Rozdział 7 "Ja, ty i dach"

                Poniedziałek przyszedł w zastraszającym tempie. Uczniowie powoli szli w stronę szkoły, mając przed sobą kolejny nudny tydzień pełen sprawdzianów i niezapowiedzianych kartkówek. W końcu skończyły się wakacyjne fory i nauczyciele przystąpili do zmasowanego ataku. Tak naprawdę tylko jeden uczeń nie potrafił przestać się tego dnia uśmiechać.

Nate Boone pomykał do szkoły w swoich ciemnych jeansach i granatowym sweterku, trzymając na ramieniu torbę wypchaną książkami. Uśmiechał się serdecznie do każdego, nawet do Patricka, co wyraźnie zszokowało nie tylko wyżej wymienionego, ale także część jego otoczenia. Chłopak wpadł do szkoły jak na skrzydłach i od razu poszedł do klasy z angielskiego, gdzie przy biurku przygotowywał się już do zajęć Jonthan Knox.

Mężczyzna na widok chłopaka mrugnął ukradkiem i wskazał by ten usiadł. Białowłosy przeszedł wzdłuż ławek, witając się kolejno z koleżankami z klasy, po czym usiadł na swoim miejscu i wyciągnął książki. Niecierpliwie oczekiwał na koniec lekcji, gdyż miał obiecane popołudnie z brunetem.

Gdy poprzedniego dnia po południu wrócił do domu, nie mógł się odpędzić od wypytujących go mamy i Nory, które widząc jego zadowoloną minę, mogły bez problemu odpowiedzieć sobie same na nurtujące je pytania.

- Dzisiejszą lekcję zaczniemy od sprawdzania zadania domowego. – oznajmił nauczyciel zaraz po dzwonku, kiedy wszyscy uczniowie zdążyli wejść i usiąść na swoich miejscach. Oczywiście nie obeszło się bez pomruku niezadowolenia. – Zaczniemy może od Katrine?

Dziewczyna podskoczyła na krześle na dźwięk swojego imienia i podniosła się niepewnie. Po jej ruchach wiadomo było, że zadania albo nie odrobiła albo coś było z nim nie tak. Blondynka złapała za zeszyt i niepewnie podniosła go z ławki, jednak nim zaczęła odczytywać, przyjrzała się nauczycielowi i szybko zaczęła:

- A może opowiedziałby Pan jak spędził Pan weekend? – zagadała, na co Knox zrobił zaskoczoną minę. Reszta klasy szybko podłapała strategię Katrine i zaczęła domagać się odpowiedzi. Wszyscy prócz Nate'a, który naturalnie czerwienił się wściekle na samo wspomnienie.

- Proszę Was o spokój! – zarządził nauczyciel, a uczniowie ucichli. – Jeśli tak was to interesuje, spędziłem weekend bardzo miło, możemy wrócić do zadania domowego?

- Ma Pan dziewczynę? – wyskoczyła nagle Veronica, siedząca w jednej z trzecich ławek, na co Patrick parsknął głośno i uniósł się, aby dodać:

- Zabujałaś się po prostu, kretynko.

- Jeszcze raz proszę o spokój! Patrick, jeszcze raz zwrócisz się w ten sposób do koleżanki albo kogokolwiek innego, idziesz do dyrektora. – zagroził Knox, a klasa na moment ucichła, jednak wciąż z niecierpliwością oczekiwała na odpowiedź. – Żeby było jasne, nie będziemy poruszać tutaj moich prywatnych tematów, jasne?

- Czyli pewnie nie ma Pan dziewczyny... Wstydzi się Pan przyznać. – odparował na pewniaka Patrick i tym samym zafundował sobie wycieczkę do dyrektora. Knox wskazał tylko drzwi i gdy uczeń właśnie wychodził, ten zatrzymał go i dodał na odchodne:

- Jeśli tak to Pana interesuje, to mam żonę.

Choć powiedział to cicho, pierwsza ławka szybko to podchwyciła i wieść dotarła nawet do ostatniego rzędu, budząc przy tym kilka odsypiających po weekendzie osób. W tym też do Nate'a. Chłopak zamarł na moment, robiąc się na zmianę blady i czerwony. Zaczęło brakować mu powietrza, a gdy dostrzegł na palcu nauczyciela złotą obrączkę, całkowicie odpłynął. Był bowiem pewien, że poprzedniego dnia ani żadnego innego, kiedy byli razem, obrączki nie było.

