Chapter 2
* Rozdział nie sprawdzany!
POV ANN :
Obudziłam się poprzez promienie słoneczne padające na moje powieki. Otworzyłam oczy i leżałam przez chwilę patrząc na biały sufit. Przekręcilam się na bok i mój wzrok padł na szafkę nocną. Leżał na niej mój telefon a obok słuchawki. Chwila! Przecież wieczorem słuchałam muzyki i nie odkladalam go na półkę! Podejrzane... Mniejsza o to. Wzięłam komórkę i sprawdziłam godzinę. Była już 9.00. Z westchnieniem wstałam wzięłam z szafy ciuchy na przebranie, kosmetyczkę i ręcznik. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki na drugim końcu korytarza. Weszłam do łazienki, zamknęłam ją na klucz rzuciłam ciuchy na szafkę i zaczęłam zdejmować ubranie. Weszłam do kabiny prysznicowej i zaczęłam się myć. Gdy skończyłam wytarlam się ręcznikiem i ubrałam w świeże ciuchy a stare rzuciłam do kosza na pranie stojącego obok pralki. Rozczesalam włosy i wysuszylam je na koniec zaplatajac w warkocza. Zrobiłam makijaż i wyszłam z łazienki. Wróciłam do pokoju, rzuciłam rzeczy na łóżko i wzięłam telefon wychodząc z pokoju. Poszłam do kuchni i usiadłam przy stole czekając aż moi współlokatorzy wstana. Chyba nie mieli takiego zamiaru więc wstałam i zrobiłam sobie kawy. Niestety trochę to trwało bo nigdzie nie moglam niczego znaleźć. W końcu usiadłam w salonie i zaczęłam przeglądać facebooka. Po pół godziny do salonu weszła blondynka .
Popatrzyłam na Luke'a i przywitałam się :
- Hej.
- Cześć Ann. Szybko wstalas. - stwierdził.
- Tak. Nigdy długo nie śpię. - oparłam.
- Spoko. Chcesz coś do jedzenia?
- Pewnie. Chcę.. Hmm... O! Wiem! Chcę tosty z nutella! - zawołałam.
- Hahah. Drugi Ashton w domu. - zaśmiał się a ja zrobiłam urazona mine i powiedziałam:
- Wypraszam to sobie. Jestem tysiąc razy lepsza od Irwina.
- Tak. Tak. Pewnie. - odparł i poszedł do kuchni. Podazylam za nim i usiadłam przy stole. Chłopak zaczął się kręcić po pomieszczeniu i robić śniadanie. Po parunastu minutach stał przede mną talerz pełny tostow posmarowanych nutella. Uśmiechnęłam się promiennie do blondynki i zaczęłam jeść. Właśnie kończylam ostatniego tosta gdy do kuchni wszedł loczek. Nie miał na sobie koszuli a końcówki jego włosów były mokre. Nie moglam odwrócić wzroku od jego umięśnionego tortsu. Kurwa. On ma świetne ciało. Luke chrząknął a ja dwróciłam zażenowana wzrok i spytałam loczka:
- Em... Mogłabyś założyć koszule?
- Nie - warknal a ja prawie podskoczylam na krześle. Ashton wyszedł z kuchni z piwem w ręce a ja zastanawialam się co go ugryzło. Okresu dostał czy co?
- Nie nie dostał okresu - zaśmiał się Luke a ja strzeliłam facepalma. Kurwa powiedziałam to na głos?!
- Wiesz może co mu jest? - spytałam.
- Nie przejmuj się, on już tak ma i tyle.
- Aha. Spoko. - burknelam i skończyłam jeść. Wstawiłam naczynia do zlewu i poszłam do siebie. Wyciągnęłam z walizki swoja ulubioną książkę i zaczęłam czytać kładąc się na łóżku.
- A ty na co czekasz? Mieliśmy jechać do twojej szkoły. - usłyszałam Irwina.
- Dobra zluzuj gacie. Myślałam że przez twój zły humor nigdzie nie jedziemy - odparłam.
