręką na odpowiednie drzwi. Turner pociągnął go tam i wdrapał się na łóżko, ciągnąc chłopaka za sobą i układając się przy nim. Po chwili, gładząc włosy bruneta, przymknął oczy i zasnął. Sunny objęty tym samym klimatem szybko do niego dołączył. Zasnęli w swoich ramionach.
~⚣~
Mark obserwował ukradkiem swojego chłopaka, jak ten wystukiwał jakiś długi dokument na komputerze. Od ich pierwszej randki minęły dwa tygodnie. Zostali parą w zastraszającym tempie. Turner czuł się szczerze zakochany, ale drażnił go fakt, że od ich ostatniego zbliżenia, które polegało na przytulaniu i całusach w czółko, nic się nie zmieniło. Zawodowy Casanova cierpiał z powodu braku seksu. Chciał go namiętnie pocałować, rozebrać i zrobić z nim takie rzeczy, że niewinny brunet nawet sobie nie wyobrażał, ale nic z tego. Sunny uparcie unikał zbliżenia.
Sunny wstał niespodziewanie ze stosem kartek i spojrzał w stronę zapatrzonego w niego Marka. Blondyn natychmiast odwrócił wzrok, ale to wystarczyło, żeby brunet podszedł blisko niego i pochylił się nad nim.
- Nie gap się na mnie. Zwracasz tym dużą uwagę. – powiedział i poszedł dalej w stronę ksera, aby wydrukować kopie jakichś ważnych dokumentów. Mark oblał się rumieńcem i westchnął ciężko. To był kolejny z powodów jego małego zawodu miłosnego. Sunny uparcie odmawiał wykonywania w swoim kierunku jakichkolwiek gestów, gdy byli w pracy, czego Turner kompletnie nie rozumiał.
Nagle z głośnym hukiem otwarły się drzwi do biura i głośno stukając obcasami do pomieszczenia weszła wymalowana szatynka o wręcz nabrzmiałych – widać, że zrobionych – ustach i jeszcze czymś niżej. Wielkie balony wymachiwały pod upiętą bluzeczką ze stretchu, gdy lalunia pokonywała coraz to dłuższe kroki w stronę Marka, trzymając w dłoni różową kopertówkę – idealną broń, od której Turner aż się wzdrygnął.
- Mark! Ty zdradziecka świnio! Miałeś do mnie zadzwonić! – wrzasnęła, podchodząc coraz bliżej, a wtedy blondyn nie wytrzymał i zerwał się z krzesła, próbując uciec jak najdalej, ale o dziwo lalunia miała bardzo szybkie te nóżki w wysokich obcasach.
- Cholera! – jęknął i przeskoczył przez biurko, aby dostać się jak najszybciej do drzwi obok kserokopiarki. Wtedy to zobaczył. Duże zielone oczy, które wpatrywały się w niego z czymś w rodzaju zawodu. Sunny pokazał mu środkowy palec i zostawiając włączoną drukarkę, wyszedł.
Mark natychmiast się zatrzymał, ale to był zdecydowany błąd. Różowa kopertówka dotarła do jego głowy i znokautowała go skutecznie. Szatynka jeszcze raz wrzasnęła, wytykając mężczyźnie wszystkie jego najgorsze cechy, opluła i wyszła, wymachując swoim ogromnym biustem.
Podczas gdy Turner z ledwością łapał powietrze, parę osób z firmy stało nad nim i rozmyślało nad wezwaniem pogotowia, jednak on nie cierpiał z powodu uderzenia, bo takich w jego życiu nigdy nie zabranie, ale z powodu tego spojrzenia. Czuł, że to wszystko ogromne nieporozumienie. Od kiedy tylko zaczął umawiać się z brunetem, nawet nie spojrzał w kierunku żadnej z dziewczyn.
Powoli wstał i całkowicie ignorując zaniepokojone spojrzenia współpracowników, wybiegł, mając nadzieję, że zdąży dogonić Timley'a. Musiał mu to wszystko wyjaśnić, jednak szybko zdał sobie sprawę, że może nie mieć okazji. Nie znalazł bruneta po drodze, a gdy dotarł do jego mieszkania, ten nie zamierzał mu otworzyć.
