Rozdział 3 "Nie moja Piękna Noc"

                Jonathan Knox siedział wygodnie na swoim fotelu przy biurku, przygotowując materiały na kolejną lekcję. W głowie po raz kolejny odtwarzał sobie sytuację z toalety, która miała miejsce poprzedniego dnia. Mógł wtedy bezkarnie przytulić obiekt swojego zainteresowania i udało mu się namówić go na indywidualne zajęcia.

Dzisiaj miał go poprosić pierwszy raz o pozostanie po zajęciach. Już wyobrażał sobie wspólne lekcje sam na sam w sali. Oczywiście nie planował napadać na biednego chłopaka. W jego zamiarze było powoli go do siebie przekonywać, zważywszy na to, jak nieśmiały i wrogo nastawiony był do innych ludzi Nate. Do tej pory nie potrafił uwierzyć, że ten od tak zgodził się na te prywatne lekcje.

Zadumany nawet nie zauważył, jak do pomieszczenia weszła ostro wymalowana kobieta. Przyjrzała się mężczyźnie, po czym zalotnie odrzuciła rude włosy na bok i usiadła na kolanach męża, uśmiechając się flirciarsko.

- Eh? – mruknął zaskoczony Jonathan i obrzucił kobietę spojrzeniem. Poczuł, jak ta kręci odrobinę tyłkiem na jego kroczu, ale szybko powstrzymał ją dłońmi i powiedział: - Śpieszę się Erica... Za dwadzieścia minut muszę wyjść.

- Czy ty mnie właśnie olałeś? – zdumiała, a on wzruszył ramionami, sięgając po jakieś papiery za nią. – Kiedyś byłeś w stanie symulować chorobę, żeby mnie pieprzyć z samego rana, a teraz do jasnej cholery ignorujesz mnie, bo za pierdolone dwadzieścia minut masz wyjść?!

- Między innymi za to mnie wylali... – odparł krótko, a Erica warknęła pod nosem, po czym z głośnym parsknięciem wstała i wyszła, trzaskając drzwiami. Knox nawet przez chwilę nie myślał, żeby ją przeprosić. Od dawna wiedział, że to małżeństwo prędzej czy później skończy się rozwodem, poza tym teraz miał coś innego do przemyślenia. W głowie kłębiły mu się tylko myśli dotyczące ubioru na pierwszą randk... Eh, lekcję z Nathanielem.

~⚣~

Tego dnia Nathaniel obudził się wyjątkowo wcześnie. Przetarł zaspane oczy, po czym leniwie wstał i podszedł do szafy. Tam wygrzebał spośród tony swetrów jeden z jego ulubionych – blady niebieski z długimi rękawami. Narzucił go szybko na siebie, po czym rozebrał dresowe spodnie, które nosił do prania i włożył szybko czystą bieliznę. Pamiętał, że poprzedniego dnia zostawił w łazience jasne przetarte jeansy, dlatego ruszył na korytarz, aby szybko dostać się do ubikacji. Jednak gdy tylko otworzył drzwi, dotarł do niego dziewczęcy śmiech. Nora stała dokładnie przed jego drzwiami i spoglądała na niego, a jej oczy wyglądały na naprawdę rozbawione.

- Ostrzegaj mnie, że wychodzisz w takim stroju! – zaśmiała się, a on oblał się rumieńcem. Czasem wydawało mu się, że jego siostra widziała go już naprawdę w każdej sytuacji, a potem dochodził do wniosku, że jednak nie w każdej. Nigdy nie pozwolił siostrze zobaczyć się nago ani nawet w bieliźnie, dlatego teraz nerwowo naciągnął sweter, ukrywając bokserki. – Zachowaj te widoczki dla twojej dziewczyny.

Oczywiście zaraz po dodaniu ostatnich słów ostatniego ruszyła w stronę schodów, zostawiając swojego brata zarumienionego do granic możliwości i kompletnie zdezorientowanego. W końcu nie zamierzał znajdywać sobie dziewczyny...

Kiedy już oboje byli przyszykowani i po śniadaniu, ruszyli do szkoły. Dotarli tam niemalże zaraz przed pierwszym dzwonkiem. Tego dnia angielski mieli na drugiej godzinie. Do tego czasu raczej ze sobą nie rozmawiali. Nate zapisywał kolejne przygody swoich bohaterów na pustych kartkach wyrwanych z zeszytów, podczas gdy Nora klekotała z koleżankami na temat dzisiejszego ubioru Pana Knoxa.