- Eh.. Sorry za tamto. Mam gorszy dzień i tyle - oznajmił.
- Mam nadzieję że zbyt często nie będę musiała znosić twoich gorszych dni. - zironizowałam po czym wzięłam ciuchy z szafy i poszłam się przebrać ignorując Ashtona.
Gorszy dzień... Pff. Ja też mam czasami gorsze dni ale żeby zaraz na wszystkich warczec? Weszłam do łazienki i przebralam się w biały top i poszarpane shorty. Rozplotlam warkocza poprawiłam makijaż i wyszłam. Wróciłam do pokoju, Ashton już sobie poszedł, wygrzebalam z szafy swoje koturny i wyszłam żeby przejrzeć się w lustrze. Wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.
- Otworzę! - krzyknęłam i poszłam to zrobić. To co tam zobaczyłam wmurowało mnie w ziemię.
- Co ty tu do cholery robisz? - zdołałam wykrztusić.
- Tak witasz się ze swoją matka skarbie? Wyjechalas więc chciałam cię odwiedzić i dowiedzieć się dlaczego to zrobiłaś. - oznajmiła słodko moja matka.
- Już dawno przestalas być moją matką. - syknelam.
- Oj nie wyglupiaj się kochanie. Przecież beze mnie sobie nie poradzisz. - stwierdziła a ja wyczulam w jej głosie jad.
- Ann kto to?! - zawołał Ashton.
- Nikt! - krzyknęłam i zwróciłam się do kobiety - Radzę sobie bez ciebie już od sześciu lat! Cały czas byłaś ze swoimi fagasami a mnie ignorowalas! Jak myślisz czy wyjechałabym gdybym sobie nie radziła?
- Ann cos się stało? Znasz te kobietę? - usłyszałam Asha a po chwili poczułam jego rękę na swoim ramieniu.
- Wszystko w porządku Ash. Ta kobieta już wychodzi. - oznajmilam ale matka musiała się wtrącic.
- Nie przedstawisz mnie swojemu chłopakowi Ann?
- To nie jest mój chłopak. A nawet gdyby nim był to nigdy bym ci go nie przedstawiła. - syknelam i poczułam jak uścisk Asha wzmacnia się.
- Ash? Ann? Co tam się dzieje? - usłyszeliśmy głos Luke'a.
- Nie znałam cię od tej strony córciu. Dwóch chłopaków, wypasione mieszkanie. - słowa mojej matki ociekaly jadem.
- Stul pysk dziwko! Nic nie rozumiesz! Widzisz tylko to co chcesz! Musiałabym być pojebana żeby być taką suka jak ty! Ucieklam od ciebie bo miałam cię dość i tych twoich znajomych którzy mieli większą ochotę dobrać się do mnie niż pieprzyc się z tobą! I jeszcze masz czelnosc przychodzić tutaj jak gdyby nigdy nic! -krzyczałam a po chwili poczułam pieczenie na policzku. Stałam zszokowana gdy nader spokojny Ashton objął mnie w pasie i przytulił mówiąc :
- Proszę przeprosić Ann, wyjść z mojego mieszkania i więcej nie nachodzic.
- Jestem jej matką i mogę odwiedzać ja kiedy chcę. - powiedziała słodko kobieta i rzuciła Ashtonowi flirciarskie spojrzenie od którego mnie zemdlilo. Ona zaleca się do mlodszego i to dużo mlodszego!
- Jednak to jest moje mieszkanie a Ann jest moją współlokatorka a pani nie jest tu mile widziana - oznajmił stanowczo. Za sobą poczułam czyjąś obecność a gdy zerknełam przez ramię zobaczyłam Hemmo który uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- No no Annabelle. Nieźle się ustawiłas. - stwierdziła, puściła oczko do Asha i uśmiechnęła się do Luke'a i wyszła a ja miałam ochotę wyrwać się Irwinowi, rzucić się na nią i wydrapac jej oczy. Luke szepnął coś do loczka i wyszedł w ślad za moją matka zamykając drzwi.
