08

Lekko przetarłam oczy dłońmi, ziewając cicho. Zerknęłam na zegarek i z ulgą stwierdziłam, że mam jeszcze sporo czasu. Rozejrzałam się po pokoju, próbując pozbierać swoje poranne przemyślenia. Ten dzień będzie cudowny.

Z uśmiechem na ustach podniosłam się z łóżka. Odsłoniłam rolety, wpuszczając do pomieszczenia promienie słońca i podeszłam do szafy w celu wybrania stroju na dzisiaj.

-It's now or never, don't overthink just let it go* – zanuciłam cicho, przeglądając ubrania na półkach.

-Całkiem nieźle, chociaż preferuję inną muzykę – usłyszałam znajomy głos, przez co pisnęłam. Poranny zawał - dziękuję Cal! Hood jedynie się roześmiał, podchodząc bliżej i zamykając mnie w uścisku.

-Nigdy więcej mnie tak nie strasz – powiedziałam stanowczo, na co chłopak podniósł ręce w geście obronnym. – Nie miałeś być jakoś później?

-Miałem, ale nawet twoja mama już do mnie dzwoniła, że mam cię wyciągnąć wcześniej.

-A okay – wróciłam do przeglądania ubrań, ale po chwili znowu odwróciłam się, posyłając mu zdezorientowane spojrzenie. – Skąd moja mama ma twój numer?

-Ostatnio jak byłem, to jej podałem, bo prosiła – wzruszył ramionami. – Szykuj się, a ja będę na dole, ok? – spytał, na co od razu przytaknęłam.

Złapałam dwie rzeczy z szafy i czym prędzej pobiegłam do łazienki, żeby się ogarnąć. Cały czas w głowie grała mi tamta piosenka i zgaduję, że długo się od niej nie uwolnię. Kilka minut później weszłam do kuchni, gdzie siedział Calum i Cam. Strzelam, że musimy ją odprowadzić...

-Jestem – oświadczyłam, wchodząc do kuchni. – O której masz lekcje, Młoda?

-9:15 – powiedziała, wciągając kanapki z dżemem.

-Okay, to się wyrobimy. W miarę to wygląda? – spytałam, wskazując na swój strój.

-Yep. Ale z tego, co wiem, to jestem realny – wyszczerzył się brunet, na co jedynie zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu. Widząc moją minę, kiwnął głową na miętową koszulkę z napisem „Boys in books are just better".

-Z tego, co wiem, to nie jesteś lepszy – prychnęłam, sięgając po jabłko, które miało dzisiaj być moim śniadaniem.

-Ranisz – złapał się teatralnie za serce, ocierając niewidzialną łzę.

-Is it too late now to say sorry? – zanuciłam, śmiejąc się cicho.

-Tak – wystawił do mnie język, na co prychnęłam, wywracając oczami.

-Mama mówi, że jesteście uroczy. Ja tego nie widzę – przerwała nam Camilla, wpatrując się raz we mnie, raz w chłopaka. Posłaliśmy sobie niepewne spojrzenia, po czym jednocześnie wybuchliśmy śmiechem.

~***~

Niecałe pół godziny później zmierzaliśmy w stronę mojej dawnej szkoły, do której teraz chodzi Cam. Przez prawie całą drogę Calum niósł ją na rękach.

-Czemu nie przychodzisz do nas częściej? – spytała mała, gdy odstawiał ją na ziemię.

-Wiesz, twój brat mnie zbytnio nie lubi...

-Bo on jest głupi! Ciągle przyprowadza swoich kolegów i śpiewają głupie piosenki! Wytrzymać się nie da! – uniosła rączki ku niebu, na co oboje się zaśmialiśmy.

-Widzę, że u was wszyscy są bardzo w tym „teamie 1D" – zaznaczył cudzysłów w powietrzu, patrząc na mnie kątem oka. Przez chwilę się zmieszałam, przypominając sobie sytuację z wczoraj, co natychmiast zostało przez niego wyłapane. – Przepraszam – powiedział ciszej, otulając mnie ramieniem, na co lekko się uśmiechnęłam. W jego towarzystwie chyba nie potrafię się niczym martwić...

-On jest twoim chłopakiem? – palnęła Cam, patrząc na nas szeroko otwartymi oczami.

-Co? Nie – zaprzeczyłam szybko, na co Cal się zaśmiał, a Młoda nadal przyglądała mi się podejrzanie. – Chodź już, bo zaraz się spóźnisz – mruknęłam, wywracając oczami.

~***~

Od dziesięciu minut siedzieliśmy w samochodzie przy domu Michael'a. Serio, ile można się szykować?