- Sunny... Proszę... Daj mi to wyjaśnić! – jęczał mu pod drzwiami, ale Timley zdecydowanie odmawiał, nazywając go zdradzieckim chujem. Z tym drugim rzeczywiście mógł się zgodzić, ale nigdy nie zdradził nikogo i tym bardziej nie zamierzał zdradzić właśnie jego. – Nie rozumiesz! To naprawdę nieporozumienie! Ja się z nią nie spotkałem! Znaczy... Cholera, spotkałem, ale to było zanim myśmy się zaczęli umawiać! Proszę otwórz mi! To głupota!
- Spierdalaj, bo wezwę policję! – odkrzykiwał chłopak, więc Turnerowi nie zostało nic innego jak czekać. Usiadł pod drzwiami i westchnął ciężko. Musiał mu przemówić do rozsądku. Zależało mu jak nigdy wcześniej, dlatego choćby miał spędzić całą noc pod jego mieszkaniem, nie zamierzał odpuścić.
Wciąż bolało go, jak zimny w stosunku do niego był Sunny, ale podobało mu się to nawet. Chłopak był stanowczy i nie pozwalał sobie wchodzić na głowę. Jak coś go denerwowało, mówił to natychmiast i wymagał zmian, a poza tym uważał na to, co mówi oraz jak. Wciąż traktował go z rezerwą. Bał się zdrady, więc jednocześnie nie angażował się w związek za bardzo, by w razie jej zaistnienia, zabolało go to.
W końcu po jakiejś godzinie zamek przekręcił się i drzwi otworzyły się na oścież, sprawiając, że zaskoczony Mark wpadł na wycieraczkę. Sunny patrzył na niego zdziwiony z góry, ale po chwili jego twarz zrobiła się bardzo spięta i brunet warknął:
- Co ty tu jeszcze robisz?!
- Muszę Ci to wyjaśnić, proszę... Będę tu czekać tak długo, jak będzie trzeba, więc możesz nawet wezwać policję, mam to gdzieś... tylko proszę... Daj mi to wyjaśnić. – jęknął słabo, a wtedy zielonooki nie wytrzymał i wpuścił Marka do mieszkania. Nie bawił się tym razem w uprzejmości, natychmiast zapytał, o co chodzi.
- Tę dziewczynę poznałem ponad miesiąc temu. Trochę ją zbajerowałem, naobiecywałem jej dużo, a potem powiedziałem, że zadzwonię, ale w firmie pojawiłeś się(ty) i kompletnie o niej zapomniałem! Po prostu po długim oczekiwaniu uznała, że czas spuścić mi łopot kopertówką z lumpeksu i to było właśnie to dzisiaj... Naprawdę... Jeśli chcesz, to zmierzę się jeszcze raz z tą świruską i przekonam ją, aby powiedziała Ci, kiedy mnie poznała. – opowiedział szybko Mark, czując się jak ostatni kretyn. Z jednej strony fakty go uniewinniały w sprawie zdrady, a z drugiej wychodziło na to, że jest dupkiem w stosunku do kobiet.
- Mówisz prawdę? – Sunny zmrużył oczy i przyjrzał mu się podejrzliwie, a gdy Mark przytaknął energicznie głową, ten tylko westchnął. – To dobrze... W zasadzie już planowałem podobny atak z różową torebką jako bronią.
- Matko... Tylko nie kopertówka! – jęknął Turner, a brunet roześmiał się głośno i uśmiechnął się szeroko.
Postanowili, że wieczór spędzą razem w domu Timley'a. Siedzieli na kanapie i oglądali film. Oczywiście brunet nie pozwolił się przytulić, ale przynajmniej siedzieli oparci o siebie nawzajem, co sprawiało, że Mark bardzo cierpiał. Niemożność dotknięcia osoby, która doprowadza go do epicentrum podniecenia, to były prawdziwe tortury.
W końcu gdy brunet ziewnął uroczo i przetarł oczy, Turner nie wytrzymał. Odwrócił się do chłopaka i delikatnie pochylił się nad nim, aby skraść mu pocałunek, ale nim dotarł do malinowych ust, twarda pięść zderzyła się z jego czołem.
- Nie próbuj. – mruknął beznamiętnie Sunny, a Mark jęknął i złapał się za obolałą głowę.