- Wszystko w porządku Ann? - spytal loczek. Pokiwalam tylko głową i dotknęłam piekacego policzka. Ona mnie uderzyła! Swoją córkę!
- Powiesz mi o co chodziło z tymi facetami? I dlaczego tak jej nienawidzisz?
Znowu kiwnelam głową a chłopak zaprowadził mnie do salonu i usiadł na kanapie zachęcając żebym usiadła obok niego.
- Moja matka zawsze była dziwka do wzięcia. Mogł ja mieć każdy nie ważne jakiego pochodzenia ani w jakim wieku, zresztą sam widziałeś. - zaczęłam. - Nie dość że pieprzyla się z nimi w naszym domu to gdy ona wychodziła do łazienki lub gdziekolwiek ci faceci przychodzili do mnie i... - głos mi się załamał na samo wspomnienie tych dni. - I po prostu się do mnie dobierali, jakbym była tanią dziwka z którą można robić co się chce.
- A.. ty jesteś jeszcze dziewicą? - spytał Ash a moje oczy od razu się zaszklily.
Pokrecilam głową i ze scisnietym gardłem opowiadałam dalej.
- Pewnego wieczora pieprzyla się z jakimś chlopakiem. Wyglądał na dwadzieścia parę lat. Leżałam na łóżku w pokoju ze słuchawkami na uszach i czytalam książkę. Moja matka musiała wyjść bo po chwili zostałam przygnieciona do łóżka przez tego chłopaka. Przewrócił mnie na plecy i zaczął molestowac a moja matka stała w progu i patrzyła się z tryumfującym uśmiechem jak facet zaczyna mnie rozbierać. Dodatkowo pomogła mu... m... mnie przy.... przywiazac do... do łóżka. - teraz już plakałam. Ashton przytulił mnie mocno mówiąc :
- Nie musisz mi tego opowiadać jeśli nie chcesz.
- Chce. - oznajmiłam. - Myślę że moja matka sama to wymyśliła. Rozumiesz? Zamiast mi pomóc zaplanowała to i... i sama mnie dotykała, lizala. Od tamtej nocy nie jestem dziewicą...
- To potworne. Twoja matka jest potworem. Ile miałaś wtedy lat? - spytał cicho.
- Trzynaście. Miałam trzynaście lat.
Chłopak wzmocnił uścisk a ja poczułam jak zaciska pięści ze złości. Wtuliłam się w Irwina i rozplakalam się. Nigdy nie zapomnę twarzy tego chłopaka przez którego straciłam cnotę. Na samo wspomnienie tej strasznej nocy boli mnie brzuch i chce mi się płakać. Nie zapomnę jak cierpiałam i przez co przeszłam przez tą kobietę.
- Masz kogoś oprócz niej? - spytał.
- Nie. Nie mam rodzeństwa. Nie mam nawet ojca! Rozumiesz? Ona nie wie kto mnie splodzil! No bo skąd? Codziennie pieprzy sie z innym! Jestem przypadkiem, wpadka, niechcianym prezentem, skutkiem wadliwej prezerwatywy! Jestem nikim... - na koniec mój głos się załamał.
- Spokojnie. Wiem że to dla ciebie trudne ale nie możesz się nam sobą uzalac. To nie zmniejszy twojego cierpienia a tylko je wzmocni.
Pokiwałam głową i odsunelam się od Irwina pociągając nosem. Musiałam wyglądać strasznie z rozmazanym makijażem ale w tej chwili nie miało to dla mnie żadnego znaczenia.
- Jeśli chcesz to możemy darować sobie dzisiaj wizytę w szkole i u mojego znajomego. - zaproponował Ash.
- Nie. Muszę czymś się zająć żeby nie myśleć o matce i... i tym wszystkim.- oznajmiłam. Irwin pokiwal głową i wstał wychodząc z pokoju.
