Rozdział 4 "Wymarzona Utopia"

Pierwszy weekend nadszedł bardzo szybko. Uczniowie zdążyli poumawiać się na karaoke, wyjścia do kina i inne spotkania towarzyskie. Uznali ten czas za doskonały do świętowania pierwszych dni szkoły. Nora nie była wyjątkiem od tej reguły. Gdy tylko rano się obudziła, wybrała odpowiedni zestaw, umalowała się, ubrała i radosnym krokiem podeszła do drzwi. W ostatnim momencie odwróciła się w stronę schodzącego po schodach Nate'a, który w dresowych spodniach i bluzie z długimi rękawami przecierał zaspane oczy.

- Chcesz iść ze mną? Idziemy w parę osób do Imbryka. – zaproponowała szatynka, a ten przyjrzał jej się uważnie. Owe miejsce było herbaciarnią, w której często spotykali się jej znajomi. Nate był tam może dwa razy w swoim życiu. Zbyt raziły go te ostre kolory czerwieni oraz zapach ziół.

- Nie, dzięki. Dzisiaj umówiłem się z dziewczyną. – odparł szybko, a ona uśmiechnęła się szeroko.

- Gdzie ją zabierasz? – zapytała z błyszczącymi oczami. Chłopak zarumienił się wściekle pod tym spojrzeniem i spuścił głowę.

- W kilka miejsc... Może na kawę czy do parku...

- Tandeta, ale rób jak chcesz... – westchnęła, po czym na moment zmarszczyła brwi i z powrotem spojrzała na brata. – Jak ona się w ogóle ma na imię? To chyba możesz mi powiedzieć...

Nathaniela zatkało na moment. Nie spodziewał się takiego pytania, ale szybko pogłówkował i po krótkiej chwili odpowiedział:

- Jolie.

Nora najwidoczniej nie zauważyła zawahania brata, bo przytaknęła tylko, po czym poprawiła włosy i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Tymczasem białowłosy stał skołowany całą tą sytuacją. Obawiał się, że kłamstwo w końcu wyjdzie na jaw, ale wolał nie myśleć o jego konsekwencjach. W ciszy skupił się na tym, aby odpowiednio się przygotować przed wyjściem.

Dzisiaj miał się pierwszy raz spotkać z Panem Knoxem gdzieś indziej niż w szkole. Umówili się niedaleko piątej alei w pobliskim parku. Stamtąd mieli udać się w wybrane przez Nate'a miejsce. W końcu uczeń obiecał mu, że trochę mu o sobie opowie, a nie było lepszego sposobu, jak po prostu zabrać go w ważne dla białowłosego miejscówki. Do tej pory jednak chłopak nie wiedział, gdzie powinien pójść najpierw z nauczycielem. Bał się, że jego prawdziwa twarz będzie dla Knoxa zbyt nudna i sprawi, że mężczyzna się od niego odsunie. Dlatego bał się cały czas podczas przygotowań.

Ubrał jasne przetarte jeansy na chude nogi, ciemnoczerwony sweter oraz bordowe trampki. Na nos wsunął swoje duże okulary, a włosy rozczesał, po czym roztrzepał dłońmi, aż nabrały wyglądu niesfornych. Lubił się w ten sposób czesać. Gdy tylko zjadł śniadanie, wyszedł, całując uprzednio mamę w policzek. Miał jeszcze sporo czasu, dlatego szedł wolno, słuchając muzyki.

~⚣~

W tę sobotę Jonathan pierwszy raz od dobrych dwóch tygodni ogolił się, poczesał włosy i wybierał ubrania przez godzinę. Był tak podekscytowany spotkaniem z Nate'em, że zaczynało go to martwić. Zachowywał się jak zakochana nastolatka, po tym, jak obiekt jej westchnień posłał jej uśmiech. Mężczyzna zdawał sobie sprawę ze swojego niezdrowego zauroczenia w swoim uczniu, ale nawet nie próbował tego powstrzymywać. Pierwszy raz czuł, że musi o coś mocno zawalczyć by to zdobyć. Chciał móc go bezkarnie całować, przytulać, a nawet i więcej.