Do oczu cisnęły mu się łzy, a serce waliło mu, jak oszalałe. Czuł się oszukany i wykorzystany. Jego pierwsza miłość wcisnęła mu nóż w plecy. Chłopak miał ochotę wstać i zacząć płakać. Nagle w głowie pojawiła się myśl, że nauczyciel mówił te wszystkie miłe rzeczy, żeby go przelecieć. Czuł się, jak ostatnia dziwka, gdy zdał sobie sprawę, jak szybko mu się to udało. On praktycznie sam go o to poprosił. Błagał go o seks, a ten w duchu śmiał się z niego.

Nagle w uszach zadzwonił mu przeraźliwy dzwonek. Uczniowie zaczęli ze spokojem chować rzeczy do torby, a on wciąż siedział zszokowany. Przemyślenia złapały go w pułapkę na całą lekcję, a kiedy miał możliwość wyjścia na przerwę, nie potrafił się ruszyć. Dopiero, jak wszyscy wyszli, a on został całkiem sam, powoli wstał i zaczął się pakować. Wtedy już nie potrafił powstrzymać łez i z klasy wyszedł, trzymając dłoń przyciśniętą do twarzy. Chciał jak najszybciej dostać się do łazienki, gdy nagle wpadł na kogoś z wielkim hukiem i w ostatnim momencie został uratowany przed upadkiem na ziemię. Podniósł głowę i zobaczył jasne kosmyki skaczące każdy w inną stronę oraz te zawsze beztroskie spojrzenie.

- Nate? Coś się stało? Hej... Czemu płaczesz? – zapytał wyraźnie zaniepokojony, a kiedy Boone nie odpowiadał przez kolejną minutę, Trevor złapał go za ramię i pociągnął za sobą. Puścił dopiero, kiedy znaleźli się na dachu, zupełnie tak jak przy pierwszej rozmowie.

Loody zabrał go w ustronne miejsce, a tam pozwolił się młodszemu o parę miesięcy chłopakowi wypłakać. Pogładził go po plecach, a gdy ten w końcu się uspokoił, przytulił go i jeszcze raz zapytał:

- Już dobrze... Powiedz mi, co się stało? Jak Cię dzisiaj rano widziałem, to tryskałeś radością, a teraz?

Nate odwrócił wzrok. Fakt, że to wszystko miało miejsce i że w końcu dowiedział się o planie uwiedzenia go przez nauczyciela, nie oznaczał, że mógł wszystko wypaplać. Po prostu bił się z myślami, aż do momentu kiedy Trevor złapał go za rękę i powiedział:

- Mogę się wydawać głupim i czasami bezlitosnym facetem, ale jak trzeba to potrafię pomóc... Musisz mi tylko powiedzieć, kto Ci to zrobił, a ja znajdę sposób, aby go załatwić na siedem różnych sposobów, jasne?

Boone uśmiechnął się smutno, bo nie sądził, że znajdzie pomoc akurat u Loody'ego, ale w końcu zacisnął zęby i zdecydował się wszystko powiedzieć, oczywiście pomijając tożsamość ukochanej osoby.

- ... a po t-tym wszystkim, kiedy już mnie... już mnie p-przeleciał, dowiedziałem się, że ma partnerkę. – zakończył białowłosy i wybuchnął płaczem po raz drugi. Trevor przez całą opowieść miał mocno zaciśnięte usta, a widok tak rozbitego tego biednego stworzenia, doprowadził go do stanu chęci wpierdolu winnej osoby. Przytulił mocno chłopaka i pozwolił, aby ten wypłakał mu się na ramieniu.

- Nie płacz już... Nie warto przez takiego dupka płakać. Naprawdę... To, że teraz trafiłeś tak beznadziejnie, nie oznacza, że każdy facet taki jest. Mówię Ci. Ja bym Cię w życiu nie doprowadził do płaczu, wiesz? – mruknął cicho, gładząc młodszego po głowie, a kiedy ten na chwilę przestał szlochać i odsunął się od blondyna, ten uśmiechnął się do niego, wytarł kciukiem jego łzy i pocałował go delikatnie w policzek. W jego planie było delikatnie zalecić się do białowłosego.

- D-Dziękuję... że tu jesteś ze mną... – szepnął Nate, na co Loody uśmiechnął się czule i zgarnął chłopaka do uścisku. Poczuł, że trzyma w ramionach cały świat. Pierwszy raz od dawna.