Dlaczego ja mu to opowiedzialam? Znamy się raptem dzień a już zwierzylam mu się z najgorszych przeżyć. To był impuls, musiałam komuś to powiedzieć i przestać dusić to w sobie. Nie wiem czy dobrze zrobiłam mówiąc mu o tym ale czuję że mogę mu zaufać.
Irwin wrócił do pokoju niosąc w ręce kubek z którego unosiła się para. Podał mi go i usiadł obok mnie a ja wzięłam go od niego. Kubek był przyjemnie ciepły i grzał moje wiecznie zimne ręce. Wypiłam herbatę, postawiłam naczynie na stoliku i podciągnęłam nogi pod brodę obejmując je rękami. Siedziałam i pustym wzrokiem wpatrywałam się w... nie wiem w co, w jakis niewidzialny punkt przed sobą. Coś mi mówiło że zrobiłam dobrze opowiadając Ashtonowi o swoich przeżyciach. W głębi serca czułam że tylko na tym skorzystam. Ale ja nie chciałam niczyjego współczucia. Całe życie starałam się być twarda ale współczucie potrafi mnie złamać. Gdy ktoś mi współczuje czuje się tak jakbym naprawdę była nikim.
Ktoś wszedł do mieszkania. Po chwili zobaczyliśmy Luke'a. Kiwnal głową do loczka i usiadł z drugiej strony. Jeśli Irwin nie chciał żebym zobaczyła jakie spojrzenie skierował do Hemmo to mu się to nie udało. Jego wzrok mówił że jest smutny ale czułam że wglebi gotuje się od złości. Poza tym znowu zaciskal pięści. Nie rozumiem dlaczego tak się mną przejął ledwo mnie zna i wogole. Albo tylko się nade mną lituje. Wszystko mi jedno i tak nie mam zamiaru więcej płakać z tego powodu. Co było to się nie odstanie.
- Wszystko w porządku? - spytał Luke a ja pokiwałam głową. I tak loczek wszystko mu powie. Poza tym nie wiem czy dałabym radę znowu do tego wrócić.
- Ashton? Moglibyśmy teraz pojechać do szkoły? - spytałam.
- Pewnie Ann. - odparł uśmiechając się do mnie. Kurfa... Jego uśmiech zabija...
- Okej. To ja pójdę się ogarnąć. - oznajmiłam i wstałam z kanapy. Byłam już w swoim pokoju ale odwróciłam się i popatrzyłam na chłopaków mówiąc :
- Dziękuję wam... za wszystko.
Weszłam do pokoju i otworzyłam szafę. Była prawie pusta. Z westchnieniem wzięłam z niej bladoniebieski top na ramiączkach i białe shorty. Popatrzyłam na to wszystko i stwierdziłam że raczej jest to nie stosowny ubiór do szkoły. Wrzuciłam ciuchy z powrotem do szafy, zamknęłam ją z trzaskiem i oparłam się czołem o mebel. Nie mam się w co ubrać! Ja! Ja, która zawsze wie jak i w co się ubrać. Ja, która ma góry ubrań a teraz ma zaledwie jedna ósmą tego. Za każdym razem waliłam głową o szafę i teraz mnie bolała.
- Na pewno wszystko w porządku? - usłyszałam rozbawiony głos Hemmingsa.
- Nie licząc tego że nie mam w co się ubrać? To tak. Wszystko jest w najlepszym porządku. - odgryzłam się.
- Nie dramatyzuj. Co za problem pójść do sklepu i coś kupić?
- A taki problem że nie mam pieniędzy. - syknelam rozdrażniona jego ubawem.
- A właśnie. Ash mówi żebyś się pospieszyła. - oznajmił i wyszedł a ja przewróciłam oczami i znowu otworzyłam szafę. W końcu zdecydowałam się na czarne getry i koszule w kratę bez rękawów. Poszłam do łazienki, zmylam resztki makijażu, założyłam ciuchy i zrobiłam lekki make-up. Wróciłam do pokoju i wyciągnęłam z dna szafy czarne sportowe koturny i założyłam je. Wzięłam torbę wrzuciłam do niej teczkę z wszystkimi potrzebnymi papierami, telefon, błyszczyk, lusterko, słuchawki i inne duperele bez których nigdzie się nie ruszam i wyszłam z pokoju.