Dlatego, gdy tylko zaparkował swoje granatowe volvo na parkingu obok parku, zaczęły trząść mu się ręce. Stresował się jak przed rozmową o pracę. Bał się źle wypaść w oczach ucznia, którego już zdążył aż za bardzo polubić. Dzisiaj miał się przekonać, czy ta znajomość może dalej się rozwijać.

Zobaczył go z daleka siedzącego na ławce pod dużym klonem. Przyglądał się swoim dłoniom ze skupieniem. Nawet nie zauważył, gdy nauczyciel podszedł do niego i usiadł.

- Coś ciekawego? – zapytał rozbawiony, na co chłopak obok podskoczył i spojrzał zaskoczony na przybysza. Blade policzki zrobiły się czerwone, a oczy rozszerzyły się na widok nauczyciela.

- Wygląda Pan inaczej... – odparł, przyglądając się mu uważnie. – Jak nie nauczyciel.

Na to stwierdzenie Jonathan zaśmiał się cicho. Sam był lekko zaskoczony. Boone zachowywał niesamowicie uroczo. Zwykle tak wyglądał, ale móc go widzieć nie w szkole, to była dopiero nagroda.

- Idziemy? – zaproponował brunet, a Nate przytaknął. Zaprowadził chłopaka do swojego auta, a potem dzięki jego wskazówkom dojechali pod ogromny budynek biblioteki miejskiej. Knox przyznał sam przed sobą, że od dawna nie był w bibliotece. Przez pracę w wydawnictwie miał aż zanadto czytania różnych prac, dlatego miał naprawdę niewiele czasu na inne książki. Jednak w młodości często przysiadywał wśród półek zapełnionych wybitnymi dziełami. Czasami potrafił siedzieć tam do nocy, tylko zwykle przed zamknięciem wyganiały go bibliotekarki. Na to wspomnienie uśmiechnął się pod nosem.

Nate wysiadł z samochodu, gdy tylko stanęli na wolnym miejscu parkingowym, po czym ruszył po schodach do drzwi wejściowych. Jego nauczyciel z ledwością nadążał, ale gdy tylko znaleźli się w środku, dogonił go.

- Lubię tutaj przychodzić, bo zawsze jest tu tak spokojnie... Osoby takie jak Patrick nie przychodzą do biblioteki, więc to tak naprawdę jedno z niewielu miejsc, gdzie nie muszę słuchać jakichś niemiłych komentarzy na swój temat. – wyjaśnił Nate, na co Jonathan tylko skinął głową. Białowłosy poprowadził ich między półki, mijając po drodze bibliotekarkę.

- Nathaniel! – zawołała kobieta w podeszłym wieku. Na jej widok chłopak rozpromienił się i podszedł bliżej. – Co u Ciebie słychać, kochaneczku? Jak tam mama, wszystko gra?

- Jak najbardziej, Pani Smith. – odparł z szerokim uśmiechem, a ona pogładziła go po policzku i odwzajemniła gest.

- A jak ojciec? Nie spóźnia się z alimentami? – dopytała, a wtedy chłopak na moment spuścił głowę i ze smutnym uśmiechem odpowiedział:

- Na razie wszystko jest w porządku. Mieszka teraz w centrum Londynu ze swoją nową partnerką, ale często dzwoni.

Jonathan zmarszczył brwi. Dotąd nie miał pojęcia o sytuacji rodzinnej Boone'ów. Ta wymiana zdań zaskoczyła go bardzo, ale uznał, że prędzej czy później, chłopak pewnie sam by mu wszystko powiedział, dlatego nie chciał drążyć niepotrzebnie tematu. Widać było, że nie jest on dla białowłosego łatwy. Na jego twarzy błąkał się smutek, więc Knox stwierdził, że trzeba czym prędzej poprawić mu humor. Pani Smith najwyraźniej również o tym pomyślała.

- Widzę, że przyprowadziłeś kogoś nowego!

- To mój... znajomy. – odparł Nate po chwili zastanowienia. Tak było prościej według Jonathana, a Boone miał najwidoczniej podobne zdanie na ten temat. Lepiej, żeby nikt nie wiedział, jak bardzo zacieśnia więzy ze swoim uczniem.