- Ale dlaczego?! Jesteśmy przecież parą! To tylko pocałunek...
- Ha. Dobre sobie. Nie podobają Ci się moje warunki, to spadaj.
- O co Ci chodzi? Rozumiem, że związek dwóch facetów nie jest łatwy, ale to nie powód, żeby się na mnie wyżywać! – dodał Mark, a wtedy Sunny zmrużył groźnie oczy i łypnął na niego:
- Brakuje Ci seksu, tak?! Głupi Casanova! Tylko seks Ci w głowie! Wiedziałem, że na tym Ci tylko zależy i jak dostaniesz, czego chcesz, to od razu mnie zostawisz! – w głosie bruneta słyszalna była paranoja.
- I dlatego zachowujesz się jak cnotka niewydymka?! Nie przyszło Ci do głowy, że mógłbyś dać mi się przynajmniej pocałować?! To tak wiele?! Ja w ten sposób wyrażam uczucia! – krzyknął w odwecie Mark, a wtedy Sunny zrobił się wręcz fioletowy i zacisnął usta w wąską kreskę. Przez chwilę wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować, a jednak warknął cicho:
- Rozbieraj się.
Było to tak niespodziewane, że Turner przez moment wpatrywał się w niego kompletnie zdezorientowany. Timley jednak nie wyglądał, jakby żartował, a wręcz kipiał złością.
- Rozbieraj się do cholery! – powtórzył, a wtedy Mark wręcz rzucił się, aby zdjąć wszystko z siebie. Nie rozumiał, do czego to miało prowadzić, ale stresował się, widząc bruneta w takim stanie. Gdy był już w samych bokserkach, spojrzał na Sunny'ego, ale ten tylko cicho syknął: - Wszystko.
Turner pierwszy raz postanowił zrobić wszystko to, co mu kazano. Nigdy wcześniej nikogo nie słuchał, ale głos bruneta był bardzo przekonujący. Stał przed nim całkiem nagi, zasłaniając się tylko dłońmi, a wtedy Sunny uśmiechnął się perfidnie i obszedł blondyna dookoła, przyglądając mu się, podczas gdy ten umierał z zażenowania.
- Pokażę Ci, jak ja wyrażam uczucia. Podaj mi swój pasek. – powiedział stonowanym głosem, a Mark szybko wykonał jego polecenie. Wciągnął kawałek skóry ze swoich leżących na ziemi spodni i podał go chłopakowi. – Na kolana i ręce to tyłu.
Niemalże natychmiast po opadnięciu Marka na zimną posadzkę, Sunny znalazł się za nim i skórzanym paskiem owinął nadgarstki blondyna, zaciskając go mocno tak, że Mark jęknął cicho z bólu. Czuł się bezbronny, podczas gdy Timley spacerował sobie przed nim, mając nad nim całkowitą przewagę. Samo jego spojrzenie powodowało, że Mark czuł się bardzo dziwnie. To było zbyt pobudzające i choć bardzo chciał to ukryć, nie uszło to uwadze bruneta. Chłopak zaśmiał się i stopą trącił męskość Turnera, wydobywając z jego gardła przeciągły jęk.
- Jeszcze nawet nie zacząłem... Jesteś cholernym nimfomanem. – śmiał się, a wtedy Mark oblał się czerwienią i zacisnął usta. Nie potrafił wykrztusić z siebie słowa, bo stopa bruneta wciąż tarła, powodując, że podniecenie ulatywało mu dosłownie każdą stroną.
- P-Proszę... – jęknał przeciągle, a wtedy Sunny odsunął się szybko i cofnął się o krok. Wyglądał tak beznamiętnie, że Mark miał wrażenie, że zmusza się do tego wszystkiego. Zmienił zdanie, kiedy Sunny zrzucił z siebie koszulkę i odrzucił na bok spodnie. Stał przed nim z opiętymi bokserkami, ale jego twarz zdawała się milczeć. Podszedł blisko i popchnął blondyna tak, że ten opadł na plecy, a samemu usiadł na jego biodrach, pocierając pośladkami o jego męskość. Mark zacisnął oczy i wypchnął ciało w jego stronę, na co Timley zareagował natychmiast, łapiąc jedną ręką za szyję mężczyzny i zaciskając palce. Turner próbował łapać powietrze, ale przyduszony nie był w stanie.