~⚣~

Jonathan wyszedł z klasy i od razu skierował się do pokoju nauczycielskiego. W głowie miał wciąż prowokującą minę Patricka i nieobecny wzrok Nate'a. Nie mógł porozmawiać z nim bezpośrednio po lekcji, gdyż musiał szybko odnieść materiały i przygotować kolejne. Był wściekły na siebie, że dał się sprowokować, ale miał nadzieję, że nikt prócz delikwenta nie usłyszał.

Gdy wyszedł gotowy na kolejne zajęcia, dostrzegł na korytarzu Norę, która przechadzała się i rozglądała uważnie. Choć Jon wolał unikać takich rozwiązań, podszedł do siostry ukochanego.

- Nora, wiesz może gdzie jest teraz twój brat? Chciałbym omówić z nim ostatnią kartkówkę. – skłamał, a dziewczyna westchnęła ciężko.

- Sama go szukam... Od wczoraj był szczęśliwy jak szczeniak, a po angielskim wyszedł z klasy i zniknął. Nie wiem, co się z nim dzieje... Może ta dziewczyna z nim zerwała... Sama nie wiem... – wyjaśniła, a Knox zacisnął usta. Wszystko robiło się naprawdę dziwne. – A to prawda, że ma pan żonę? Pan jest taki młody...

- Skąd to wiesz? – zapytał zaskoczony nauczyciel, a dziewczyna uśmiechnęła się smutno i odparła:

- Na lekcji Pan to powiedział. Wprawdzie na początku nie usłyszałam, ale Tony, który siedzi w pierwszej ławce tak i potem wszystkim powtórzył.

- Tak... To prawda, ale nasze małżeństwo już od dawna istnieje tylko na papierze. – wyjaśnił, po czym życzył dziewczynie miłego dnia i odwrócił się, jednak w ostatnim momencie usłyszał za sobą:

- Dobrze Panu w tej marynarce!

Mężczyzna obrócił się i uśmiechnął do dziewczyny, która zarumieniła się i odwzajemniła uśmiech. Była miłą dziewczyną.

- Ty też bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz, do zobaczenia na lekcji. – odpowiedział i pomachał jej, odchodząc w poszukiwaniu Nate'a. Musiał z nim natychmiast porozmawiać. Wolał sam mu wyjaśnić sprawę swojego małżeństwa, niż ten miałby dowiadywać się od kogoś innego. Miał tylko nadzieję, że informacja jeszcze do niego nie dotarła.

~⚣~

Na dachu zaczynało się powoli robić zimno. Nate nieprzyzwyczajony do takiej temperatury nawet w swoim swetrze zaczął się trząść, na co Loody zaśmiał się i przyciągnął chłopaka do siebie, aby temu było choć trochę cieplej.

- Niedługo dzwonek... Chyba powinniśmy wracać na lekcję. – wyznał Trevor, a Boone pokręcił szybko głową i schował twarz w dłoniach. Był załamany możliwością spotkania Jonathana na korytarzu. Nie chciał patrzeć na tę triumfującą twarz, bo w końcu nauczycielowi udało się go przelecieć, więc teraz mógł go wyśmiać i zostawić, a Nate nie potrafił się z tym pogodzić. Blondyn szybko załapał, dlaczego młodszy tak się opiera. – Jeśli powiesz mi, kim jest ten, który Cię tak skrzywdził, to mogę Cię przed nim bronić. Obiecuję Ci, że nie podejdzie nawet na krok, jasne?

Nate zawahał się, ale czuł, że może ufać Trevorowi. Chłopak ciągle mu pomagał i troszczył się o niego. Nie mógł mieć złych zamiarów, a teraz i tak było mu wszystko jedno. Podniósł głowę i spojrzał na przyjaciela. Chłopak uśmiechnął się do niego i złapał go za rękę.

- Musisz obiecać, że nikomu o tym nie powiesz, a już na pewno nie Norze!

- Czy ja kiedykolwiek rozmawiałem z nią? Oczywiście, że nikomu nie powiem... Możesz mi zaufać! – odparł, a jego głos był tak szczery, że Boone nie mógł mu nie powierzyć tego sekretu. Potrzebował powiernika i przyjaciela. Utrzymanie tego samemu było niemożliwe.

- T-To Pan Knox...

Loody zamarł z zaskoczenia. Przez chwilę się nie odzywał, jakby nie mógł uwierzyć, w to co właśnie padło z ust młodszego. W jego głowie zrodziło się tysiące obrazów Nate'a w ramionach profesora.