- W takim razie nie przeszkadzam! Jak mniemam pójdziesz w swoje ulubione miejsce, tak? – dopytała kobieta, a gdy chłopak przytaknął, ona uśmiechnęła się i na odchodne dodała: - Daj znać, jak będziecie chcieli kubek herbatki.

Kiedy zostali sami, Nate jakby przez moment wahał się, co zrobić, ale w końcu ruszył przed siebie, prowadząc nauczyciela w swój ulubiony kąt. Tam Jonathan przysiadł pod ścianą wraz z chłopakiem.

- Zwykle przychodzę w to miejsce z książką. Raczej nikt się tu nigdy nie pokazuje, bo to dział z podręcznikami do filozofii. Stąd też nic nie widać, więc mam tutaj dużą prywatność. – wyjaśnił, po czym sięgnął gdzieś za siebie i wyciągnął książkę o pięknej ciemnozielonej okładce i złotych napisach. – „Utopia" Thomasa Moore'a. To była pierwsza, którą tutaj przeczytałem. Zbyt ciekawa nie jest, bo w większości jest to biografia Morusa, ale ma dla mnie wartość sentymentalną.

Knox wziął książkę do ręki i przyjrzał się jej. Była bardzo mało używana, jednak w niektórych miejscach kartki były lekko zawinięte, jakby ktoś zaznaczał fragmenty. Oczywiście miał już kiedyś do czynienia właśnie z tą tematyką, ale nigdy nie czytał akurat tej. Otwarł na pierwszej stronie i zagłębił się w lekturę, podczas gdy kątem oka obserwował jak Nate patrzy na niego z lekkim uśmiechem, po czym przeszukuje półki i wyciąga inną książkę. Szybko poszedł w ślady nauczyciela i również zaczął czytać.

Po jakimś czasie, gdy oboje byli pogrążeni w lekturze, Knox na moment oderwał się od książki. Przeniósł wzrok na Nathaniela. Chłopak miał usta lekko otwarte, kiedy wertował strony, a oczy uważnie i w skupieniu śledziły każdą literę. Jonathanowi przyszło do głowy, że Boone wyglądał wyjątkowo podniecająco, gdy przejeżdżał kciukiem po wargach.

Nawet nie zauważył, kiedy pochylił się nad chłopakiem i delikatnie, wręcz subtelnie ucałował kącik jego ust. Białowłosy natychmiast odwrócił się w jego stronę i zarumienił się aż po same uszy. Jednak nie protestował, gdy nauczyciel naparł mocniej ustami i pogłębił pocałunek. W pewnym momencie nawet otwarł usta mocniej i powoli odwzajemnił pieszczotę. Knox odsunął szybko książkę z kolan, która upadła na ziemię i otwarła się na stronie dwieście dwudziestej drugiej. Swoje ręce delikatnie wsunął w białe włosy chłopaka i przyciągnął go bliżej, całując czule jego dolną wargę.

Nagle z prawej strony doszedł ich odgłos upadającej książki, przez co Ci natychmiast się od siebie oderwali. Kiedy tylko dotarło do nich, że to ktoś nieuważny upuścił przedmiot, odetchnęli. Wtedy Jonathan spojrzał niepewnie w stronę ucznia, którego policzki przybrał kolor dojrzałego pomidorka. Oczy miał zamglone, a usta lekko otwarte. Knox był niemal pewien, że wyglądał podobnie. To wszystko działo się tak szybko, że niemalże natychmiast dotarło do niego, jak bardzo chciał wrócić do całowania tych delikatnych ust.

- J-Ja... – jęknął, a w jego głowie zapanowała pustka. Gdy patrzył na zarumienioną twarz swojego ucznia, który uciekał wzrokiem, a palcami przejechał po stronach książki, nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Dotarło do niego, w jak bardzo niezręcznej znajdował się sytuacji. Wszystko w jego głowie układało się w chore twory. Musiał jak najszybciej się z tego wydostać i pozwolić Nate'owi na moment przemyśleń. Chciał pokazać chłopakowi, jak bardzo mu zależy, ale nie potrafił ująć tego w słowa, gdy wpatrywał się w tę słodką twarzyczkę. – Odwiozę Cię do domu...