- Jestem pewna, że nie ubrał się tak dobrze tylko dla siebie! Mówię wam! Coś jest na rzeczy! Jakaś dziewczyna musiała wpaść mu w oko! – szczebiotała Clary, jedna z bliskich przyjaciółek siostry Nate'a. Reszta dziewczyn przytaknęła i wszystkie gorączkowo zaczęły plotkować, kim mogła być owa dziewczyna.

Gdy nadeszła lekcja angielskiego cała damska część klasy pojawiła się najszybciej jak tylko mogła pod drzwiami sali. Niecierpliwie czekały na nauczyciela, który tym razem wyjątkowo się ociągał. Nathaniel stwierdził, że nie było sensu przeciskać się do środka, dlatego cofnął się do poprzedniego korytarza i tam przysiadł pod ścianą. Do końca przerwy zostało parę minut, więc przymknął oczy i westchnął głośno, odpływając do krainy własnej wyobraźni.

Myślał o tym, jak będą wyglądać jego indywidualne zajęcia oraz kiedy się zaczną. Chociaż w głowie wciąż zastanawiał się, czy mężczyzna pochwalił go, żeby go uspokoić, to cieszył się z tego jak małe dziecko. Na samą myśl uśmiechał się.

- Nathaniel? – usłyszał znajomy głos i szybko otworzył oczy, spoglądając w górę na ciemnobrązowe oczy. Knox pochylał się nad nim, a gdy zauważył, że ten na niego patrzy, uśmiechnął się. – Dobrze, że Cię widzę. Chciałbym spytać, czy masz dzisiaj czas po lekcjach na pierwsze zajęcia?

Nate'owi zabiło mocniej serce. Nie spodziewał się tego tak szybko, dlatego nerwowo pokręcił się w miejscu, po czym szybko podjął decyzję i odpowiedział.

- Myślę, że mogę zostać.

- Fantastycznie! Po ostatniej godzinie zaczekaj na mnie w mojej klasie, dobrze?

Boone skinął głową, po czym wstał i ruszył za nauczycielem w stronę sali, gdzie czekała reszta klasy. Uczniowie popatrzyli z zainteresowaniem na białowłosego idącego za Knoxem, ale nikt nie skomentował tego głośno. Lekcja zaczęła się i jak zwykle jedyną osobą, która miała coś do powiedzenia na temat omawianego dzisiaj tematu poetów wyklętych, był Nate.

~⚣~

W głowie Jonathana skakały jednorożce, tęcza wiła się po niebie, a głównym bohaterem jego myśli był pewien młody chłopak o białych włosach, dużych okularach i pięknych ciemnoniebieskich oczach. Cud, miód i malina.

Mężczyzna nie był w stanie myśleć o niczym innym. Z ledwością skupił się na pozostałych godzinach lekcyjnych tego dnia. Dwukrotnie zawiesił się i dopiero uczniowie wybudzili go z rozmyślań, dlatego gdy zadzwonił ostatni dzwonek, niemal zerwał się z miejsca i szybko zadawając pracę domową, złapał za swoje rzeczy i wyszedł, kierując się do pokoju nauczycielskiego. Musiał prędko odłożyć podręczniki i zabrać przygotowane materiały.

- Jon! – usłyszał nad uchem i odwrócił się, dostrzegając pannę Andreę Brown, nauczycielkę historii. – Jeśli skończyłeś zajęcia, może chciałbyś wybrać się z nami na kawę?

Knox podniósł wzrok i zauważył czekających pod drzwiami dwóch innych nauczycieli. Matematyka i anglistkę, którzy patrzyli w jego kierunku i uśmiechali się przyjaźnie.

- Chętnie bym poszedł, ale mam jeszcze zajęcia dodatkowe. – odparł szybko, co wywołało smutek na twarzy Andrei. Kobieta wzruszyła ramionami i życzyła mu przyjemnej pracy, po czym wyszła z gabinetu wraz z resztą. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek, przez co Jonathan zerwał się gwałtownie i rzucił po swoje rzeczy. Lekcja właśnie się zaczynała, a on dopiero wyszedł z pokoju nauczycielskiego, kierując się do klasy.

Gdy dotarł pod odpowiednie drzwi, zajrzał do środka przez szybę i zauważył, że Nate siedzi w drugiej ławce i zapisuje coś w zeszycie. Knox wziął głęboki oddech i nacisnął klamkę, wchodząc do środka. Białe kosmyki podskoczyły do góry, gdy chłopak podniósł głowę. Na widok nauczyciela uśmiechnął się uroczo, co spowodowało małą palpitację serca u Knoxa.