- Jesteś żałosny. – mruknął Sunny i puścił blondyna. Ten natychmiast wziął głęboki oddech i z ulgą odwrócił twarz. Chwilę potem znów jęknął głośno, bo brunet zdążył w tym czasie zrzucić swoje bokserki i zawisnąć nad Markiem, gładząc dłonią jego podbrzusze, a drugą dogadzając sobie.
Nie mógł nawet na chwilę odpocząć, tylko błagał cicho ukochanego o litość. Był już tak podniecony, że z ledwością wytrzymywał to wszystko. Chciał jak najszybciej dojść, ale powolne ruchy Sunny'ego, nie dawały mu tego.
- B-Błagam! Ja już nie m-mogę...! – łzy spływały mu po policzkach, a Timley z całkowitym spokojem, ścierał je palcami, przejeżdżając ostrymi paznokciami po skórze blondyna. Tworzył w ten sposób czerwone ścieżki. W końcu jednak odsunął się od Turnera i powoli zaczął się samemu rozciągać. Widok powodował, że Mark z ledwością panował nad własnym ciałem. Dostawał dosłownie szewskiej pasji. Tak bardzo chciał dotknąć tej delikatnej skóry, ale jego ręce wciąż były ciasno skrępowane i piekły cholernie.
Sunny jęczał głośno, aż w końcu wyciągnął palce i spojrzał spod rzęs na rozpalonego Turnera. Ten zaś prawie umierał z podniecenia, mając takie show przed sobą.
- Głupi szczeniak. – warknął Timley i powoli nakierował twardą erekcję Marka na swoje wejście i jednym ruchem opuścił się na nią, wyrywając z gardła blondyna taki krzyk, że prawdopodobnie słyszeli go nawet sąsiedzi. Poruszał się bardzo szybko, jakby ból, którego sam doznawał, nie robił na nim najmniejszego wrażenia. Mark starał się jakoś to wytrzymać, ale nie dał zbytnio rady. Po kilku mocnych pchnięciach, doszedł wewnątrz Sunny'ego z krzykiem, a jego głowa opadła na podłogę.
Brunet za to pomógł sobie trochę i też doszedł chwilę potem. Powoli wstał i spojrzał na owładniętego orgazmem Marka, który leżał bezwładnie na posadzce. Jego oczy były zamglone, usta zaczerwienione i spierzchnięte, a ciało pozbawione sił. Ręce, które wciąż skrępowane były paskiem, zrobiły się już sine od otarć, a spod skóry wypływała krew. Sunny zdjął pasek i przyjrzał się zdewastowanemu ciału Marka.
- Jak dojdziesz do siebie, to wypieprzaj. Nie chcę Cię tu więcej widzieć. – mruknął i poszedł powoli do łazienki, starając się nie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów, ponieważ przy każdym kroku z jego środka wylewała się biała ciecz.
Turner leżał jeszcze dobre kilka minut, słuchając jak Sunny bierze prysznic. W końcu podniósł się ledwie, zebrał swoje ubrania i włożył je, spoglądając ostatni raz na miejsce tego zdarzenia i wychodząc z mieszkania. Potrzebował ochłonąć.
~⚣~
Minęły trzy tygodnie. Mark unikał bruneta jak mógł. W pracy odwracał wzrok, nie rozmawiał z nim i właściwie starał się o nim nie myśleć. Wszystko teoretycznie wróciło do stanu sprzed ich związku, prócz jednego zasadniczego faktu.
- Co się stało, Mark? Nie poznaję Cię! Trochę się zestarzałeś od naszego ostatniego spotkania... – parsknęła wymalowana blondynka, zapinając swój stanik i ubierając majtki, a potem sukienkę, w której przyszła.
Turner nie odzywał się, czując kompletne zażenowanie. Gdyby to była jednorazowa sytuacja, zrozumiałby, ale zdarzyło się to kolejny raz od wydarzeń z Sunny'm. Impotencja to było coś, o co się nawet nie podejrzewał, ale od pewnego czasu nie był w stanie robić tego z żadną kobietą. Był cholernie przerażony. Przyłapał się na tym, że ciągle rozmyślał o zielonych oczach, a przy zadowalaniu siebie, wyobrażał sobie czarne włosy i ściskał aż do bólu.