~⚣~

Wszystko stało się tak szybko, że gdy tylko Nate wsiadł do samochodu swojego nauczyciela, nie potrafił wyjść z szoku. Podał szybko swój adres i po otrzymaniu skinienia przez Knoxa, zamknął się w sobie. Jechali w milczeniu, a białowłosy analizował sytuację sprzed kilkunastu minut jeszcze przez dobre dziesięć. Wszystko mu się poplątało.

Nie rozumiał, czego dowodem miał być ten pocałunek i dlaczego był przeznaczony akurat dla niego. W głowie pojawiły się myśli, że może to wszystko to tylko żart, a nauczyciel tak naprawdę teraz w duchu się z niego śmieje. Na samą myśl zaciskał usta w wąską linię. Był przerażony, bo przez chwilę naprawdę miał wrażenie, że to było niesamowicie romantyczne i miało miejsce, dlatego, że w jakiś pokręcony sposób brunet go adorował.

Oprzytomniał w momencie, gdy zaczął poznawać okolicę. Nie mógł dopuścić, żeby belfer wjechał na jego ulicę. Obawiał się, że matka bądź Nora nieopatrznie spojrzą akurat przez okno i zauważą, jak wysiada z samochodu nauczyciela.

- Mógłby Pan zatrzymać się tutaj? – poprosił, a zaskoczony mężczyzna skinął głową i skręcił na pobocze. Stanęli pod wysoką brzozą, która w przeszłości służyła Nate'owi do ucieczki. Siadał wtedy na jej gałęziach z książką i wracał do domu dopiero po zmierzchu.

Boone przez chwilę myślał, po czym sięgnął do klamki, aby wysiąść. W ostatniej chwili powstrzymała go dłoń Knoxa. Nate od razu pomyślał o tym, że mężczyzna ma długie piękne palce i spojrzał na twarz bruneta. Była lekko zaczerwieniona i Nathaniel mógłby przysiąc, że nauczyciel był zdenerwowany.

- C-Chciałbym Cię przeprosić... – zaczął niepewnie, a Nate otworzył szerzej oczy. Przeszło mu przez myśl, że jednak chodziło o żart, gdy nagle ten kontynuował: - Bardzo Cię polubiłem Nate... Chyba trochę za bardzo i kiedy Cię zobaczyłem takiego skupionego na książce w bibliotece... to jakoś samo wyszło... Nie żałuję ani trochę, bo to był jeden z najlepszych momentów w moim życiu, ale ty może zupełnie inaczej to odbierasz... Nie będę zły, jak mnie uderzysz, zwyzywasz albo nawet zaczniesz unikać. Przepraszam...

Nathaniel przyjrzał się mu uważnie. Jego nos był zaczerwieniony tak samo jak i uszy, a oczy, choć co jakiś czas na niego spoglądały, w większości uciekały ze zdenerwowania na boki. Musiał mówić prawdę albo doskonale kłamał. Nie było innej opcji. Białowłosemu drgnął kącik ust. Dotarło do niego, że cieszył się. Naprawdę szczerze cieszył się z uczucia, jakim darzył go nauczyciel. Czuł, że mężczyzna jest jego bratnią duszą, a szok jaki wywołał pocałunek, był tak naprawdę początkiem czegoś pięknego.

Zarumieniony po uszy pochylił się nad mężczyzną i delikatnie pocałował go w usta. Zrobił to ze drżącym ciałem, jakby bał się, że tym jednym gestem sprawi, że obiekt jego uczuć ucieknie. Jednak nauczyciel, choć wyglądał na zaskoczonego, uśmiechnął się i złapał go za dłoń przyciągając bliżej siebie i zamykając drobne ciało chłopaka w swoich ramionach.

- Mam rozumieć, że odwzajemniasz moje uczucia? – zapytał Knox, jakby chciał się upewnić, a Nate tylko przytaknął. To wystarczyło, aby otrzymał kolejny czuły pocałunek od bruneta. Tym razem był on bardzo czuły i delikatny, jakby miał przekazać w sobie tysiące różnych uczuć.