- Dzień dobry. – przywitał się Boone, po czym zamknął zeszyt i odłożył długopis. Jonathan podszedł do niego i przysunął drugie krzesło do jego ławki, siadając naprzeciwko. Miał tylko nadzieję, że chłopak nie zauważy, jak bardzo się denerwował.

- Co piszesz? – zapytał grzecznie, wskazując na zeszyt, a Nate oblał się rumieńcem i położył ręce na notesie. Momentalnie Jonathan obrał sobie za punkt honoru, żeby dowiedzieć się, co się tam znajdowało.

- To nic... Głupie historyjki. – odparł cicho i złapał za notatnik, aby go schować, ale Knox powstrzymał go, kładąc mu rękę na dłoni.

- Mogę zobaczyć?

- Wolałbym nie... Są mało ciekawe. – szybko odpowiedział, a jego dłoń zaczęła delikatnie drżeć pod palcami nauczyciela. Mężczyzna pozwolił chłopakowi schować zeszyt, ale szybko dodał:

- Trzymam Cię za słowo, że kiedyś, jak napiszesz coś, co będzie Ci się podobało, pokażesz mi. – zapowiedział Knox, uśmiechając się do chłopaka. Ten momentalnie zarumienił się, ale przytaknął. – Co ty na to, żeby spróbować popracować nad jakimś wierszem? Pomyślałem, że moglibyśmy zacząć od czegoś prostego, a potem zabrać się za przygotowania do pierwszego konkursu.

Gdy Nathaniel przytaknął, Knox od razu zaczął przeszukiwać przyniesione kartki, aby znaleźć odpowiednią. Po kilkunastu sekundach podał uczniowi wybrany wiersz.

- Na pewno znasz twórczość Goethego. „Cierpienia Młodego Wertera" oraz „Faust" to jego popularne dzieła, ale Goethe miał też kilka wspaniałych wierszy, a to jeden z nich: „Piękna Noc". Wydaje mi się, że na początek będzie dobry. Autor przekazuje w nim wiele uczuć, także cierpienia z powodu utraconej miłości. Chciałbym, żebyś spróbował zinterpretować go na własny sposób. Dam Ci na to chwilę.

Nathaniel zaczął przesuwać wzrokiem po kartce i marszczyć brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. Minęło parę minut, po czym chłopak odłożył kawałek papieru na ławkę i wziął głęboki oddech.

Porzuciłem chatki ściany,
Gdzie najmilsza moja mieszka:
Las tu ciemny, mgłą owiany,
Tłumi krok zarosła ścieżka.
Księżyc patrzy poprzez chmurę,
Zefir mu podaje skrzydła,
Brzozy przesyłają w górę
Najwonniejsze doń kadzidła.

Jak rozkosznie teraz czuję
Chłód, co zmysły me ożywia,
Jak ta cicha noc czaruje
I mą duszę uszczęśliwia.
Lecz oddałbym, mogę przysiąc,
Choćby to groziło zgubą,
Takich pięknych nocy tysiąc
Za noc jedną z moją l-

Niespodziewanie przerwał w trakcie ostatniego słowa, jakby się nad czymś zastanawiał. Nauczyciel podniósł jedną brew i złożył ręce, próbując wyczytać coś z twarzy nastolatka.

- Przepraszam... Wiersz jest piękny, ale nie dla mnie... – westchnął i oddał Jonathanowi kartkę. Miał smutny wyraz twarzy i tym razem nie rumienił się, a wręcz zrobił się niepokojąco blady.

- Wszystko w porządku, Nate? – zapytał niepewnie Knox, a kiedy chłopak przytaknął, nauczyciel wziął się w garść i dodał pytanie: - Co miałeś na myśli mówiąc, że nie jest dla Ciebie?

- Opowiada o miłości mężczyzny do kobiety, o utraconej miłości i tęsknocie, a ja ani nie kocham żadnej kobiety, ani nie tęsknię. Po prostu to do mnie nie pasuje. Nie chcę udawać kogoś innego, gdy mówię. – wyznał cicho, po czym zdał sobie sprawę z tego, co powiedział i szybko zaczął wszystko odkręcać, a przynajmniej próbował: - Znaczy... To nie o to chodzi... Po prostu ja...

- Nic nie mów. – przerwał mu Jonathan, po czym uśmiechnął się do chłopaka. – To, co mówisz, ma więcej sensu niż myślisz. Uważam, że to niezwykłe, jak bardzo przykładasz wagę do słów. Chyba powinienem Cię bliżej poznać, zanim dam Ci jakiś wiersz do przerobienia. Co powiesz na to, żeby spotkać się kiedyś po szkole? Zabrałbyś mnie w twoje ulubione miejsca na mieście czy coś w tym guście? Łatwiej byłoby mi potem coś wybrać.