Ashton siedział na kanapie i bawił się telefonem. Gdy weszłam do pokoju podniósł na chwilę wzrok i otaksował mnie spojrzeniem. Konciki jego ust lekko się uniosły ale za chwilę opadły a chłopak zgasil telefon i wstał. Przewróciłam oczami i westchnęłam. Czyli już mu przeszło. A było tak miło... Nie żeby coś ale podobało mi się jak się o mnie martwil. W sumie on pierwszy się o mnie martwi, a raczej martwil.
Wyszłam za Irwinem z mieszkania i wsiadłam do windy. Gdy wyszliśmy z budynku moim oczom ukazał się śliczny, czarny Jaguar C-X75. Kurwa... Skąd oni biorą takie świetne auta!?
Ashton zaśmiał się na moją reakcje i otworzył mi drzwi. Wsiadłam i zaczęłam się rozglądać po wnętrzu tego cudeńka a Ashton odpalił i wyjechał na ulicę.
- Ann? - odwróciłam sie w stronę chłopaka. - Masz prawo jazdy?
- Tak. Zdałam za pierwszym razem ale nie stać mnie było na samochód a matka nie chciała pożyczać swojego. - odparłam a chłopak pokiwał tylko głową i skupił się na prowadzeniu.
Wizyta w szkole przebiegła w miarę spokojnie nie licząc tego że jakiś chłopak dosłownie rozbieral mnie wzrokiem. Gdy weszliśmy z Ashtonem do gabinety dyrektora on tam stał i jak gdyby nigdy nic gapil się na mnie. Widziałam że Ashton ma ochotę coś mu zrobić ale dość śmiało złapałam go za rękę i uścisnelam ją. Chyba podziałało na jednego i drugiego bi Ash się uspokoił a ten ktoś zacisnąl pięści i wyszedł z gabinetu. Ulzylo mi jak tylko to zrobił. Załatwiłam wszystkie formalności i mogliśmy z Irwinem pojechać do jego znajomego.
- Powiesz mi co to za znajomy i jaka pracę dla mnie znalazłeś? - spytałam.
- Dowiesz się na miejscu. - odparł tajemniczo więc odwróciłam się do okna i obserwowałam okolice. Po chwili staliśmy pod jakimś barem. Na zewnątrz wyglądał całkiem spoko. Ruszyłam za Irwinem do środka. Gdy weszłam otoczyl mnie zapach spalenizny i dymu papierosowego. Wszędzie poustawiane były stoliki i krzesła a na przeciwko drzwi była długa lada za którą stał fioletowo-włosy chłopak z kolczykami w brwi a spod jego koszuli wystawaly fragmenty licznych tatuażow.
Irwin podszedł do niego i ponad lada uscisneli się po przyjacielsku. Stanęłam obok niego a chłopak przedstawił nas sobie.
- Ann to jest Michael mój przyjaciel. Michael to jest Ana moja nowa współlokatorka.
- Hej Ann. - przywitał się.
- Hej. Masz zajebiste włosy. - posłałam mu swój najładniejszy uśmiech.
- Dzięki. - odwzajemnil gest.
- Mike uwielbia farbowac włosy więc przyzwyczaj się do tego że codziennie możesz go widzieć w innym kolorze. - zaśmiałam się na stwierdzenie Irwina.
- Jest może Calum? - spytał loczek.
- Tak. Pewnie siedzi w biurze. - odparł a Irwin poprowadził mnie korytarzem obok lady. Po chwili znaleźliśmy się w gabinecie tego Caluma. Był to na oko dwudziestoletni chłopak z brązowymi włosami i tatuazami. Siedział przy biurku i przegladal jakieś papiery.