Kiedy tylko się od siebie oderwali, Nate otworzył drzwi samochodu i powoli wysiadł. Odwrócił się tylko raz jeszcze, aby uśmiechnąć się promiennie do nauczyciela.

- Miłego dnia! – powiedział i z pośpiechem zamknął za sobą drzwi, uciekając w stronę domu. Czuł, że musi wszystko jeszcze raz przeanalizować w swoim łóżku. W jeden dzień zdarzyło się tak wiele, że każda chwila zdawała się być dla niego cennym prezentem. Nigdy wcześniej nie czuł się w ten sposób. Miał wrażenie, że w jego brzuchu lata tysiące motyli. Z radości aż nie przywitał się z nikim wchodząc do domu, tylko wbiegł po schodach na pierwsze piętro i zamknął się w swoim pokoju. Nie wiedział, czy można nazwać to wszystko miłością, ale na pewno to, co czuł do Jonathana, - bo tak zwykł go już nazywać w swoich myślach, - było naprawdę silnym uczuciem.

~⚣~

Gdy tylko granatowe volvo zaparkowało pod jednorodzinnym domku na obrzeżach, kierowca opadł z głową na kierownicę i odetchnął głośno. Wspomnienie ust Nathaniela budowało w nim specjalny most, który wymarzył sobie pierwszego dnia szkoły. Nie czuł się już zagrożenia z powodu odrzucenia, skoro chłopak wyraźnie odwzajemniał jego uczucia.

Jonathan wyjął klucze ze stacyjki i radośnie wyszedł z samochodu, udając się prosto do domu. Miał cichą nadzieję, że obejdzie się bez wchodzenia w paradę z wilczycą, ale mocno się pomylił. Erica czekała już na niego przed drzwiami, gdy tylko przekroczył próg domu.

- Gdzie ty kurwa byłeś?! Jest pieprzona sobota, więc miałeś być w domu! – krzyczała, a on wzruszył ramionami i wyminął krzyczącego rudzielca. Kobieta poczuła się zignorowana, bo zaczęła jeszcze głośniej wrzeszczeć i gdyby małżeństwo miało jakichś bliższych sąsiadów, Ci na pewno byli by już zdrowo poirytowani tym hałasem. – Pewnie mnie zdradzasz skurwielu!

Jonathan miał ochotę parsknąć i powiedzieć coś w stylu: „Ależ te kobiety są domyślne", ale wolał nie uprzykrzać sobie bardziej życia. Czuł, że w końcu Erica nie wytrzyma i wymierzy mu policzek albo w końcu łaskawie zgodzi się na rozwód, skoro sama od kilku dobrych miesięcy zdradzała go z jakimś bogatym ciołkiem.

- Chciałbym wiedzieć, co ty robiłaś całą noc... W końcu, gdy rano się obudziłem, Ciebie wciąż nie było, a jak dobrze pamiętam, mówiłaś coś o konferencji. Czyżby konferencja przeniosła się do love hotelu i trwała trochę dłużej niż sądziłaś? – mruknął beznamiętnie, kątem oka obserwując jak twarz kobiety robi się czerwona. Nawet nie zastanawiał się, czy było to z zawstydzenia czy z wściekłości. Ważne, że dało dobry efekt i Erica wyszła trzaskając drzwiami bez zbędnego pierdolenia.

Dla Jonathana ta chwila była zbyt ważna, by myśleć o żonie. Jego mały sekret zmienił się w prawdziwy romans. W końcu poczuł, że żyje, a co najważniejsze, wiązał wielkie plany z młodym chłopakiem. Czuł do niego coś więcej, niż do własnej żony w najlepszych latach ich związku. Tym razem musiała to być miłość. Nic innego nie miało racji bytu.     

~*~

Hej hej,

Jak wam mijają pierwsze tygodnie nauki? Przyznam szczerze, że od dawna nie miałam takiego zamieszania XD Tyle się dzieje i już nawet zaliczyłam pierwszą gorączkę XD 

~ Lucyfer

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top