Boone wyglądał na zaskoczonego śmiałością Knoxa, ale po chwili jakby przemyślał wszystko i przytaknął z delikatnym uśmiechem. Dla Jonathana była to najlepsza chwila od bardzo długiego czasu. Więc po prostu odwzajemnił gest i sięgnął przez ławkę, aby przejechać po białych włosach ucznia. Ten zarumienił się tak, że jego policzki wręcz piekły. Starszy mężczyzna zrobił to wręcz odruchowo, ale reakcja chłopaka upewniła go, że mógł sobie na to pozwolić.

Do końca dnia nie mógł uspokoić podniecenia. Coraz częściej myślał o swoim uczniu wręcz zbereźnie. Powoli zaczynało go martwić, jak to wszystko się potoczyło, ale nie mógł przestać myśleć, że urocze zachowanie białowłosego przytakiwało na każdy bliższy gest.

~⚣~

Boone wrócił do domu koło godziny osiemnastej. Wyjątkowo późno jak na siebie, dlatego, gdy tylko przekroczył próg, od razu został osaczony przez matkę i siostrę.

- Gdzieś ty był?! Szukałam Cię, młotku, mieliśmy wracać ze szkoły razem! – zaczęła Nora, czerwieniąc się ze wściekłości. Chociaż była zła i tak wyglądała bardzo ładnie.

- Jeśli masz zamiar wracać później, przynajmniej nas uprzedź! Nawet nie wiesz, jak się martwiłam! Gdzie byłeś tyle czasu? – wtórowała matka, ale była wyraźnie mniej zdenerwowana niż jego siostra.

Chłopak zamarł. Nie miał zamiaru mówić siostrze o indywidualnych zajęciach z nauczycielem. Nie chciał, by jego mały sekret został wydany, a Nora na pewno nie byłaby z tego zadowolona. Poza tym wątpił, czy pozwoliłaby mu nadal spotykać się z Panem Knoxem, a nawet jeśli, pewnie zmuszałaby go do zdawania raportu z każdej rzeczy na temat anglisty.

- Umówiłem się z dziewczyną. – skłamał, starając się brzmieć tak pewnie, jak tylko się dało. Mama od razu uśmiechnęła się szeroko i podskoczyła odrobinę z radości. Nora wyglądała na bardziej niepewną, bo na chwilę zmrużyła oczy, ale gdy nie dostrzegła nic w oczach brata, uśmiechnęła się do niego.

- Wiedziałam, że w końcu to nastąpi! Kim ona jest? Znam ją? – zapytała od razu, spodziewając długiego sprawozdania, podczas gdy chłopak kompletnie nie wiedział, jak z tego wybrnąć. W końcu ukształtował dobre kłamstwo i odpowiedział:

- Jest z innej szkoły, nie znasz jej. Poza tym wolałbym, żeby na razie nikt o tym nie wiedział, dobrze? Lubię ją, ale jest bardzo nieśmiała. Nie chciałbym, żebyś ją spłoszyła.

Brzmiał dość pewnie jak na siebie. Mówienie o tajemniczej dziewczynie sprawiło, że na moment poczuł się normalnie. Jego siostra była z tego zadowolona. Mama też wyglądała na szczęśliwą. Przez chwilę myślał, że jakakolwiek dziewczyna mogłaby sprawić, że wszystko wróciłoby do normalności, jednak wtedy przypominał sobie delikatny dotyk dłoni nauczyciela w swoich włosach i wszystko stawało się bardziej skomplikowane.

~*~

Rozdział dzisiaj wyjątkowo późno. Niedawno wróciłam z konwentu (ASUCON 2017) <3 Poznałam masę świetnych osób, udało mi się zrobić parę zdjęć jako fotograf i być modelem ;) 

Dla tych którzy być może byli i mnie widzieli: w sobotę zasuwałam jako Prusak z Hetalii w wersji szkolnej spódniczkowej, a w niedzielę byłam Sangwoo z Killing Stalking biegającym za uciekającym Bumem XD Propsy dla ludzi, którzy mi kibicowali XD 

Kochani... Wiem, jaki ciężki jest rok szkolny, mam nadzieję, że macie choć o 1/3 mniej niż ja, bo przechodzę teraz mini zawał każdego dnia, a dopiero zaczął się rok szkolny... ;3;


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top