- Cholera jasna... – jęknął, trzymając się za głowę. Coś było nie tak. Sunny zrobił mu coś okropnego. Uzależnił go od siebie, przez co ten nie mógł już myśleć o niczym innym, a co gorsza, uzależnił go od pieprzonego bólu.
Gdy kobieta wyszła, położył się na kanapie i przymknął oczy. Wyobraził sobie zielone oczy, które spoglądały na niego ze złością i drobne dłonie, uderzające w jego pierś. Od razu mu stanął.
- Kurwa! – wrzasnął i zebrał się, szybko nakładając na siebie tonę ubrań i wyszedł, starając się nie wyglądać, jak gwałciciel. Wzwód starannie ukrył pod długim swetrem, ale i tak wciąż czuł, jakby wszystko było widać.
Szedł tak dopóki nie dostrzegł na horyzoncie znajomego budynku. Wtedy przyspieszył i szybko dostał się do windy, wciskając odpowiedni przycisk. Czekał, aż do momentu, gdy drzwi się otworzyły i wtedy wręcz wypadł na korytarz, doskakując do odpowiedniej klamki. Zaczął uderzać w wejście i dzwonić dzwonkiem równocześnie, aż nie usłyszał pospiesznego tupotu stóp i po chwili zza drzwi dotarły do niego warknięcia, układające się w krótkie „spieprzaj".
- Sunny! Jak mi nie otworzysz, to zacznę krzyczeć, a wtedy usłyszą wszyscy twoi sąsiedzi! – zakomunikował głośno i przez chwilę wisiała w powietrzu cisza, którą przerwał dźwięk otwieranego zamka. W drzwiach pojawił się czarnowłosy chłopak z miną, która mogła zabijać.
- Czego chcesz?!
Mark przepchnął się obok bruneta i wszedł mu do mieszkania, zataczając koła w miejscu. Tak naprawdę nie wiedział, na co liczy. Czuł potrzebę przyjścia tutaj i wygarnięcia mu wszystkiego, co ten mu zrobił. Nawet nie wiedział od czego zacząć.
- Przestań, do jasnej cholery, chodzić w kółku i mruczeć coś pod nosem! – wrzasnął Sunny, a wtedy Turner zatrzymał się i odwrócił w jego stronę marszcząc przy tym czoło.
- Coś ty mi zrobił? – zapytał spokojnie Mark, a w odpowiedzi na zdezorientowany wzrok Timley'a, dodał: - Nie mogę się pieprzyć z kobietami, zadowala mnie tylko twoja głupia morda, a do tego wszystkiego zrobiłeś mi papkę z mózgu na dźwięk słowa „ból"!
Sunny zamrugał oczami i przez moment nie odzywał się zaskoczony. Gdy minęło parę minut, jego usta wygięły się w uśmieszek, aż w końcu zaczął się tak głośno śmiać, że Mark sam stał skołowany. Dopiero po chwili, Sunny jakby zorientował się, że Turner wcale nie kłamał i zamarł.
- Ty żartujesz, prawda? – zapytał, a gdy blondyn pokręcił przecząco głową, brunet całkowicie skamieniał.
- Masz zamiar coś z tym zrobić? To twoja wina, do kurwy nędzy! – jęknął Mark, ale Sunny nie wiedział, co ma począć. Nigdy wcześniej mu się coś podobnego nie zdarzyło. – Coś ty mi zrobił... Boże... Nawet teraz myśląc, o tym co się stało, staje mi!
Timley spojrzał w dół i zmarszczył czoło. Erekcja Turner'a wyraźnie odciskała się pod spodniami, a przerażony wyraz twarzy blondyna, zdawał się mówić naprawdę wiele o stanie, w jakim się właśnie znajdował. Sunny podszedł do mężczyzny i delikatnie położył mu dłoń na policzku. Wyglądał, jakby badał terytorium, a gdy nie pojawiły się żadne przeciwwskazania, pochylił się i pocałował brutalnie Marka, łapiąc go drugą dłonią za krocze i wyrywając przeciągły jęk z jego ust. Turner natychmiast odskoczył, widząc drapieżny wzrok bruneta.