- Ten stary pryk? – jęknął Trevor. Tak naprawdę przeżyłby kogokolwiek innego, ale dlaczego jego rywalem o serce słodkiego białowłosego miał być jedenaście lat starszy facet. – Wybacz Nate, ale nie mogę w to uwierzyć... Jesteś niebywale słodki, masz śliczne oczy, włosy i w ogóle dla mnie cały jesteś cudowny! Zasługujesz na kogoś znacznie lepszego... Jak w ogóle do tego doszło? Albo nie! Nie chcę wiedzieć, jak tego dupek Cię uwiódł! Oby spłonął w Piekle.

Z każdym kolejnym słowem Boone robił się coraz bardziej czerwony. Najpierw był urażony, że Trevor wyśmiał jego pierwszego partnera, którego do wiadomej sytuacji uważał za ideał mężczyzny, ale potem, gdy zaczął mówić, jak wspaniały jest Nathaniel, chłopak aż zapowietrzył się. Nigdy nie pomyślał, że tak przystojny mężczyzna powie o nim tyle miłych rzeczy. Prawdopodobnie gdyby Loody nie afiszował się swoim homoseksualizmem, piękne dziewczyny stałyby do niego w kolejce.

- J-Ja... Nie wiem, co powiedzieć... – odpowiedział niewyraźnie Nate, a Trevor uśmiechnął się do niego i pochylił się, aby skraść pocałunek z jego ust. Choć młodszy nie odczuwał tego tak intensywnie jak z Knoxem, poczuł się naprawdę miło. Uśmiechnął się pod nosem, uciekając przed wzrokiem starszego kolegi.

- Lubię Cię Nate, nawet bardzo, ale teraz jesteś rozbity przez całą tę sytuację, więc nie chcę na Ciebie napierać... Proszę przemyśl, to co powiedziałem. Chciałbym się z Tobą umawiać, ale do czasu twojej odpowiedzi, będę Cię bronił przed tym dupkiem, jasne? Nie mam zamiaru pozwolić, aby on dalej Cię tak chamsko wykorzystywał. – powiedział wolno Loody i wstał, ciągnąc za rękę najsłodszą istotkę w szkole. Wciąż nie mógł w to wszystko uwierzyć, ale chciał jak najlepiej dla białowłosego.

- Zastanowię się... i Trevor? – mruknął cichutko, po czym pociągnął swojego bohatera za rękę.

- Tak?

- Dziękuję... za wszystko. – wyszeptał z najpiękniejszym uśmiechem, jaki widział Loody, po czym ruszył za wyższym chłopakiem do schodów, aby szybko wrócić na lekcje.

~⚣~

Jonathan przeszedł już każdy korytarz po dwa razy, sprawdził wszystkie toalety, nawet te damskie i spytał co najmniej trzech uczniów, jednak po Nathanielu nie było ani śladu. Jego siostra minęła nauczyciela dwukrotnie również w poszukiwaniu brata, ale na nic się to nie zdało. Jeśli Boone nie chciał być znaleziony, doskonale potrafił się ukryć, albo... ktoś mu pomagał.

Zaraz po tej myśli zza korytarza wyszedł jego cichy białowłosy ukochany. Szedł ze spuszczoną głową, a za rękę trzymał uśmiechniętego Trevora Loody'ego, co wywołało mały atak serca u nauczyciela. Mężczyzna natychmiast ruszył w ich kierunku, ale gdy tylko wysoki blondyn to zauważył, stanął przed Nathanielem i zasłonił go ciałem.

- Czy mógłbym porozmawiać z moim uczniem? Chciałbym omówić ostatnią kartkówkę... – wyjaśnił Knox, ale Loody tylko uśmiechnął się cwaniacko i pochylił się, aby szepnąć do bruneta:

- Wybacz, ale pański „uczeń" nie ma zamiaru z Panem rozmawiać, a więc proszę grzecznie, aby się Pan odpierdolił, inaczej będę zmuszony Panu wpierdolić. – uśmiechnął się psychopatycznie, po czym pociągnął za sobą Nate'a i ruszył korytarzem, zdobywając dużą atencję wśród zaskoczonych uczniów. Widok dwójki facetów trzymających się za rękę może i był im znajomy, ale fakt, że jednym z nich był Boone, był już czymś bardziej interesującym.

Jonathan stał jak skamieniały, patrząc jak dwójka znika za ścianą i mógł przysiąc, że w ostatnim momencie Nathaniel spojrzał na niego smutno.

~*~

Ktoś coś? Może ma kto opinię na temat Trevora albo zaistniałej sytuacji? Chętnie posłucham! :D 

~ Lucyfer x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top