-Może się zgubił na korytarzu? – westchnął loczek, na co reszta cicho parsknęła.

-Dobra, trzeba się po niego ruszyć – zarządziłam, na co Ashton mi przytaknął i razem udaliśmy się po Clifforda.

Zapukałam do drzwi, licząc, że jasnowłosy szybko się ogarnie i będziemy mogli wreszcie pojechać do wyznaczonego na dzisiaj celu. Po dłuższej chwili czekania posłałam Irwinowi niepewne spojrzenie, na co ten wywrócił oczami.

-Wchodzimy przez okno czy będziemy dalej tak stać?

-Okno – wzruszyłam ramionami, kierując się za blondynem w odpowiednie miejsce.

Szczerze mówiąc, bałam się, że zaraz wyskoczy mi z drabiną i oknem na drugim piętrze, ale na szczęście wystarczyło jedno otwarte okno, przez które bez problemu weszliśmy. No Clifford, zabezpieczenie przed włamywaczami to ty masz niezłe...

Ashton kiwnął na schody, którymi niemal od razu pobiegłam na górę. Odnalezienie odpowiedniego pokoju było prostsze, niż się spodziewałam. Może to przez jego imię wypisane na drzwiach... Kolejny punkt za ochronę, Mike! Nikt się nie domyśli gdzie cię znaleźć! Wparowałam do środka, rozglądając się wokół, aż mój wzrok spoczął na chłopaku, który smacznie spał sobie w łóżku. Ekhm... Jaja sobie ze mnie robisz, Clifford?

Ze sztucznym uśmiechem wycofałam się na korytarz, gdzie po chwili pojawił się loczek ze szklanką wody. Uniosłam jedną brew.

-Czy ty mi czytasz w myślach?

-Nope. Chociaż to byłoby świetne... – wyszczerzył się, na co prychnęłam.

Złapałam od niego naczynie, wracając do pokoju. Po chwili cała zawartość znalazła się na Michaelu, który momentalnie zerwał się na równe nogi, posyłając mi zdenerwowane spojrzenie.

-Masz dziesięć sekund na ucieczkę, Styles – oświadczył, zamykając oczy, by się uspokoić. Jak na zawołanie zaczęłam piszczeć i rzuciłam się do ucieczki w nieznanym nikomu kierunku.

~***~

-Jesteś z siebie zadowolony? – prychnęłam, gdy wreszcie zmierzaliśmy do samochodu.

-I to jak – Mike dumnie wypchnął pierś, przyglądając się, jak wyglądam w lekko za dużej koszulce jego siostry. Bo przecież MUSIAŁ oblać mnie chociaż z plastikowego pistoletu, prawda?

Wystawiłam w jego kierunku język, zajmując siedzenie obok Caluma tak, by reszta mogła spokojnie pościskać się z tyłu. Jaka ja uczynna się zrobiłam!

-Co tak długo?

-Oblała mnie wodą! – krzyknął Clifford, wskazując na mnie.

-Ej, ej, to było w słusznej sprawie – prychnęłam. – A to ty na mnie wyskoczyłeś z pistoletem!

-Dobrze dzieci, nie kłóćcie się już – westchnął Ash. – Możemy już jechać? – spytał, na co Cal przytaknął, odpalając samochód.

-Jedziemy wreszcie? – mruknął Luke, który prawdopodobnie właśnie obudził się z drzemki. Chyba nawet ja nie potrafię tyle spać...

-Dokładnie, śpiąca królewno.

-Kierunek przygoda – krzyknął Mike, wyciągając rękę do przodu niczym typowy superman.

-I tak nie polecisz – Luke położył mu rękę na ramieniu, na co ten prychnął.

-Co wy wiecie o wyobraźni...

-Bardzo dużo! Już sobie wyobrażam jak wrzucę Sel do wody!

Odwróciłam się szybko, mierząc go wzrokiem.

-Tylko spróbujesz, a mnie popamiętasz – zagroziłam mu palcem.

-Wiecie co? Dzięki! Wreszcie czuję się jakoś inteligentnie! – parsknął Calum.

-Nie łudź się, i tak nie jesteś – podsumował Ash, uśmiechając się współczująco, na co wszyscy się zaśmialiśmy.


***
*One Direction - Live while we're young

Hej, hej!
Nie będę się tu bardzo rozpisywać, ale nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny rozdział... A tymczasem koniecznie napiszcie mi, czy ten wam się podobał!

Każda gwiazdka i komentarz to kolejna porcja motywacji♥

Do następnego xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top