- Naprawię to. – odparł pewnie zielonooki i złapał blondyna za koszulę. Przyciągnął go bardzo blisko i popchnął na ziemię. Mark momentalnie opadł na kolana i spojrzał w górę. Sunny patrzył na niego z błyskiem w oku. – Połóż się na brzuchu i daj ręce na boki.
Turner natychmiast wykonał polecenie. Po chwili usłyszał dźwięk rozpinanego paska już był pewien, co nastąpi, gdy poczuł stopę bruneta na swoich plecach, która przygniatała go do podłoża. Timley usiadł na nim okrakiem tak, że jego tyłek znajdował się w dole pleców blondyna.
- Jeśli tylko drgniesz, to będzie kara. – poinformował go miękkim głosem i nim Mark zdążył zapytać, o co chodzi, poczuł ostre uderzenie na nogach, a potem na plecach. Podskoczył w miejscu i krzyknął. Sunny zaśmiał się i pochylił się nad Turner'em, całując go w kark. – Jak będziesz leżał spokojnie, dostaniesz nagrodę...
Mark obawiał się tej nagrody, ale gdy nastąpiło kolejne uderzenie, zacisnął zęby. Łzy spływały mu niekontrolowanie po policzkach, ale twarda erekcja mówiła, że mimo wszystko, to właśnie mu odpowiada. Sunny też to doskonale wiedział. Gdy podniósł się z blondyna po serii uderzeń paskiem, kazał mu wstać i przenieść się na łóżko, gdzie związał jego nadgarstki i przytwierdził je do ramy łóżka.
- Będziesz miał nagrodę, skarbie... – powiedział cicho i rozpiął koszulę Turner'a, przybliżając się i gryząc go w każdym wolnym miejscu, na co Mark reagował jęknięciami. Podniecenie wręcz go bolało, więc Sunny zbliżył się do niego i złapał je mocno. Wtedy blondyn podskoczył w miejscu i przymykając oczy, dał się ponieść chwili. Od silnych pociągnięć bruneta, doszedł w kilka minut, brudząc przy tym swoje spodnie i bokserki. – Popatrz, popatrz... Nawet nie musiałem zbyt wiele robić...
Mark czuł takie zażenowanie, że nie był w stanie spojrzeń chłopakowi w oczy. Całe te ostre traktowanie, uderzenia i ból, sprawiły, że doszedł szybciej niż przy najlepszym jego seksie z kobietą. Choć nie chciał się do tego przyznawać, władczy Sunny powodował u niego palpitację serca. Nic nie mogło mu dorównać.
Tego wieczoru nabył jeszcze kilkanaście siniaków i parę najlepszych orgazmów w swoim życiu, jednak rano nie był w stanie nawet wstać do pracy. Mimo wszystko ta noc była tego warta.
~⚣~
- Mark? Mógłbyś to dla mnie skserować i zanieść szefowi? – zapytała grzecznie Lindsey ze stanowiska pod oknem. Choć po drodze do jego biurka miała jeszcze kilku innych kandydatów, przeszła do niego, aby pomachać długimi rzęsami i liczyć na małą randkę po pracy, jednak Mark nie był taki chętny. Od momentu kiedy kobieta podeszła do niego, czuł świdrujące spojrzenie na swoich plecach i wręcz bał się odwrócić. Kiedy uprzejmie zbył Lindsey, a ta odeszła zawiedziona, zerknął za siebie i zobaczył obojętny wyraz twarzy Sunny'ego. To oznaczało, że miał co najmniej przechlapane.
Jeszcze tego samego dnia, gdy wszedł do mieszkania swojego ukochanego, usłyszał bardzo tradycyjny już rozkaz i zamarł.
- Zdejmij pasek.
Na dźwięk tych słów Mark natychmiast padał na kolana, wyciągał pasek i modlił się, aby Sunny był zmęczony, bo wtedy ciosy były mniej bolesne, a chłopak był skłonny do większej czułości. Lubił ten ból, ale nie interesował go zły Timley, ale ten którego kochał – jego Timley.
KONIEC
LE
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top