- Siema stary. To jest Annabelle. Mówiłem ci o nie wczoraj. - oznajmił Ash a szatyn podniósł głowę z nad papierów i zwrócił się do mnie. :
- Możesz zacząć od jutra. Michael wszystko ci wytłumaczy i pokaże. Wysokość pensji omówimy innym razem. - uśmiechnął się do mnie. Kurwa... Kolejny kosmita z zabójczym uśmiechem. Odwzajemnilam uśmiech i powiedziałam :
- Okej. O której mam przyjść?
- Około 14.
- Ok.
- Widzimy się później tak? - spytał Irwin ale Calum zaprzeczył :
- Nie. Nie dam rady dzisiaj.
- Spoko. To nara. - odwróciłam Sie do drzwi z zamiarem wejścia ale zatrzymał mnie głos Caluma :
- Gdy przyjdziesz jutro na swoją zmianę zajrzyj do mnie przed rozpoczęciem pracy to podpiszemy wszystkie papiery itp. - kiwnelam tylko głową i wyszlam. Ashton podążyl za mną. Wyszliśmy z baru i wysiedlismy do auta. Droga powrotna minęła w ciszy. Gdy w końcu weszliśmy do mieszkania bez zbędnych ceregieli udałam się do siebie i rzuciłam się na łóżko momentalnie zasypiajac...
POV ASHTON:
To nie do wiary że Ann... Jej matka jest potworem. Jeśli jeszcze raz tu przyjdzie to chyba ja zajebie. Przecież to jej córka, powinna ja chronić.
Gdy tylko zobaczyłem ja u nas w mieszkaniu wiedziałem że coś jest z nią nie tak. Teraz rozumiem dlaczego tak mi się wydawało.
Kiedy zobaczyłem te kobietę w drzwiach i Ane która była wkurzona coś pchnęło mnie do tego żeby ją obronić. Jednak kiedy usłyszałem jakie rzeczy mówi ta kobieta i gdy spoliczkowała Ann miałem ochotę ja udusić,pobić, obedrzec ze skóry i połamac jej kości gołymi rękami. Z trudem opanowałem złość i wyprosilem ją. Chciałem sprawdzić czy na pewno sobie poszła i gdzie się zatrzymała ale nie mogłem zostawić Ann. Jednak Luke wiedział co robić i sam za nią poszedł.
Byłem ciekaw co tak naprawdę miała na myśli dziewczyna ale gdy zaczęła mi opowiadać, bałem się że to może być dla niej zbyt bolesne. Ale musiała się pozbyć ciężaru, komuś wygadać. Próbowałem ją pocieszyć ale przeszło je w try miga co bardzo mnie zdziwiło. Widać było że usiłuje być twarda.
Zaproponowałem że przyjedziemy się jutro ale zaprotestowala stanowczo. Gdy wrócił Luke zdał mi "raport". Już wiedziałem gdzie ta suka się zatrzymała. Niech spróbuję jeszcze raz przyjść tutaj to skończy marnie.
Największym zaskoczeniem ze strony Anm było to że uwielbia sportowe samochody. Jej wyraz twarzy gdy zobaczyła mojego Jaguara był bezcenny. To nie codzienne gdy dziewczyna lubi i zna się na samochodach.
Wydaje mi się ze polubiła Mike'a i Cal'a. To spoko goście a ona nie wyglądała na znudzona ich towarzystwem. Ann wogole jest spoko dziewczyna. Jej przeszłość jest bardzo... traumatyczna ale ja i chłopaki spróbujemy sprawić by nie myślała o tym.
Jak się później okazało było to bardzo trudne zadanie...
HEJKA NAKLEJKA MISKI!
TU HAPPYGIRLS105!
Rozdział! Nie będę się rozpisywać tylko napisze ze rozdziały będą się pojawiać nie wiadomo kiedy bo mam inne ff, szkole, obowiązki i wogole. Ale nie zawieszam tego ff ani nic po prostu rozdziały będę dodawać wtedy kiedy będę mogła.
PAPATKI MISKI!
* Rozdział ma 2902 słowa!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top